Wejście do Nongae Shrine
Choi Nongae
Po spaleniu wszystkiego co dało się spalić i zrabowaniu wszystkiego co przedstawiało jakąkolwiek wartość japońskie oddziały wycofały się głęboko na południe.
Wzdłuż wybrzeża utworzono strefę okupacyjną długości 200 kilometrów, od Pusan do Suncheon na zachodzie. Opierała się na 22 koreańskich twierdzach które w następnych latach przebudowano na japoński model obronny, dodatkowo od podstaw wybudowano 8 nowych. Japońskie przybrzeżne forty w Korei nazwano Wajo, strefę od Pusan do Suncheon linią Wajo.
1 września Toyotomi Hideyoshi rozkazał wycofać na Kyushu 40 tys ludzi, w Korei pozostawiono 50 tys.
16 września większość chińskich oddziałów rozpoczęła wymarsz z Korei. Pozostało 16 tys ludzi z zadaniem strzeżenia rozejmu.
24 października król Seonjo wrócił do Seulu.
Przez następne 4 lata linia Wajo będzie okupowanym terytorium Korei. Kontrolę nad pozostałą częścią półwyspu przejęła koreańska armia. Wprowadzono zawieszenie broni. Rozpoczęto przygotowania do rozmów o zawarciu pokoju.
Ulokowane na naturalnym plateu Jinju było małą kopią Pyongyangu, miało długi wrzecionowaty plan rozciągający się z zachodu na wschód. Od południa naturalną fosę tworzyła rzeka Nam, wzdłuż brzegu piętrzyła się skalna ściana na szczycie której wybudowano długi mur. Północną stronę również otoczono wysokim murem z wieżami i bramami, pod nim wykopano sztuczną fosę zasilaną dopływem rzeki Nam. Tak jak w Pyongyang na wzniesieniu przy południowym murze wybudowano duży pawilon widokowy nazwany Choksongnu z którego można było podziwiać panoramę rozlewisk Nam. Za murami 60 tys ludzi czekało na pierwszy atak.
Utworzono dwa pierścienie oblężenia. Pierwszy miał prowadzić szturm na mury, drugi był odwodem i jednocześnie zabezpieczeniem przed przedostaniem się posiłków do fortecy i przed atakami partyzantów na tyły oblegających.
Od zachodu rozlokowano 26 tys ludzi Konishiego Yukinagi, od północy miało zaatakować 25 tys ludzi Kato Kiyomasy, szturm na wschodni kraniec murów miał poprowadzić Ukita Hideie oddziałami liczącymi 17 tys ludzi.
Drugi pierścień tworzyło 8,7 tys wojowników Kobayakawy Takakage na północnym zachodzie, 13 tys wojowników dowodzonych przez Mori Hidemoto rozlokowanych na wschodzie i siły Kikkawy Hiroie rozmieszczone na południowym brzegu rzeki Nam. Konishi Yukinaga cofnął część swoich oddziałów pod las na zachodzie, miały zabezpieczać tyły jego zasadniczych sił szturmujących mury.
Pierwszego dnia Japończycy rozpoczęli przygotowania do szturmu, zaczęli szykować wielkie tarcze wykonane z bambusowych wiązek, wiele wyposażono w koła, rozpoczęto budowę wież oblężniczych.
21 lipca rozpoczęto ataki. W pierwszej fazie zniszczono groble utrzymujące wodę w sztucznej fosie, zasypano ją ziemią, kamieniami i chrustem co umożliwiło podejście pod północne mury pod osłoną wielkich bambusowych i drewnianych tarcz. Przez dwa dni obrońcy zaciekle odpierali ataki ogniem z arkebuzów, płonącymi strzałami podpalano tarcze, rzucano bomby z opóźnionym zapłonem.
23 lipca wprowadzono do walki wieże oblężnicze z których japońscy strzelcy ostrzeliwali obrońców na murach, rozpoczęto szturm z użyciem drabin. Ataki załamały się gdy koreańskie działa zniszczyły wieże. W czasie szturmów oddziały partyzantów podjęły próbę przebicia się do twierdzy od północnego wschodu. Tylko część z nich przedostała się za mury, większość odrzucił Mori Hidemoto z drugiego pierścienia oblężenia. Obrońcy odpierali ataki do końca następnego dnia. Partyzanci którym udało się przebić stanowili niewielką siłę, ale morale załogi znacznie wzrosło.
25 lipca Ukita Hideie spróbował negocjacji, wysłał do fortecy pismo w którym namawiał Kim Cheonila do poddania się, argumentował ocaleniem życia tysięcy Koreańczyków, nie otrzymał odpowiedzi. Wznowiono szturmy.
26 lipca do walki wprowadzono duże wozy szturmowe ze wzmocnionymi dachami, nazwano je żółwiami. Pod taką osłoną, jak w opancerzonych tunelach, atakujący przedostali się pod mury i zaczęli usuwać elementy fundamentów. Koreańskie pociski ogniowe podpaliły wozy i drzewo wypełniające fosę, część kopiących spłonęła, prace przerwano. Pojazdy skonstruowali ludzie Kato Kiyomasy, być może pomysł dały okręty żółwie Yi Sunsina.
27 lipca kopacze podeszli pod mur pod osłoną nowych wozów, budowano je przez całą noc, dachy wyłożono mokrymi skórami wołów które chroniły drewniane konstrukcje przed ogniem. Z pomocą Japończykom przyszło załamanie się pogody, rzęsista ulewa gasiła rzucane pochodnie i ogniste pociski, spływająca woda pomagała w wyjmowaniu głazów z podbudowy muru, w końcu podkopany odcinek runął.
