KSIĘGA 11

KSIĘGA 10

KSIĘGA 9

KSIĘGA 8

KSIĘGA 7

KSIĘGA 6

KSIĘGA 5

KSIĘGA 4

KSIĘGA 3

KSIĘGA 2

KSIĘGA 1

↑↑↑

Powrót do Wprowadzenia

HEIKE  MONOGATARI - KSIĘGA 12

© 2015 - 2025  |  All Rights Reserved | © Krzysztof Pietrek | Wszelkie prawa zastrzeżone

dannoura1185@op.pl

1. Wielkie trzęsienie ziemi

 

Heike już nie było, na zachodzie zapanował spokój. Prowincje były posłuszne nowym gubernatorom, wszyscy wrócili do swoich dworów. Zarówno wysoko, jak i nisko urodzeni poczuli się bezpieczni.

Dziewiątego dnia siódmego miesiąca 1185 roku, w godzinie konia (około południa), ziemia zatrzęsła się gwałtownie, trwało to dość długi czas. W cesarskiej stolicy, w dzielnicy Shirakawa, wstrząsy zniszczyły sześć wielkich świątyń. Z dziewięciu pięter pagody Hosshoji górne sześć zawaliło się. W Tokuchoju z trzydziestu trzech naw siedemnaście zawaliło się.

Budynki pałacu cesarskiego, domy wysoko urodzonych, kaplice bogów, wielkie świątynie, domy prostych ludzi, wszystko waliło się z grzmiącym rykiem, kurz unosił się jak dym falującymi chmurami przesłaniając słońce. Niebo stało się czarne.

Starzy i młodzi mdleli z przerażenia, strach uderzył w dworzan i prostych ludzi. Prowincje w całym kraju dotknęła taka sama katastrofa. Ziemia rozstępowała się, tryskała woda, pękały wielkie głazy i staczały się do wąwozów, góry rozpadały się i wpadały do rzek, morze wzniosło się wysoko ponad dno i zalało brzeg. Fale miotały łódkami na nabrzeża, ziemia pod kopytami przejeżdżających koni nagle zapadała się.

Gdy grozi powódź, wysoki teren zapewnia bezpieczeństwo, gdy nadchodzi ogień, wody rzeki dają schronienie, ale nie ma ucieczki przed trzęsieniem ziemi. Tylko ptak mógł bezpiecznie latać po niebie, tylko smok mógł powstać i schronić się chmurach. W całej stolicy wokół Shirakawy i Rokuhary niezliczoną ilość ludzi zmiażdżyły żywcem ruiny.

Wśród Czterech Żywiołów woda, ogień, wiatr i deszcz, są zawsze szkodliwe, ale ziemia zwykle nie krzywdzi ludzi. Teraz wysoko i nisko urodzeni kryli się w swoich domach myśląc, że zbliża się koniec świata i ilekroć niebo zaryczało, lub ziemia zadrżała, odmawiali Nembutsu i głośno płakali. Ludzie w wieku sześćdziesięciu, lub siedemdziesięciu lat, osiemdziesięciu, lub dziewięćdziesięciu mówili, że zniszczenie świata jest rzeczą naturalną, ale nie spodziewali się, że do tego dojdzie już dzisiaj. Młodzi, którzy to słyszeli, wpadali w ogromne przygnębienie.

Klasztorny cesarz Go-Shirakawa odbywał wtedy pielgrzymkę do Imagumano. Katastrofa przyspieszyła jego powrót do rezydencji w Rokujo. To co on i jego otoczenie oglądali po drodze rozdzierało ich serca. Cesarz pojechał imperialnym palankinem na brzeg jeziora, a klasztorny władca zamieszkał w namiocie w ogrodzie, na południe od swojej posiadłości. Szlachetne damy uciekły z zawalonych rezydencji palankinami, lub powozami.

Główny astrolog przybiegł pośpiesznie do pałacu z ostrzeżeniem, że jeszcze tej nocy, w godzinach świni, lub szczura, świat się znów zatrzęsie (między 21 i 1 w nocy). Nazwanie tej prognozy przerażającą byłoby rażącym niedomówieniem. Mówią, że podczas trzęsienia ziemi ósmego dnia trzeciego miesiąca, w trzecim 3 roku ery Saiko (856), głowa Buddy w świątyni Todaiji spadła na ziemię. Podczas kolejnego trzęsienia ziemi, piątego dnia czwartego miesiąca, drugiego roku ery Tengyo (939), cesarz uciekł z pałacu i schronił się w piętnastometrowym namiocie, który wzniesiono dla niego przed Joneiden. Ale to wszystko wydarzyło się zbyt dawno temu, żeby zasługiwało teraz na tyle uwagi.

 

Z pewnością katastrofa podobna do katastrofy ostatnich lat nigdy się nie powtórzy. Ale kto to wie ? Cesarz opuścił swoją stolicę i utonął daleko w oceanie, ministrowie i wielcy arystokraci paradowali ulicami, a potem ich ścięte głowy zawisły przy bramie więzienia. Roztropni ludzie płakali i lamentowali mówiąc : Gniewne duchy Heike zaczynają rujnować kraj. Zastanawiano się z niepokojem, co jeszcze może przynieść przyszłość.

 

2. Kolor Indygo

 

Dwudziestego drugiego dnia ósmego miesiąca, czwartego roku ery Jisho (1180), święty mnich Mongaku z Takao zawiesił na szyi autentyczną czaszkę Minamoto no Yoshitomo, ojca lorda Minamoto Yoritomo, a na szyi swojego ucznia czaszkę Kamady Hyoye Masakiyo. Tak wyposażony wyruszył do Wschodnich Prowincji, do Kamakury.

Czaszka, którą dał lordowi Yoritomo, nie była prawdziwą czaszką Yoshitomo, tylko jakąś starą czaszką kogoś nieznanego. Owinął ją białą tkaniną i przedstawił Yoritomo, aby sprowokować go do buntu. I Yoritomo zbuntował się, przejął władzę nad krajem, przekonany, że czaszka naprawdę należała do jego ojca.

Teraz Mongaku znów przybył do Kamakury z kolejną, tym razem prawdziwą czaszką lorda Yoshitomo. Pewien rzemieślnik trudnił się barwieniem tkanin na kolor indygo, Lord Yoshitomo wspomagał go dając zatrudnienie przez wiele lat. Gdy powieszono jego głowę przy bramie więzienia człowiek długo nie mógł znieść, że głowa jego dobroczyńcy wisi w takim miejscu i nikt nie modli się o jego szczęśliwe odrodzenie. Zwrócił się do ówczesnego szefa policji o pozwolenie zabrania głowy, które to uzyskał. Yoritomo jest na wygnaniu, ale w końcu odzyska należną mu pozycję i zacznie szukać głowy ojca. – Pomyślał. W tajemnicy przekazał ją do świątyni Engakuji na górze Higashi. Najwyraźniej Mongaku musiał się o tym dowiedzieć, odebrał czaszkę i ruszył do Kamakury.

Kiedy do Lorda Yoritomo dotarła informacja, że Mongaku zbliża się do Kamakury i z czym przyjeżdża, udał się spotkać go przy rzece Katase. Wrócili do Kamakury ubrani w żałobne szaty. Na dziedzińcu lord Yoritomo przejął czaszkę ojca od Mongaku i przez chwilę gorzko płakał. Feudalni lordowie, którzy byli świadkami tego wydarzenia, zarówno wielcy jak i mali, okazali ogromne wzruszenie. Potem Yoritomo kazał wyciąć olbrzymie bloki skalne i zbudował świątynię, aby można było tam odmawiać modlitwy za ducha jego ojca, nadał jej imię Shojojuin.

Informacja dotarła na dwór. Sashoben Kanetada został wysłany do Kamakury jako cesarski wysłannik. Nadał tam zmarłemu lordowi Yoshitomo tytuł Naidaijina Drugiej Wyższej Rangi. I tak zdolności przywódcze lorda Yoritomo wyniosły na szczyty nie tylko jego, ale dom Minamoto i ducha zmarłego rodzica. Cóż za wybitne osiągnięcia !

 

3. Wygnanie Tokitady

 

Dwudziestego trzeciego dnia dziewiątego miesiąca 1185 roku, dotarła na dwór cesarski wiadomość z Kamakury, że wszyscy Heike, którzy pozostali w stolicy, powinni zostać zesłani do różnych prowincji. Tak więc Taira Tokitada do Noto, jego syn Tokizane do Kazusa, Nobumoto do Aki, Masaakira do Oki, prałat Senshin do Awa, prałat Hoshoji Noen do Bingo, mistrz klasztornej dyscypliny Chukai do Musashi.

Wyruszyli więc w różne podróże, z sercami pełnymi smutku po rozstaniu ze stolicą. Niektórzy popłynęli z falami Morza Zachodniego, inni lądem do osnutych chmurami prowincji Kanto, nie wiedząc dokąd jadą, ani kiedy się spotkają.

Przed wyjazdem Taira Tokitada udał się do Yoshidy, gdzie spotkał się z Kenreimonin, córką kanclerza Kiyomoriego, małżonką nieżyjącego cesarza Takakury i powidział : Pozwolono mi przyjść tutaj i pożegnać się z Tobą. Chciałbym móc pozostać blisko Ciebie w stolicy, żebym mógł troszczyć się o Twoje sprawy, ale dziś muszę wyruszyć do miejsca mojego wygnania, tak bardzo się boję. Kiedy odejdę, już nigdy nie będę wiedział co się z Tobą stanie. - I gorzko zapłakał.

Rzeczywiście jesteś jedynym, który został z naszej smutnej przeszłości. Kiedy odejdziesz nie zostanie mi nikt u kogo będę mogła znaleźć współczucie. - Odpowiedziała była cesarzowa, także we łzach, których w żaden sposób nie mogła powstrzymać.

Taira Tokitada był wnukiem Tomonobu, byłego gubernatora Dewa i synem ministra Tokinobu. Był blisko spokrewniony z nieżyjącym cesarzem Takakurą, a jego siostra była żoną kanclerza Kiyomoriego. Miał bardzo wysoką pozycję, żadne drzwi nie były dla niego zamknięte. Dlatego szybko awansował na stanowisko Wielkiego Doradcy Dainagona, wyższej Drugiej Rangi i trzy razy sprawował urząd szefa policji Kebiishi i wymiaru sprawiedliwości. Jako Kebiishi zawzięcie ścigał złodziei, bandytów i piratów we wszystkich prowincjach. Pojmanym kazał obcinać prawą rękę w łokciu, potem obłożeni banicją mieli zakaz zbliżania się do miasta. Ta praktyka przyniosła mu przydomek Szef Policji Piekło.

Kiedy wysłannik klasztornego cesarza Hanakata przybył do Heike z dekretem nakazującym odesłanie cesarza i regaliów, Tokitada rozkazał wypalić mu na policzku znak Namikata. Tym obrzydliwym postępkiem zraził do siebie Go-Shirakawę, który wcześniej był mu niezmiernie przychylny. Yoshitsune, również przychylny Tokitadzie, na próżno próbował złagodzić gniew klasztornego cesarza, ale obraza była zbyt wielka, pomimo bliskiego pokrewieństwa z Kuro Tokitada też miał udać się na wygnanie.

Syn Tokitady Tokiie miał wówczas szesnaście lat, udało mu się uniknąć zsyłki bo przygarnął go wuj Saisho Tokimitsu. Dzień przed wygnaniem ojca poszedł do jego rezydencji razem ze matką Sotsunosuke i przylgnął do niego w smutnym pożegnaniu. To i tak musiało nadejść, wcześniej czy później. - Powiedział chłodno Tokitada, choć bardzo przeżywał to ich ostatnie spotkanie.

