Cień Chengwu uczy cesarza Murakami sekretnych utworów.
Po tym objawieniu cesarz i jego ministrowie bali się zagrać na Seizan. Została przekazana jako dar suwerena dla Cesarskiej Świątyni Ninnaji. Po latach cesarski opat pożyczył Seizen Tsunemasie, który jeszcze jako chłopiec był jego ulubionym akolitą. Grzbiet cytry został wykonany z drewna rzadkiej glicynii. Rysunek na przodzie pokazywał księżyc na niebie o świcie, wśród zielonych letnich szczytów. Stąd wzięła się jej nazwa Seizan, Zielona Góra. Cytra Genjo była równie wyjątkowym skarbem.
19. Heike opuszczają stolicę
Wielki Doradca Taira no Yorimori, tak jak inni, odjeżdżając podpalił swoją rezydencję. Zatrzymał się jednak przy południowej bramie Dworu Toba. Zapomniałem o czymś ! - Powiedział. Odciął sobie czerwone insygnia i ze swoimi trzystoma samurajami wrócił do miasta.
Kiedy jeden z wasali Heike, Echu Jirohyoye Moritsugu, dowiedział się o tym pogalopował do lorda Munemoriego i zawołał : Spójrz Mój Panie ! Lord Yorimori został z tyłu i wielu jego wasali jest razem z nim. To Skandal ! Jeśli chodzi o lorda Yorimoriego oczywiście nie odważyłbym się, ale chętnie wysłałbym strzałę za jego ludźmi. Łajdacy zapomnieli o wszystkim co od lat zawdzięczają nam Heike i nie chcą dzielić naszego losu do końca.
Nie są warci kłopotów ! - Odpowiedział Munemori powstrzymując Moritsugu. A gdzie są synowie Lorda Shigemoriego? - Zapytał.
Żaden nie dotarł. - Padła odpowiedź.
Munemori wyraźnie posmutniał. Nie minął dzień odkąd opuściliśmy miasto i zobacz, jak okrutnie zmieniają się ludzkie serca ! Spodziewałem się, że tak będzie i dlatego opowiadałem się za tym by stoczyć naszą ostatnią walkę tutaj, w samej stolicy.
A co zadecydowało, że Yorimori zostaje ? - Zapytał Moritsugu wpatrując się gniewnie w Munemoriego.
To dlatego, że Yoritomo zawsze okazywał mu swoją dobrą wolę. Często zapewniał, że go bardzo ceni i mówił, że Lady Ike wciąż w nim mieszka. Mówił, że Wielki Hachiman ma być świadkiem... I tak dalej, i tak dalej.
Faktycznie kiedy Yoritomo wysyłał armię do stolicy nakazał dowódcom, by nigdy nie kierowali strzał przeciw samurajom Yorimoriego.
Dni chwały Heike minęły, uciekliśmy z miasta. Mój los zależy teraz od Yoritomo. - Powiedział Yorimori. Dlatego zdecydował się wrócić do stolicy. Szukał schronienia w Ninnaji, w rezydencji Tokiwa, należącej do księżniczki Hachijo. Jego żona Saisho była jedną z dwórek księżniczki i jej przybraną siostrą. Yorimori błagał Jej Wysokość : Jeśli taka potrzeba kiedykolwiek zaistnieje, proszę zrób co możesz, aby uchronić nas przed krzywdą.
Gdyby tylko moje życzenia miały teraz jakiekolwiek znaczenie… - Odpowiedziała mu mało zachęcająco.
Yorimori mógł liczyć na dobrą wolę Yoritomo, o czym był przekonany, ale co zrobią inni Genji nie miał pojęcia. Czuł dokuczliwy niepokój związany z odcięciem się od swoich towarzyszy. Czuł się jak uwięziony między ostrymi skałami i głębinami błękitnego morza.
Tymczasem synowie lorda Shigemoriego, Koremori i jego pięciu braci, dogonili cesarską kolumnę na brzegu rzeki Mutsuda, koło Yodo. Przyprowadzili tysiąc konnych. Munemori powitał ich z radością. Co zajęło ci tak dużo czasu ? - Zapytał.
Moje dzieci desperacko chciały jechać ze mną, próba pocieszenia ich opóźniła mój wyjazd. - Odpowiedział Koremori.
Dlaczego tak nieuprzejmie zostawiłeś Rokudaiego ?
Pytanie Munemoriego wywołało łzy u Koremoriego. Ponieważ nie wiadomo, dokąd wiedzie nasza droga. – Odpowiedział.
Kto zatem opuścił w ów dzień stolicę? Większość starszych arystokratów Heike, a więc Munemori, niegdyś minister pałacu i dowódca straży pałacowej, Michimori gubernator Echizen, Tadanori gubernator Satsumy, Noritsune gubernator Noto, Tomoakira gubernator Musashi, Moromori gubernator Bitchu, Kiyofusa gubernator Awaji, Kiyosada gubernator Owari, Tsunetoshi gubernator Wakasa, Masaakira z Biura Wojny, szambelan Narimori, Atsumori, piąta ranga bez urzędu. Również mnisi : Wielki Prałat Senshin, Noen kurator Hosshoji, Chukai mistrz dyscypliny. Dworzanie, strażnicy z różnych korpusów, w sumie stu sześćdziesięciu. Wśród zdążających na zachód było siedem tysięcy weteranów kampanii na wschodzie i północy, których śmierć oszczędziła przez ostatnie trzy lata.
Koło bariery Yamazaki Tokitada kazał zatrzymać cesarski palankin, padł na twarz w kierunku Otokoyamy i zaczął się modlić : O Hachimanie, Wielki Bodhisattwo ! Spraw w swoim miłosierdziu, żeby Jego Wysokość wrócił tutaj do stolicy, razem z nami wszystkimi. Prosimy ciebie Wielki Hachimanie ! - To była prawdziwie żałosna modlitwa !
Każdy, kto spojrzał w stronę miasta, nie widział nic oprócz chmur dymu z płonących budynków unoszących się w niebo jak mgła, w rzeczywistości był to bardzo melancholijny widok. Zainspirowany scenerią Norimori napisał strofę :
Ach, jak ulotne jest wszystko w życiu. Nasz Władca oddala się od swojego Pałacu widząc jak w dymie wznosi się ku niebu.
Słysząc to Tsunemori dodał swój wiersz :
Kiedy ze smutkiem patrzymy na poczerniałe równiny naszej ojczyzny, to czujemy się tak, jakbyśmy sunęli nad oceanem dymu.
Rzeczywiście, można sobie wyobrazić smutek jaki odczuwali, gdy patrząc na swoje spalone domy rozmyślali o długiej drodze, którą muszą pokonać.
Kilka dni wcześniej gubernator Higo, Sadayoshi, dostał informację, że w Kawajiri są oddziały Genji. Ruszył w tamtym kierunku na czele pięciuset konnych. Wiadomości okazały się jednak fałszywe, zawrócił więc w kierunku stolicy. W pobliżu Udono spotkał cesarski orszak. Zsiadł z konia ze swoim łukiem pod pachą, klęknął z szacunkiem przed Munemorim i powiedział : Dokąd zmierzacie mój Panie ? Jadąc do zachodnich prowincji będziecie wszędzie uważani za uciekinierów, którzy stracili twarz. Błagam Cię stawcie czoło temu co nadchodzi w samej stolicy.
Munemori na to odpowiedział : Czy nie słyszałeś ? Yoshinaka atakuje z północy z pięćdziesięcioma tysiącami ludzi. W Higashi Sakamoto, pod Górą Hiei, roi się od Genji. Do tego klasztorny cesarz zniknął w środku ostatniej nocy. Gdyby chodziło tylko o nasz los... Ale przede wszystkim musimy ochronić Cesarza i matkę Jego Cesarskiej Wysokości i to jest ważniejsze od mojego własnego nieszczęścia. Z tego powodu wolałem wyruszyć w podróż z Ich Wysokościami, zapewniając im odpowiednią eskortę.
Bardzo dobrze. - Odpowiedział Sadayoshi. W takim razie proszę Panie, pozwól mi spotkać mój własny los w stolicy. - Rozdzielił swoich ludzi między synów Shigemoriego, a sam, z małą grupą trzydziestu jeźdźców, ruszył do miasta.
Yorimori wpadł w panikę, gdy dotarły do niego wieści o powrocie Sadayoshiego. Przyjął, że ten przybył z rozkazem zabicia jego i każdego Heike, który pozostał.
Sadayoshi rozbił obozowisko na spalonych ruinach Nishi Hachijo i spędził tam noc. Nikt z Heike nie pojawił się, by do niego dołączyć. Wszędzie panowała samotność i pustka. Przyszłość przedstawiała się złowieszczo. Poszedł do grobu swojego mistrza Shigemoriego i wykopał jego kości. Kopyta koni Genji nie będą po nich deptać. - Wyszeptał. Usiadł przed kośćmi, jakby były żywą istotą i zwrócił się do nich zdławionym łzami głosem : Nędza i katastrofa ! Spójrz Panie na los Twojego domu ! Przed wiekami napisano, że po wszystkich żyjących przyjdzie śmierć, a po szczęściu następuje smutek… Moje oczy nigdy nie widziały takiej katastrofy. Z pewnością, mój Panie, przewidziałeś to wszystko i modliłeś się do Bogów i Buddów, żeby przyspieszyli koniec Twojego życia. Zatracam się w podziwie. Powinienem był pójść z Tobą, bo zawsze byłeś moim mistrzem. Moje bezwartościowe życie ciągnęło się dotąd tylko po to, by mnie zmierzyć z tymi ruinami, wśród których opłakuję wszystko co straciliśmy. Kiedy umrę wyjdź, błagam, powitać mnie w raju. - W ten sposób płacząc rozmawiał ze swoim mistrzem. Potem wrzucił ziemię grobowca do rzeki Kamo wysyłając w ten sposób kości do Koyasan, po czym ruszył w kierunku wschodnich prowincji, do Utsunomiya, szukać człowieka, którego miał kiedyś pod opieką. Zawsze dobrze go traktował i miał nadzieję, że teraz mu pomoże w zamian za życzliwość jaką mu Sadayoshi okazał, gdy żył niegdyś wśród Heike.
20. Odejście Heike z Fukuhary
Wszyscy seniorzy arystokracji Heike, w tym pierwszy wśród nich Munemori, mieli z sobą żony i dzieci, z wyjątkiem Koremoriego. Młodsi rangą musieli pozostawić rodziny. Teraz nie mieli najmniejszego pojęcia kiedy i gdzie będą mogli się z nimi połączyć. Znając dzień i godzinę bezpiecznego powrotu rozłąka zawsze wydaje się boleśnie długa. Wyobraźcie sobie zatem ten wielki smutek, kiedy wiecie, że ten dzień jest ostatnim wspólnie spędzonym, a pożegnanie jest być może pożegnaniem na zawsze. Ci którzy odchodzili i ci którzy zostawali mogli jedynie ocierać łzy rękawami.
Ci, którzy długie lata służyli Heike, pamiętali przywileje jakimi ich obdarzano i sprawnie zmierzali na zachód. Młodsi ociągali się, co rusz spoglądając za siebie, na wschód. Niektórzy nocowali na skalistych brzegach wsłuchując się w szum morza, a w dzień podążali wzdłuż jego brzegu. Inni wybrali nieco dłuższą drogę pokonując zbocza gór i skały, jeszcze inni poganiali swoje konie, a niektórzy podążali morzem na wypolerowanych łodziach. Każdy uciekał najlepiej jak potrafił.
Kiedy dotarli do ich starej stolicy Fukuhary Lord Munemori zwołał najwierniejszych wasali, młodych i starszych, w sumie kilkuset i zwrócił się do nich : Ten dom, niegdyś bogaty w dobre uczynki, nie ma już nic. Narosłe zło rzuca teraz na nas swój cień i niszczy nasze życie. Dlatego bogowie nas opuścili, podobnie jak klasztorny cesarz. Teraz opuściliśmy cesarskie miasto, aby wędrować po świecie. Gdzie jest nasz schronienie ? Znalezienie schronienia pod drzewem nieznajomego, potwierdza więź z poprzednim życiem, picie z obcym z tego samego strumienia również ujawnia związek z poprzednimi narodzinami. Rozważcie zatem wszyscy czy wasz dom winien okazać szacunek temu domowi, którego wasalami byliście przez całe pokolenia. Niektórzy z was są naszymi bliskimi krewnymi, co nierozerwalnie wiąże was z nami. Kiedy nam się powodziło, żyliście z przywilejów i nagród jakimi was obdarzaliśmy. Jak można nie spłacić takiego długu ? Poza tym nasz najszlachetniejszy i najwyższy władca jest z nami i niesie trzy regalia. Czy nie pójdziecie za nim na najodleglejsze pustkowie ? - Tak mówił do nich, a starzy i młodzi płakali.
Mówią, że czy to najmniejszy ptak, czy bestia, ale zawsze za życzliwość odpłaca wdzięcznością. - Odpowiedzieli. Jak zatem moglibyśmy, jako istoty ludzkie, nie szanować tej zasady ? Od dwudziestu lat i więcej zawdzięczamy wszystko naszemu Panu, wszystko czego potrzebowaliśmy, aby zatroszczyć się o nasze żony i dzieci, wszystko czego potrzebowaliśmy w naszym życiu. Człowieka, który służy na koniu z łukiem i strzałą, brak lojalności okrywa wstydem. Dlatego jesteśmy zdecydowani iść gdziekolwiek poprowadzą nas nasi suwerenni przywódcy, nawet poza Japonię, do dowolnego miejsca na ziemi. - Wszyscy mówili jednym głosem bardzo uspokajając swoich przywódców.