Drzeworyt, Tryptyk Kato Kiyomasa oblężenie Jinju, Tsukioka Yoshitoshi (1839-1892)
Samuraje rozpoczęli tradycyjny wyścig kto pierwszy wejdzie na teren wroga. Honoru przełamania obrony dostąpili Goto Mototsugu, wasal Kurody Nagamasy i Jida Kakubei, chorąży Kato Kiyomasy, którzy niemal jednocześnie wbiegli za mur. Japońskie oddziały wlewały się na ulice miasta, rozgorzały zacięte walki. Obrońcom kończyła się amunicja, wielu nie miało stalowych mieczy, rozpaczliwie próbowali walczyć kijami. Opór powoli gasł.
Kiedy szturmujący wpadli do środka jeden z koreańskich generałów, So Yewon, dał przykład obrońcom rzucając się na linię wroga. W pewnym momencie starł się ze znacznie młodszym samurajem Okamoto Gonojo, wasalem Kikkawy Hiroie, wkrótce walczący obok rozdzielili ich. Wyczerpany walką So wycofał się do tyłu i zrezygnowany usiadł na pieńku koło urwiska żeby złapać oddech. Okamoto dostrzegł to i podbiegł, po chwili głowa starego generała potoczyła się po trawie, niefortunnie dla zwycięzcy przeleciała przez krawędź i spadła w dół klifu. Strata tak cennego trofeum była nie do pomyślenia dla honorowego samuraja. Po bitwie długo przeszukiwał ze swoimi ludźmi brzeg rzeki, szczęśliwie głowę odnaleziono.
Nie wiadomo jak zginął dowódca fortecy generał Kim Cheonil. Przekazy mówią, że obserwował wydarzenia ze szczytu jednej z wież, kiedy zrozumiał, że bitwa jest przegrana zszedł na dół. Jedne źródła twierdzą, że rzucił miecz w dół, do rzeki, pokłonił się w kierunku północy i odebrał sobie życie przy studni obok wieży, według innych stanął na murze i skoczył w nurt Namu.
Wielu zdesperowanych obrońców szukało śmierci w głębinach rzeki skacząc z murów. Kronikarz Kato Kiyomasy opisał, jak żyjących i martwych wyciągano z wody, ścinano, a bezgłowe ciała na powrót topiono. Stopniowo Nam zamieniała się w rzekę krwi. Ludzie Kikkawy Hiroie na południowym brzegu byli szczególnie aktywni w wyłapywaniu i ścinaniu uciekających, rekompensowali sobie brak udziału we wcześniejszych walkach. Japońskie zapisy mówią o 20 tys głów zdobytych w Jinju, koreańskie o 60 tys zabitych, oba źródła opisują masakrę cywili.
Bitwa była skończona, Japończycy tryumfowali, odnieśli wymarzone zwycięstwo. Generałowie zebrali się w pawilonie Choksongnu i zaczęli ucztować ciesząc się widokiem rzezi na drugim brzegu Nam. Dla towarzystwa kazali sobie przyprowadzić wzięte do niewoli koreańskie kobiety. Była wśród nich siedemnastoletnia Choi Nongae. Pochodziła z ubogiej rodziny, szybko straciła ojca. Wychowano i wyuczono ją na Kisaeng, odpowiednika japońskiej Geishy. Została konkubiną i żoną koreańskiego generała Choi Gyeonghoe, jednego z dowódców załogi Jinju. Nongae była w rozpaczy, kilka godzin wcześniej samuraje zabili jej ukochanego. Od początku przyjęcia zaczęła uwodzić Keyamurę Rokunosuke, seniora generałów Kato Kiyomasy. Po zapadnięciu zmroku zwabiła go blisko krawędzi skały klifu, stojąc tyłem do rzeki otoczyła ramionami w namiętnym uścisku i gwałtownie rzuciła się w tył pociągając starego samuraja, nie rozluźniła objęcia, oboje zginęli w nurcie Nam.
Tak narodziła się legenda bohaterki, mścicielki męża i wszystkich ofiar masakry Jinju. Na klifie, obok miejsca jej śmierci, postawiono pomnik i świątynię Nongae, która upamiętnia jej bohaterstwo i poświęcenie. Kamień z którego ponoć skoczyła nazwano Kamieniem Sprawiedliwości.
Li Rusong ulokował swoją kwaterę główną na zachodnim brzegu rzeki Potong, zostawił przy sobie 9 tys żołnierzy. Dla zapewnienia dyscypliny rozkazał, żeby ścięto każdego kto spróbuje ucieczki przed lub w czasie ataku. Po wejściu do miasta wszyscy zwykli japońscy żołnierze mieli zostać zabici, wyżsi oficerowie powinni zostać schwytani żywcem. Każdy uciekający Japończyk, który nie utonął w rzece Taedong, miał zostać ścięty.
Nie znalazłem dokładnego opisu walk, które doprowadziły do upadku Pyongyang. Studiując różne źródła można odtworzyć najbardziej prawdopodobny opis zdobycia miasta przez sprzymierzonych.
Li Rusong rozpoczął od otoczenia Pyongyang silną linią oblężenia, koncentrując się na północy, zachodzie i południu. Długiej wschodniej strony, bronionej przez nurt Taedong, nie obstawił poważnymi siłami, na drugim brzegu rzeki rozmieścił ograniczoną ilość oddziałów dla wybijania uciekinierów.
6 lutego o świcie oddziały koreańskich mnichów, dowodzone przez Hyudżinga, zaatakowały od północy, ich celem było przejęcie góry Moranbong. Zacięty opór samurajów Konishiego odrzucał kolejne natarcia, mnisi ponosili ciężkie straty. Około południa do walki wszedł chiński odwód atakując wzgórze od zachodu, po kilku godzinach walk pozycje japońskie zostały całkowicie otoczone. Oblężonych uratował kontratak poprowadzony od strony miasta przez So Yoshitomo, Japończycy wycofali się do wewnętrznej cytadeli, oddając górę Moranbong.