I tak, starzejący się i słaby musiał rozstać się ze swoją ukochaną żoną i synem. Opuścił Stolicę, którą znał tak dobrze, spojrzał ze smutkiem na pałace dworu i ruszył w drogę do Północnych Prowincji, które jak dotąd znał tylko z nazwy. Minął Shigę i Karasaki, zatokę Mano i plażę Katada, gdzie ze łzami w oczach ułożył wiersz : Już nie zobaczę jak wyciągają z Katady sieci ociekające lśniącymi kroplami, jak łzy w moich oczach.

Wczoraj wędrował po falach zachodniego oceanu, dopóki zaciekła nienawiść przeciwnika nie pochłonęła jego małego statku. Dzisiaj, tkwiąc jakby był pogrzebany pod śniegami dalekiej północy, doznawał nieszczęścia utraty wszystkiego co miał, ogrom wspomnień z domu przygniatał go jak ciężkie, ponure chmury.

 

4. Egzekucja Tosabo

 

Tymczasem dziesięciu Daimyo, którzy towarzyszyli Kuro Yoshitsune, z rozkazu Yoritomo dowiedziało się poufnie o podejrzeniach swojego Lorda dotyczących młodszego brata. Lojalność nakazała im wycofanie się ze swoimi siłami do Kamakury. Kuro Yoshitsune był młodszym bratem Yoritomo, mieli jednego ojca. Rozbił Heike w Ichi no Tani i Dannourze, odzyskał dla stolicy Święte Lustro i Święty Klejnot. Wywalczył pokój i w całym królestwie zapanował spokój. Spodziewał się, że otrzyma jakąś nagrodę za zasługi, a teraz zastanawiał się jaki może być powód, że spadły na niego te wszystkie podejrzenia. W rezultacie stracił zaufanie do wszystkich, do Cesarza i do zwykłych ludzi. W końcu dowiedział się, że jego nieszczęścia spowodowały intrygi i oszczerstwa Kajiwary, który znienawidził go z powodu wiosła wyśmianego wiosną w Watanabe, w Settsu.

Yoritomo chciał szybko zaatakować Yoshitsune, zanim ten zdąży zmobilizować siły, ale pomyślał, że jeśli wyśle swoich Daimyo z armią, Kuro z pewnością zniszczy mosty na Uji i Seta, a wtedy Stolicę znów ogarnie chaos, co nie byłoby dobre. Po długim zastanowieniu się wezwał mnicha Tosabo Shoshunę i powiedział : Czy udasz się do stolicy pod pretekstem pielgrzymki i pozbędziesz się dyskretnie Kuro?

Tosabo złożył pokłon i natychmiast wyruszył, nawet nie odwiedził własnego domu. Przybył tam dwudziestego dziewiątego dnia dziewiątego miesiąca 1186 roku. Kiedy zameldowano Yoshitsune o przyjeździe Tosabo wysłał Musashibo Benkei, żeby sprowadził przybysza do jego rezydencji. Przyprowadzono Tosabo przed oblicze Kuro który go zapytał : Co cię sprowadza Tosabo ? Masz dla mnie jakieś listy od Lorda Kamakury ?

Nie przyniosłem ze sobą listu Panie. - Odpowiedział Tosabo. Lord Kamakury kazał mi przekazać, że skoro w stolicy panuje spokój masz mieć pieczę nad sytuacją i czuwać nad wszystkim zachowując ścisłą ostrożność.

To mało prawdopodobne ! - Odparował Yoshitsune. Wysłano cię tutaj, żebyś mnie zabił. Lord Yoritomo podejrzewa, że gdyby wysłał swoich Daimyo z armią to ja zniszczyłbym mosty w Uji i Seta, co spowodowałoby zamieszanie w stolicy, a tego nikt nie chce. Posłał więc ciebie pod pretekstem pielgrzymki, żebyś po cichu mnie zabił. Czy nie mam racji ?

Dlaczego wasza lordowska mość myśli w ten sposób ? - Odpowiedział Tosabo bardzo zdumiony. Przybyłem do stolicy z powodu bardzo osobistych ślubów, które złożyłem w Kumano.

Najpierw nie wpuszczono mnie do Kamakury, z powodu brudnych oszczerstw Kajiwary, a następnie przysłano ciebie Tosabo, więc co można o tym myśleć ? - Kontynuował Yoshitsune.

O żadnych intrygach Kajiwary nie mam pojęcia ! - Odparł kapłan. Nie mam złych zamiarów przeciwko Tobie Panie ! Mogę złożyć pisemną przysięgę, że nie zamierzam zrobić Ci żadnej krzywdy.

Cokolwiek zrobisz, wiem że jesteś sługą Yoritomo. - Stwierdził Yoshitsune.

Tosabo zrozumiał, że sprawy przybrały bardzo zły obrót i znalazł się w dużym niebezpieczeństwie. Żeby dać wyraz, że nie ma złych intencji, napisał siedem przysiąg, niektóre z nich spalił, a potem wypił popiół zmieszany z wodą, niektóre zdeponował w Świętym Sanktuarium. Miał nadzieję, że uspokoił tym podejrzenia Kuro.

Kiedy Yoshitsune go zwolnił Tosabo poinformował wojowników strzegących pałac, że z rozkazu Lorda Kamakury jeszcze tej nocy nastąpi atak i udał się zmobilizować samurajów, którzy przybyli do stolicy pod jego rozkazami.

Największą z miłości Yoshitsune była Shizuka, młoda kobieta, córka Iso Zenji tancerza Shirabyoshi. Nie oddalała się od Kuro ani w dzień, ani w nocy. Teraz ostrzegła swojego pana : Z alei na zewnątrz dochodzą odgłosy wojowników. Nie słyszałam żeby ktoś ich tutaj wzywał. To nie mogą być Twoi ludzie, pełniący służbę w pałacu, oni nie powinni być na tej drodze. Myślę, że musi stać za tym ten mnich, z jego wszystkimi przysięgami. Czy nie byłoby dobrze wysłać kogoś, żeby się dowiedział co się dzieje ?

Kuro wysłał dwóch Chłopców Rokuhary, których przejął po zmarłym kanclerzu Kiyomorim. Oczekiwanie na ich powrót było zastanawiająco długie. Pomyślał, że bezpieczniej będzie zlecić zadanie kobiecie i wysłał jedną ze służek. Dziewczyna po chwili wróciła biegiem mówiąc : Dwaj młodzi ludzie, wyglądający na Chłopców Rokuhary, leżą martwi przed bramą rezydencji. Widziałam osiodłane konie, a obok wielu wojowników w hełmach, pełnych zbrojach, z cięciwami na łukach i strzałami na plecach. Wszyscy przygotowani na natychmiastowy atak. Nie wyglądają wcale jak spokojni pielgrzymi.

Po tych słowach Yoshirsune chwycił chwycił swoją zbroję, którą Shizuka, szalenie się śpiesząc, pomogła mu ubrać i pobiegł do środkowej bramy, gdzie stał jego osiodłany koń. Skacząc na niego krzyknął : Otwierać bramę ! - Kiedy się otworzyła wyjechał i stanął samotnie czekając na wroga.

O północy Tosabo podjechał do frontowej bramy z pięćdziesięcioma konnymi, wszyscy wznosili wojenne okrzyki. Kuro podniósł się na strzemionach i krzyknął głośno : Atak w dzień, czy atak w nocy, nie ma w Japonii człowieka, który może tak po prostu uderzyć na Kuro Yoshitsune !

Zupełnie sam rzucił się na nich z bojowym okrzykiem. Cała pięćdziesiątka rozstąpiła się w strachu, przepuszczając go. Wtedy to nadjechali Musashibo Benkei, Saburo Yoshimori, Shirobyoye Tadanobu, Eda Genzo, Kumai Taro, każdy wart tysiąca. Wieść o ataku na rezydencję dowódcy błyskawicznie rozeszła się, ludzie Kuro rzucili się w swoich kwaterach do koni i teraz nadciągali ze wszystkich stron. Wkrótce zebrała się grupa około sześćdziesięciu, lub siedemdziesięciu konnych, wszyscy bezkonkurencyjni w walce.

Uderzenie było miażdżące, niewielu atakujących wrogów przeżyło. Tosabo szybko zobaczył, że wszystko przepadło i umknął w dzicz góry Kurama. Miał pecha, Yoshitsune żył niegdyś w okolicy i dobrze znał wszystkie wioski i zakamarki. Szybko pojmano mnicha, który ukrył się w wąwozie zwanym Sojogatani. Był ubrany w barwione kolorowo hitatare, nosił zbroję obszytą czarną skórą, na głowie miał hełm tokin i maskę. Rankiem przywieziono go do rezydencji Kuro. Stojący na werandzie Yoshitsune uśmiechnął się szeroko i zwrócił się do niego : No i co Tosabo ? Więc tak wyglądają twoje przysięgi ?

Niezrażony Tosabo zaśmiał się głośno. Tak ! Przysięgałem fałszywie i to mnie wciągnęło. - Powiedział.

Aby uszanować rozkazy twojego pana, nie zważałeś na swoje życie. - Kontynuował Yoshitsune. To bardzo odważne z twojej strony. Jeśli wolisz pozostać przy życiu mógłbym odesłać cię z powrotem do Kamakury. Czy chcesz żebym to zrobił?

To niedorzeczny pomysł ! – Odpowiedział Tosabo. Gdyby tak się stało, czy wyobrażasz sobie, że mój Pan pozwoli mi żyć ? Wiem, że jesteś mnichem, powiedział mi, ale to właśnie ty go zbijesz ! Kiedy wypowiedział to polecenie, moje życie należało już tylko do niego. Czy mogę to cofnąć ? Nie, po prostu bądź tak dobry i każ mnie ściąć.

Bardzo dobrze ! - Odpowiedział Yoshitsune. Zdejmijcie mu głowę!

Zaprowadzili Tosabo na brzeg rzeki w Rokujo i tam zrobili to co musieli zrobić.

Nie było nikogo, kto by go nie wychwalał zachowania Tosabo.

 

5. Ucieczka Yoshitsune

 

Adachi Shinsaburo był wszechstronnym człowiekiem. Yoritomo dał go Yoshitsune mówiąc : Jest tylko zwykłym sługą, ale jest niezwykle bystry. Yoritomo nakazał Shinsaburo, aby pilnował co planuje Yoshitsune i zgłaszał mu wszystko co zauważy. Po egzekucji Tosaba Adachi gnał dzień i noc do Kamakury, gdzie poinformował swojego Lorda o tym co się stało. Yoritomo był bardzo zaskoczony. Posłał po swojego młodszego brata Noriyoriego i kazał mu poprowadzić wyprawę przeciwko Yoshitsune. Noriyori odmawiał, błagał o zmianę decyzji mówiąc, że nie może się podjąć takiego przedsięwzięcia ze względu na lata walki ramię w ramię z bratem. W końcu złamał się i wyraził zgodę. Po krótkich przygotowaniach stawił się w pełni uzbrojony przed Yoritomo, aby się pożegnać. Tylko nie idź za przykładem Kuro ! – Ostrzegł go Yoritomo.