Noc spędzili w dawnej Fukuharze, pod półksiężycem wczesnej jesieni. W głębokiej nocnej ciszy, pod pustym niebem, jak podróżnicy, złożyli głowy na trawiastych poduszkach, zmieszali powódź łez ze zbierającą się rosą i oddali się rosnącej melancholii. Wiedząc, że nigdy tu nie wrócą, patrzyli na wszystko co zbudował lord Kiyomori. Pawilon na szczycie wzgórza z widokiem na wiosenne kwiaty, pawilon nad morzem dla podziwiania jesiennego księżyca, nadchodzącej wiosny i sosnowego gaju. Powozownie, dwupiętrowy pawilon widokowy, pawilon zimowy, rezydencje seniorów Heike, pałac wzniesiony na rozkaz Kiyomoriego dla Jego Cesarskiej Wysokości, ze stawami pełnymi kaczek mandarynek, otoczonymi gładkimi kamiennymi chodnikami. Wszystko, po zaledwie trzech latach, zaznaczyła postępująca ruina. Ścieżki porosły mchami, jesienne chwasty blokowały bramy, dachówki porosły paprociami, płoty zarosły pnączami, pawilony widokowe pochyliły się i zniknęły z nich rolety. Drzwi i okna sypialni pootwierane były tylko dla światła księżyca.
Nadszedł świt. Podpalono pałac Fukuhara i wszyscy wraz z cesarzem weszli na pokłady statków. To także bolało, choć nie tak bardzo jak opuszczenie stolicy. Dymiące pochodnie zapalone przez rybaka, wołanie jelenia o świcie, szum fal uderzających o brzeg, cienie księżyca na długich rękawach, śpiew świerszczy wśród traw, każdy dźwięk dochodzący do ucha i widok wpadający w oko, wszystko było tak bardzo melancholijne, wszystko pogłębiało ich bezgraniczny smutek.
Wczoraj stali u bram Kanto, uzda przy uździe, pełne sto tysięcy ludzi. Dzisiaj zaledwie siedem tysięcy płynie statkami przez bezgraniczny ocean, do nieznanej dalekiej przystani. Spokojne chmury unosiły się nad falami, błękitne niebo powoli ciemniało, wieczorna mgła wstawała nad samotnymi wysepkami, a księżyc wschodził na skraju wód.
W miarę upływu dni Stolica oddalała się coraz bardziej, jakby znikała poza chmurami. Myśli o ich odległych domach powodowały świeże łzy i było to jedyne, co wydawało się nie mieć końca.
Dwudziestego piątego dnia, siódmego miesiąca, w drugim roku Juei (1183), Heike na dobre zniknęli ze stolicy.
***
KONIEC KSIĘGI 7
Pożegnanie Tsunemasy z Księciem Opatem świątyni Ninnaji.
18. Seizan
W siedemnastym roku życia Tsunemasa odwiedził Kyushu jako cesarski wysłannik do wielkiego sanktuarium w Usa, przywiózł ze sobą cytrę Seizan. Zatrzymał się przed głównym sanktuarium i zaczął na niej grać. Kapłani Sanktuarium słabo znali się na muzyce, niemniej jednak łzy doznanych emocji zwilżyły rękawy ich zielonych szat. Nawet słudzy, którzy nigdy nie słyszeli muzyki, mogli pomylić te cudowne nuty ze szmerem deszczu. To były cudowne chwile.
Niegdyś, za panowania cesarza Ninmo, wiosną trzeciego roku ery Kasho (850), Fujiwara no Sadatoshi odwiedził Tang w Chinach. Spotkał tam wielkiego mistrza cytry Lian Chengwu, który nauczył go sekretów gry na tym instrumencie. Przed odjazdem mistrz podarował Sadatoshiemu trzy cytry, które nazywały się Genjo, Shishimaru i Seizan. Smoczy Bóg musiał ich bardzo pożądać, bowiem w czasie powrotnego rejsu rozpętała się tak potężna burza, że przerażony Sadatoshi ofiarował morzu Shishimaru, aby zaspokoić jego pragnienie. W efekcie bezpiecznie powrócił do domu z dwoma pozostałymi cytrami. Jako wyjątkowe skarby podarował je cesarzowi.
Za panowania cesarza Murakami, pewnej jesiennej nocy ery Owa (961–964), Jego Wysokość grał na cytrze. Na wschodzie świecił księżyc, powiewał chłodny orzeźwiający wiatr. W pewnej chwili pojawiła się jakaś mroczna forma i cudownie lekki głos zaczął śpiewać do jego muzyki. Cesarz odłożył cytrę i zapytał : Kim jesteś i skąd przychodzisz ?
Jestem Tym Kimś, kto dał Sadatoshiemu trzy cytry. Jestem wielkim mistrzem cytr z Tang, a moje imię to Lian Chengwu. Nauczyłem Sadatoshiego trzech sekretnych stylów gry, ale jest jeszcze jedna melodia, którą przed nim ukryłem i z tej przyczyny zostałem wrzucony do Królestwa Diabłów. Teraz usłyszałem te cudowne dźwięki, które twój kunszt wydobywa ze strun i dlatego objawiłem się. Przyszedłem zapytać Waszą Wysokość, czy mogę przekazać Wam tę ostatnią melodię, co pozwoli mi wejść w stan doskonałego oświecenia Buddy. - Odpowiedział cień.
Następnie wziął Seizan, która leżała przed Jego Wysokością, dostroił struny i nauczył cesarza melodii, które nazwał Jogen i Sekijo.
Pożegnanie Lorda Koremoriego
Kiedy Koremori odjechał, jego pani krzyknęła : Nigdy w całym naszym wspólnym życiu nie myślałam, że możesz być tak bezduszny ! - Płacząc zakryła twarz rękami i upadła na ziemię, tam gdzie stała. Jego syn, jego córka, szlachetne damy, wszyscy upadli zawodząc z rozpaczy, nie zważając na otaczających ludzi. Ich głosy utkwiły mu głęboko w uszach. Nawet na wietrze, który wiał przez fale zachodniego oceanu, zdawało mu się, że wciąż je słyszy.
Zanim opuścili stolicę Heike rozkazali podpalić Rokuharę, rezydencję Ike, rezydencję Komatsu, Hachijo, Nishi-Hachijo, wiele rezydencji seniorów, wiele domów szlachetnie urodzonych, domy dwudziestu i więcej wasali, a także czterdzieści, lub pięćdziesiąt tysięcy domów zwykłych mieszkańców miasta i Shirakawy. Wszystko stanęło w płomieniach.
15. Honor obecności cesarza
Wiele miejsc w Miyako kiedyś uhonorowała cesarska obecność. Z Bramy Feniksa pozostały tylko kamienie fundamentów, nadal jednak widać było tam wgniecenia w ziemi, w miejscu gdzie stał jego palankin. W wielu miejscach, gdzie niegdyś Jego Cesarska Wysokość przyjmował gości, jęczały teraz zimne wiatry nad pustkowiem zniszczonych ogrodów. Jeszcze wczoraj stały tutaj dwory pachnące kadzidłem, domki myśliwskie obwieszone zielonymi zasłonami, pawilony wędkarskie, rezydencje w których mieszkali najwięksi panowie ziemi, wszystko to zbudowano z wielką troską, kosztem ciężkiej pracy. Jednej nocy wszystko po prostu zniknęło w jednej chwili zamieniając się w popiół. Wyobraźcie sobie skromne domy prostych żołnierzy, ich drzwi wyplecione z piołunu, ich jasne bramy z chrustu. Wyobraźcie sobie wątłe chaty kulącej się służby i wszystkich prostych ludzi. Pożerające płomienie wypaliły dziesiątki akrów.
Tak samo musiało być, gdy upadł potężny cesarz Wu i pałac Gusutai zmienił się w pył, albo kiedy obróciła się w ruinę tyrania Qin i pałac Xianyang spowił dym. Chociaż zbocza przełęczy Kwankoku były silnie bronione, barbarzyńcy z północy przedarli się przez nią. Uciekający szukali schronienia nad głębokimi wodami Żółtej Rzeki, ale wschodni barbarzyńcy wyparli ich stamtąd. O czym myśleli ?
Zapewne to samo czuli teraz Heike wyrzuceni ze swojej szlachetnej siedziby w płacz, w chamską ignorancką ciemność, zmuszeni do szukania schronienia na nieznanym brzegu. To tak jakby Smoczy Bóg, który wczoraj triumfował w chmurach rządząc deszczem, dzisiaj leżał obok jakiegoś magazynu jak ryba bez wody.
Fortuna i nieszczęście wędrują tą samą drogą, chwała i upadek to dwie strony jednej ręki. To co się wydarzyło ujawnia tę prawdę oczywistą dla wszystkich. Kto nie mógł opłakiwać upadku Heike ? Dawno temu, w czasach Hogen, zakwitli jak wiosenne kwiaty, a teraz w epoce Juei spadają jak jesienne liście.
W siódmym miesiącu czwartego roku Jisho (1180) do stolicy przybyło trzech mężczyzn Hatakeyama Shigeyoshi, Oyamada Arishige i Utsunomiya Tomotsuna. Mieli objąć służbę w pałacowej straży. Później, prawdopodobnie za sympatie dla wschodu, skazano ich na śmierć i uwięzieni czekali na swój los. Zarządzono wykonanie egzekucji. Lord Tomomori sprzeciwił się. Powiedział do lorda Munemoriego : Teraz, gdy szczęście naszego domu dobiega końca, ściąć głowę setce, lub tysiącowi ludzi, nic nie zmieni, nie uczyni cię ponownie panem świata. W domach mają żony i dzieci, oraz sojuszników. Wyobraź sobie zatem jak wielu będzie ich opłakiwać ! Z pewnością mądrzej zrobisz, gdy wypuścisz tych ludzi i odeślesz ich do domu. Jeśli jakimś cudem los znów się do ciebie uśmiechnie i wrócisz do stolicy, jak bardzo będą ci wdzięczni za tak rzadkie współczucie !
Masz całkowitą rację. - Odpowiedział Munemori i kazał ich wypuścić.
Ułaskawieni skazańcy płacząc dotknęli głowami ziemi w podzięce mówiąc : Zachowałeś nasze bezwartościowe życie. Prosimy, abyś pozwolił nam podążać za Tobą, Wasza Wysokość, gdziekolwiek pójdziesz.
Nie mam wątpliwości, że wasze serca są na wschodzie. - Odpowiedział Munemori. Podczas tej podróży na zachód nie będę potrzebował pustych skorup ludzi. Odejdźcie tak szybko jak potraficie.
Opuścili stolicę ze łzami w oczach. Ponad dwadzieścia lat był ich lordem i panem, nic więc dziwnego, że po opuszczeniu go płakali.
16. Ucieczka Tadanoriego ze stolicy
Gubernator Satsumy, lord Taira Tadanori, opuścił stolicę. Po pewnym czasie zawrócił i ruszył z powrotem do miasta. Miał tylko pięciu przybocznych samurajów, wszyscy byli w pełni uzbrojeni. Pojechali do domu Lorda Shunzei na Gojo. Na miejscu stwierdził, że brama jest zamknięta. Ogłosił swoje imię. Wróciłem z uciekającej armii Heike ! - Dodał. Wywołało to zamieszanie za bramą. Zsiadł z konia i krzyknął głośno: Powodem mojego powrotu jest potrzeba spotkania z lordem Shunzeim. Jeśli brama ma pozostać zamknięta niech tak będzie. Jednak, lordzie Shunzei, proszę wyjdź, abym mógł z Tobą porozmawiać !
Chyba wiem o co mu chodzi. Nie ma się czego bać. Wpuścić go. - Powiedział Shunzei.
To było pod każdym względem poruszające spotkanie. Tadanori powiedział : Mam dla Ciebie wielki szacunek, odkąd dawno temu dałeś mi pierwszą lekcję poezji. Zamieszanie w stolicy w ostatnich dwóch, czy trzech latach, bunty w kolejnych prowincjach, bardzo mnie wszystko absorbowało. Nie mogłem się z Tobą spotykać, pomimo mojego ciągłego oddania sztuce. Jego Wysokość opuścił już miasto, dni chwały Heike mijają. Powiedziano mi, że ma powstać nowa antologia wierszy o cesarstwie, a Ty będziesz jednym z wybierających. Uczyniłbyś mi największy honor, gdybyś w swojej dobroci wybrał jeden z moich wierszy. Nic nigdy nie mogło by dodać większego blasku mojemu życiu. Od dawna żyłem tą nadzieją, ale niepokój ogarnął świat i ku mojemu gorzkiemu rozczarowaniu prace nad tym wielkim projektem wstrzymano. Jednak gdy powróci pokój, z pewnością praca nad antologią zostanie wznowiona. Jeśli znajdziesz coś odpowiedniego w zwoju, który Ci przyniosłem, obdarz swoją dobrocią ten jeden wiersz. Radość z tego odnajdzie mnie nawet pod mchem i mój duch przybędzie z najdalszych stron, żeby zapewnić Ci moją wdzięczną ochronę. Spośród wierszy, które napisałem na przestrzeni wielu lat, wybrałem setkę tych, które uważam za najlepsze i zapisałem je. - Po tych słowach wyjął z pod zbroi zwój i podał go lordowi Shunzeiemu.
Shunzei rozwinął zwój, spojrzał na niego i powiedział : Otrzymałem od Ciebie najcenniejszy dar i potraktuję go z najwyższym szacunkiem. Nie mam wątpliwości co do wyniku. Powód Twojego powrotu pokazuje tak głębokie oddanie poezji, że łzy napływają mi do oczu i ogarnia mnie niewyobrażalne wzruszenie.
Nie ma znaczenia czy moje kości będą bielały na wzgórzach jakiegoś pustkowia, czy też pochłoną je fale Morza Zachodniego. Nie obchodzi mnie to, ponieważ nie żałuję tego ulotnego świata, tej doliny łez. Teraz muszę Cię pożegnać ! - Powiedział Tadanori, wsiadł na konia, potem założył hełm na głowę i odjechał na zachód.