7 lutego rozpoczęto ostrzał artyleryjski bram i otaczających je umocnień. Intensywny ogień prowadzono przez cały dzień. Miasto ogarnęły pożary wzniecone zapalającymi pociskami. Obrońcy nie mogli nic zrobić przeciwko dalekosiężnym działom, były poza zasięgiem ich arkebuzów. Po pewnym czasie, w trakcie ostrzału, Li Rusong osobiście poprowadził sondujący atak. Salwy arkebuzów, oszczepy, strzały, głazy i wrzątek zadały ciężkie straty szturmującym oddziałom. Ciała zabitych piętrzyły się pod murami, Li stracił postrzelonego pod nim konia.
8 lutego rano oddziały sprzymierzonych ruszyły do ataku ze wszystkich stron. Pierwsza padła brama Chilsong na północnym zachodzie, wojska chińskie weszły do miasta, rozpoczęły się walki uliczne po północnej stronie wewnętrznej cytadeli. Po południu zdobyto pozostałe bramy Potong, Changgyong i Hangu. Pod naporem atakujących Japończycy wycofali się do wewnętrznej cytadeli, do zmierzchu bronili jej szańców. Ogień kilku tysięcy arkebuzów powstrzymywał kolejne szturmy.
W nocy sztab Koshiego Yukinagi podjął decyzję o oddaniu miasta. Oddziały Pierwszej Dywizji wyszły bramą Chongyang, sforsowały zamarzniętą rzekę i ruszyły na południe w kierunku Kaishung. Zimowe mrozy siały straszliwe żniwo, większość japońskich żołnierzy nie miała ciepłych ubrań, jedynie odzież noszoną zwykle pod zbrojami. Rannych porzucano, wielu wyczerpanych nieomalże czołgało się.
Odwrót do Seulu trwał 9 długich dni. Pierwszą nadzieją na pomoc był garnizon Pungsan, którego załogą dowodził Otomo Yoshimune, daimyo prowincji Bungo. Zamiast schronienia znaleziono spalone, opustoszałe zabudowania. Po otrzymaniu meldunków o ataku na Pyongyang ogromnych chińsko koreańskich sił Otomo doszedł do wniosku, że Pierwsza Dywizja Konishiego nie ma szans na ocalenie, zlekceważył jego wezwania do udzielenia pomocy, rozkazał spalić Pungsang i ruszył w kierunku Seulu.
Tchórzostwo w obliczu wroga było niewyobrażalnym grzechem samuraja. Klan Otomo, jedna z najstarszych rodzin daimyo na Kyushu, został nieodwracalnie zhańbiony. Zadało to spory cios wysiłkom jezuickich misjonarzy, Otomo byli jednymi z tych, którzy przeszli na chrześcijaństwo. Wieść o jego czynie rozeszła się po całym kraju, wielu Japończyków uznało, że chrześcijaństwo nie jest dobrą religią dla samuraja, bowiem skutkuje uległością i tchórzostwem.
17 lutego Konishi dotarł do Seulu. Ocaleni byli w fatalnym stanie, weszli do stolicy poranieni, głodni, poodmrażani, wielu dotknęła śnieżna ślepota.
ROK 1593 CHIŃSKA INTERWENCJA, WIELKI ODWRÓT, ROZEJM, STYCZEŃ - WRZESIEŃ
Zwycięstwa na morzu i sukcesy partyzantów były bardzo ważne, ale musiała pojawić się siła która wyprze okupanta z Korei. Jedyną nadzieją była chińska interwencja, powstanie w Ningxii i problemy w innych częściach imperium nadal wiązały siły Ming, jednak w obliczu japońskich postępów i oporu jaki pokazali Koreańczycy rząd Ming postanowił wysłać ograniczony kontyngent. Sukcesy admirała Yi Sunsina na morzu zabezpieczały chińskie brzegi, opór na lądzie powstrzymywał wejście japońskiej armii na tereny cesarstwa, Ming musiało pomóc sąsiadowi we własnym żywotnym interesie.
15 sierpnia 3 tys zaprawionych w walkach żołnierzy przekroczyło graniczną rzekę Yalu. Źródła różnią się co do liczebności Chińczyków, określając ją od 3 do 6 tysięcy. Dowodził nimi Zhao Chengxun, dumny, zwycięski generał. Zhao zdobył doświadczenie skutecznie odpierając ataki Mongołów i walcząc z plemionami Dżurdżenów. Chwalił się, że szarżą 3 tys jazdy rozbił ich 100 tysięczną armię. Nienawidził Japończyków, gardził nimi, był przekonany o swojej wyższości i nie miał żadnej wątpliwości, że odbije Pyongyang. Uważał, że 20 tys Japończyków stanowi mizerną siłę wobec jego niezwyciężonych wojowników.
23 sierpnia o świcie Zhao wydał rozkaz ataku, rzęsistą ulewę uznał za okoliczność sprzyjającą zaskoczeniu obrońców. Poniekąd miał rację. Konishi Yukinaga był izolowany głęboko na wrogich terenach, oddalony o ponad 200 km od sił w Seulu. Od miesiąca tkwił pod presją spodziewanej interwencji chińskiej armii, ale i tak atak kompletnie go zaskoczył. Nie znał liczebności przeciwnika, jednak był przekonany, że ma do czynienia z bardzo poważnymi siłami. Większość japońskich żołnierzy nie miała czasu na włożenie zbroi, zabierano tylko broń która leżała pod ręką i w biegu tworzono formacje, chińskie oddziały wdzierały się do miasta, wokół słychać było odgłosy bitwy.