Noriyori był tak przerażony, że zrezygnował z poprowadzenia wyprawy do stolicy, wrócił do swojej rezydencji i zdjął zbroję. Nie chciał być posądzony o jakąkolwiek nielojalność, żeby przekonać brata o swojej niewinności, pisał codziennie dziesięć przysiąg nieśmiertelnej lojalności, następnie każdego wieczoru odczytywał je na dziedzińcu, przed rezydencją Yoritomo. W ciągu stu dni napisał tysiąc przysiąg, ale nie wystarczyły, bo Yoritomo za kilka lat uzna, że brat spiskuje przeciw niemu i każe go stracić.

W końcu lord Kamakury wysłał do stolicy sześćdziesiąt tysięcy konnych, pod dowództwem Hojo Shiro Tokimasy. Na wiadomość o tym Yoshitsune zaczął rozważać zniszczenie mostów Uji i Seta i stawienie oporu, ale odrzucił pomysł. Zamiast tego poprosił Ogatę Saburo Koreyoshiego, aby dał mu schronienienie na Kyushu, niegdyś Ogata miał wystarczające siły aby wyprzeć Heike z wyspy. Dobrze. - Opowiedział Ogata - Wśród Twoich ludzi jest mój stary wróg Kikuchi Jiro Takanao. Jeśli przekażesz mi Kikuchiego, żebym mógł wziąć jego głowę, chętnie ci pomogę. - Yoshitsune oczywiście się zgodził i oddał Takanao, którego Ogata ściął w Rokujokawarze.

Drugiego dnia jedenastego miesiąca 1185 roku Yoshitsune udał się do pałacu klasztornego cesarza i za pośrednictwem Ministra Skarbu, Okury Yasutsune, złożył petycję do Jego Eminencji : Zawsze byłem lojalny w służbie Waszej Wysokości. Teraz Yoritomo z powodu oszczerstw moich wrogów, skazał mnie na śmierć. Początkowo rozważałem zniszczenie mostów Seta i Uji i podjęcie walki, ale wywołało by to chaos, niepokoje i wielkie nieszczęścia w stolicy. Chciałbym się schronić na Kyushu i błagam Waszą Eminencję o list z pozwoleniem.

Jego Wysokość zastanawiał się, jakie konsekwencje może spowodować wystawienie takiego listu, kiedy Yoritomo dowie się o nim. Zwołał wysoko urodzonych dworzan i poprosił o radę. Wszyscy jednogłośnie orzekli : Jeśli Yoshitsune pozostanie, wielka armia ze wschodnich prowincji wejdzie do stolicy przynosząc niekończącą się przemoc i zamieszanie. Jeśli odejdzie na jakiś czas na odległe Kyushu, nie będziemy musieli się tego obawiać.

Biuro Jego Eminencji wysłało listy do Ogaty Koreyoshiego, a także do klanów Usuki, Hetsuki i Matsuura, najznaczniejszych wojowników Kyushu, przykazujące oddanie się do dyspozycji i pod dowództwo Minamoto Yoshitsune.

Trzeciego dnia jedenastego miesiąca, w połowie godziny zająca (około 6 rano), Yoshitsune opuścił stolicę prowadząc pięciuset konnych. Jego odejście nie spowodowało najmniejszych kłopotów, ani niepokojów w stolicy.

Samuraj Settsu Genji, Ota Taro Yorimoto, pilnował bramy przez którą wyjechali. Orientując się w sytuacji pomyślał : Czy mogę pozwolić temu człowiekowi przekroczyć moją bramę bez wypuszczenia jednej strzały ? Mogę mieć poważny problem, kiedy dowie się o tym Yoritomo.

Zebrał swoich sześćdziesięciu ludzi i ruszyli za uciekającymi. Pod miasteczkiem Kawarazu dogonił oddział Yoshitsune i ruszył do walki. Pięciuset konnych szybko otoczyło skromne siły Taro Yorimoto. Padł rozkaz : Brać ich, niech nikt nie ucieknie !

Pierwszy atak położył niemal wszystkich. Ota Yorimoto uciekł ranny, z brzucha jego wierzchowca sterczała strzała. Ludzie Yoshitsune odcięli dwadzieścia głów, zawiesili je drzewie i odprawili rytuał ku czci Boga Wojny, świętując dobry początek wyprawy.

Tego samego dnia dotarli do Daimotsunoury, w prowincji Settsu. Następnego dnia wsiedli na łodzie i wypłynęli w morze. Wkrótce zerwał się sztorm i zachodnia wichura rozrzuciła łodzie. Yoshitsune wylądował na wybrzeżu prowincji Izumi, koło Sumiyoshi. Stamtąd pojechał szukać schronienia w dziczy góry Yoshino, w prowincji Yamato. Mnisi z Yoshino zaatakowali go, więc wycofał się do Nara. Kiedy mnisi Nara również go zaatakowali, wrócił do stolicy, skąd wyruszył na daleką północ, do prowincji Mutsu.

Kiedy wyjeżdżał ze stolicy towarzyszył mu tuzin kobiet, ale zostawił je w Sumiyoshi. Opuszczone błąkały się na piaskach pod sosnami, potykały się płacząc i lamentując. W końcu kapłani z Sumiyoshi zlitowali się nad nimi i pomogli dostać się z powrotem do stolicy.

Łodzie, na których płynęli najbardziej zaufani porucznicy Yoshitsune, jego wuj Shida Saburo Yoshinori, Juro Yukiie i Ogata Saburo Koreyoshi, wichura wyrzuciła tu i tam, na różne wybrzeża i wyspy. Mówiono, że tak gwałtowny wicher z zachodu wywołały wściekłe duchy zabitych Heike.

Siódmego dnia jedenastego miesiąca Hojo Shiro Tokimasa, reprezentujący Lorda Yoritomo z Kamakury, dotarł do stolicy prowadząc sześćdziesiąt tysięcy konnych. Następnego dnia udał się do pałacu klasztornego cesarza i złożył petycję : Yoritomo błaga, aby Jego Wysokość wydał cesarski nakaz ścigania i pojmania Minamoto Yoshitsune, Juro Yukiie i Shidy Saburo Yoshinoriego. - Władca natychmiast wydał dekret.

Kilka dni wcześniej, drugiego dnia jedenastego miesiąca, cesarskie biuro wydało na prośbę Yoshitsune dekret wzywający do buntu przeciw Yoritomo. Ósmego dnia jedenastego miesiąca wydano na prośbę Yoritomo cesarski dekret nakazujący zmiażdżyć Yoshitsune.

Tak się niestety dzieje na tym świecie, że decyzje wydane rano są wieczorem zmieniane. Imperium nadal było w rozpaczliwym stanie napięcia.

 

6. Wielki doradca Yoshida Tsunefusa

 

Tymczasem Yoritomo zwrócił się do klasztornego cesarza Go-Shirakawy z prośbą o mianowanie go dowódcą wojsk, konstablem całej Japonii, oraz upoważnienie go do nakładania i ściągania podatku na zaopatrzenie armii, od każdego kwartału ziemi.

Suweren stwierdził : Zgodnie z przykazaniem Sutry Lotosu za zniszczenie wrogów tronu zawsze należała się połowa kraju, ale żądanie Yoritomo wydaje się nadmierne.  Jednak rada starszych arystokratów uznała zasadność wniosku. Wniosek Yoritomo został zatwierdzony.

Lord Kamakury mianował wojskowych gubernatorów Sugo dla każdej prowincji. Sugo wyznaczyli dla każdej z posiadłości zarządcę Jito, odpowiedzialnego za ściąganie podatku. Tym sposobem nikt nie był w stanie ukryć ani jednego ziarnka ryżu.

Yoritomo miał wielu zwolenników na cesarskim dworze, ale sprawy nowego podatku, jak i inne najważniejsze, powierzył wielkiemu doradcy Yoshidzie Tsunefusie. Yoshida był znany z wyjątkowej surowości i uczciwości. Po przejęciu władzy przez Genji dworzanie, związani niegdyś blisko z Heike, szukali u niego poparcia. Wysyłano listy, posłańców, na różne sposoby próbowano mu się przypochlebić obietnicami przysług i podarkami, ale Tsunefusy nic nie mogło poruszyć.

W czasach świetności Heike, kiedy zamknięto klasztornego cesarza w posiadłości Toba, przydzielono mu dwóch kuratorów, zostali nimi doradcy Kadenokoji i właśnie Tsunefusa. Jego ojcem był nieetatowy kontroler Mitsufusa Ason, który zmarł gdy syn miał dwanaście lat.

Tsunefusa był wyjątkowo zdolny i szybko awansował, został kamerdynerem, potem konsultantem, Wielkim Kontrolerem, Wielkim Doradcą Seniorem, Drugiej Rangi, wreszcie objął stanowisko Dainagona, Wielkiego Doradcy Cesarskiego Dworu Pierwszej Rangi. Wyprzedził wielu, ale jego nie wyprzedził nikt.

W istocie wartościowość, czy bezwartościowość mężczyzny, nigdy nie pozostawiają żadnych wątpliwości, przebijają się tak, jak szydło przebija worek. Yoshida Tsunefusa był rzeczywiście niezwykłym człowiekiem i bardzo szanowanym Dainagonem.

 

7. Rokudai

 

Hojo Shiro Tokimasa został mianowany Superintendentem Stolicy, miał reprezentować lorda Yoritomo i dopilnować, żeby nikt z potomków Heike nie uciekł. Ogłosił że : Ktokolwiek, nisko czy wysoko urodzony, przyniesie informację o miejscu pobytu potomka domu Taira otrzyma nagrodę jakiej zapragnie.

Z przykrością trzeba powiedzieć, że wielu mieszkańców stolicy, pragnących zdobyć nagrodę, zaczęło poszukiwać dzieci Heike i wiele znaleziono. Często wskazywano na jakiegoś ładnego chłopca o bladej cerze mówiąc : To jest syn takiego, albo takiego kapitana, czy porucznika. A kiedy rodzice protestowali płacząc, mówiono : Jego niania powiedziała nam o tym, albo też, że zastępcza matka go rozpoznała.

Ludzie Tokimasy małe dzieci topili, lub zakopywali żywcem, większe dusili, albo zakłuwali nożami. Żadne słowa nie mogą opisać bólu matek, czy rozpaczliwych lamentów opiekunek. Tokimasa, sam ojciec i dziadek, wiele razy powtarzał : Nienawidzę tego robić, ale takie są wymogi służby. Odczuwał ból z powodu tej masowej rzezi, ale ponieważ musiał słuchać rozkazów nie mógł nic zrobić.

Wśród potomków Heike był syn Koremoriego, Rokudai Gozen, wnuk Shigemoriego i prawnuk Tairy Kiyomoriego. Teraz dorastał, a ponieważ był spadkobiercą najstarszej linii Heike szukano go wszędzie z rozkazem uśmiercenia, ale bezskutecznie. Tokimasa już miał wrócić do Kamakury z niewypełnionym zadaniem, gdy pewna kobieta przybyła do Rokuhary i powiedziała : Na zachód stąd, w miejscu zwanym Shobudani, na północ od górskiej świątyni Daigakuji, która leży za Henjoji, ukrywają się żona i dzieci Koremoriego.

Niezmiernie zadowolony Tokimasa natychmiast wysłał człowieka z rozkazem zbadania miejsca. Wysłannik odkrył, że w jednym z budynków świątyni mieszka kilka kobiet z dziećmi, które wyraźnie starają się ukryć. Przez dziurę w płocie dostrzegł wybiegającego białego szczeniaczka, a za nim bardzo ładnego chłopca. Potem kobieta, która wyglądała jak jego mamka, pośpiesznie wciągnęła malca do środka krzycząc : O nie ! Ktoś może cię zobaczyć !