Patrząc jak znika w oddali Shunzei usłyszał swój głos recytujący chiński wiersz : Droga, która leży wciąż przede mną, rozciąga się daleko, moje myśli pędzą do wieczornych chmur nad Górą Yan. - Potem wrócił do siebie i zapłakał. Odejście Tadanoriego wywołało w nim niewypowiedziany smutek.
Wiele dni później, kiedy już pokój zapanował w cesarstwie, Shunzei powrócił do pracy nad wyborem wierszy do nowej antologii poezji o cesarstwie nazwanej Senzaishu - Żniwa Tysiąca Lat. Wspominając rozmowę z Tadanorim, jego zachowanie i słowa, które wypowiedział, Shunzei poczuł się jeszcze głębiej poruszony. W zwoju, który pozostawił, było wiele wierszy godnych nieśmiertelności. Niestety Tadanori, jak wszyscy Heike, został ogłoszony buntownikiem przeciw tronowi. Shunzei zrobił jedyne co mógł zrobić dla pamięci swojego nieszczęśliwego ucznia, wpisał jeden z jego wierszy, Kwiaty Starej Stolicy, i umieścił podpis : Dzieło nieznanego autora. Jego słowa mówiły :
Choć spustoszenie nawiedziło miasto spokojnych fal,
drzewo wiśni nadal zrzuca swoje kwiaty zamierzchłej przeszłości...
17. Ucieczka Tsunemasy ze stolicy
Zastępca mistrza domu Wielkiej Cesarzowej, Taira Tsunemasa, był najstarszym synem Tsunemoriego. W młodości służył u opata świątyni Ninnaji z którym nadal czuł się mocno związany. Pomimo zamieszania i pośpiechu postanowił złożyć mu pożegnalną wizytę. Przyjechał do Ninnaji z pół tuzinem samurajów. Przed świątynią zsiadł z konia, zastukał w bramę i powiedział : Jego Cesarska Wysokość opuścił stolicę. Czas domu Taira już minął i ja też dzisiaj opuszczam miasto. Wśród wszystkich smutków tego świata najbardziej żałuję, że muszę Was, Wasza Miłość, opuścić. Służyłem Ci od ósmego roku życia do czasu, gdy osiągnąłem pełnoletność w wieku trzynastu lat. Przez ten czas nigdy Cię nie opuściłem, chyba że byłem chory, ale dziś muszę odpłynąć z falami Zachodniego Morza i nie wiem czy kiedyś zdołam wrócić. Boli mnie to tak bardzo, że przyszedłem Cię zobaczyć, może po raz ostatni. Niestety włożyłem już moją zbroję, trzymam łuk i strzały. Wiem, że nie tak powinienem wyglądać żebyś mnie przyjął.
Słowa te poruszyły opata. Rozkazał, aby wpuszczono Tsunemasę tak jak stoi, bez przebierania się.
Tsunemasa miał tego dnia hitatare z fioletowego brokatu pod zbroją z zielonym sznurowaniem. Przy talii nosił miecz z pochwą zdobioną złotem, a na plecach kołczan strzał z czarno białymi piórami orła. Pod pachą ściskał na czarno lakierowany łuk owinięty rattanem. Zrzucił hełm na ramiona i uklęknął w postawie głębokiego szacunku przed kwaterami swojego starego mistrza.
Podniesiono matę żaluzji i w progu stanął Książę Opat. Wejdź, wejdź ! - Powiedział.
Gdy Tsunemasa wszedł wezwał jednego ze swoich przybocznych, Tobyoe Arinoriego, który przyniósł mu cytrę w torbie z czerwonego brokatu. Tsunemasa wziął instrument, położył go przed Księciem Opatem i powiedział : Kilka lat temu powierzyłeś mi tę słynną cytrę Seizan, dzisiaj Ci ją oddaję. Rozstanie się z Seizan jest naprawdę bolesne, ale myśl, że tak wielki skarb może przepaść w dziczy boli jeszcze bardziej. Jeśli fortuna jakimś cudownym przypadkiem jeszcze raz uśmiechnie się do mojego domu i wrócę do stolicy, chętnie znów pożyczę Seizan. - Płakał gdy to mówił, co tak poruszyło Księcia Opata, że napisał werset :
Ty, który odchodzisz w twoją drogę, wypełniony tak przejmującym żalem, miej w twojej pamięci, że pozostawiłeś ten skarb i Twoje uczucia pod dobrą opieką.
Potem Tsunemasa wziął kałamarz i napisał : Woda, która wypływa w Twoim ogrodzie z bambusowej rury, nigdy nie jest tą samą wodą, och jak chciałbym, żeby jakaś zmiana pozostawiła mnie na zawsze z Tobą! - Pożegnał się z Księciem Opatem i wyruszył.
Wszyscy świadkowie pożegnania, akolici, duchowni, urzędnicy, mnisi, opłakiwali jego odejście, spłynęło wiele łez. Jeden z nich, syn wielkiego doradcy Mitsuyoriego, wybitny prałat Gyokei, mnich od dziecięcych lat, ogarnięty ogromnym żalem poszedł z Tsunemasą aż do rzeki Katsura, ale niestety dalej nie mógł już pójść. Gdy rozstawali się we łzach Gyokei powiedział : Tak już jest niestety, że drzewa górskich wiśni, starożytne, czy wciąż młode, kiedy ich czas nadejdzie stracą swoje kwiaty. Wszystkie prędzej czy później je stracą.
Na co Tsunemasa odpowiedział : Dobrze wiem, że tak wyprawiony w podróż będę noc za nocą rozpościerał samotnie rękawy podążając niekończącą się drogą.
Chorąży szybko rozwinął czerwony sztandar Tsunemasy.
Tam jest ! - Krzyknęli jego ludzie i setka młodych, silnych jeźdźców dołączyła do niego. Wszyscy ruszyli galopem by wkrótce dołączyć do cesarskiej kolumny.
Yoshinaka i Kakumei przed świątynią
Hachiman utrzymuje więź ze swoimi wiernymi. Z pewnością Wielki Bodhisattwa dostrzegł żarliwe postanowienie jego wiernego wyznawcy, bo z chmur wyłoniły się trzy gołębie i zaczęły krążyć nad białymi sztandarami Genji.
Dawno temu cesarzowa Jingu, władczyni królestwa Silla, starała się odeprzeć wrogi atak. Jej armia wydawała się słabsza, a wróg bardzo silny. Kiedy wynik zdawał się przesądzony wzniosła do nieba modlitwę. Wtedy również trzy boskie gołębie pojawiły się z nieba i zaczęły krążyć nad tarczami jej armii. Wróg poniósł klęskę.
Kiedy wielki przodek Yoshinaki lord Yoriyoshi prowadził kampanię przeciw powstaniu Sadaty i Munety, jego armia również była mniejsza niż ich. Stojąc przed wrogim obozem oświadczył : Ten płomień pochodzi od bogów, a nie ode mnie. - Potem rozniecił ogień. Nagle wiatr skręcił prosto w kierunku złej hordy. Fort Sadaty Kuriyagawa spłonął wraz z jego osobistą rezydencją. I taki był koniec Sadata i Muneta. Rebelianci zostali pokonani.
Te przykłady Yoshinaka pamiętał. Zsiadł z konia, zdjął hełm, spłukał ręce i usta, po czym ukłonił się boskim gołębiom. Miał pewność, że otrzymał Błogosławieństwo Hachimana.
6. W dół wąwozu Kurikara.
Genji i Heike stanęli naprzeciw, zaledwie trzysta jardów od siebie. Nikt z żadnej strony się nie poruszył. Następnie piętnastu silnych wojowników Genji wyjechało przed linię tarcz i wystrzeliło piętnaście mruczących strzał w kierunku Heike. Heike nie mogli zignorować tego manewru i uprzejmie odpowiedzieli, piętnastu jeźdźców wyjechało i wypuściło piętnaście strzał. Genji wysłali potem trzydziestu, którzy wystrzelili następne trzydzieści strzał. Kolejnych trzydziestu Heike wyszło przed mur tarcz. Potem wyjechało pięćdziesięciu, później stu, na przemian Genji, a potem Heike, aż setka ludzi z każdej strony stanęła przed sobą, niecierpliwie czekając na rozkaz ataku. Jednak Kiso Yoshinaka cały czas trzymał swoich pod kontrolą, na odległość. W ten sposób powoli upływał dzień. Heike, nie podejrzewając żadnego planu zepchnięcia ich do wąwozu, dobrze bawili się z Genji. Biedni ludzie !
W końcu zaczął zapadać mrok i światło dnia zaczęło słabnąć. Gdy zapadła noc oddziały Nishiny, Takanashiego i Yamady weszły na Hokurikudo i ruszyły z zachodu w górę, na tyły Heike, w kierunku przełęczy Kurikara. Siedem tysięcy konnych wojowników wydało wielki okrzyk bojowy.
Heike ujrzeli, że z tyłu za nimi, stamtąd skąd przyszli, pędzi coś, co wydawało się chmurą białych sztandarów. Te góry za nami to tylko głazy i zbocza! - Krzyczeli między sobą. Kto mógł przypuszczać, że mamy za sobą flankujące oddziały ? Jak u licha mogło się to stać ?
Teraz, na rozkaz Yoshinaki, jego główny korpus dziesięciu tysięcy jeźdźców wzniósł bojowy okrzyk. Do krzyku dołączyło dziesięć tysięcy wojowników ukrytych na stokach Tonami, oraz sześć tysięcy konnych Imai Kanehiry, którzy czekali na dole, u wejścia do wąwozu. Za Heike i przed nimi niemal czterdzieści tysięcy gardeł wznosiło okrzyki, krzyczało wszystko oprócz gór i rzek.
Jak przewidział Yoshinaka atak ze wszystkich stron, w ciemności nocy, przeraził i złamał szeregi wroga. Wstyd ! Wstyd ! - Wielu zaklinało swoich towarzyszy, aby wracali i nie kompromitowali się ucieczką, ale kiedy panika ogarnie wielką armię, nie jest łatwo zatrzymać ją. Więc większość Heike, głucha na rozkazy, skierowała się stromizną w dół, do głębokiego wąwozu Kurikara. Ponieważ ci z tyłu nie widzieli co się dzieje z przodu, wszyscy trzymali się rozpaczliwej wiary, że na dno wąwozu wiedzie droga ucieczki. Na dół rzucił się ojciec, na dół pędził syn, bracia, starsi i młodzi, na dół zjeżdżał lord i jego przyboczny. Ludzie spadali na konie, konie na jeźdźców, zapanował kompletny chaos. Ziejący wąwóz pochłonął siedemdziesiąt tysięcy Heike. Źródła spływały krwią, wszędzie leżały kopce umarłych. Mówi się, że do dziś skały w górę i w dół Kurikary noszą ślady strzał i znaki pozostawione przez tnące miecze.
Wielcy dowódcy Heike, Tairowie Tadatsuna, Kagetaka i Hidekuni, leżeli w wąwozie wśród zabitych. Kuramitsu Jiro Narizumi z Kagi wziął do niewoli słynnego Senoo Taro Kaneyasu z Bitchu, znanego wojownika Heike. Schwytany został Saimei, opat Heisenji, zdrajca z fortu Hiuchi. Naprawdę nienawidzę tego bezwartościowego mnicha, ściąć go jako pierwszego. - Rozkazał Yoshinaka i głowa Saimeiego spadła. Dowódcy Heike Koremori i Michimori, ledwo uszli z życiem i uciekli do prowincji Kaga. Z siedemdziesięciu tysięcy ludzi przeżyło tylko dwa tysiące.
Nazajutrz, dwunastego dnia piątego miesiąca, Yoshinaka otrzymał dwa wspaniałe konie od Hidehiry, deresza i pstrokatego siwka. Kazał nałożyć na ich grzbiety złocone siodła i ofiarował jako święte rumaki świątyni Hachimana.
Potem stwierdził : Niezmiernie martwi mnie los walczącego pod Shiho Yukiie. Pojadę i zobaczę jak sobie radzi. Spośród swoich czterdziestu tysięcy ludzi i koni wybrał najlepszych dwadzieścia tysięcy i pogalopowali. Do ujścia rzeki Himi dotarli w czasie przypływu. Nie wiedział jak głęboka może być woda, więc wjechał do rzeki tylko z dziesięcioma jeźdźcami. Przeprawili się bezpiecznie, grzbiety koni pozostały suche. Woda nie jest głęboka ! Przekraczajcie rzekę ! – Zawołał i dwadzieścia tysięcy konnych przeprawiło się na drugi brzeg.
Jego obawy potwierdziły się, mocno naciskany Yukiie zrezygnował z walki i wycofywał się. Yoshinaka wcale nie był tym zaskoczony. Jego dwadzieścia tysięcy świeżych konnych ruszyło na trzydzieści tysięcy Heike. Starli się, poleciały iskry z mieczy, przez chwilę wydawało się, że oddziałom Heike uda się powstrzymać atak, ale ostatecznie Genji Yoshinaki rozbili ich. Zginął głównodowodzący Taira Tomonori, gubernator Mikawy, najmłodszy syn Kiyomoriego. Niewielu Heike uszło z życiem. Yoshinaka przekroczył górę Shiho i rozbił obóz pod Kodanaka, w Noto, koło kurhanu Shiho.
7. Bitwa pod Shinoharą
Yoshinaka złożył obfite dary na rzecz wielu świątyń : Hakusan, Yokoe, Miyamaru, Nomi, Tada, Yawata, Choya, Kehi i Hanbara, Sanktuarium Sugo. Świątyni Heisenji podarował siedem dzielnic Fujishimy.