Sukces ataku był pozorny, Zhao nie zdawał sobie sprawy, że wchodzi do śmiertelnej pułapki. Konishi analizował nadchodzące raporty, szybko zorientował się, że oprócz sił które go atakują nie ma żadnej innej armii, nawet odwodów. Według meldunków miał przewagę liczebną co najmniej 4 do 1. W polu, w przypadku starcia z ciężką kawalerią, taka przewaga mogła nic nie znaczyć, ale przy walkach ulicznych w mieście wróg nie miał szans. Pozwolił Chińczykom wjechać za mury i zejść z koni. Rozdzielił siły, część otoczyła wyjścia z miasta, reszta ruszyła na ulice gdzie walka zamieniła się w setki potyczek. Wykorzystując przewagę liczebną izolowano grupy chińskich żołnierzy, strzelcy Teppo gumi kończyli starcia salwami z arkebuzów, bitwa szybko przemieniła się w rzeź.
Zhao przerażony rozwojem sytuacji dał sygnał do odwrotu. Konishi rozkazał wypuścić Chińczyków za mury. Uciekający wybiegli na błotniste pola pod Pyongyangiem, gdzie czekały już szeregi samurajów z mieczami i strzelcy. Niewielu udało się uciec, oczywiście był wśród nich bohaterski generał Zhao Chengxun, miał duże doświadczenie, umiał zadbać o siebie.
Szybko minęła początkowa euforia po sukcesie i przyszedł strach. Konishi pojął, że niebawem musi nadejść właściwa armia Ming. Na konferencji dowódców w Seulu zameldował głównodowodzącemu Ukicie Hideie, że w przypadku ataku dużych sił nie zatrzyma chińskiej armii bez istotnego wsparcia i dostawy zaopatrzenia. Obaj wiedzieli, że admirał Yi Sunsin i partyzanci za wszelką cenę będą się starali temu przeszkodzić.
12 października sytuacja w cesarstwie Ming uległa zasadniczej zmianie. Generał Li Rusong stłumił powstanie w Ningxii, padło Lingzhou ostatni bastion rebelii. Mianowano go generałem najwyższego stopnia i dowódcą armii, która miała wyprzeć Japończyków z Korei. Szacowano, że potrzebował 100 tys ludzi żeby szybko wykonać zadanie. Ostatecznie oddano do jego dyspozycji 43 tys.
Li Rusong był dużo rozsądniejszy i cierpliwszy niż Zhao Chengxun, wyciągnął wnioski z jego błędów. Zrezygnował z marszu jesienią błotnistymi drogami. Postanowił ruszyć gdy zima zamrozi grunt, wtedy wozy z zapasami i armatami będą się z łatwością przemieszczać. Jesień wykorzystał na przygotowanie i szkolenie dowódców. Gromadził zapasy broni, zimowych ubrań i żywności. Budżet Ming sfinansował zakup dodatkowych 200 dział.
ROK 1593
5 stycznia Wu Weizhong przeprawił 3 tys ludzi przedniej straży przez rzekę Yalu. Za nimi przeprawiły się 2 rzuty, po 2 tys ludzi każdy, po nich główne siły. W Uiju król Seonjo oficjalnie powitał armię Ming. Li Rusong został dowódcą połączonych sił Chin i Korei. Armię podzielono na 3 dywizje nazwane Skrzydłami, Rusong wraz z młodszym bratem generałem Li Rubaiem stanęli na czele Lewego, generał Yang Yuang miał dowodzić Centrum, a generał Zhang Shijue Prawym Skrzydłem. Szybkim marszem wyruszono w kierunku Pyongyang.
Siły koalicji liczyły ponad 60 tys ludzi, z czego 43 tys stanowił chiński kontyngent, 10 tys regularna armia króla Seonjo, 5 tys koreańscy mnisi i prawie tyle samo milicja Sprawiedliwych i siły Regularnych. Na uwagę, że Japończycy mają ogromną przewagę w broni palnej Li Rusong odpowiedział, że japońskie karabiny są skuteczne na kilkaset kroków, a jego armaty mają zasięg do 3 tys metrów, więc jak może nie wygrać?
W odróżnieniu od Zhao Chengxuna nie parł bezmyślnie naprzód, oddziały doświadczonych zwiadowców poprzedzały awangardę.
5 lutego armia sprzymierzonych stanęła przed Pyongyang, Konishi Yukinaga zaproponował rozmowy, wskazał Li Rubaia na negocjatora. Ten jednak, obawiając się pułapki, odmówił. W nocy obóz Li Rubaia został zaatakowany przez japoński oddział. Czujki dostrzegły zagrożenie, ogłoszono alarm, atak odparto i zamarkowano ucieczkę. Japończycy chwycili przynętę i sami wpadli w zasadzkę, wybito ich.
Miasto zbudowano w terenie przygotowanym przez naturę do obrony, otaczał je wysoki mur, miało plan trójkąta. Na wschodzie rzeka Taedong pełniła rolę fosy. Na zachodzie wiła się rzeka Potong podchodząca do murów przy bramie noszącej jej nazwę. Ważnym sektorem obrony była dominująca nad okolicą góra Moranbong na północnym krańcu miasta. Włączono ją w system obronny otaczając murami biegnącymi po zboczach. Na szczycie Konishi Yukinaga umieścił swój punkt dowodzenia, miał doskonały widok na Pyongyang i okolice. Ochraniał go oddział 2 tys wojowników ochrony. Po południowej stronie góry leżała buddyjska świątynia Yongmyongsa.