Szpieg uznał, że to musi być chłopiec którego szukał i pobiegł z powrotem zameldować o odkryciu. Tokimasa pośpieszył tam następnego dnia i jego wojownicy otoczyli Shobudani, po czym wysłał posłańca do świątyni z żądaniem : Słyszałem, że Rokudai Gozen, syn Tairy Koremoriego, jest tutaj. Hojo Shiro Tokimasa, przedstawiciel lorda Kamakury, chce go zobaczyć, więc proszę przyprowadzić go natychmiast.

Kiedy matka chłopca usłyszała co mówił niemal zemdlała, przez chwilę nie wiedziała co się dzieje. Saito Go i Saito Roku, dwaj wierni opiekunowie dziecka, zaczęli rozważać jak z nim uciec, ale kiedy zobaczyli otaczających ich żołnierzy Genji zrozumieli że to nie ma sensu.

Matka, trzymając dziecko w ramionach, rozpłakała się i krzyknęła : Mnie też zabijcie ! Mamka chłopca i inne damy padły przed nią dodając swoje lamenty do smutnego chóru. Potem ucichły i przez długi czas milczały, potem szeptały coś między sobą, jakby bały się, że je odkryją. W końcu wszyscy domownicy zaczęli płakać i głośno zawodzić jednym głosem.

Tokimasa nie był z drewna, ani kamienia i łzy napłynęły mu do oczu, gdy obserwował tę smutną scenę. Tłumiąc emocje wysłał kolejnego posłańca, żeby przekazał jego słowa : Ta ziemia nie jest jeszcze spokojna i bezpieczna, więc przemoc może spotkać tego młodego człowieka, dlatego lord Tokimasa osobiście przyszedł po niego. Nie ma się czego bać, proszę wydajcie chłopca.

Słysząc to Rokudai powiedział do matki : Widzisz, że nie ma ucieczki. Pozwól mi od razu tam pójść, w przeciwnym razie wojownicy wejdą tutaj, a wtedy znajdziesz się w bardzo złej sytuacji. Nawet jeśli pójdę teraz z nimi, niedługo poproszę tego lorda Hojo, żeby pozwolił mi wrócić. Proszę nie smuć się tak bardzo.

Podczas gdy próbował ją pocieszyć w tak beznadziejnej sytuacji, matka płacząc ubrała go, potem wygładziła włosy i włożyła mu do ręki piękny różaniec z czarnego drewna mówiąc: Weź to i pamiętaj, aby odmawiać Nembutsu tak często jak to możliwe, żebyś mógł trafić do raju.

Chłopiec wziął różaniec i powiedział : Dzisiaj muszę się z tobą rozstać. Chciałbym, jeśli to możliwe, pójść tam gdzie jest mój ojciec.

Słysząc to jego młodsza, niemal dziesięcioletnia siostra, zawołała : Ja też chcę iść do ojca ! - I chciała pobiec za nim, ale mamka powstrzymała ją.

Rokudai Gozen miał dwanaście lat, ale wyglądał na bardziej dorosłego niż większość czternasto, czy piętnastolatków, a przy tym był bardzo przystojny i czarujący. Starał się pokazać wrogowi odwagę, ale gdy wsiadł do palankinu łzy popłynęły mu z oczu na rękaw, który przycisnął do twarzy. Potem oddalił się otoczony żołnierzami ze wszystkich stron. Saito Go i Saito Roku szli po obu stronach młodego pana. Kiedy Tokimasa kazał dwóm swoim ludziom zsiąść z koni i oddać je braciom, żeby mogli jechać, odmówili i poszli boso z Daigakuji, aż do Rokuhary.

Matka i mamka padły na ziemię wznosząc modły do nieba. Potem matka tylko płakała i rozpaczała: Słyszałam, że znalezionych synów Heike topiono, grzebano, duszono, albo zakłuwano na śmierć. Jak oni zabiją mojego kochanego chłopca? Gdyby tylko był trochę starszy, przynajmniej mogliby go ściąć ! Wielu zostawia syna mamce i widuje go tylko od czasu do czasu, to powszechna praktyka, choć trudna do zniesienia dla rodzicielskiej miłości. Odkąd urodziłam mojego syna nie pozwoliłam mu oddalać się, nawet na minutę ! Nikt inny, tylko moje serce mówiło mi: Czy ktoś kiedykolwiek posiadał skarb taki jak on ? Dzień i noc oboje go kochaliśmy, dopóki jego biedny ojciec nie odjechał. Ja zostałam szukając jedynie wygody dla moich dzieci, które zawsze były ze mną. Jedno wciąż tu jest, ale drugiego już nie ma. Co mam teraz zrobić? Ciągły strach przez te trzy lata, dzień po dniu, ale nigdy nie myślałam, że to się rzeczywiście stanie. Tak długo modliłam się do bogini Kannon w Hasederze ! Ale nie, musieli przyjść i zabrać go. Och to więcej niż mogę znieść ! Chyba już nie żyje.

Nadeszła noc, ale jej serce było zbyt pełne rozpaczy, żeby mogła zasnąć. Nieco później powiedziała mamce: Przed chwilą zasnęłam na moment i śniłam, że przyjechał do mnie na białym koniu i powiedział : Tak bardzo za tobą tęskniłem, że musiałem wrócić na chwilę. Potem usiadł obok mnie płacząc, jakby pękało mu serce. W tym momencie obudziłam się i zaczęłam go szukać, ale nikogo tam nie było. To był taki krótki sen i żałuję, że się w ogóle obudziłam.

Opowiadała i łzy spływały po jej policzkach. Mamka też płakała, noc ciągnęła się dalej, aż w końcu nocny stróż ogłosił nadejście świtu. Gdy się rozjaśniło wrócił Saito Roku. W odpowiedzi na niespokojne pytania pani powiedział, że syn jest bezpieczny i napisał do niej list. Otworzyła go i przeczytała : Jak dotąd wszystko jest w porządku. Jestem całkiem bezpieczny, ale wciąż obawiam się, że stale się o mnie martwisz. Tak bardzo za Tobą tęsknię !

Brzmiało to jak napisane ręką dorosłego mężczyzny. Po przeczytaniu listu nie powiedziała ani słowa, wsunęła go między fałdy szaty i położyła się twarzą w dół. Tkwiła tak przez jakiś czas bez ruchu, aż Saito Roku powiedział : Wszystko jest niepewne, każda godzina, więc módlcie się. Dajcie mi odpowiedź bo muszę wracać. Płacząc dama napisała odpowiedź i oddała mu, pożegnał się i odszedł.

Ogarnięta rozpaczą mamka nie mogła wysiedzieć na miejscu, wyszła z Daigakuji i poszła przed siebie. Płacząc błąkała się bez celu dopóki nie spotkała człowieka, który jej powiedział : Na wzgórzach jest świątynia nazywana Takao. Mieszka tam święty człowiek, mnich Mongaku, cieszący się najwyższym szacunkiem lorda Yoritomo, który mu ufa we wszystkich sprawach. Mówią, że szuka wysoko urodzonego młodzieńca, który zostanie jego uczniem.

Uradowana mamka od razu udała się do Takao, gdzie wybłagała spotkanie z Mongaku i płacząc opowiedziała : Mój młody pan, którego nosiłam w ramionach od urodzenia, ma teraz dwanaście lat. Wczoraj przyszli żołnierze i zabrali go. Czy Wasza Świętobliwość nie mógłby błagać o jego życie i wziąć na swojego ucznia ? - Potem upadła przed mnichem płacząc w ogromnym żalu.

Czując współczucie dla jej cierpienia zapytał ją kim jest chłopiec. To ukochane dziecko żony Tairy Koremoriego. Wychowywałyśmy go, ale ktoś musiał donieść czyim jest synem. Wczoraj przyszli żołnierze i zabrali go. - Powiedziała.

Kim był wojownik który go zabrał ? - Zapytał mnich.

Powiedział, że nazywa się Hojo Shiro Tokimasa. - Odpowiedziała dama.

Cóż, zatem pójdę się z nim spotkać. - Oświadczył Mongaku.

To co powiedział nie było żadną obietnicą, ale dama, choć nie do końca ufała mnichowi, poczuła ulgę w strasznym niepokoju, który ją gnębił od czasu porwania dziecka. Natychmiast pospieszyła z powrotem do Daigakuji.

Myślałam, że poszłaś gdzieś żeby się utopić. Ja wiele razy myślałam, żeby rzucić się do jakiejś rzeki. - Powiedziała matka chłopca.

Potem mamka opowiedziała jej szczegółowo co zrobiła i wszystko co powiedział mnich. Na co szlochająca wciąż matka wykrzyknęła : Ach, gdyby ten kapłan wybłagał jego życie i sprowadził go tutaj, żebym mogła go jeszcze raz zobaczyć ! – Jej nieustające łzy tym razem były łzami radości.

Mongaku udał się do Rokuhary, aby zbadać sprawę. Z rozkazu Lorda Kamakury, każdy z męskich potomków Heike ma zostać odnaleziony i zabity. Wśród nich jest Rokudai Gozen, syn Tairy Koremoriego. - Powiedział Hojo. Odnaleźliśmy i schwytaliśmy wiele dzieci, ale jego nie mogliśmy znaleźć. Już miałem wracać do Kamakury z pustymi rękami, kiedy niespodziewanie przedwczoraj otrzymałem wiadomość gdzie jest. Osobiście pojechałem wczoraj i przywiozłem go tutaj. W rzeczywistości jest tak pięknym dzieckiem i tak bardzo mu współczuję, że nie mogłem go zgładzić i na razie jest jak jest.

Cóż, czy mogę go zobaczyć ? - Zapytał Mongaku.

Tokimasa zaprowadził mnicha do chłopca. Rokudai był ubrany w podwójne adamaszkowe i brokatowe, haftowane hitatare, na nadgarstku miał różaniec z czarnymi koralikami drzewa sandałowego. Jego włosy, elegancja, urocza szlachetność postaci sprawiały, że wydawał się być kimś nie z tego świata. Poprzedniej nocy nie mógł spać, więc jego twarz wydawała się nieco zmęczona, ale przez to jego wygląd jeszcze bardziej wzruszał. Gdy dziecko zobaczyło kapłana jego oczy wypełniły się łzami.

Mongaku też zwilżył rękaw swojej czarnej szaty. Jakkolwiek wielkim wrogiem może być w przyszłości, kto mógłby go teraz zabić ? – Pomyślał. Następnie zwrócił się do Tokimasy i powiedział : Bez wątpienia, jest to kwestia związana z jego poprzednim istnieniem, ale kiedy myślę o tym dziecku przepełnia mnie wielka litość. Czy możecie dać mu jeszcze dwadzieścia dni, a ja pojadę w tym czasie do Kamakury uzyskać dla niego ułaskawienie i zgodę na uczynienie z niego mojego ucznia ? Kiedy w przeszłości pojechałem w imieniu Yoritomo do stolicy, aby zdobyć edykt cesarski uznający jego pozycję, całą noc podróżowałem przez równiny wokół Fujigawy, a kiedy ją przekraczałem omal nie utonąłem. Zgubiłem się w górach Takashi i zaatakowali mnie bandyci, ledwo mnie puścili z życiem słuchając moich próśb. Dotarłem do Fukuhary i rezydencji w której klasztorny cesarz był zamknięty w areszcie domowym. Lord Mitsuyoshi uzyskał dla mnie dekret. Kiedy go przedstawiłem Lordowi Yoritomo obiecał, że tak długo jak żyje spełni każdą prośbę z którą kiedykolwiek się do niego zwrócę. Od tamtej pory oddałem mu wiele ważnych przysług, ale spełniałem tylko swój obowiązek, który cenię bardziej niż moje życie. Słowo mężczyzny ma większe znaczenie niż życie. Lord Yoritomo nie zapomni swojego, chyba, że jego pozycja zbyt wysoko wyniosła jego głowę.