Ci, którzy trzy lata wcześniej walczyli przeciwko Yoritomo, wypuszczali w niego strzały w bitwie pod Ishibashiyamą, pojechali potem do stolicy, żeby nadal służyć Heike. Najważniejszymi z nich byli Matano Goro Kagehisa, Nagai Saito Betto Sanemori, Ito Kuro Sukeuji, Ukisu Saburo Shigechika i Mashimo Shiro Shigenao. Oczekując rozkazów wyruszenia do bitwy spotykali się codziennie delektując się winem. Pewnego razu gospodarzem spotkania był Sanemori, który oświadczył swoim gościom : Refleksja na temat stanu naszego świata sugeruje, że przewaga leży po stronie Genji, a Heike wydają się być skazani na porażkę. Więc co myślicie o przyłączeniu się do Yoshinaki?
To prawda. - Przytaknęli obecni, wydawało się, że nikt nie ma żadnych szczególnych zastrzeżeń
Kiedy następnego dnia spotkali się u Shigechiki Sanemori zapytał : Więc co myślicie wszyscy o tym, co powiedziałem wczoraj?
Kagehisa wystąpił naprzód i odpowiedział : Jesteśmy znani na wschodzie, wszyscy tam wiedzą kim jesteśmy. Złamanie nakazów lojalności sprawiłoby, że wszyscy stracilibyśmy twarz. Dla samurajów haniebną rzeczą jest przechodzenie z jednej strony na drugą, zależnie od tego, jak sprzyja los. Jak reszta to widzi nie wiem, ale ja osobiście pozostanę z Heike do końca, jakikolwiek on będzie.
Sanemori odpowiedział gorzkim śmiechem : Właściwie to mówiłem tak tylko po to, żeby was sprawdzić. Osobiście zamierzam umrzeć w naszej następnej bitwie. Wszystkich, którzy się liczą, w tym lorda Munemoriego, poinformowałem, że nie wrócę już do stolicy.
Każdy z obecnych podzielał jego sentymenty, każdy oznajmił, że postanowił zrobić to samo.Tak się w końcu stało, że wszyscy zebrani tego dnia pozostali lojalni wobec obowiązku do końca i znaleźli okrutną śmierć na północy.
Tymczasem uciekający Heike zatrzymali się w Shinoharze, w prowincji Kaga, aby dać odpocząć ludziom i koniom. Yoshinaka ścigał ich z pięćdziesięcioma tysiącami jeźdźców i dwudziestego dnia piątego miesiąca, tego 1183 roku, ponownie stawił im czoła. Wczesnym rankiem, w połowie godziny smoka (ok. 8 rano), armia Kiso zaatakowała wznosząc potężne okrzyki bojowe.
Od początku ery Jisho wasalami Heike w stolicy byli dwaj bracia Hatakeyama, Shigeyoshi i Arishige. Teraz byli ze swoimi ludźmi na północy. Obaj jesteście doświadczonymi wojownikami więc będziecie dowodzić. - Powiedziano braciom.
Wyjechali więc przed obóz Heike prowadząc trzystu jeźdźców. Po stronie Genji stanął przed nimi Imai Kanehira, podobnie jak oni miał trzystu konnych. Każdy najpierw wysłał pięciu, a następnie dziesięciu wojowników, aby wypróbować odwagę przeciwnika. Następnie oba pełne kontyngenty dołączyły do bitwy. Tego dnia, w południe, nawet liść się nie poruszył i jeźdźcy walczyli w palącym słońcu starając się złamać przeciwnika, ciała wylewały rzeki potu. Wielu wojowników Kanehiry zginęło, a braciom Hatakeyama pozostało tak niewielu, że musieli się wycofać.
Potem wyjechało pięciuset Heike dowodzonych przez Nagatsunę. Higuchi Jiro Kanemitsu i Ochiai Goro Kaneyuka wyprowadzili trzystu Genji i ruszyli galopem sprostać wyzwaniu przeciwnika. Przez pewien czas żadna ze stron nie mogła uzyskać przewagi, ale ludzie Nagatsuny byli zbieraniną rekrutów z różnych prowincji i tak naprawdę nie walczyli, a raczej starali się uciec jeśli zobaczyli taką możliwość.
Sam Nagatsuna był wystarczająco odważny, ale nie mając nikogo za plecami nie miał wyboru i musiał się wycofać. Odjeżdżał z pola bitwy zupełnie sam i wtedy to zobaczył go Nyuzen no Kotaro Yukishige z Etchu, dostrzegając w nim godnego przeciwnika. Ponaglił konia pejczem i strzemionami, podjechał galopem do Nagatsuny i mocno go złapał. Nagatsuna zręcznie wywinął się, chwycił przeciwnika i przydusił do łęku siodła. Kim jesteś ? - Zapytał. Chcę usłyszeć twoje imię !
Nyuzen Kotaro Yukishige z Etchu, to mój osiemnasty rok. – Usłyszał w odpowiedzi.
O nie ! Gdyby wciąż żył syn, którego straciłem w zeszłym roku, w tym roku też miałby osiemnaście lat. Powinienem zdjąć ci głowę i rzucić niech leży tutaj w kurzu, ale nie, oszczędzę twoje życie. - To powiedziawszy puścił Yukishige, zsiadł z konia i usiadł, aby odpocząć w oczekiwaniu na sojuszników.
Pozwolił mi żyć, ale co to za przeciwnik ! Po prostu muszę go jakoś zabić. - Pomyślał Yukishige. Tymczasem Nagatsuna rozmawiał z nim rozluźniony. Nagle Yukishige błyskawicznie wyciągnął sztylet rzucił się na niego i dwukrotnie pchnął celując pod hełm. W tym momencie podjechało galopem trzech ludzi Yukishige i wsparli jego atak. Nagatsunie nie brakowało odwagi, ale jego czas właśnie nadszedł, wrogów było zbyt wielu, a on odniósł ciężkie rany i w końcu spotkał swoją śmierć.
Zza linii tarcz Heike wyjechał Musashi Saburo Zaemon Arikuni prowadząc trzystu jeźdźców galopujących z wojennymi okrzykami. Naprzeciw ruszyło pięć setek Genji prowadzonych przez Nishinę, Takanashiego i Yamadę. Wszyscy palili się do walki. Przez jakiś czas Heike stawiali silny opór, ale szybko wielu z nich padło. Arikuni wjechał daleko w szeregi wroga. Kiedy śmiercionośne ostrze powaliło jego konia stanął na nogach i posyłał strzałę za strzałą, jakiś cios strącił hełm z jego głowy i długie włosy spłynęły we wszystkich kierunkach, w końcu wypuścił ostatnią ze swoich strzał, dobył miecza i zaczął walczyć. Zabił wielu wrogów, aż końcu najeżony strzałami umarł wciąż stojąc na nogach. Widząc los dowódcy jego ludzie uciekli.
8. Sanemori
Heike już nie było, ale jeden samotny jeździec, Saito Betto Sanemori z Nagai w Musashi, zawrócił z drogi by kontynuować walkę. Z jakiegoś ważnego powodu nosił czerwone brokatowe hitatare na którym miał zielono osznurowaną zbroję, na głowie hełm z rozpostartymi rogami, u boku złotem zdobiony miecz. Na plecach miał kołczan, a w nim dwadzieścia cztery strzały z biało czarnymi piórami orła, w dłoni dzierżył lakierowany, owinięty rattanem łuk, jechał na pstrokatym dereszu w siodle obramowanym złotem
Jeden z ludzi Yoshinaki, Tezuka no Taro Mitsumori, zobaczył w Sanemorim godnego przeciwnika. Brawo ! - Zawołał. Kim jesteś, że jedziesz samotny przeciwko nam, podczas gdy cała wasza armia ucieka ? Z chęcią Cię poznam. Powiedz jak się nazywasz.
A Ty kim jesteś ? - Odpowiedział pytaniem Sanemori.
Tezuka no Taro Mitsumori, wojownik z prowincji Shinano.
W takim razie Ty i ja jesteśmy godnymi przeciwnikami. Uwierz mi, nie jest to brak szacunku, ale z pewnych szczególnych powodów NIE MOGĘ teraz ujawnić swojego imienia. Chodź Tezuka, zamknijmy się i walczmy ! - Odpowiedział Sanemori.
Gdy ruszył w kierunku przeciwnika jeden z przybocznych Tezuki wjechał między nich, żeby powstrzymać atak. Więc zamierzasz walczyć z największym wojownikiem Japonii ? – Krzyknął Sanemori i żelaznym chwytem złapał jego ramię, przydusił do łęku siodła, odciął mu głowę i odrzucił ją.
Na ten widok Tezuka podjechał z lewej podniósł spód pancerza wroga i dwa razy wbił ostrze, potem złapał go i razem spadli na ziemię.
Pomimo swojej wielkiej siły i męstwa Saito Sanemori zginął. Był zbyt zmęczony walką, do tego był bardzo zaawansowany w latach.
Tezuka powierzył głowę zabitego swojemu człowiekowi i pośpiesznie pogalopowali oddać ją Yoshinace. Właśnie walczyłem i zabiłem najbardziej niezwykłego przeciwnika. - Powiedział Tezuka. Mógł być wzięty za zwykłego samuraja, gdyby nie ten czerwony brokat. Ale jeśli był dowódcą, dlaczego nigdzie nie było jego ludzi ? Wielokrotnie domagałem się jego imienia, ale nigdy nie podał mi go. Mówił jak człowiek ze wschodu.
Ach ! - Jęknął Yoshinaka. Podejrzewam, że to był Saito Sanemori. Widziałem go tylko raz, gdy byłem chłopcem, podczas wizyty w prowincji Kozuke. Jego włosy były wówczas prawie białe i teraz powinien być całkiem siwy. Higuchi no Jiro spędził z nim dużo czasu, sprowadźcie go tutaj.
Higuchi rzucił tylko jedno spojrzenie i wykrzyknął : To straszne ! Tak to jest Sanemori !
Ale jeśli to on, jego włosy i broda powinny być białe. Jak mogą być tak czarne ? Ma ponad siedemdziesiąt lat ! - Powiedział Yoshinaka.
Higuchi tłumiąc łzy odpowiedział : Żal nad jego losem nie powinien doprowadzić mnie do takiej słabości i łez. Niestety, my wojownicy, jesteśmy skłonni do wzruszania się wspomnieniami, nawet tak zwykłych drobiazgów. Pamiętam nasze rozmowy, często je prowadziliśmy i kiedyś powiedział mi : Mam teraz ponad sześćdziesiąt lat, ale jeśli znów pójdę na wojnę ubarwię moją brodę i włosy na czarno, żeby wyglądać jak młody mężczyzna. Widzisz, byłoby niegodne, aby staruszek szedł do walki z młodymi, poza tym tak stary wojownik mógłby stać się przedmiotem drwin i pogardy. Więc musiał tak zrobić. Każ umyć głowę to przekonasz się.
Yoshinaka kazał umyć głowę i okazało się że Higuchi miał rację, włosy stały się białe.
Dlaczego Sanemori nosił brokatowe hitatare, co było przecież przywilejem samurajów najwyższej rangi ? Kiedy poszedł pożegnać się z lordem Munemori powiedział : Mam jedną prośbę, którą chciałbym złożyć, a która dotyczy mojej osoby. W zeszłym roku poszedłem z naszą armią do wschodnich prowincji. Nad rzeką Fuji przeraził mnie hałas ptactwa wodnego i uciekłem w panice, nie wypuszczając nawet jednej strzały. Zhańbiło mnie to na starość. Teraz idę z kampanią na północ, gdzie zamierzam umrzeć. Urodziłem się w tamtej ziemi, w Echizen. W późniejszych latach zamieszkałem w Nagai, w Musashi, domenie którą mnie nagrodziłeś za moją służbę. Przysłowie mówi : Noś brokat, gdy wracasz do miejsca przyjścia na świat ! Błagam więc Waszą Miłość, jeśli nie jest to zbyt wiele, pozwól mi na noszenie hitatare w brokacie. - Munemori poruszony szlachetną intencją prośby bez wahania wyraził zgodę.
Saito Betto Sanemori zdobył swoją chwałę na północy, ale pozostało po nim tylko puste imię. Jego prochy rozpłynęły się na polu stoczonej bitwy.
Siedemnastego dnia czwartego miesiąca, sto tysięcy niezwyciężonych wyruszyło na północ, a teraz, gdy piąty miesiąc dobiegał końca, powróciło zaledwie dwadzieścia tysięcy. Ludzie mówią : Jeśli złowisz dzisiaj zbyt wiele ryb, to całkowicie wyłowisz strumień i w następnym roku w ogóle nie będzie ryb. Jeśli spalisz las, żeby upolować uciekające zwierzęta, w następnym roku nie upolujesz nic.
Powinni byli zastanowić się nad przyszłością i zostawić więcej sił w rezerwie.
9. Opat Genbo
Gubernatorzy prowincji Kazusa i Hida, Tadakiyo i Kageie, po śmierci Lorda Kiyomoriego wyrzekli się świata i przyjęli święcenia. Wiadomość, że synowie zginęli na północy zmiażdżyła ich zbyt wielkim ciężarem żalu, obaj umarli ze smutku. Rodzice stracili synów, a żony mężów. W stolicy bramy do wielu domów pozostały zamknięte. Zewsząd dobiegały głośne okrzyki żałoby i wzywano imiona Bogów. Pierwszego dnia szóstego miesiąca, szambelan Sadanaga przywołał Onakatomi Chikatoshiego, funkcjonariusza średniego szczebla urzędu do spraw świątyń i poinformował go, że gdy problemy wojskowe się zakończą i pokój zostanie przywrócony Jego Wysokość uda się z pielgrzymką do Wielkiego Sanktuarium Ise.