W obrębie północnych murów, u podnóża Moranbong, Konishi kazał wybudować wewnętrzną cytadelę. Z powodu braku czasu nie postawiono kamiennych murów, ale usypano japońską metodą wysokie, ziemne wały chroniące przed kulami chińskich armat. Umocniono je drewnianymi palisadami, za którymi ciągnęła się linia okopów dająca obrońcom czyste pole ostrzału. Na przedpolu palisad gęsto powbijano w wał sztylety i miecze porzucone przez wojska koreańskie przy pośpiesznej ewakuacji z miasta. Nasyp wyglądał jak błyszczący grzbiet jeża.
Za mury Pyongyang prowadziło 6 bram. Dwie od strony rzeki Taedong były praktycznie nie bronione. Każdej z pozostałych broniło po 2 tyś ludzi. Reszta Pierwszej Dywizji, 10 tys ludzi, była mobilna, czekali na rozkaz w którym miejscu mają się włączyć do walki. Wszyscy koreańscy cywile zostali ewakuowani z miasta.
19 lutego Li Rusong bez większych walk zajął Kaishung. Był w niebezpiecznej sytuacji, Japończycy w Seulu zgromadzili 50 tys ludzi. Kato Kiyomasa miał duże siły w prowincji Hamgyong na północy, mogli z Konishim wziąć w kleszcze armię sprzymierzonych. Z kolei gdyby sprzymierzeni szybko zdobyli Seul odizolowali by armię Kato od reszty japońskich sił na południu.
22 lutego Kato Kiyomasa poprowadził Drugą Dywizję z dalekiej północy Korei na południe w kierunku Seulu.
Żadna ze stron nie miała pełnej informacji o przeciwniku. Japońscy jeńcy twierdzili, że ich siły w stolicy liczą 100 tys ludzi. Koreańscy dowódcy natomiast, że są 10 razy mniejsze i nalegali na atak. Japończycy byli przekonani, że armia sprzymierzonych jest dużo liczniejsza niż w rzeczywistości.
Li Rusong skłaniał się do koreańskich informacji, zdecydował się pojechać nad rzekę Jimjin i osobiście sprawdzić liczebność wroga. Na wypadek konieczności odwrotu zostawił w Kaishung 3 tys ludzi z rozkazem naprawy umocnień i przygotowania obrony.
26 lutego armia sprzymierzonych przybyła do Paju, od stolicy dzieliło ją 40 km. Generał Yang Yuan miał rozpoznać siły wroga i zająć pozycję na północ od miasta, ruszył przodem z 3 tys kawalerii. W nocy jego awangarda starła się z niewielkim oddziałem japońskiej straży, który po krótkiej walce wycofał się.
Na wieść o nadchodzącej armii Ming Japończycy wysłali na przeciwnika dwie dywizje. Poprowadzili je Kobayakawa Hidekane i Ukita Hideie, każdy miał ponad 20 tys ludzi, w Seulu pozostało 10 tys żołnierzy dla obrony miasta.
Kiedy Li Rusong dostał informację o wyjściu oddziałów japońskich ze stolicy zdecydował się ruszyć w ich kierunku. Pozostawił wolno posuwający się trzon armii i poprowadził 2 tys elitarnych konnych wojowników. Zwiadowcy nadal nie rozpoznali liczebności wroga. Pewny siebie minął oddziały Yang Yuana i parł do przodu.
27 lutego około 7 rano Li Rusong dotarł pod Byeokjegwan. Miasteczko było położone w wąskiej, długiej na 4 km dolinie otoczonej wzgórzami. Na grzbiecie jednego z nich zwiad dostrzegł mały oddział przeciwnika, nie wiedzieli, że wzgórza były już obsadzone przez awangardę dywizji Kobayakawy do której dołączały coraz to nowe oddziały. Przekonany o swojej sile zaatakował wpadając w pułapkę, przeważające siły wroga zmusiły go do odwrotu. Stale zwiększające liczebność oddziały Kobayakawy starały się okrążyć przeciwnika. Wkrótce do bitwy włączyło się ponad 3 tys kawalerzystów Yang Yuana, ale przewaga siły blisko 30 tys piechoty nadal była przytłaczająca. Na szczęście dla oddziałów Ming Japończycy mieli niecały tysiąc jazdy. Sprzymierzeni zaczęli się cofać, 5 tys wojowników na koniach zaciekle kontratakowało siejąc popłoch w szeregach japońskiej piechoty. Strzelcy Teppo gumi dziesiątkowali jeźdźców. Li Rusong walczył w pierwszym szeregu, cudem ocalał gdy zabito pod nim konia, zabójczy cios wziął na siebie jego brat Li Yousheng, a Li Rumei zastrzelił konia napastnika zrzucając go na ziemię.
Koło południa pod Byeokjegwan dotarły oddziały dywizji Ukity Hideie, jednocześnie w północnym wejściu do doliny pojawił się trzon armii sprzymierzonych. Japończycy przerwali ataki pewni, że mają do czynienia jedynie z awangardą ogromnej armii i zaczęli wycofywać się w kierunku Seulu. Nie zdawali sobie sprawy, że ich obie dywizje mogły w korzystnym terenie otoczyć i wybić wszystkie siły Ming i Korei w rejonie Byeokjegwan. Z kolei Li Rusong nabrał przekonania, że informacje jeńców o 100 tys armii japońskiej były prawdziwe i obawiając się pułapki nie wykorzystał sprzyjającej okazji do zaatakowania przeciwnika w odwrocie.