Następnego dnia o świcie Mongaku wyruszył do Kamakury. Saito Go i Saito Roku uważali mnicha za żywego Buddę. Razem zacisnęli dłonie w uwielbieniu, zapłakali, a potem pospieszyli z raportem do Daikakuji. Jakże zadowolona musiała być matka chłopca ! Decyzja wciąż należała do Yoritomo, a wynik pozostawał niepewny, ale Mongaku wyruszył z tak oczywistą pewnością siebie, że przez te dwadzieścia dni matka i mamka odczuły pewną ulgę. Wierzyły że łaska bogini Kannon w Hasederze ochroni dziecko.

Zmierzch po zmierzchu, świt po świcie, dwadzieścia dni minęło jak sen, a po Mongaku nie było ani śladu. Co się z nim mogło stać ? Niepokój narastał, wracało dawne przerażenie.

Dni obiecane Mongaku minęły. Nie mogę zostać w mieście do Nowego Roku. Muszę wracać do Kamakury. – stwierdził Tokimasa.

Powstał zgiełk przygotowań. Saito Go i Saito Roku załamywali ręce w rozpaczy, ale nadal nie było ani śladu Mongaku, ani nawet posłańca od niego. Nie wiedząc co robić bracia wrócili do Daikakuji. Świętego człowieka jeszcze nie ma, a Pan Tokimasa rano wyjeżdża do Kamakury. – Powiedzieli. Przycisnęli rękawy do oczu i zaczęli wylewać strumienie łez.

Łatwo można sobie wyobrazić udrękę matki, gdy usłyszała takie wieści ! Och proszę, proszę, znajdźcie kogoś szanowanego, godnego, kogo mogli by wziąć z Rokudaim, żeby pomógł w drodze spotkać świętego człowieka ! - Błagała ich. To byłoby zbyt straszne gdyby Yoritomo spełnił jego prośbę, a mojego syna zabito zanim zdąży wrócić do miasta ! A może planują go natychmiast stracić?

Na co jeden z braci powiedział : Wygląda na to, że mogą to zrobić o świcie. Żołnierze Hojo, pełniący służbę w Rokuharze, wyglądają na bardzo przygnębionych. Niektórzy wzywają Jego Imię odmawiając Nembutsu, podczas gdy inni po prostu płaczą.

A sam Rokudai, jak on się czuje ? - Spytała.

W obecności kogoś innego wydaje się spokojny i dotyka koralików różańca, ale gdy jest sam płacze i przyciska rękawy do oczu.

Jest jeszcze młody w latach, ale tak samo jak jego ojciec ma już serce mężczyzny ! - Powiedziała matka. Gdybym miała czas, poprosiłabym Tokimasę, żeby jeszcze zostawił go przy życiu, żeby mógł wrócić tutaj jeszcze raz, ale dziś minął dwudziesty dzień, więc nie będę mogła pójść do niego, ani on do mnie. I nie wiem, kiedy go jeszcze zobaczę. Jak bardzo musi być nieszczęśliwy myśląc, że dzisiejszy wieczór będzie jego ostatnim. A wy co zrobicie ?

Zostaniemy z nim do końca, a gdy wydarzy się najgorsze zabierzemy jego kości i przyniesiemy na Świętą Górę Koya, a potem wyrzekniemy się świata i wejdziemy na Jego Drogę, abyśmy mogli modlić się za szczęście waszego syna przyszłym życiu. – Odparł jeden z braci, po czym opadli na ziemię dławiąc się łzami.

Czas płynął, aż w końcu matka powiedziała : Wszystko jest tak niepewne, wracajcie szybko do niego. Więc odwrócili się i odeszli.

Szesnastego dnia dwunastego miesiąca 1185 roku, o świcie, Hojo Shiro Tokimasa wyjechał ze stolicy z synem Lorda Koremoriego. Bracia Saito Go i Saito Roku wyruszyli z nimi idąc po obu stronach palankinu chłopca. Znowu Hojo Tokimasa kazał swoim dwóm ludziom dać braciom konie, ale znowu nie wzięli wierzchowców mówiąc : Ponieważ po raz ostatni towarzyszymy naszemu Panu tak będzie najlepiej, jesteśmy całkiem zadowoleni. - I poszli na piechotę płacząc krwawymi łzami.

W wielkim żalu rozstał się z matką i opiekunką, spoglądał wstecz na cesarskie miasto okryte chmurami, po raz pierwszy i ostatni wyruszał w drogę do odległych Prowincji Wschodu, więc łatwo można sobie wyobrazić jaki był stan uczuć chłopca. Kiedy jeden z samurajów przyspieszył kroku jego serce zamarło z obawy, że chce mu odciąć głowę, a kiedy inny chciał z nim porozmawiać zadrżał myśląc : Teraz w końcu nadszedł mój czas ! Na brzegu rzeki Shinomiya był przekonany, że to nastąpi na pewno teraz !

Zanim się zorientował dotarli do Otsu, na brzeg jeziora Biwa. I tak podążali stacja po stacji, prowincja po prowincji, aż dotarli do Surugi, do miejsca zwanego Sembonnomatsubara. Gdy postawiono jego palankin pomyślał, że jego ulotne życie wreszcie się skończy. Polecono mu wysiąść i rozłożono skórzaną matę na której mógł usiąść. Tokimasa zeskoczył z konia, podszedł do dziecka i powiedział : Prowadziłem cię do tej pory, ponieważ myślałem, że możemy po drodze spotkać świętego człowieka. Zrobiłem dla ciebie wszystko co mogłem, ale nie mogę ręczyć za reakcję lorda Yoritomo, gdybym zabrał cię na górę Ashigara. Z tego powodu zamierzam ogłosić, że straciłem cię w Omi. Bez względu na to, kto może wstawić się za tobą przed lordem Yoritomo, musisz podzielić karmę twojej rodziny, bo od tego nie można uciec. Żadne odwołanie nie może się udać. - Mówiąc to miał łzy w oczach.

Rokudai nic nie odpowiedział, zamiast tego wezwał braci Saito : Wracajcie do stolicy, ale nie mówcie ani słowa, że zostałem ścięty w drodze. Moja historia z czasem wyjdzie oczywiście na jaw, ale jeśli teraz dowie się o tym matka, jej ból i rozpacz będą tak wielkie, że mogą przeszkodzić jej po śmierci odrodzić się w nowym życiu. Powiedzcie, że towarzyszyliście mi aż do Kamakury.

Słuchali jego słów w milczeniu, wreszcie Saito Go zapanował nad rozpaczą i powiedział : Po tym jak nasz pan odejdzie, już nigdy więcej nie wrócimy w tym życiu do stolicy, czyż moglibyśmy żyć tam jak dawniej ?

Ze spuszczonym spojrzeniem walczył ze łzami. Przerażająca chwila właśnie zbliżała się. Młody Rokudai własnymi rękami przesunął na ramiona piękne włosy zwisające mu na plecach.

Biedny chłopiec, nawet teraz jest taki opanowany ! - Wymamrotał jeden z wojowników wycierając łzy rękawem.

Rokudai zwrócił się na zachód, złożył dłonie i wezwał Jego Imię, powtórzył dziesięć razy Nembutsu, potem wyciągnął szyję i czekał na cios.

Kano Kudo Saburo z Chikatoshi był wyznaczony do wykonania egzekucji, chwycił miecz i przesunął się za chłopca, z lewej strony. W chwili gdy miał uderzyć jego oczy pociemniały i coś zamroczyło mu zmysły tak, że nie mógł dostrzec gdzie wycelować ostrze. Nie mogę tego zrobić ! Módlcie się, wybierzcie kogoś innego ! - Wykrzyknął i ledwo wiedząc co robi upuścił miecz, a potem wycofał się.

Kiedy Tokimasa zastanawiał się komu powierzyć zadanie, zobaczył w oddali kapłana w czarnych szatach, galopującego na kremowym koniu, którego zawzięcie biczował. Potem uniósł bicz wysoko i zaczął krzyczeć : Nie ! Jakie to okropne ! Tam pod sosnami Hojo Tokimasa chce ściąć najpiękniejszego chłopca na świecie ! Machnął do nich batem, zdjął kapelusz i szeroko kręcił nim nad głową krzycząc : Morderstwo ! Morderstwo !

Tokimasa pomyślał, że lepiej zaczekać. Mnich podjechał do niego, zeskoczył z konia i ogłosił : Wstrzymuję egzekucję ! Lord Kamakury, Minamoto Yoritomo, dał mi ten list !

Tokimasa wziął wiadomość i przeczytał :

Do : Hojo Tokimasa

Od : Minamoto Yoritomo

Dotyczy Rokudai Gozena, syna Tairy Koremoriego, którego aresztowałeś. Na prośbę kapłana Takao Mongaku, oby się nie mylił, chłopiec ma być uwolniony i przekazany temu Mongaku pod opiekę. Yoritomo.

Po słowami widniała pieczęć Lorda Yoritomo.

 

Tokimasa przeczytał list kilka razy odłożył i wyszeptał : Cud ! To jest Cud !

Saito Go i Saito Roku, no i oczywiście wszyscy ludzie Hojo, powitali wiadomość z ulgą i łzami w oczach.

 

8. Rokudai w Hasederze

 

Pojawienie się Mongaku z wiadomością o ułaskawieniu młodego pana było efektem wyjątkowej odwagi i uporu mnicha. Jak opowiadał Tokimasie : Początkowo wysłuchawszy mojej prośby Yoritorno oświadczył, że ojciec chłopca, Taira Koremori, dowodził w wielu bitwach, a tego nic nie może usprawiedliwić, ani nie można wybaczyć, ktokolwiek by go o to poprosił. W odpowiedzi ostrzegłem go, że straci boską ochronę odmawiając spełnienia mojej prośby, bo niegdyś obiecywał, że przychyli się do każdej jaką złożę. Wyrzuciłem mu bezduszną niewdzięczność i zażądałem podania powodów z których przyczyny straciłem przychylność Lorda Yoritomo. Ale wszystko szło na marne, lord Kamakury odmawiał. W końcu pojechał na polowanie do Nasuno. Pojechałem za nim na jego tereny łowieckie i ostatecznie przekonałem go, by zmienił zdanie i oszczędził chłopca. Oto dlaczego się spóźniłem.

Wysłuchawszy relacji mnicha Tokimasa powiedział : Kiedy minęło dwadzieścia dni, które uzgodniliśmy, doszedłem do wniosku, że Lord Kamakury nie chce go oszczędzić. Cóż za szczęście, że zabrałem go ze sobą i spotkałem cię tutaj, uratowało mnie to przed wielkim błędem.

Potem dał braciom Saito osiodłane konie i powiedział : Wracajcie szybko do stolicy. Chciałbym was jeszcze kiedyś zobaczyć. Mam wiele ważnych spraw do omówienia z Panem Yoritomo, więc muszę was tutaj pożegnać. - Po czym wznowił swoją podróż na wschód. Hojo Tokimasa był naprawdę bardzo życzliwym, hojnym i szlachetnym wojownikiem.