Niegdyś, w trzecim miesiącu dwudziestego piątego roku panowania cesarza Suinina, Bogini Ise zstąpiła z niebieskich równin na ziemię w Kasanui, w prowincji Yamato. Potem udała się do Watarai, w prowincji Ise, na brzeg rzeki Isuzu, gdzie kapłani inicjowali święte obrzędy wśród potężnych głazów wyrastających z ziemi jak filary świątyni. Od tego czasu żadna z trzech tysięcy siedmiuset pięćdziesięciu świątyń, w ponad sześćdziesięciu prowincjach Japonii, nie mogła dorównać Wielkiemu Sanktuarium Ise. Żaden Bóg, żadna niewidzialna moc, wielka czy mała, nie miała takiej świątyni. Niemniej jednak przez długi czas żaden cesarz nie odwiedził tego miejsca.
Za panowania cesarza Shomu żył Fujiwara Hirotsugi, zastępca deputowanego Dazaifu i tymczasowy porucznik Gwardii Pałacowej. W dziewiątym miesiącu dwunastego roku ery Tenpyo (740), Hirotsugi zgromadził armię kilkudziesięciu tysięcy buntowników, w hrabstwie Matsura prowincji Hizen na Kyushu i wywołał powstanie przeciw cesarskiej władzy. Siły interwencyjne poprowadził Ono Azumabito i rozbił armię buntowników. Wtedy to cesarz, w podzięce za sukces, odbył pielgrzymkę do Wielkiej Świątyni Ise. Ogłoszona przez cesarza Antoku pielgrzymka najwyraźniej opierała się na tym precedensie.
Hirotsugi miał świetnego konia na którym mógł w ciągu jednego dnia przejechać drogę z Matsury do stolicy i z powrotem. Po klęsce powstania opuścili go wszyscy sojusznicy. Mówi się, że zrozpaczony Hirotsugi rzucił się na nim w głębiny morza. Ponoć jego duch, w niepohamowanej furii spowodował wiele przerażających wydarzeń. W osiemnastym dniu szóstego miesiąca, szesnastego roku ery Tenpyo (744), wielki prałat Genbo miał przeprowadzić uroczysty obrzęd w świątyni Kanzeonji w Dazaifu. Kiedy usiadł na podwyższeniu i dzwonkiem obwieścił początek ceremonii niebo nagle pociemniało, ryknął grzmot i chmury wypuściły błyskawicę, która trafiła prałata w głowę zabijając go. Stało się tak, ponieważ Genbo chciał odprawić rytuały, które miały pokonać ducha Hirotsugi. W ceremonii brał udział minister Kibi Makibi.
Niegdyś Genbo towarzyszył ministrowi Makibi w jego misji do Tang w Chinach, skąd przywieźli buddyjską doktrynę Hosso do Japoni. Ludzie z Tang śmiali się z imienia Genbo, mówili że Genbo oznacza w ich języku : Wracaj do domu na zatracenie. Powiedzieli Makibiemu, że może spodziewać się kłopotów w swoim kraju po powrocie.
Osiemnastego dnia szóstego miesiąca, dziewiętnastego roku ery Tenpyo (747), na plac świątyni Kofukuji spadła czaszka z napisem GENBO, a z nieba rozbrzmiał śmiech tysiąca głosów. Stało się tak, ponieważ Kofukuji była świątynią doktryny Hossa. Uczniowie Genbo wzięli czaszkę, aby ją pochować. Usypano kurhan znany jako Zuhaka, Grób Głowy, czaszka nadal w nim jest. Wszystko to spowodował duch Hirotsugiego. Żeby zjednać ducha oddano mu cześć w jego rodzinnym hrabstwie Matsura, w sanktuarium zwanym Lustrzaną Świątynią.
Za panowania cesarza Sagi (809–823) jego poprzednik cesarz Heizei, podjudzony przez naczelną dwórkę Kusuko, wywołał w państwie zamieszki. Księżniczka Yuchi, trzecia córka cesarza Sagi, została mianowana najwyższą kapłanką Kamo, żeby modlić się o upadek buntownika. Tak zapoczątkowano urząd Najwyższej Kapłanki Kamo.
Za panowania cesarza Suzaku, Masakado i Sumitomo wzniecili bunt, co zainicjowało specjalny festiwal Yawata.
W różnych czasach, różne okoliczności powodowały, że powstawały precedensy dające początek nowym zwyczajom i obrzędom wznoszenia różnych modlitw, w różnych intencjach.
10. List Yoshinaki do góry Hiei
Yoshinaka przybył do Kofu w prowincji Echizen. Zebrał radę wasali i sojuszników, na której oświadczył : Planuję wjechać do stolicy przez prowincję Omi, ale należy wziąć pod rozwagę mnichów z góry Hiei, którzy mogliby próbować zablokować mi drogę. Bez wątpienia łatwo mógłbym się przebić, ale w dzisiejszych czasach to Heike drwią ze świętości Nauczania Buddy, palą świątynie i mordują mnichów, ściągając na siebie oburzenie świata. Udać się do stolicy jako obrońca, a następnie walczyć z mnichami z Hiei, byłoby powtórzeniem drogi Heike. Tak poważnego błędu nie mogę popełnić. Ale co mam zrobić ?
Kakumei, osobisty pisarz Yoshinaki, wystąpił i powiedział : Na górze jest trzy tysiące mnichów, nie mogą być jednym umysłem. Ich poglądy na ten temat z pewnością się różnią. Niektórzy popierają Genji, podczas gdy inni są za Heike. Możesz spróbować wysłać im list. Odpowiedź pokaże ich stanowisko.
Propozycja spodobała się Yoshinace. Kazał Kakumeiemu napisać list i wysłać go na górę Hiei. List mówił :
Dla wielebnych kapłanów Enryakuji:
Refleksja nad złymi czynami Heike, od czasu rebelii Hogen i Heiji, sugeruje, że nigdy nie byli lojalnymi poddanymi Jego Cesarskiej Wysokości. Wysoko i nisko urodzeni kłaniają się przed nimi, zarówno duchowni jak i świeccy padają na twarz do ich stóp. Dławią i detronizują cesarzy według swojej woli. Przywłaszczają prowincje i powiaty, napełniają się grabionymi łupami. Konfiskują bogactwa wielkich domów, bez względu czy w imię sprawiedliwości, czy bezprawnie. Bez względu na winę czy niewinność, karzą ministrów i wysoko urodzonych, okradają ich z własności, którą następnie przekazują swoim zwolennikom, przejmują w posiadanie ich majątki, które rozdają swoim dzieciom i wnukom. W jedenastym miesiącu trzeciego roku Jisho izolowali nawet klasztornego cesarza w Pałacu Seinan, a Regenta zesłali do odległego regionu na zachodzie. Ludzie nic na to nie powiedzieli, wymieniali tylko spojrzenia mijając się na drodze. To nie wszystko. W piątym miesiącu czwartego roku Jisho (1180), Heike otoczyli rezydencję księcia Mochihito wywołując konsternację w całym mieście. Aby uniknąć haniebnej krzywdy, książę szukał schronienia w Miiderze. Otrzymałem od niego wezwanie i byłem pełen chęci spieszyć mu z pomocą, ale drogi roiły się od wrogów i nie było takiej możliwości. Nie było Genji w pobliskich prowincjach, którzy mogli by do niego dotrzeć, a ci co chcieli, byli zbyt daleko. Niestety Miidera nie była w stanie go ochronić i dlatego ruszył do południowej stolicy. Był w drodze, kiedy wybuchła bitwa na moście Uji. Dowódca eskorty Minamoto no Yorimasa, z synami, zignorowali grożące im niebezpieczeństwa i w obronie Jego Wysokości czynili cuda niezwykłej waleczności, ale wróg był zbyt liczny. Ich ciała padły na mchu świętego brzegu i fale rzeki zmyły ich życie. Głęboko opłakałem śmierć moich krewnych, a wezwanie księcia pozostało w moim sercu. W związku z tym wszystkim Genji ze wschodu i północy powzięli plan marszu na stolicę i zniszczenia Heike. W tym celu jesienią ostatniego roku podniosłem sztandary i wziąłem miecz do ręki. Tego samego dnia opuściłem Shinano. Przeciwko mnie został wysłany Jo no Shiro Nagamochi z Echigo, z kilkudziesięcioma tysiącami ludzi. Nasze armie spotkały się w bitwie nad brzegiem rzeki Yokota, w Shinano. Mając zaledwie trzy tysiące pokonałem dziesiątki tysięcy. Wiadomość przyciągnęła na północ armię Heike ze stu tysiącami. Wielokrotnie spotykałem się z nimi w Echizen, Etchu i Kaga, w takich fortach jak Tonami, Kurosaka, Shihosaka i Shinohara. Za każdym razem wymyślałem nową strategię i za każdym razem odnosiłem zwycięstwo, tak jak wiatry jesienne zrywają liście, jak mróz zimy łamie trawy. Sukcesy te zawdzięczam nie mojej taktyce, ale Boskiej pomocy. A teraz, gdy armia Heike została pokonana, zdążam do stolicy. Droga zaprowadzi mnie pod górę Hiei. Cały czas zadaję sobie pytanie, czy sympatia mnichów Tendai jest z Heike, czy też leży po stronie Genji ? Jeśli popierają zdrajców, będę musiał walczyć z nimi i zniszczyć Enryakuji. Kiedy Heike niszczą naszego suwerena, niszczą Nauczanie Wielkiego Buddy, wyobraźcie sobie jak bolesne będzie, gdy pragnący ich ukarać wojownicy sprawiedliwości będą nagle zmuszeni walczyć z trzema tysiącami mnichów. Jeśli natomiast, z szacunku dla mnichów Enryakuji, wstrzymam moje natarcie, zyskam najgorszą sławę wojownika opieszałego w spełnieniu obowiązku obrony swojego suwerena. Błagam więc trzy tysiące mnichów z góry Hiei, w imię Bogów, Buddów i Jego Cesarskiej Wysokość, połączcie siły z Genji i ukarzcie złoczyńców, zdobywając wdzięczność i błogosławieństwo naszego suwerena.
Taka jest moja szczera modlitwa. Z całym szacunkiem, Minamoto Yoshinaka.
Drugi rok Juei (1183), szósty miesiąc, dziesiąty dzień.
11. Odpowiedź Góry Hiei
Rzeczywiście po przeczytaniu listu mnisi z góry Hiei wyrazili rozbieżne poglądy. Część opowiadała się za przyłączeniem do Genji, a część chciała poprzeć Heike, wyrażano wiele różnych opinii. Obrady Rady Mnichów doprowadziły do następującego wniosku :
Ostatecznie naszą główną rolą jest odmawianie modlitw proszących o długie życie naszego Suwerena. W obecnych czasach Heike są zwykłymi krewnymi Jego Cesarskiej Wysokości i dlatego budzili szacunek nas wszystkich, tutaj na tej Górze. Z tego powodu, do tej pory, zawsze modliliśmy się o pomyślność ich rozkwitu. Jednak zło czynione przez nich przekroczyło wszelkie granice powodując, że ludzie zwrócili się przeciwko nim. Armie, które wysłali by stłumić powstanie, doznały haniebnych porażek. Od kilku lat Genji wygrywają bitwy, nadchodzi ich czas. Dlaczego więc nasza Góra ma być sprzymierzona z Heike, których czas mija i przeciwstawiać się Genji, do których należy przyszłość ? Właściwą drogą dla nas będzie odsunięcie się od Heike i wsparcie sił Genji.
Taką to decyzję jednogłośnie podjęto po długich obradach i napisano stosowną odpowiedź.
Yoshinaka zebrał swoich wasali i sojuszników. Kakumei otworzył i przeczytał list :
Wasza szanowna wiadomość, z dziesiątego dnia, dotarła do nas w dniu szesnastym. Rozwiała mrok, który ostatnio nas dławił. Istotnie, w ciągu ostatnich lat przestępstwa Heike przeciw państwu i ludziom martwią Cesarski Sąd. Taka jest opinia wszystkich i jest na to wiele dowodów. Stanowisko Rady Góry Hiei skłania mnichów Enryakuji do pobożnej modlitwy o pokój w cesarstwie, które tak długo dotykały zbrodnie Heike, że w ogóle nie pamięta już czasów pokoju. Ustawicznie ignorują nauki egzotyczne i ezoteryczne, lekceważąc powinności wobec boskiego Suwerena. Ale Ty Panie, jako potomek rodu starożytnych wojowników, zostałeś wyróżniony niezwykłym błogosławieństwem fortuny. Kierując się mądrym planem zebrałeś karzącą siłę i nie zważając na ryzyko dla siebie, zacząłeś wymierzać sprawiedliwość. Od tego czasu minęły mniej niż dwa lata, a już Twoja sława wypełniła cztery morza. My, mnisi z góry Hiei, radujemy się. Kierowani pragnieniem szczęścia naszego cesarstwa i pomyślności domu Genji, cieszymy się Twoją walecznością i wspaniałymi sukcesami. Podążaj nadal obraną drogą, a dasz nam radość i przekonanie, że nasze modlitwy nie poszły na marne i kraj nasz cieszy się silną ochroną. Wieczni Buddowie naszej świątyni i inni Bogowie, czczeni w naszych wielkich i małych sanktuariach Hiyoshi, będą się radować, że ich nauczanie jeszcze raz rozkwitnie i będą wielbieni tak jak za dawnych czasów. Błagamy Cię, uwierz w naszą głęboką szczerość. Dwanaście Największych Bóstw Niewidzialnego Świata, z rozkazu Najwyższego, uderzy swoją mocą w zło, podczas gdy na tym widzialnym świecie trzy tysiące mnichów na pewien czas zawiesi swoją naukę i praktykę, aby pomóc siłom cesarskim ukarać niegodziwców. Oświecony wiatr odrzuci nikczemników daleko od naszych brzegów, a błogosławiony deszcz boskiego zjednoczenia w Trzech Tajemnicach, przywróci nasz świat do starożytnej epoki Yao. Taka jest decyzja naszej Rady. Mówimy to z pełnym przekonaniem.