Bitwa pod Byeokjegwan była najkrwawszą w czasie pierwszej inwazji, łącznie po obu stronach zginęło prawie 11 tys ludzi. Nie zakończyła się przekonującym zwycięstwem Japończyków, ale chwilowo zatrzymała marsz armii koalicji na Seul. Li Rusong wycofał się na północ, a Konishi Yukinaga do Seulu, zwycięstwo dodało mu pewności siebie po ciosie jakim była utrata Pyongyang. Wstrzymano walki, nastał impas który miał trwać przez najbliższe 2 miesiące, ani Li Rusong na północy, ani Konishi Yukinaga w Seulu nie kwapili się do agresywnych operacji na większą skalę.
OBLĘŻENIE HAENGJU
Niespodziewanie dla Konishiego tuż za jego plecami wyrósł problem. 10 kilometrów na północny zachód od Seulu, na szczycie góry Deogyangsan, na północnym brzegu rzeki Han, tkwiła opuszczona twierdza Haengju. Górowała nad przeprawą i szlakiem do stolicy. Została zbudowana w formie ziemnej fortyfikacji. Wzdłuż krawędzi szczytu góry zbudowano mur biegnący wokół czterech boków twierdzy o całkowitej długość około 1 kilometra. Lokalizując Haengju wykorzystano naturalne ufortyfikowanie terenu. Po południowej stronie góry płynie rzeka Han, po południowo-wschodniej dopływa do niej rzeczka Changneungcheon, obie tworzą naturalną fosę. Z tych stron góra ma strome zbocza, bardzo trudne do sforsowania. Dostęp do twierdzy był możliwy tylko od północnej strony. Generał Kwon Yul, gubernator i dowódca sił prowincji Jeolla, wcześniej zgromadził armię za linią frontu, która wyparła japońskie siły z Jeolli. Na wiadomość o odbiciu Pyongyangu i pochodzie Li Rusonga na Seul, w lutym wyprowadził swoich 2300 ludzi z bazy w Doksan, niedaleko Suwon i zajął Haengju. Planował wesprzeć siły koalicji. Dołączyło do niego blisko 700 ludzi, w tym milicja pod wodzą Kim Cheon Ila, mnisi wojownicy dowodzeni przez Cheo Yonga, a także cywile, mężczyźni i kobiety z okolicznych wiosek. W ciągu trzech dni rozbudował obronę wokół fortecy wznosząc na przedpolu starożytnych murów 3-metrowy wał ziemny wzmocniony drewnianą palisadą. Wynik bitwy pod Byeokjegwan postawił go w złej sytuacji, Li Rusong wycofał się, Kwon ze skromną załogą niespełna 3000 ludzi, pozostał osamotniony obok prawie 10 razy liczniejszych sił wroga.
14 marca o świcie Konishi Yukinaga wyszedł z Seulu na czele 30 tys armii. Postanowił zmieść denerwujący przyczółek wroga, mając dziesięciokrotną przewagę nie przewidywał problemów.
Haengju stała w doskonałym dla obrony miejscu, od południa chronił ją niemal pionowy klif, z pozostałych stron strome zbocza. Kwon zadbał o wyposażenie swoich ludzi w wyjątkowo śmiercionośną broń. Największe spustoszenie miała siać koreańskiej konstrukcji Hwacha, wyrzutnia strzał o długości do 1,2 metra napędzanych podwiązaną racą z ładunkiem palącego się prochu. Była to jedna z pierwszych mobilnych wyrzutni rakietowych, praprzodek radzieckiej katiuszy WW2.
Hwacha, w zależności od konstrukcji, wystrzeliwała jednocześnie od 100 do 200 strzał ze stalowymi grotami. Zasięg wynosił nawet do 500 metrów, jeżeli wyrzutnia stała na wzniesieniu. Ówczesna kronika zawiera relację z eksperymentu, ponoć pocisk wystrzelony ze 100 metrów przeszył stracha na wróble ubranego w zbroję i osłoniętego tarczą.
Drugim koreańskim wynalazkiem był Chincholloe Pigyok, bomba o opóźnionym zapłonie wystrzeliwana z katapult. Chincholloe Pigyok, dosłownie trzęsący ziemią Grzmot Nieba, ważył około 12 kg. Żelazna skorupa była wypełniona metalowymi odłamkami, w środku tkwił detonator, bambusowy cylinder wypełniony prochem opleciony wychodzącym na zewnątrz skorupy lontem, długość lontu określała zwłokę czasu od podpalenia do eksplozji. Siłę rażenia Chincholloe Pigyoka Japończycy poznali dopiero podczas walk w Korei.
Artwork from “The Samurai Invasion of Korea 1592–98” by Stephen Turnbull © Osprey Publishing
Trzy tysiące koreańskich żołnierzy i mnichów tłoczyło się w twierdzy Haengju z setkami cywilów, którzy uciekli z okolicznych wiosek szukając schronienia za murami twierdzy. Każdy nich z rosnącym niepokojem wsłuchiwał się w hałaśliwe odgłosy zbliżającej się wrogiej armii. Blask wstającego świtu ukazał szeregi japońskich żołnierzy stłoczonych u podnóży wzgórza, każdy miał na plecach małą, czerwono białą chorągiew, wielu nosiło maski rzeźbione groźnymi wizerunkami zwierząt i demonów, żeby przerazić Koreańczyków. Autorytet i zimna krew dowodzącego załogą Kwon Yula tłumiła panikę dławiącą wpatrujących się w dół obrońców. Kiedy Japończycy zajmowali się przygotowaniami do bitwy polecił swoim ludziom posilić się. Nie wiadomo, kiedy znów będą mieli okazję coś zjeść.