Mongaku przejął opiekę nad Rokudaim i pospieszył w stronę stolicy, tak szybko jak tylko mógł. Nowy Rok przywitał ich w Atsucie, w prowincji Owari. Wieczorem piątego dnia pierwszego miesiąca 1186 roku dotarli do stolicy. Na chwilę zatrzymali się w świątyni Nijinokuma, żeby Rokudai mógł odpocząć. Do Daikakuji przybyli w środku nocy. Mongaku zapukał do bramy, ale w środku panowała cisza, nikogo tam nie było, tylko biały szczeniak Rokudaiego wyskoczył przez dziurę w pobielonym ogrodzeniu machając z radości ogonem.

Gdzie jest Matka ? - Zapytał zmartwiony Rokudai.

Saito Roku przeszedł przez płot i wpuścił ich przez bramę. Nie było żadnego śladu, że ktoś tam mieszkał. Rokudai wpadł w rozpacz : Tak bardzo chciałem pozostać przy życiu, żeby móc zobaczyć jeszcze raz tych, których tak bardzo kocham ! Chyba choć trochę na to zasłużyłem, co się z nimi stało ? Jaki jest pożytek z tego mojego życia ? - I tak przepłakał całą noc.

Kiedy nadszedł dzień przepytali sąsiada, który powiedział : Wiem, że w zeszłym miesiącu wyruszyli na pielgrzymkę do Wielkiego Buddy z Todaiji. W Nowym Roku planowali rekolekcje w Hasederze. Od tamtej pory nikogo tu nie było.

Saito Roku udał się do Hasadery, gdzie odszukał kobiety i opowiedział całą historię. Ani matka, ani opiekunka nie mogły uwierzyć, że to prawda. Pospieszyły z powrotem do Daikakuji.

Czy to prawda, czy tylko śnię ? - Krzyknęła na widok syna, a potem wybuchła płaczem. Niech Szybko wyrzeknie się świata ! – Nalegała.

Ale dla Mongaku wydawało się to zbyt wielką stratą, nie uczynił chłopca mnichem. Mówią, że zabrał Rokudaiego prosto do Takao, gdzie zbudował małą celę, w której chłopiec z matką zamieszkali.

Jest to przykład wielkiego miłosierdzia i współczucia Bogini Kannon, która pomaga zarówno grzesznikom jak i sprawiedliwym. To było rzeczywiście Cudowne Błogosławieństwo. Wiele opowieści z czasów starożytnych świadczy, że tak bywa, ale to wciąż bardzo rzadki cud.

 

Gdy Hojo Tokimasa był jeszcze w drodze do Kamakury z Rokudaim dotarł do niego posłaniec lorda Yoritomo. Spotkali się na stacji pocztowej w Kagami. Co cię tu sprowadza? - Zapytał Tokimasa.

Wygląda na to, że Juro Yukiie i Shida Saburo Yoshinori odłączyli się od uciekającego Yoshitsune. Lord Yoritomo chce żebyś ich odnalazł i zabił.

Tokimasa miał ze sobą ważnego więźnia, więc zlecił zadanie swojemu siostrzeńcowi, Hojo Heiroku Tokisadzie : Znajdź szybko tych dwóch i zabij ich !

Tokisada odnalazł mnicha Miidery, który twierdził, że wie gdzie ukrywa się Yukiie. Jednak podczas przesłuchania mnich powiedział, że osobiście nie ma takiej informacji, ale zna innego mnicha z góry Hiei, który wie gdzie jest Yukiie. Ludzie Tokisady włamali się do wskazanego kapłana i pojmali go.

Dlaczego mnie aresztujecie? - Zapytał mnich.

Ponieważ masz wiedzieć gdzie jest Juro Yukiie.

Nie mogłeś mnie po prostu zapytać, zamiast mnie tak aresztować ? On jest, raczej powinien być w Tennoji.

Więc zaprowadź nas tam!

Trzydziestu konnych wyruszyło do Tennoji. Prowadzili ich zięć Tokisady, Kasahara Juro Kunihisa, a także Uehara Kuro, Kuwabara Jiro i Hattori Heiroku. Yukiie mógł być w dwóch miejscach, w domu seniora muzyki Kaneharu z Tani, albo u dwóch innych muzyków o imionach Shinroku i Shinshichi. Oddział rozdzielił się i jednocześnie zaatakowali.

Yukiie był w domu Kaneharu, gdy wpadli uzbrojeni wojownicy uciekł tyłem. Kaneharu miała dwie córki i obie były kochankami Yukiie. Mężczyźni złapali je i zażądali informacji gdzie jest Yukiie.

Zapytajcie moją młodszą siostrę. - Powiedziała starsza.

Gdy zapytali młodszej powiedziała : Zapytajcie moją starszą siostrę.

Yukiie wybiegł w wielkim pośpiechu i raczej nie mógł powiedzieć komukolwiek dokąd idzie, ale wzięli obie siostry do miasta. Zbieg uciekał ze swoim przybocznym w kierunku Kumano, noc zastała ich w wiosce Yagi, w Izumi. Gospodarz u którego się zatrzymali rozpoznał Yukiie. Gdy ten zasnął wymknął się i całą noc szedł do miasta, żeby donieść Tokisadzie o gościu.

Tokisada nie miał kogo wysłać, jego ludzie jeszcze nie wrócili z Tennoji. Wezwał przybocznego o imieniu Daigenji Muneharu. Czy ten mnich z Hiei wciąż tu jest ? - Zapytał.

Tak jest proszę Pana.

Więc każ mu tu przyjść !

Mnich przybył w odpowiedzi na wezwanie. Znaleziono Yukiie. - Poinformował go Tokisada. Zabij go, a Kamakura wypłaci ci nagrodę.

Bardzo dobrze proszę Pana, ale będę potrzebował kilku ludzi. - Odpowiedział mnich.

Pojedziesz z nim Muneharu. Nie mam nikogo innego. - Powiedział Tokisada do przybocznego. Muneharu miał tylko piętnastu ludzi.

Mnich nazywał się Hitachibo Shomei, dotarł do wioski i pobiegł do domu o którym mu powiedziano, przeszukał wszystkie pomieszczenia, zdjął nawet deski podłogowe, ale nikogo nie znalazł. Potem wyszedł na ulicę, rozejrzał się i dostrzegł przechodzącą kobietę, dojrzałą w latach żonę rolnika. Czy nie widziałaś ostatnio w pobliżu podejrzanie wyglądających, nieznanych przybyszy ? Powiedz mi albo umrzesz.

Na co przestraszona kobieta odparła : Tak, właśnie tam, w tym domu w którym byłeś. Dwaj eleganccy panowie byli tam ostatniej nocy, ale wydaje mi się, że rankiem opuścili go. Myślę, że są teraz tam, w tym wielkim domu.

Hitachibo ruszył we wskazanym kierunku, ubrany był w czarną skórzaną zbroję z pancernymi rękawami, u boku miał długi miecz.

Mężczyzna w wieku około pięćdziesięciu lat, w granatowym hitatare i kapeluszu eboshi na głowie, siedział obok chińskiego dzbanka na wino i właśnie oferował drugiemu mężczyźnie kielich wina. Na widok wpadającego uzbrojonego mnicha ruszył do ucieczki, ale ten dogonił go.

Hej mnichu, masz niewłaściwego człowieka ! Yukiie to ja ! - Krzyknął Yukiie.

Hitachibo rzucił się z powrotem, Yukiie miał na sobie tylko białą szatę z krótkimi rękawami i szerokie spodnie. Lewą ręką wyciągnął krótki, okuty złotem miecz, a prawą drugi, imponująco długi.

Rzuć miecze! - Rozkazał Hitachibo. Yukiie roześmiał się głośno. Hitachibo ruszył na niego i miecze zderzyły się, mnich cofnął się i ponownie zaatakował. Kolejne starcie i kolejna przerwa. Starcie i odskok, walka trwała i trwała. W końcu Yukiie zaczął wycofywać się do otoczonego murem wewnętrznego pokoju.

Wstyd ! Nie waż się ! - Krzyknął Hitachibo.

To samo pomyślałem ! - Odparł Yukiie i ruszył na mnicha. Hitachibo upuścił miecz i złapał go za rękę. Upadli i zaczęli się zmagać kiedy pojawił się Muneharu. Był tak zaskoczony, że zamiast wyciągnąć miecz podniósł kamień i uderzył w czoło Yukiie.

Ten znów się zaśmiał i wykrzyknął : Ty pełzający lokaju ! Mężczyzna uderza wroga mieczem lub naginatą, a nie kamieniem!

Zwiąż mu nogi ! - Rozkazał Hitachibo, ale w zamieszaniu Muneharu związał razem po nodze każdego z mężczyzn. Potem zawiązali sznur na szyi Yukiie i posadzili go.

Dajcie mi trochę wody. – Powiedział jeniec. Dali mu dzban z wodą i polany wodą suszony ryż, ale ryżu nie ruszył i tylko się napił. Hitachibo wziął ryż i sam zjadł.

Czy jesteś mnichem z góry Hiei ? - Zapytał Yukiie.

Tak jest proszę Pana.

A jak masz na imię ?

Hitachibo Shomei, z Wąwozu Północnego. – Przedstawił się mnich.

Więc jesteś mnichem, który kiedyś chciał mi służyć? - Zapytał Yukiie.

Tak jest proszę Pana. – Usłyszał Yukiie w odpowiedzi i kontynuował rozmowę : Czy Yoritomo cię przysłał? A może Tokisada ?

Służę lordowi Yoritomo w Kamakurze. Czy naprawdę planujesz zaatakować go ? – Odparł mnich.

Jaką zrobi różnicę czy powiem tak, czy nie ? Podobało ci się jak walczę ? – Zapytał Yukiie.

Wiele razy walczyłem na Górze, proszę Pana, ale nigdy z tak silnym przeciwnikiem jak Ty. Czułem się, jakbym walczył z trzema godnymi przeciwnikami naraz. Ale jeśli mogę zapytać, to co Ty o mnie myślisz ?

Yukiie zastanowił się. Co mogę powiedzieć ? Dostałeś mnie i taka jest prawda. Spójrz na moje miecze, nie ma na nich śladu żadnego cięcia.

Na mieczu Hitachibo były czterdzieści dwa ślady pozostawione przez miecze przeciwników z którymi walczył.

Wsadzili Yukiie na konia i zawieźli go do domu pani Eguchi, gdzie spędzili noc. Stamtąd wysłali posłańca, który całą noc jechał do cesarskiego miasta. Następnego dnia w południe spotkali się na brzegu rzeki Akai z Tokisadą, który prowadził setkę konnych, nad ich głowami powiewały flagi Genji.

Jego Klasztorna Eminencja i lord Yoritomo zakazują wprowadzać go do stolicy. Należy go natychmiast ściąć, potem zawieść trofeum do Kamakury i odebrać nagrodę. – Ogłosił Tokisada.

Tak więc na brzegu rzeki Akai zdjęto głowę Jury Yukiiego.

Plotka głosiła, że Shida Saburo Yoshinori ukrył się na Wzgórzach Daigo. Tokisada pojechał tam pojmać go i długo szukał, ale na próżno. Potem nadeszła wiadomość, że Yoshinori uciekł w stronę prowincji Iga. Tokisada wysłał tam konnych pod dowództwem Hattoriego Heiroku.