Juei 2, siódmy miesiąc, drugi dzień
Mnisi z Góry Hiei
12. Apel Heike do góry Hiei
Heike nie podejrzewali takiej korespondencji, ale wiedzieli, że mnisi Kofukuji i Miidery są na nich wściekli. Zastanawiano się co robić. Nic nie złagodzi nienawiści Miidery, ale nie zrobiliśmy nic, aby wywołać gniew na Górze Hiei. Enryakuji nie zwróciło się przeciwko nam. Zaapelujmy uroczyście do wielkiego Bóstwa Sanno, patrona Hiei i przekonajmy trzy tysiące mnichów, aby przyłączyli się do nas.
Dziesięciu najznamienitszych Heike podpisało list, który wysłano na górę Hiei. Pismo mówiło :
Wielebni Kapłani ! Uważamy Enryakuji za naszą świątynię, a Hiyoshi za nasze opiekuńcze sanktuarium. Naszym pragnieniem jest czcić wyłącznie nauczanie Tendai. Dlatego my, dom Taira, przekazujemy Wam ten szczególny apel. Świątynia nauczania Enryakui, założona za panowania cesarza Kanmu, powstała by rozpowszechniać Boską doktrynę ideałów Tendai. Od samego początku z Waszej świątyni tryskała fontanna wiary, utrzymując pokój w cesarstwie. Teraz, zesłany do prowincji Izu Minamoto Yoritomo, bezwstydnie lekceważy prawo tego kraju i namówił do swoich złych planów innych Genji : Yoshinakę, Yukiie i wielu krewnych. Zajmują odległe i bliskie prowincje, przywłaszczają towary i dochody przeznaczone na podatki. W tych okolicznościach z pokorą odebraliśmy cesarski rozkaz, który w uznaniu naszych przeszłych zasług wiernej służby i obecnej waleczności nakazuje nam zmiażdżyć złą hordę rebeliantów, jak to wielokrotnie czyniliśmy w przeszłości. Niestety wszystkie militarne przedsięwzięcia naszej cesarskiej armii zawiodły. Mimo naszej przytłaczającej liczby buntownicy wydają się dominować. Nie możemy stłumić ich zdradzieckiego buntu bez pomocy Bogów i Buddów. Tak więc chcemy się oddać pod opiekę nauczycielom Tendai i sanktuarium Hiyoshi. Nasz ród również pochodzi od cesarskiego założyciela Enryakuji, dlatego zawsze darzyliśmy naszą świątynię rosnącą czcią i szacunkiem. Wobec tego, tak długo jak radość Enryakuji będzie naszą radością, a gniew naszym własnym, będziemy nauczać naszych potomków tej lojalności. Fujiwarowie oddali się pod opiekę świątyniom Kasuga i Kofukuji, i od dawna kłaniają się przed naukami Hoss. My Tairowie mamy Hiyoshi i Enryakuji, więc zawsze będziemy nagradzać oświeconą doktrynę Tendai, z pełnym poświęceniem. Celem modlitw Fujiwarów jest wyłącznie ich własna pomyślność. Nasza obecna modlitwa błaga o pomoc dla naszego Suwerena i wsparcie w należytym ukaraniu buntowników. Błagamy Buddów, Szlachetne Niewidoczne Moce, Bóstwa wszystkich świątyń, sanktuariów i kaplic ! Rozważcie nasz apel o cudowną pomoc ! Dzięki niej niegodziwi zdrajcy pokłonią się przed Wami, a my rozrzucimy odcięte głowy złoczyńców w cesarskim mieście.
My, niżej podpisani arystokraci z domu Taira, wznosimy ten najpilniejszy apel wspólnym głosem :
Taira Michimori, gubernator Echizen, Taira Sukemori, dowódca Gwardii Cesarskiej, Taira Koremori, gubernator Iyo, Taira Shigehira, gubernator Harimy, Taira Kiyomune, dowódca Gwardii Cesarskiej i gubernator Omi i Totomi, Taira Tsunemori, pan domu cesarzowej matki i gubernator Kaga i Etchu, Taira Tomomori dowódca armii cesarskiej, Taira Norimori, gubernator Hizen, Taira Yorimori, inspektor generalny Dewa i Michinoku, Taira Munemori, junior pierwszej rangi.
Juei 2 (1183), siódmy miesiąc, piąty dzień.
Głęboko poruszony opat Hiei nie ujawnił treści apelu, skrył się w świątyni i modlił się tam przez trzy pełne dni. Po jego odejściu mnisi przeczytali list. Na jego okładce ukazał się, początkowo niewidoczny, wiersz :
Do każdego długo i spokojnie rozkwitającego domu, z upływem lat przyjdzie miesiąc, gdy dołączy on do księżyca tonącego na zachodzie nieba. O Wielki Tendai zlituj się nad nami! Błagamy Was, trzy tysiące mnichów, dodajcie swoją moc do naszej !
Taka była istota apelu Heike. Ale swoim wieloletnim złym zachowaniem za bardzo obrazili bogów i zdradzili wszystkie nadzieje ludzi. Ich modlitwy nie wywołały żadnej reakcji, ich prośby nie przekonały nikogo. W rzeczywistości mnisi współczuli im, rozumieli ich sytuację, ale sami siebie napominali : Powiedzieliśmy już Genji, że nasza siła jest do ich dyspozycji. Po prostu nie możemy się kapryśnie wycofać z naszej decyzji. Żaden z mnichów nie poparł apelu Heike.
13. Ucieczka klasztornego cesarza ze stolicy.
Czternastego dnia, tego samego siódmego miesiąca, gubernator Higo Sadayoshi wszedł do stolicy z trzema tysiącami konnych, wśród nich były oddziały klanów Kikuchi, Harada i Matsura. Wrócili po udanym stłumieniu buntu na Kyushu. Tak więc przynajmniej na Kyushu znów panował spokój, ale w prowincjach wschodu i północy wciąż toczono walki.
Dwudziestego drugiego dnia, w środku nocy, wokół Rokuhary powstało ogromne zamieszanie. Mężczyźni osiodłali konie, podciągnęli popręgi i pogalopowali na północ, południe, wschód i zachód, wioząc różne rzeczy, które wymagały ukrycia. Najwyraźniej atak wydawał się nieuchronny.
Następnego ranka historia wyjaśniła się. Wśród Genji z prowincji Mino był Sado no Shigesada. Podczas rebelii Hogen pojmał i dostarczył Chinzeiego Hachiro Tametomo, który zbiegł po porażce sił klasztornego cesarza. W nagrodę mianowano go porucznikiem Gwardii. Genji unikali go, ale cieszył się względami Heike. W ciemnościach nocy przybył do Rokuhary z wiadomością, że Yoshinaka przybył z północy z pięćdziesięcioma tysiącami ludzi i są już na górze Hiei. Dwóch samurajów Yoshinaki, Tate Chikasada i pisarz Kakumei, poprowadziło sześć tysięcy konnych na górę Hiei, gdzie dołączyli do trzech tysięcy mnichów. Teraz, jak poinformował Shigesada, byli w drodze do ataku na miasto.
Głęboko zaniepokojeni Heike wysłali oddziały, które miały powstrzymać atak. Główne siły, trzy tysiące ludzi, pod dowództwem Tairy Tomomoriego i kapitana Gwardii Pałacowej Shigehiry, stanęły w Yamashinie. Michimori i Noritsune, gubernatorzy Echizen i Noto, z dwom tysiącami ludzi, mieli utrzymać most Uji. Tysiąc ludzi wysłano dla obrony Drogi Yodo, dowodzili nimi Taira Yukimori i gubernator Satsumy Taira Tadanori.
Nadchodziły wieści o ruchach Genji. Minamoto Yukiie, z kilkoma tysiącami ludzi, był w drodze do mostu Uji. Yoshikiyo, syn Yady Yoshiyasu, prowadził konnych od strony Oeyamy. Gdy doniesiono, że hordy Genji z prowincji Settsu i Kawachi zaczynają wchodzić do miasta, Heike postanowili zgromadzić siły w jednym miejscu i zmierzyć się z tym co miało nastąpić. Wszystkich zdolnych do noszenia broni wezwano do stolicy. W mieście cesarskim wygrywa się fortunę i sławę. Gdy kogut zapieje nikt nie może sobie pozwolić na lenistwo, nawet w czasach pokoju, nie mówiąc już o zagrożeniu katastrofą ! Heike pragnęli zniknąć na dalekich pustkowiach Yoshino, ale wszystkie prowincje na cesarskiej ziemi, każdy z siedmiu okręgów, powstały przeciwko nim. Co by ich powitało ? W Trzech Światach nie ma pokoju, bowiem są jak płonący dom. - Budda wypowiedział te złote słowa, kiedy nauczał o Jedynej Ścieżce prowadzącej do stanu oświecenia. Jak mógłby się mylić ?
Dwudziestego czwartego dnia siódmego miesiąca, w pierwszych godzinach nocy, Lord Munemori udał się do Rokuhary na spotkanie z matką cesarza Kenreimonin. Wierzyłem, że świat zawsze będzie taki jaki znamy, ale teraz, jak sama widzisz, wszystko się zmieniło. Ludzie mówią o spotkaniu się z naszym przeznaczeniem w mieście, ale nie mógłbym znieść tak okrutnego widoku. Dlatego postanowiłem zabrać was do prowincji zachodnich, Ciebie, klasztornego cesarza i Jego Cesarską Wysokość. - Powiedział.
Cokolwiek się teraz stanie oddaję się w twoje ręce mój bracie. - Odpowiedziała Kenreimonin. Łzy lały się po jej rękawach. Lord Munemori z trudnością zapanował nad potrzebą objęcia jej i też starał się osuszyć łzy rękawem.
Jego Klasztorna Eminencja musiał się dowiedzieć, że Heike chcieli uciec tej nocy ze stolicy i planowali zabrać go ze sobą, bo potajemnie opuścił swoją rezydencję i skierował się w stronę Kuramy. Towarzyszył mu tylko dowódca gwardii Minamoto Suketoki, syn Sukekaty. Nikt inny nie wiedział o jego wyjeździe.
W pałacu klasztornej eminencji służył niejaki Sueyasu, bardzo nieciekawa postać, w rzeczywistości ucho Heike. Dostrzegł niezwykły ruch i dużo niepokoju. Z prywatnej części domu suwerena dochodziły jakieś szepty i cichy płacz. Wysilił uszy i usłyszał głos mówiący : Jego Klasztorna Eminencja zniknął, nie ma go! Och kochanie, gdzie on jest ?
Niedobrze ! - Pomyślał Sueyasu. Galopem ruszył do Rokuhary i zameldował lordowi Munemori o tym co usłyszał.
To musi być jakaś pomyłka ! - Odpowiedział Munemori, ale pojechał natychmiast, żeby osobiście sprawdzić. Jego Klasztorna Eminencja rzeczywiście zniknął. Nie było śladu ani Lady Tango, ani szlachciców którzy zazwyczaj go otaczali. Co się z nim stało ? - Wciąż pytał Munemori, ale nikt nie wiedział dokąd udał się Jego Klasztorna Eminencja. Wszyscy byli w szoku. Tymczasem wiadomość o zniknięciu klasztornego cesarza szybko obiegła miasto i jakby jakieś pandemonium ogarnęło stolicę. Wyobraźcie sobie jaka panika ogarnęła szlachetnie urodzonych panów i damy Heike ! Gdyby wróg włamał się do ich domów, cios nie mógł by być większy.
Od kilku dni trwały przygotowania do wyjazdu orszaku obu władców na zachód, a teraz wszystko rozsypało się w ten sposób ! Czuli się, jakby potężne drzewo, które miało być osłoną, przepuściło na nich ulewę. Nadal jednak mamy Jego Wysokość, więc zacznijmy od niego.
Minęła dopiero godzina zająca (po 7 rano), kiedy przyniesiono cesarski palankin. Sześcioletni cesarz wszedł do niego niczego nie podejrzewając. Matka Jego Wysokości Kenreimonin weszła z nim. Podano cesarskie regalia lustro, klejnot i miecz. Weźcie także pieczęć i klucze ! - Zażądał wielki doradca Taira no Tokitada. W zamieszaniu pominięto wiele rzeczy, zapomniano nawet o mieczu z dziennego pokoju cesarza. Tak się spieszono, że część dworskiej administracji wyruszyła za Jego Wysokością w paradnych dworskich szatach. Gwardziści niosący palankin odziani byli w pełne zbroje, mieli łuki i strzały.
Ruszyli na zachód, wzdłuż Shichijo, a następnie na południe, w dół Suzaku. Orszak podążał naprzód. Pierwsze światło rozbłysło na niebie pełnym gwiazd Rzeki Niebios, zaczynał się dwudziesty piąty dzień miesiąca. Chmury krążyły wokół wschodnich wzgórz, a jasny księżyc oświetlał świt. Wszędzie piały koguty. Nikt nie podejrzewał, że do tego dojdzie. Panowało zamieszanie podobne do tego, które towarzyszyło kilka lat wcześniej przeprowadzce do Fukuhary i było wyraźną zapowiedzią tego co ich czekało.
W cesarskim orszaku jechał regent, lord Taira Motomichi. W miejscu gdzie Shichijo przecina Omiya przed jego powozem przebiegł mały chłopiec ze związanymi włosami. Na jego lewym rękawie Motomichi dostrzegł napisane znaki 春日 - Kasuga, Wiosenne Słońce. Uświadomił sobie, że Kasuga to też imię Bóstwa, które roztacza opiekę nad rodziną Fujiwarów i nauczaniem Hossa. Gdy tak myślał doszedł go głos chłopca : Oto tak się dzieje, że te świeże liście wisterii umierają, a wciąż jeszcze mogą pomyśleć o radach słońca i wiosny.