Bitwa rozpoczęła się krótko po świcie, około 6 godz. Japończycy, tak liczni, że nie mogli wszyscy ruszyć na mury, podzielili się na grupy które miały na zmianę szturmować przygotowane według projektu Kwon Yula linie obrony. Ich siła musiała wydawać się Koreańczykom przytłaczająca. Jednak tym razem salwy arkebuzów Teppo japońskich strzelców były niemal całkowicie nieskuteczne, strzelając pod górę nie byli w stanie trafić obrońców ukrytych za umocnieniami, ich ołowiane kule przelatywały łukiem nad fortem i wpadały do rzeki Han. Przewaga siły rażenia była po stronie Koreańczyków, którzy strzelali do atakujących strzałami, kamieniami i wszystkim, co wpadło im w ręce. Obrońcy mieli wiele broni prochowej, w tym kilka dużych dział Chongtong, ponad czterdzieści Hwach i duży zapas granatów - latających Grzmotów Nieba. Obok tych niezmiernie skutecznych broni razili atakujących salwami kamieni miotanych urządzeniami nazywanymi Sucha Sokpo, kamienne działo wodne, wykorzystującymi mechanizm wirującego koła do wyrzucania śmiercionośnych kamieni.
Pierwsze ruszyły w górę zbocza oddziały Konishiego Yukinagi. Kwon Yul czekał, aż znajdą się w zasięgu rażenia jego broni, po czym uderzył trzy razy w bęben dowódcy, aby dać sygnał do rozpoczęcia ostrzału. Wszystkie koreańskie bronie jednocześnie wypuszczały pociski, łuki, chongtongi, hwachy i kamienne działa wodne, które kładły pokotem szeregi Konishiego zmuszając jego ludzi do odwrotu.
Drugi atak wyprowadził Ishida Mitsunari. Jego siły również zostały odparte, a sam Ishida został ranny.
Po nim spróbował szturmu kontyngent Kurody Nagamasy, chrześcijańskiego dowódcy Trzeciej Dywizji, ochrzczonego imieniem Damien. Nagamasa wybrał ostrożniejszą strategię, ustawił strzelców Teppo gumi na platformach prowizorycznych wież, aby mogli ostrzelać fortecę, podczas gdy reszta jego sił czekała u podnóża. Nastąpiła zacięta wymiana ognia, po której ruszył kolejny atak. Grad koreańskich pocisków zmusił ludzi Kurody do odwrotu.
Japończycy atakowali Haengju już trzy razy i nie udało im się nawet zdobyć zewnętrznej palisady twierdzy. Młody Ukita Hideie spróbował po raz czwarty, udało mu się zrobić wyłom w pierwszej linii obrony i zbliżyć się do wewnętrznego muru. Jego oddziały też odrzucono, po tym jak sam został ranny dał sygnał do odwrotu pozostawiając na zboczu ogromną ilość zabitych i ciężko rannych.
Piąty atak poprowadził Kikkawa Hiroie, przedarł się przez wyłom otwarty uderzeniem sił Ukity i zaatakował wewnętrzny mur Haengju, ostatnią linię obrony Kwon Yula. Po raz pierwszy doszło do walki wręcz, japońscy wojownicy podjęli zaciekłą próbę przebicia się przez linię obrońców ustawionych wzdłuż barykad. Koreańczycy walczyli zawzięcie czym tylko mogli, mieczami, włóczniami, wypuszczali strzały, ciskali kamieniami, lali wrzący olej, garściami rzucali atakującym w oczy popiół i piasek. W pewnej chwili bęben Kwon Yula zamilkł, koreański dowódca z mieczem w ręku stanął do walki ramię w ramię ze swoimi ludźmi. Z każdą chwilą rosła ilość zabitych Japończyków, w końcu Kikkawa dał sygnał do odwrotu.
W czasie szóstego szturmu Japończycy naznosili naręcza suchego chrustu i trawy pod palisadę z drewnianych bali i próbowali ją podpalić. Koreańczycy ugasili płomienie wodą, zanim drewniana ściana zajęła się ogniem.
W siódmym ataku, prowadzonym przez Kobayakawę Takakage, Japończycy zburzyli część palisady i otworzyli wyłom w wewnętrznym murze twierdzy. Koreańczykom udało się ich wyprzeć i powstrzymać wystarczająco długo, aby naprawić uszkodzenia.
Walczono zawzięcie niemal od samego świtu, zbliżało się popołudnie, obrońcy byli wyczerpani, niebezpiecznie zmniejszył się zapas amunicji i strzał. Kobiety w forcie zaczęły zbierać na brzegu rzeki kamienie w swoje szerokie spódnice i takie pociski dostarczały mężczyznom rozstawionym wzdłuż murów. Od tego czasu tradycyjne spódnice Koreanek są znane jako Haengju chima, spódnica Haengju, na pamiątkę tego dnia. Niestety same kamienie nie mogły wystarczyć, aby długo odpierać Japończyków. Gdy wszystko wydawało się stracone i ludzie Ukity przygotowali ostateczny atak, dwie łodzie popłynęły do molo u na tyłach podnóża górskiej twierdzy. Przywiozły ponad 10 tys strzał i dużą ilość innej amunicji. Zaopatrzenie zostało wysłane przez dowódcę marynarki Yi Buna, siostrzeńca admirała Yi Sunsina. Dzięki nim obrońcy Haengju mogli kontynuować walkę aż do zachodu słońca, skutecznie odpierając ósmy atak, a potem dziewiąty. W końcu, gdy słońce zanurzyło się za horyzontem w Morzu Żółtym Japończycy wstrzymali ataki, ponieśli zbyt wiele ofiar, aby kontynuować walkę. Liczba rannych sięgała wielu setek, wśród nich było trzech ważnych dowódców, Ukita Hideie, Ishida Mitsunari i Kikkawa Hiroie. Przez kilka godzin zbierali ciała zabitych, układali w stosy i podpalali kremując swoich żołnierzy, stąd ich dokładne straty nie są znane, szacowane są na około 1000 ofiar. Kiedy skończyli ruszyli z powrotem do Seulu.