Kolejna informacja mówiła, że jest w górskiej świątyni koło Sendo, więc tam popędzili żeby go pojmać. Znaleźli Yoshinoriego leżącego na podłodze, był w prążkowanej koszuli z krótkimi rękawami i w szerokich spodniach. Popełnił seppuku za pomocą sztyletu inkrustowanego złotem. Heiroku wziął jego głowę, potem zawiózł do stolicy i przedstawił Tokisadzie.

Zawieź to natychmiast lordowi Yoritomo do Kamakury. Tam otrzymasz swoją nagrodę. - Powiedział Tokisada.

Hitachibo i Heiroku zawieźli trofeum do Kamakury. Wspaniale ! - Wykrzyknął Yoritomo i natychmiast wygnał mnicha Hitachibo do Kasai, miejsca leżącego na najdalszej wyspie północy.

Byłem pewien, że czeka mnie nagroda, ale nie ! Zamiast tego zostałem wygnany ! Trudno w to uwierzyć. Gdybym wiedział nigdy nie ryzykowałbym tak życia. - Powiedział do siebie Hitachibo.

Gorzko żałował wszystkiego, ale było już za późno. Jednak dwa lata później Yoritomo wezwał go. Bogowie przestają chronić człowieka, który zabija starszego dowódcę. Nie miałem wyboru i musiałem cię ukarać. - Wyjaśnił.

Zanim Hitachibo odszedł otrzymał osadę Tada w prowincji Tajima i osadę Hamuro w Settsu. Hattori Heiroku otrzymał z powrotem majątek klanu Hattori, który został skonfiskowany z powodu jego służby dla Heike.

 

9. Egzekucja Rokudaiego

 

Tymczasem Rokudai osiągnął czternasty, lub piętnasty rok życia. Był tak piękny, że wydawało się jakby blask bił od niego.

Gdyby świat był nasz, jak kiedyś, byłby już oficerem Strażników Pałacowych ! - Powiedziała jego matka, bardziej czule niż mądrze.

Dla lorda Yoritomo chłopiec nadal był powodem ciągłego niepokoju. W każdym liście do świętego męża Mongaku z Takao pytał : A jakie wieści o synu Koremoriego ? Niegdyś przepowiedziałeś cechy mojego charakteru i moją przyszłość. Powiedz mi zatem jakim jest człowiekiem, tym który będzie niszczył wrogów dworu, czy też tym, który będzie się mścił za wstyd, jakim okryto jego ojca ?

Mongaku odpowiedział : Nie ma do tego odpowiedniej głębi. Brakuje mu odwagi. Możesz uspokoić umysł.

Yoritomo jednak pozostawał niespokojny. Wiem, że mnich stanie po jego stronie, jeśli wzniesie bunt. – Pomyślał.

Matka Rokudaiego dowiedziała się o niepokoju lorda Yoritomo. To było przerażające ! Och jakie to okropne wieści ! Musisz szybko zostać mnichem ! – Powiedziała.

I tak, wiosną piątego roku ery Bunji (1189), obcięto Rokudaiemu piękne włosy na szyi, w dniu, kiedy wkroczył w szesnasty rok życia. Potem ubrany w szatę i hakamę w kolorze szarości, na plecy zarzucił podróżną torbą i rozpoczął z Mongaku pielgrzymkę.

Saito Go i Saito Roku towarzyszyli swojemu panu w podobnych strojach. Najpierw wspięli się na górę Koya, gdzie Rokudai odwiedził Takiguchiego Nyudo, cnotliwego kapłana, który pomógł jego ojcu osiągnąć oświecenie i nauczał go o Jego Drodze. Od niego usłyszał wszystkie szczegóły, jak jego ojciec został mnichem, a następnie jak znalazł śmierć.

Potem, podążając śladami ojca, udał się do Kumano. Tam stanął przed Sanktuarium Seashore i spojrzał na wyspę Yamanari, do której niegdyś powiosłował jego ojciec. Bardzo chciał się tam przeprawić jak on, ale z powodu silnego wiatru i fal nie było to możliwe. Mógł tylko patrzeć z daleka i rozmawiać z falami, które z białymi grzywami przetaczały się z otwartego morza, dokładnie tam, gdzie utonął jego ojciec. Dla niego piaski brzegu były jak kości ojca, łzy płynące z oczu zalewały rękawy, nie był producentem soli, ale mimo to rękawy były stale wilgotne i słone.

Całą noc spędził na brzegu, przywoływał Jego Imię i czytał sutry, podczas gdy jego palec rysował w piasku podobizny Amidy Buddy. O świcie wezwał świętego mnicha, żeby wspólnie odprawić litanie za ojca, poświęcił je też wszystkim zmarłym. Potem pożegnał się z umarłymi i wyruszyli do stolicy.

 

Syn Lorda Shigemoriego, Taira Tadafusa, zniknął po ucieczce z bitwy pod Yashimą. Potem znalazł schronienie u Yuasy Muneshige w prowincji Kii. Na wiadomość o tym ruszyli dołączyć do niego lojaliści Heike Etchu Jirobyoe, Kazusa Gorobyoe, Akushichibyoe i Hida no Shirobyoe, później przyłączyli się do nich zahartowani wojownicy z prowincji Iga i Ise.

Kiedy wiadomości o tym dotarły do Lorda Yoritomo, wysłał superintendenta prowincji Kumano, Tanza, z rozkazem ataku na fort Yuasy Muneshige. Tanz szturmował mury fortecy osiem razy w ciągu dwóch, lub trzech miesięcy, ale obrońcy, dla których życie już nic nie znaczyło, odpierali je. W atakach zginęli wszyscy mnisi wojownicy z Kumano.

Tanzo wysłał do Kamakury kuriera z meldunkiem : Atakowałem fort Yuasy osiem razy w ciągu ostatnich dwóch, lub trzech miesięcy, ale za każdym razem, gotowi do walki na śmierć i życie obrońcy odrzucali nas. Dlatego nie udało mi się zniszczyć wroga. Aby odnieść sukces potrzebuję posiłków z dwóch, lub trzech sąsiednich prowincji.

Yoritomo odpowiedział mu : To doprowadziłoby tylko do dalszej utraty ludzi. Banici w forcie to prawdopodobnie bandyci i piraci. Otocz ich szczelnie i trzymaj jak w butelce !

Tanzo posłuchał rozkazu. Rzeczywiście, wkrótce ruch w fortecy całkowicie ustał. Po wejściu nie znaleziono nikogo żywego, ale nie znaleziono też ciała Tadafusy.

Po otrzymaniu takiego meldunku Yoritomo ogłosił : Jeden, lub dwóch synów lorda Shigemoriego musiało przeżyć. Ich życie należy do nich, bowiem to lord Shigemori, za wstawiennictwem lady Ike, zmienił moją karę śmierci na wygnanie.

Tadafusa, dowiedziawszy się o decyzji lorda Kamakury, udał się do Rokuhary. Niebawem został wezwany do Kamakury, gdzie przyjął go Yoritomo i powiedział : Wróć do stolicy. Mam dla ciebie dyskretny dom i pewne zadania.

Po wyjeździe Tadafusy wysłał za nim ludzi. Syn lorda Shigemoriego został zabity na moście Seta.

 

Oprócz sześciu w pełni uznanych synów lord Shigemori miał jeszcze jednego, który nazywał się Munezane. Minister Fujiwara Tsunemune adoptował Munezane, gdy ten miał trzy lata i nadał mu swoje nazwisko. W osiemnastym roku życia młody człowiek odrzucił sztukę wojenną na rzecz literatury i poezji.

Lord Yoritomo uznał, że Munezane nie jest zagrożeniem i nie próbował go dopaść. Przybrany ojciec poddał się atmosferze polowania na Heike i wypędził Munezane. Pozbawiony domu i przyszłości poszedł do świątyni Todaiji w Nara, do świętego człowieka Shunjobo Chogena, który zbierał fundusze na odbudowę Wielkiego Buddy. Nazywam się Munezane i jestem ostatnim synem lorda Shigemoriego. Minister Tsunemune adoptował mnie w trzecim roku życia i dał mi swoje nazwisko. Teraz mam osiemnaście lat. Nigdy nie myślałem o sztuce wojennej, zamiast tego postanowiłem uprawiać literaturę i poezję. Lord Yoritomo uznał, że nie stanowię zagrożenia i pozwolił mi żyć. Jednak z szacunku do niego przybrany ojciec wygnał mnie z domu. Proszę o zaufanie, przyjmij mnie na ucznia. – Poprosił, po czym sam odciął swój kok i dodał : Jeśli ryzyko wydaje ci się zbyt duże, wtedy poinformuj Kamakurę, a jeśli moje grzechy okażą się zbyt ciężkie, wyślij mnie gdzie indziej.

Shunjobo zlitował się nad nim i pozwolił mu wyrzec się świata w Todaiji. Tymczasowo umieścił Munezane w świątynnym magazynie lamp naftowych i poinformował o jego obecności Kamakurę.

Chcę go osobiście zobaczyć, a potem zdecyduję co z nim zrobić. Przyślij go tutaj natychmiast. - Odpowiedział Yoritomo. Shunjobo nie mógł odmówić, wysłał Munezane do Kamakury.

Od samego początku, kiedy opuścił Nara, Munezane odmawiał wszystkiego co przypominało jedzenie lub picie. Nie przełknął nawet wody, ani ciepłej, ani zimnej. Zmarł w Sekimoto, nad górą Ashigara.

Widzicie sami, że nie ma już dla mnie nadziei. - Powiedział przed śmiercią.

Zaiste Munezane pokazał przerażającą siłę woli.

 

Siódmego dnia jedenastego miesiąca, w pierwszym roku ery Kenkyu (1190), lord Yoritomo przybył do stolicy. Dwa dni później otrzymał Wyższą Drugą Rangę i stanowisko Wielkiego Doradcy Dainagona. Po kolejnych dwóch dniach otrzymał nominację na dowódcę Pałacowej Gwardii. Czwartego dnia dwunastego miesiąca zrezygnował z obu stanowisk i wrócił do Kanto.

Trzynastego dnia trzeciego miesiąca, w trzecim roku ery Kenkyu (1192), zmarł w wieku sześćdziesięciu sześciu lat klasztorny cesarz Go-Shirakawa. Dzwon bijący w czasie ezoterycznych litanii przestał bić z nadejściem nocy, a głos śpiewających z pamięci Sutry Lotosu zamilkł wraz z nadejściem świtu.

Trzynastego dnia trzeciego miesiąca, w szóstym roku ery Kenkyu (1195), miał zostać poświęcony posąg Wielkiego Buddy w Todaiji. Dlatego w drugim miesiącu lord Yoritomo znów przyjechał do stolicy. Dwunastego dnia trzeciego miesiąca wszedł do Wielkiej Sali Buddy, po czym kazał wezwać Kajiwarę Kagetokiego i powiedział : Wśród głów tłumu mnichów zauważyłem podejrzaną osobę, na południe od Bramy Tengai. Pojmij go i przyprowadź do mnie !

Kagetoki natychmiast wykonał polecenie. Sprowadzony mężczyzna był gładko ogolony, a głowę miał pełną włosów. Kim jesteś? - Zapytał Yoritomo.

Skoro tak bardzo nie sprzyja mi szczęście mogę Ci powiedzieć Panie! - Odparł mężczyzna. Nazywam się Satsuma Nakazukasa Iesuke i jestem zwolennikiem Heike.