Lord Motomichi wezwał swojego asystenta Takanao i powiedział : Jego Wysokość jest już w drodze, ale nie ma klasztornego cesarza. Dla mnie przyszłość Heike wydaje się posępna. Jaka jest twoja opinia ? - Zapytał.
Takanao wymienił spojrzenia ze stajennym, który prowadził wołu. Młodzieniec zrozumiał, zawrócił powóz i ruszyli na północ w górę Omiya, tak szybko, że zdawali się lecieć aż do północnych wzgórz miasta i przez bramę Chisokuin. Ktoś z Heike chwycił za miecz i krzyknął, że powinni ścigać regenta i zatrzymać go, ale nie posłuchano wezwania.
14. Ucieczka Koremoriego ze stolicy
Od kilku dni Lord Koremori przygotowywał się, żeby stawić czoło temu co nadchodziło, ale gdy wreszcie nadeszło był naprawdę wstrząśnięty. Poślubił córkę Narichiki, wielkiego doradcy Naka Mikado, damę o niezwykłej urodzie. Jej cera była jak mokry od rosy kwiat brzoskwini, jej duże ciemne oczy były delikatne i tkliwe, a długie czarne włosy kołysały się wokół niej jak witki wierzby na wietrze. Oboje jej rodzice zamarli. Ich syn Rokudai wkroczył już w dziesiąty rok życia, a córka była rok młodsza. Gdy wszyscy troje prosili, żeby zabrał ich ze sobą Koremori powiedział do żony: Muszę iść z resztą Heike do zachodnich prowincji. Chciałbym móc zabrać cię ze sobą, ale mówią że wróg nęka drogi i nie możemy przejść bez wielkich niebezpieczeństw. Jeśli usłyszysz, że zostałem zabity nie chcę żebyś została zakonnicą. Proszę żebyś ponownie wyszła za mąż, nieważne za kogo, ważne żeby dbał o ciebie i odpowiednio wychował nasze dzieci. Na tym świecie nie brakuje ludzi o dobrych sercach. Nie wyobrażam sobie, żeby nikt nie chciał się tobą opiekować.
Chciał ją pocieszyć i uspokoić tymi słowami. Nic nie odpowiedziała, leżała w milczeniu. Gdy miał już wyjść przylgnęła do jego rękawa i powiedziała : Tutaj w stolicy nie mam ani ojca, ani matki. Jak kiedykolwiek znajdę męża, kiedy odszedłeś beze mnie ? Mówisz żebym poślubiła kogo chcę, och, mogłabym cię za to znienawidzić ! Wspólne życie bardzo nas zbliżyło. Wiem jak mnie kochasz, ale czy ktoś jeszcze może mnie obdarzyć takim uczuciem ? Obiecaliśmy sobie być razem, aż do końca. Obiecaliśmy sobie, że razem znikniemy jak dwie krople rosy obok siebie na łące, jak statek zatopiony na dnie oceanu. Więc czy tylko wymyśliłeś sobie te twoje słodkie obietnice tamtej nocy ? Gdyby to wszystko dotyczyło tylko mnie, mogła bym tu zostać i żyć, sama cierpiąc ból opuszczenia. Ale kto, pytam KTO, zaopiekuje się dziećmi ? Co mam z nimi zrobić ? Byłbyś zbyt okrutny gdybyś nas nie zabrał ! - Mówiła z błagalnym wyrzutem.
Koremori odpowiedział jej : Tak, to jest całkowita prawda. Byłaś w trzynastym roku twojego życia, a ja miałem piętnaście lat kiedy się poznaliśmy i przysięgałem, że w ogniu, czy powodzi, zawsze będę przy tobie, aż dotrzemy do ostatniego rozwidlenia naszej drogi. Ale teraz, gdy nadszedł ten zły czas, muszę włożyć zbroję i wyruszyć na wojnę. Jak mógłbym stawić czoła nieznanym niebezpieczeństwom i trudnościom związanym z tą niepewną kampanią, wiedząc, że mi towarzyszycie ? Teraz nie ma dla ciebie miejsca u mojego boku. Wyślę jednak po ciebie natychmiast, gdy tylko znajdziemy bezpieczne miejsce na jakimś przyjaznym wybrzeżu.
Po tych słowach odszedł zdecydowanie. W galerii przy środkowej bramie włożył zbroję i złapał konia. Był prawie w siodle, kiedy przybiegły jego dzieci. Syn chwycił go za rękaw, pociągnął za zbroję i zawołał : Ojcze, dokąd idziesz ? Zabierz nas ze sobą ! Też chcemy iść! - Oboje płakali.
Koremori też rozpłakał się : Ach, jak silne jest moje przywiązanie do tego świata smutku ! - Wydawał się niezdolny do żadnego ruchu.
Tymczasem przed bramę podjechało jego pięciu młodszych braci : Sukemori, Kiyotsune, gwardzista pałacu Arimori, Tadafusa i gubernator Bitchu Moromori. Zatrzymali się i krzyknęli : Nadal tu jesteś ? Co ty wymyśliłeś ? Cesarski Palankin już dawno odjechał.
Koremori dosiadł konia i dołączył do nich, ale potem zawrócił. Podjechał pod werandę i czubkiem łuku podniósł bambusową zasłonę pokazując braciom stojącym na zewnątrz dzieci : Widzicie ? To moje małe dzieci, zatrzymały mnie. - Gdy to mówił ogarnęły go takie uczucia, że łzy popłynęły mu z oczu.
Wszyscy na dziedzińcu zapłakali ze wzruszenia i współczucia, łzy popłynęły na zbroje. Wśród jego samurajów było dwóch braci, Saito Go i Saito Roku. Starszy miał dziewiętnaście lat, a młodszy siedemnaście. Obaj chwycili uzdę Koremoriego i oświadczyli, że pójdą za nim wszędzie gdziekolwiek on pójdzie.
Koremori odpowiedział : Kiedy wasz ojciec Sanemori szedł na północ, głośno nalegaliście, aby pójść z nim. On jednak, z jemu tylko znanych powodów, zostawił was tutaj. Potem zginął w północnej kampanii. Doświadczony wojownik, jakim był bez wątpienia, przewidział co się stanie. Teraz muszę zostawić Rokudaiego samego i nie mam nikogo oprócz was dwóch, komu mógłbym go powierzyć. Bardzo będę wam zobowiązany, jeśli zostaniecie.
Bracia tłumiąc łzy rozczarowania zostali. Cóż innego mogli zrobić ?
1. Shimizu no Kanja
Na początku trzeciego miesiąca, drugiego roku ery Juei (1183), pomiędzy Yoritomo i Yoshinaką doszło do ostrego konfliktu. Yoritomo poprowadził sto tysięcy konnych do Shinano, na fortecę Yoda, z zamiarem zniszczenia Yoshinaki. Ten dowiedziawszy się o ruchach kuzyna opuścił zamek i założył swój obóz na górze Kumasaka, na granicy Shinano i Echigo. Yoritomo dotarł do Zenkoji w Shinano. Yoshinaka miał przybranego brata Imai Shiro Kanehirę, wysłał przez niego wiadomość do Yoritomo : Mówią, że chcesz się mnie pozbyć, proszę wyjaśnij dlaczego. Teraz kontrolujesz osiem prowincji wschodniej niziny i rozumiem, że masz zamiar ruszyć wzdłuż Tokaido wypędzić i zniszczyć Heike. Ja kontroluję górskie prowincje wschodu i północy i równie chętnie obalę Heike, tak szybko jak to możliwe. Dlaczego Ty i ja mamy się kłócić i ośmieszać przed Heike ? To prawda, że przybył nasz wuj Yukiie, ze skargą przeciwko Tobie. Przyjąłem go, ponieważ nie mogę go zignorować. Ale to wcale nie oznacza, że chcę wystąpić przeciw Tobie.
Yoritomo odpowiedział : Tak mówisz Ty, ale są tacy którzy twierdzą że planujesz zaatakować i zabić mnie. Jak mam Ci uwierzyć ?
Yoshinaka wiedział, że Yoritomo zaatakuje. Aby udowodnić, że nie życzy mu żadnej krzywdy wysłał do niego swojego najstarszego syna, jedenastoletniego Shimizu no Kanja, pod opieką tak znanych wojowników jak Unno, Mochizuki, Suwa i Fujisawa. Więc on naprawdę nie ma złych intencji. - Powiedział do siebie Yoritomo. Cóż, nie mam własnego dorosłego syna, więc z całą pewnością uczynię go moim. Wrócił z Shimizu no Kanja z powrotem do Kamakury.
2. Kampania Północna
Wkrótce rozeszły się plotki, że Yoshinaka, który teraz kontrolował góry wschodu i północy, ruszył na stolicę z armią pięćdziesięciu tysięcy ludzi.
Jeszcze w zeszłym roku Heike mówili : W przyszłym roku, gdy pojawi się wiosenna trawa dla koni, wybuchnie wojna. - Teraz hordy wojowników z prowincji ruszyły by dołączyć do Heike. Przybywali z zachodu, z obu stron południa głównego kontynentu, z wysp Shikoku i Kyushu. Ze wschodu, od strony Tokaido i od prowincji Totomi, nikt nie przybył. Nikt też nie przybył z prowincji Wakasa na północy.
Kampania karna skierowana do północnych prowincji miała pozbyć się najpierw Yoshinaki, a potem Yoritomo. Dowództwo Armii objęli Taira Koremori, kapitan gwardii cesarskiej, Taira Michimori, gubernator Echizen, Taira Tsunemasa, gubernator Tajimy, Taira Tadanori, gubernator Satsumy, Taira Tomonori, gubernator Mikawy, Taira Kiyofusa, gubernator Awaji, oraz tacy dowódcy polowi jak Moritoshi, Tadatsuna, Kagetaka, Nagatsuna, Hidekuni, Arikuni, Jirobyoe Moritsugi, Gorobyoe Tadamitsu i Akushichibyoe Kagekiyo. Tych sześciu wyższych dowódców i ci najzdolniejsi dowódcy polowi, wszystkich razem było ponad trzystu czterdziestu, poprowadzili armię stu tysięcy ludzi. Siedemnastego dnia czwartego miesiąca, drugiego roku ery Juei (1183), w godzinie smoka (7- 9 rano), armia Heike wyruszyła na północ.Upoważnieni do konfiskat, zaraz po przekroczeniu bariery Osaka, zaczęli bez skrupułów zawłaszczać wszystkie towary zaoszczędzone przez zamożne domy na opłacenie podatków. Od Shiga do Karasaki, od Mitsukawajiri do Mano, Takashimy, Shiotsu i Kaizu skonfiskowali wszystko co chcieli. Dla miejscowych było to zbyt wiele, uciekli w dzicz.
3. Pielgrzymka do Chikubushimy
Dwaj główni dowódcy Koremori i Michimori ruszyli naprzód, ale ich zastępcy Tsunemasa, Tadanori, Tomonori i Kiyofusa zatrzymali się w Shiotsu i Kaizu, w prowincji Omi. Tsunemasa był szczególnie utalentowany w poezji i muzyce. Pomimo wszystkich problemów szukał ciszy i spokoju nad jeziorem. Wpatrując się w wodę zobaczył w oddali wyspę. Wezwał swojego asystenta Tobyoe Arinoriego i zapytał o jej nazwę.
To jest słynna Chikubushima. - Odpowiedział Arinori.
Och tak, słyszałem o niej. Chciałbym tam popłynąć. - Powiedział Tsunemasa.
Arinori, Anemon Morinori i kilku innych weszli razem z nim do łodzi i popłynęli na Chikubushimę. Był to osiemnasty dzień czwartego miesiąca. Gałęzie były ubrane na zielono, na chwałę wiosny, ptaki wznowiły swoje śpiewanie, zwiastując nadchodzące lato. Kwitnące kiście wisterii pięknie przystrajały sosny, wszystko robiło takie wrażenie, że Tsunemasa pospiesznie zszedł na ląd upajać się tak nieopisanym pięknem.
Niegdyś potężny cesarz Shi Huang, założyciel dynastii Qin, a po nim cesarz Wudi z dynastii Han, wysłali wyprawy, które miały znaleźć eliksir nieśmiertelności. Jak mówiono znajdował się on gdzieś na oceanie, na mitycznej wyspie Horai. Pierwszy wysłał urodziwych młodzieńców i piękne dziewczęta, drugi maga dalekowzrocznego wizjonera. Ostrzeżono wysłanników, że jeśli im się nie uda nie mają po co wracać. Tak się to skończyło, że bez skutku przeszukując bezgraniczne morza, wszyscy zestarzeli się marnując życie na pokładach ich statków.
Tsunemasa czuł, że poszukiwana przez nich Horai musi wyglądać podobnie jak ta wyspa. W pismach świętych napisano: W Jambudvipie jest jezioro, spośród jego wód wznosi się z głębin świata kryształowa góra na której mieszkają niebiańskie dziewice. Fragment jakby opisywał Chikubushimę. Tsunemasa opadł na kolana i zwrócił się do Bogini Myojin, Pani tego świętego miejsca, bóstwa piękności, szczęścia i pomyślności, obrończyni Buddyjskich Praw : O Bogini Benzaiten, która dawniej znana byłaś pod imieniem Nyorai i raczysz objawiać się w duchowym ciele jako Wybawiciel. Zwracam się do Ciebie również imionami Myoonten i Benzaiten wiedząc, że w tym miejscu zjednoczyłaś się w jedno ciało, aby zbawić ludzkość. Spraw, aby spełniły się prośby i pragnienia, które przed Tobą składam.