Kwon Yul stracił 130 zabitych. Kiedy Japończycy odeszli, dowódca i jego ludzie wyszli odszukać ciała, których wróg nie był w stanie odzyskać, pocięli je na kawałki i powiesili na drewnianych palach swojego fortu. Te makabryczne trofea były symbolem przemiany Koreańczyków jaką przeszli od początku inwazji. Przerażone ofiary zamorskich najeźdźców zamieniły się w żądnych zemsty, okrutnych wojowników. Nie rokowało to nic dobrego dla losów japońskiej kampanii.
W 1603 roku na szczycie góry zbudowano pomnik na pamiątkę zwycięskiej bitwy i świątynię zwaną Chungjangsa Temple, w której znajduje się portret generała Kwon Yula.
Haengju całkowicie odwróciło sytuację, znakomicie wzrosła pozycja koalicji. Li Rusong nabrał zapału do poprowadzenia wojsk na Seul, ale musiał poczekać na wiosnę. Problemy zaopatrzeniowe dotknęły też siły koalicji, wojna zrujnowała i pozbawiła zapasów koreańską wieś.
Natomiast morale i sytuacja militarna okupantów sięgnęły dna. Japońskie wojska ogarnęła depresja i apatia. Zimne deszcze, głód, agresywne ataki partyzanckich oddziałów podchodzących aż pod bramy Seulu doprowadzały do licznych przypadków popełniania seppuku. Rany odniesione w bitwach, odmrożenia, dur brzuszny, śnieżna ślepota, sprawiały, że śmierć zbierała straszliwe żniwo. Wartownicy i zwiadowcy byli atakowani przez wygłodniałe tygrysy, często nie potrafili się obronić. Inwazja trwała od jedenastu miesięcy, do Korei wprowadzono ponad 150 tys japońskich żołnierzy, teraz według najbardziej optymistycznych szacunków liczebność wojsk Hideyoshiego spadła do 53 tys ludzi. Do tego wszystkiego komando chińskich dywersantów przeniknęło nocą do Seulu i spaliło magazyny niszcząc większość zapasów żywności japońskiej armii.
Chińczycy zażądali rozejmu i rozpoczęcia rozmów pokojowych, grożąc zwiększeniem liczebności swojej armii do 400 tys ludzi. Pierwszym warunkiem było wycofanie wszystkich japońskich wojsk na południowe wybrzeże, oraz uwolnienie uwięzionych przez Kato księżniczek, Hideyoshi musiał ulec.
6 maja Kato i Konishi rozpoczęli ewakuację Seulu, do 18 maja wszystkie siły japońskie opuściły miasto.
19 maja oddziały sprzymierzonych weszły do stolicy. Li Rusong zastał przerażającą sytuację. Głodujący ludzie walczyli między sobą poszukując resztek żywności, szerzył się kanibalizm. Wzdłuż dróg leżały zwłoki zabitych i zmarłych z głodu ludzi, ciała ofiar epidemii tyfusu, martwe konie, wszystko rozkładało się w panującym upale, nieznośny odór wypełniał ulice miasta.
Do 30 czerwca wszystkie oddziały inwazyjne wycofały się na południowe wybrzeże. Kato i Konishi obwarowali się w Pusan i kilku nadmorskich fortach, ogółem japońskie wojska zajęły 17 fortec. Zawarto chwiejny rozejm, rozpoczęto rozmowy o warunkach zawarcia pokoju.
DRUGIE OBLĘŻENIE JINJU
Fiasko inwazji było przesądzone, ale Japończycy przeprowadzili jeszcze jedną operację bez żadnej strategicznej korzyści, miała mieć jedynie symboliczne znaczenie. Hideyoshi był rozczarowany i wściekły. Jego armie, które tak dobrze radziły sobie w pierwszej fazie inwazji, zostały sromotnie pokonane. Ze wszystkich porażek prawdopodobnie najbardziej dotknęła go porażka pod Jinju w listopadzie ubiegłego roku, w każdym razie to właśnie na tej fortecy postanowił zemścić się i zmyć hańbę za wszystkie niepowodzenia. Jak bardzo zależało Hideyoshiemu na sukcesie świadczy fakt przerzucenia na półwysep posiłków, które zwiększyły liczebność wosk japońskich do ponad 90 tyś ludzi. Koreańskie dowództwo dostrzegło wzmożone ruchy wojsk przeciwnika, ale nie znało celu tych działań. Postanowiono zwiększyć garnizony prowincji Jeolla i fortecy Jinju. Kwon Yul, głównodowodzący siłami Korei, udał się z częścią sił do Jeonju. Jeden z generałów Armii Sprawiedliwych Jeolli, Kim Cheonil, wzmocnił Jinju i przejął dowodzenie załogą fortecy.
W Jinju stacjonował stały garnizon 4 tys ludzi, posiłki sprawiedliwych i oddziałów ochotników zwiększyły jego liczebność ponad 10 razy, schronili się tam okoliczni mieszkańcy z kobietami i dziećmi, razem za murami fortecy znalazło się 60 tys ludzi.
20 lipca od rana oddziały japońskie zaczęły docierać pod Jinju, do wieczora 90 tyś ludzi otoczyło fortecę. W żadnej z dotychczasowych operacji inwazyjnych nie zaangażowano takich sił.
© 2015 - 2025 | All Rights Reserved | © Krzysztof Pietrek | Wszelkie prawa zastrzeżone
dannoura1185@op.pl