Yoritomo nadal szukał odpowiedzi na swoje podejrzenia i otrzymał ją po kolejnym pytaniu : A co tutaj robisz rozglądając się tak dziwnie?

Natychmiast padła szczera odpowiedź : Czekałem na okazję żeby cię zabić.

Tak prostą informację lord Kamakury skwitował krótko : Dobry człowiek !

Po ceremonii poświęcenia Yoritomo wrócił do stolicy. Mężczyznę ścięto nad brzegiem rzeki w Rokujo.

 

Zimą pierwszego roku ery Bunji (1185) Genji ścigali każde niemowlę Heike, synów, wnuków, doszło do tego że otwierano brzuchy matek szukając nienarodzonych. Zabijano wszystkich. Wydawało się niemożliwe, żeby choć jeden mógł przeżyć. Mimo to ostatni syn Tairy Tomomoriego, Tomotada, pozostał przy życiu. Był w trzecim roku życia, kiedy Heike uciekli ze stolicy. Pozostawiono go pod opieką Kio Jiroe Tamenoriego. Tamenori podróżował z nim, stale się ukrywając. W końcu znalazł dyskretne miejsce w prowincji Bingo, w miejscowości Ota.

Gdy Tomotada dorastał zaczęli się nim interesować miejscowy zarządca i naczelnik. Opiekun przeprowadził się więc do miasta i ukrył w Ichinohashi, na terenie świątyni Hosshoji. Dziadek Tomotady, Lord Kiyomori, wykopał tam podwójną fosę otoczoną bambusowym płotem, tworząc rodzaj awaryjnego fortu. Otaczał go pierścień obronnych zasieków. W ciągu dnia panowała tam cisza, ale w nocy gromadzili się szlachetnie urodzeni panowie, żeby wspólnie cieszyć się muzyką i poezją.

Postacią, której najbardziej obawiano się wówczas w mieście, był początkujący mnich Fujiwara Yoshiyasu. Informacja o obecności Tomotady w jakiś sposób wyciekła. Syn tego Yoshiyasu, Shinbyoe Mototsuna, wasal Gotobyoe Motokiyo, usłyszał, że w Ichinohashi mieszkają wrogowie cesarza.

Siódmego dnia dziesiątego miesiąca, w siódmym roku Kenkyu (1196), w połowie godziny smoka (ok. 8 rano), około stu pięćdziesięciu konnych wojowników zaatakowało Ichinohashi wydając bitewne okrzyki. Około trzydziestu obrońców, osłoniętych bambusowym murem, wypuściło wściekły grad strzał, zabijając tak wielu ludzi i koni, że napastnicy musieli wstrzymać atak.

Wiadomość o wrogach cesarza w Ichinohashi przyciągnęła tam wojowników z całego miasta, wkrótce zebrało się ich jeden, lub dwa tysiące. Rozebrali do ziemi pobliskie domy, aby wypełnić fosę i z wojennym wyciem ruszyli do ataku. Obrońcy wybiegli z wyciągniętymi mieczami, by zaraz zginąć, niektórzy odnosili ciężkie rany i sami odbierali sobie życie.

Tomotadę, bedącego wówczas w szesnastym roku życia, spotkał ten sam los. Tamenori tulił jego ciało szlochając i głośno wzywając Jego Imię, a potem podciął sobie brzuch. Jego synowie, Hyoe Taro i Hyoe Jiro, zginęli od mieczy napastników, zabito wszystkich trzydziestu. Zwycięzcy wzięli trzydzieści głów, wbili je na miecze i naginaty, potem podpalili zabudowania i ruszyli do rezydencji Yoshiyasu.

Yoshiyasu pojechał powozem do Ichijo, aby zidentyfikować głowy. Rozpoznano tam Tamenoriego, ale nikt nie wiedział jak wyglądał Tomotada. Aby go zidentyfikować przywieźli jego matkę, Jibukyo Tsubone, która służyła u księżniczki Hachijo. Miał trzy lata, kiedy mój zmarły mąż zabrał mnie na zachód i od tamtej pory nie miałam wieści o nim, wygląd tej głowy rzeczywiście przypomina mi mojego zmarłego męża. - Powiedziała płacząc. Głowa rzeczywiście należała do Tomotady.

 

Etchu no Jirobyoe Moritsugi był wasalem Heike. Po ich klęsce uciekł do prowincji Tajima, gdzie zamieszkał u teścia, Kehi Shiro Doko. Doko nie wiedział kim był, ale w końcu prawda musiała wyjść na jaw. Nocami Moritsugi ćwiczył, galopował na jednym z koni swojego teścia i strzelał z łuku do celu, potem pływał milę, lub dwie w morzu. To rozbudziło podejrzenia miejscowego nadzorcy i naczelnika. W rezultacie jakiegoś śledztwa dowiedzieli się kim jest zięć Doko. Wysłano stosowny raport do Kamakury. Posłaniec wrócił z decyzją lorda Yoritomo :

Do: Asakura Taro Takakiyo w prowincji Tajima.

Rozumiem, że zwolennik Heike, Etchu Jirobyoe Moritsugi, mieszka w twojej prowincji. Masz go pojmać i dostarczyć do mnie.

Takakiyo wezwał Kehi Shira Doko i zapytał go : Jak możemy pojmać twojego zięcia?

Zadecydowano, że w czasie kąpieli w wannie. Kiedy Moritsugu miał wziąć kąpiel wysłano pięciu, czy sześciu krzepkich ludzi, ale rozłożył wszystkich i wrócili mokrzy, ludzie Takakiyo po prostu nie byli w stanie go obezwładnić. Nie można jednak bez końca odpierać ataku rosnącej liczby przeciwników. Dwudziestu, lub trzydziestu ludzi przybyło po Moritsugę, pobili go pochwami mieczy i drzewcami naginat, potem wysłano go prosto do Kamakury.

Yoritomo kazał go sprowadzić i przesłuchał. Jeśli jesteś tak przywiązany do Heike, dlaczego nie zginąłeś razem z nimi ? – Zapytał.

Ponieważ zbyt łatwo dali się pokonać. Szukałem okazji, aby Ciebie Panie zabić. W tym celu wyposażyłem się w najlepszy miecz i w strzały bojowe z najlepszej stali. Teraz jednak, gdy moja karma mnie dopadła, nie mam już nic więcej do powiedzenia.

Dobry człowiek ! - Wykrzyknął Yoritomo. Schyl głowę przede mną, a zaopiekuję się tobą.

Naprawdę chcesz to zrobić Panie ? Wojownik nie służy dwóm panom. Okaż mężczyźnie takiemu jak ja pobłażliwość, a pożałujesz tego. Proszę tylko żebyś natychmiast zdjął mi głowę.

Niech więc tak będzie ! - Odpowiedział Yoritomo.

Zabrali skazanego do Yuinohama i tam wzięli jego głowę. Etchu Jirobyoe Moritsugi nie był wychwalany przez nikogo.

 

Niegdyś, w dawnych Chinach, wielka pasja Cesarza Wu do szermierki doprowadziła do niekończącego się wzrostu liczby rannych i zabitych w całym królestwie. Później cesarz Chu tak bardzo pokochał smukłość i szczupłość figury dam, że wiele kobiet w jego pałacu umarło z głodu.

W erze Kenkyu (1190-1199) panował w naszym państwie cesarz Go-Toba, który zajmował się przede wszystkim sztuką, sportem i wszelkimi innymi przyjemnościami. Wszystkie sprawy państwa były w rękach cesarzowej matki, ale jej decyzje wprawiały ludzi w rozpacz. Rezultatem był ciągły strumień skarg. Sytuacja stawała się coraz bardziej nienormalna, ponieważ wielu zaczęło naśladować władcę, zwykle osoby o niższej randze naśladują przyjemności tych, którzy są nad nimi.

Wszyscy, którzy widzieli co się dzieje i właściwie oceniali rzeczywistość, głośno rozpaczali nad żałosną słabością rządów tego cesarza.

Drugi cesarski książę, Morisada, zwany Go-Takakura, był bardzo oddany sprawowaniu władzy państwowej i bardzo sumienny w sprawach intelektualnych. Mongaku był przerażającym, ale bystrym kapłanem i bardzo lubił wtrącać się w zarządzanie wielkimi sprawami. Teraz wmieszał się w rzeczy, które lepiej pozostawić samym sobie. Tak więc zaczął rozmyślać, jak osadzić drugiego księcia na tronie. Ale dopóki żył Yoritomo nie mógł podjąć żadnych kroków.

Trzynastego dnia pierwszego miesiąca, w dziesiątym roku ery Kenkyu (9 luty 1199 wg słonecznego kalendarza), lord Yoritomo zmarł, w wieku pięćdziesięciu trzech lat. Stary mnich natychmiast przygotował bunt. Jego działania zostały szybko odkryte i wysłano do Nijo Inokuma oficerów z rozkazem aresztowania Mongaku, który miał wtedy ponad osiemdziesiąt lat. Skazano go na zesłanie na skalistą wyspę Oki.

Gdy wyprowadzano go ze stolicy wybuchnął gniewem : Jestem starym człowiekiem, którego każdy dzień może być jego ostatnim. Mógł przynajmniej wyrazić swoje niezadowolenie wysyłając mnie do jakiegoś dziwnego zakątka, w pobliżu stolicy. Ale nie, musiał mnie wygnać w takie miejsce jak Oki, tak daleko od Miyako. Bachor grający w piłkę, nie mogę go znieść ! Poczekaj, kiedyś dołączysz tam do mnie ! - Mongaku rzucił swoją klątwę, a potem, tańcząc z gwałtowną wściekłością, wyruszył na wygnanie.

To była przerażająca mowa. Cesarz kochał grać w piłkę i dlatego Mongaku nazwał go takim pogardliwym imieniem. Co najdziwniejsze przepowiednia Mongaku spełniła się. Wiele lat później, w okresie Jokyu (1219-1222), klasztorny cesarz Go-Toba wzniecił bunt przeciw władzy szogunatu Kamakura. W efekcie został zesłany na tą samą wyspę Oki, chociaż było wiele innych dalekich prowincji. Mówi się, że wściekły duch nieżyjącego Mongaku spowodował tam wiele złych rzeczy, ciągle pojawiał się w obecność cesarza i dręczył go złymi przemowami.

 

Po odejściu od świeckiego świata Rokudai przyjął imię Sammi Zenji. Przez cały ten czas spokojnie praktykował w Takao. Nowy lord Kamakury coraz częściej zauważał : Syn takiego człowieka jak Taira Koremori i uczeń takiego człowieka jak Mongaku. Chociaż ogolił sobie głowę, ale na pewno nie ogolił swojego serca. Został do dzisiaj przy życiu tylko dzięki wsparciu Yoritomo.

W końcu samuraj Sukekane dostał rozkaz pojmania i sprowadzenia Rokudaiego do Kanto. Samuraj Okabe Gonnokami Yasutsuna otrzymał rozkaz ścięcia go, który wykonali nad rzeką Tagoshi w prowincji Sagami.

To, że jego życie zostało oszczędzone od trzynastego roku życia, do niemal trzydziestego, było możliwe wyłącznie dzięki łasce Bogini Kannon z Hasedery.

Wraz ze śmiercią Rokudai Gozena, syna Tairy Koremoriego, opuścił tę ziemię ostatni potomek z linii Heike.

 

Spisał Yua, uczeń Buddy

Oan 3 (1370), jedenasty miesiąc, dwudziesty dziewiąty dzień.

 

 

***

KONIEC KSIĘGI 12