Klęczał tak, modląc się przed kaplicą, aż nad jeziorem zapadł zmierzch i wzniósł się księżyc zmieniając wodę w srebro, a promienie białego światła obmyły schody świątyni. Uroczysta sceneria chwili ośmieliła kapłana mieszkającego w świątyni : Wiem o twoich umiejętnościach szlachetny panie. – Powiedział wręczając mu cytrę.
Tsunemasa zaczął grać, jego śpiew i muzyka wypełniły ciszę świątyni. Występ był tak wspaniały, że Bogini Myojin, nie mogąc powstrzymać swoich emocji, objawiła się na jego ramieniu pod postacią białego smoka. Ogarnięty głębokim podziwem powiedział : Oto oczywisty znak, że moja pokorna modlitwa zostanie wysłuchana, albowiem z męczącej głębi fal objawiła się Bogini. Teraz wyraźnie widzę, przez objawienie Twojej Świętej Obecności, że poskromisz szalonego wroga na moich oczach i srodze zmiażdżysz jego złe hordy Twoim atakiem. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Przepełniony radością wsiadł do łodzi i odpłynął z Chikubushimy.
4. Bitwa pod Hiuchi.
Będąc w Shinano Kiso Yoshinaka rozkazał wybudować w Echizen obronny fort, nazwano go Hiuchi. Garnizon liczył 6 tysięcy konnych. Wśród nich był kapłan o imieniu Saimei, opat świątyni Heisenji. Z trzech stron otaczały fortecę skaliste zbocza gór, po obu stronach Hiuchi spływały z nich dwie rzeczki, Nomi i Shindo, łącząc się przed jej frontem. Tam gdzie się spotykały zbudowano z ogromnych głazów i pni drzew potężny jaz biegnący ze wschodu na zachód. Grobla spiętrzyła spływające wody w rozległe jezioro.
Jak napisał poeta : Cienie stromych południowych gór odbijają się jak w zwierciadle w rozległych niebieskich wodach, a fale oświetlane zachodzącym słońcem wyglądają jak adamaszek zabarwione jego czerwienią.
Dno tego chłodnego jeziora pokrywał piasek, czysty jak złoto, czy srebro, ale nie było go widać, bowiem skrywał się głęboko pod wysoko spiętrzoną, ciemną wodą na powierzchni której kołysały się przy brzegu pełne gracji statki.
Armia Heike rozbiła obóz na wzgórzu przed fortecą. Nie mieli łodzi, więc przez kilka dni bezczynnie czekali nie wiedząc co robić. Opat Saimei był gorącym zwolennikiem Heike. Napisał wiadomość : Jezioro, które widzicie, jest sztuczne, to tylko spiętrzone przez tamę górskie potoki. Wyślijcie dziś wieczorem żołnierzy, aby rozebrali groblę. Woda wkrótce odpłynie, a wasze konie będą miały dobry grunt. Działajcie bez zwłoki. Ja z tyłu wroga będę was wspierać moimi strzałami. Wiadomość posyła Saimei, opat Heisenji. - Kartkę przywiązał do strzały. Wieczorem zszedł ukradkiem do podnóża góry i wystrzelił strzałę w kierunku obozu Heike.
Dowódcy Heike wysłali żołnierzy, którzy zrobili jak kazała wiadomość. To co wydawało się szerokim jeziorem szybko opróżniło się. Opat Saimei dobrze przysłużył się Heike, którzy nie zwlekając ruszyli do ataku. Garnizon walczył przez jakiś czas, ale wróg był zbyt liczny, nie mogli utrzymać się. Dowódcy wyprowadzili sześć tysięcy konnych i wycofali się do prowincji Kaga, gdzie obsadzili fortece Shirayama i Kawachi.
Heike ruszyli w pościg, weszli do Kagi gdzie spalili dwie twierdze, Togashi i Hayashi. Wydawało się, że nie ma siły, która by im się przeciwstawiła. Wysłano posłańców, aby przekazać wiadomości do Kyoto. Lorda Munemoriego i wszystkich, którzy zostali w stolicy, ogarnęła nieopisana radość.
Ósmego dnia piątego miesiąca armia Heike dotarła do Shinohary w Kadze. Tam sto tysięcy ludzi rozdzieliło się na dwie siły, główną i flankującą. Siedemdziesiąt tysięcy ruszyło w kierunku góry Tonami, ku granicy Kagi z Echizen. Dowodzili nimi Koremori, Michimori i Moritoshi. Siła oskrzydlająca trzydziestu tysięcy ludzi ruszyła w kierunku Shiho, na granicę Kagi z prowincją Noto. Dowodzili nimi Tadanori, Tomonori i Musashi Saburozaemon.
Yoshinaka był w Kofu, stolicy prowincji Echigo. Kiedy zameldowano mu co się dzieje poprowadził ponad pięćdziesiąt tysięcy koni, w sześciu korpusach. Zastosował taktykę już sprawdzoną w walce, dobrze ją czuł.
Najpierw wysłał swojego wuja Yukiie, z dziesięcioma tysiącami jeźdźców, pod górę Shiho, do Noto, z rozkazem rozbicia 30 tys. Heike.
Nishina, Takanashi i Yamada Jiro poprowadzili siedem tysięcy konnych na zachód, wzdłuż północnych stoków Kurosaki, byli tylnym oddziałem szturmowym. Po obejściu gór mieli wejść od zachodu z drogi Hokurikudo na tyły Heike, na przełęcz Kurikara.
Higuchi Kanemitsu i Ochiai Kaneyuki ruszyli z siedmioma tysiącami konnych na południowe zbocze Kurosaki.
Matsunaga no Yanagihara i Gumi no Kiobayashi poprowadzili ponad dziesięć tysięcy ludzi na południowe zbocza góry Tonami, gdzie mieli się ukryć w zasadzce nad przełęczą Kurikara.
Imai Kanehira z sześcioma tysiącami konnych sforsował płycizny w Washinose i rozbił obóz w Hinomiya Bayashi, przy wejściu do wąwozu, poniżej przełęczy Kurikara.
Kiso no Yoshinaka z dziesięcioma tysiącami jeźdźców sforsował rzekę w Oyabe i rozbił obóz w Haniu, na północ od Tonami.
5. Modlitwa do Hachimana
Yoshinaka dobrze przemyślał taktykę i krótko ją przedstawił : Heike jest bardzo wielu, z pewnością przekroczą Górę Tonami i wyleją się na równinę, żeby tam rzucić nam wyzwanie. W bezpośredniej konfrontacji liczebność odgrywa dużą rolę. Nie możemy sobie pozwolić na oddanie im tej przewagi. Jeśli zamiast tego ruszymy do przodu niosąc białe sztandary z niepokojem założą, że mają przed sobą naszą awangardę i że jesteśmy dużo liczniejsi. Wiedzą, że znamy teren, który jest im obcy, wiedzą, że możemy ich zaskoczyć i otoczyć, a na to nie mogą pozwolić. Ta góra, ze wszystkimi klifami i skałami, da im poczucie bezpieczeństwa. Uznają, że są bezpieczni, zdecydują się zejść z koni i odpocząć. Tak pomyślą i tak zrobią. Wtedy zaproponuję im wymianę strzał i będę przeciągał atak do zachodu słońca. Potem zepchniemy ich wszystkich na dół, do wąwozu Kurikara.
Najpierw rozkazał umieścić na Kurosace trzydzieści białych sztandarów. Rzeczywiście, widok ten poruszył Heike i okrzyknięto: Uważajcie, nadchodzi awangarda Genji ! Musi być ich bardzo dużo ! Jeśli będziemy zmuszeni do walki na ich ziemi, oni znają teren, a my nie. Mogą nas otaczać i zaskakiwać. Nie możemy na to pozwolić. Ta góra, te wszystkie klify i skały chronią nas. Tutaj nie mogą nas zaskoczyć. To miejsce wydaje się oferować dużo paszy i wody. Lepiej teraz zejść z koni i odpocząć. - Więc dokładnie tam gdzie byli, na przełęczy Kurikara pod górą Tonami, w miejscu zwanym Sarunobaba, wszyscy zsiedli z wierzchowców.
Yoshinaka, obozujący w Haniu, pojechał zbadać teren. Z górskiej, letniej zieleni wyłonił się czerwony święty płot jakiegoś sanktuarium i prowadząca do niego Torii. Kazał sprowadzić kogoś, kto znał okolicę. Co to za sanktuarium ? Jakie bóstwo tam mieszka ? - Zapytał.
To jest świątynia Hachimana. Cały ten kraj należy do Hachimana. - Padła odpowiedź.
Zachwycony Yoshinaka wezwał swojego sekretarza Kakumeiego i oświadczył : To wielkie szczęście. Przed atakiem na wroga trafiłem do świątyni Hachimana. Teraz wierzę, że zwycięstwo będzie moje. Dlatego przez wzgląd na pomyślność przyszłych pokoleń i prosząc o pomoc dla teraźniejszego, chcę złożyć formalną modlitwę. Czy uważasz, że to jest dobry pomysł ?
Oczywiście ! - Odpowiedział Kakumei. Zsiadł z konia i przygotował się do pisania. Na tę okazję włożył zbroję sznurowaną czarnym rzemieniem na granatowe hitatare, u boku powiesił miecz lakierowany na czarno. Dwadzieścia cztery strzały z czarnymi piórami jastrzębia wypełniały jego kołczan na plecach, pod pachą ściskał owinięty rattanem lakierowany łuk Shigeto. Zdjął hełm i zawiesił go na sznurku na ramionach, a następnie wyciągnął z kołczanu mały kałamarz i zwinięty papier. Był wzorem człowieka obeznanego zarówno z literami jak i wojną. Kakumei urodził się w domu konfucjańskiego uczonego. Służył w świątyni Kangakuin, jako szambelan pod imieniem Michihiro. Tam wyrzekł się świata i przyjął imię Saijobo Shingyu, często odwiedzał południową stolicę.
Kiedy książę Mochihito szukał schronienia w Miiderze i Miidera zwróciła się o pomoc do Góry Hiei i Nara mnisi z Nara upoważnili Kakumeiego do napisania odpowiedzi dla Miidery. W liście między innymi napisał : Kiyomori to męty domu Taira, wyrzutki, śmieci tych, którzy noszą broń. Lord Kiyomori był wściekły. Męty domu Taira ? - Ryczał. Wyrzutki, śmieci tych, którzy noszą broń ? Co u licha sobie wyobraża ? Pojmać tego Shingyu i zabić go !
Kakumei, czy Shingyu, którym wtedy był, uciekł z Nary i udał się na północ, gdzie został sekretarzem i pisarzem Yoshinaki. Oto formalna modlitwa którą napisał:
Oddaję pokłon tej Świątyni. Wielki Bodhisattwa Hachiman dał podwaliny Imperium Japonii i od niego wywodzą się pokolenia naszych oświeconych władców. Aby strzec ich bezcennego tronu i dla dobrodziejstwa ludu, objawia się w trzech złotych formach, otwierając dla każdego portale do swojej obecności. Od wielu lat do teraz pewien kanclerz Heike panuje nad czterema morzami i przynosi cierpienia ludziom. Jest wrogiem zarówno drogi Buddy jak i Suwerena. Jeśli chodzi o mnie samego, to ja Yoshinaka, zyskałem niezasłużone szczęście rodząc się w domu wojownika. Ograniczony skromnymi możliwościami odziedziczyłem powołanie mojego ojca. Przeciwstawiam się niegodziwości kanclerza z domu Taira. Niebu więc powierzam mój los i ofiaruję moje życie narodowi. Zebrałem siłę prawych wojowników i chcę tutaj odeprzeć naczynie zła. Jednak nawet teraz, gdy przeciwne strony stoją wobec siebie, moi ludzie nadal nie okazują prawdziwej jedności i determinacji. Obawiam się, że niektórzy mogą nie widzieć rzeczy tak, jak ja je widzę. Podniosłem swoje sztandary na polu bitwy i nagle zobaczyłem potrójne sanktuarium, którym posyłasz swoje światło dla dobra wszystkich czujących istot. To, że odpowiesz na modlitwę twojego sługi, jest oczywiste. Że złoczyńcy zginą wszyscy, nie mam wątpliwości. Łzy radości płyną z moich oczu i rozpala mnie żarliwa wiara. Zwróć uwagę zwłaszcza na mojego pradziada, Lorda Yoshiie, byłego gubernatora Mutsu, który poświęcił swoje życie by służyć Tobie i przyjął imię Hachimantar. Każdy członek linii Minamoto zawsze będzie go szanował. Jako jego potomek dawno pokłoniłem się przed jego przykładem. Dążąc teraz do tak wielkiego celu przypominam dziecko mające nadzieję muszlą zmierzyć ocean, lub wznoszącą modły modliszkę machającą rękami, by rzucić wyzwanie potężnemu rydwanowi. Jeśli jednak to uczynię, to ze względu na królestwo i suwerena, nie dla siebie, ani dla mojego domu. Bogowie nieba znają siłę mojego postanowienia. Moja wiara jest mocna, a moja radość zapewniona. Pokornie błagam o boską pomoc, widzianą i niewidoczną. Twoja potęga zagwarantuje mi szybkie zwycięstwo ! Rozrzuć wroga na cztery wiatry ! Jeśli moja szczera modlitwa ma Twoją aprobatę, jeśli Twoja Boska Łaska ma mnie wesprzeć, błagam pokaż mi znak !
Juei 2 (1183), piąty miesiąc, jedenasty dzień
Minamoto no Yoshinaka
Odczytano modlitwę Yoshinaki. Potem on i dwunastu jego ludzi wyjęli ze swoich kołczanów po śpiewającej strzale i ofiarowali je wraz z modlitwą Świątyni Wielkiego Bodhisatwy.
© 2015 - 2025 | All Rights Reserved | © Krzysztof Pietrek | Wszelkie prawa zastrzeżone
dannoura1185@op.pl