Fukuda Taika rok 1846, Odważny czyn Takezaki Suenagi
W ciągu zaledwie tego dnia Mongołowie zdołali utworzyli przyczółek i zaczęli posuwać się w kierunku Dazaifu. O zmroku Japończycy zostali odepchnięci kilka kilometrów w głąb lądu, wycofali się do ziemnego fortu Mizuki, wodnego zamku, wybudowanego jeszcze w 664 roku w obawie przed inwazją Chin i Korei, tam postanowili zatrzymać postęp armii inwazyjnej. Fortyfikacje Mizuki miały 1,2 km długości, 40 m szerokości i 15 m wysokości i leżały między wzgórzami po drugiej stronie równiny, naprzeciwko zatoki Hakata. Głównymi elementami obronnymi, które miały zatrzymać wrogie natarcie, były dwie fosy zewnętrzna i wyższa wewnętrzna wypełniona wodą, którą można było przepuścić przez wał, aby uzupełniać zewnętrzną fosę.
Nigdy wcześniej Mizuki nie był atakowany, teraz stał się ostatnią linią obrony Dazaifu przed Mongołami. Napastnicy dotarli tutaj o zmierzchu. Obroną dowodził Shoni Kagesuke, jego chorąży trzymał flagę z rodowym monem swojego lorda, dwoma stylizowanymi gołębimi piórami, symbolem boga wojny Hachimana. W pewnej chwili Kagesuke dostrzegł jednego z trzech głównodowodzących generałów wroga Liu Fuxianga. Mongoł był niespotykanie potężnym mężczyzną, przekazy mówią, że miał siedem shaku wzrostu (ponad 210 cm). Kagesuke ocenił, że Liu jest w zasięgu jego łuku, starannie wycelował i strzelił, strzała trafiła generała w twarz zrzucając go z konia. Później ludzie Kagesukiego schwytali mongolskiego rumaka. Ten czyn i wcześniejsze zwycięstwo pod Akasaką sprawiły że obaj z bratem zostali nagrodzeni przez cesarza.
Nie wiadomo czy to z powodu utraty ważnego dowódcy, czy ze zmęczenia walką i zapadających ciemności najeźdźcy przerwali natarcie i zaczęli się wycofywać. Jedna z wersji wydarzeń mówi, że przerwano inwazję ponieważ Mongołom zabrakło strzał. W drodze powrotnej na plażę spalili zabudowania i wielką świątynię Hachimana w Hakozaki. Nie rozbili obozu na lądzie, ale wrócili na swoje statki. Ponoć między dowódcami sił inwazyjnych doszło do dyskusji co dalej robić. Mongolski generał Kim Pang-gyong opowiadał się za dalszą walką powołując się na chińskie precedensy : Nasze siły są niewielkie, to prawda, ale jesteśmy już na ziemi wroga, wojownicy są rozgrzani do walki. Nasza pozycja jest taka sama jak Meng-minga, który spalił swoje statki albo Huai-yina, który walczył mając za plecami wodę. Walczmy więc! Drugi mongolski generał Hutun i koreański Hong Dagu byli przeciwni. Hun-tun odpowiedział Kimowi : Mówią, że jeśli ktoś podejmie zbyt zażartą walkę z małymi siłami wroga, skończy otoczony przez wielką armię. Forsowanie zmęczonych żołnierzy głębokim wejściem na teren wroga nie jest taktyką bezpieczną. Lepiej będzie jeśli wycofamy się. Liu Fuxiang, którego Shoni Kagesuke ciężko zranił, już wycofał swoje siły na statki, reszta poszła za jego przykładem. Ponoć jednym z istotnych powodów
Taktyczne wycofanie się zakończyło pierwszą inwazję, najeźdźcy pozostali na statkach, nie zeszli już na japońską ziemię. Następnego ranka mongolska flota zniknęła, pozostało kilka jednostek, które utknęły na mieliźnie. Samuraje Kagesukiego pojmali pięćdziesięciu wojowników mongolskich i koreańskich marynarzy, część stracono resztę wysłano do Kyoto. Wiele przekazów mówi, że nocą przyszedł tajfun, który odepchnął flotę Chana na morze zatapiając dużo statków. Inne mówią, że pierwsza inwazja była tylko krótkim rekonesansem przygotowującym właściwą drugą inwazję, dlatego po całodziennej walce Mongołowie wycofali się i odpłynęli, a sztorm miał dopaść ich w trakcie powrotnego rejsu i posłać na dno morza ponad 200 okrętów. Koreańskie kroniki mówią, że z 30 tys ludzi, którzy wypłynęli do Japonii 13,5 tys nie wróciło, w tym jeden koreański generał wysokiej rangi. Jeśli prawdą jest, że Mongołom zabrakło strzał, to potwierdziło by to wersję, że pierwsza inwazja była tylko zaplanowanym jednodniowym rekonesansem. Trudno sobie wyobrazić żeby przygotowując się do długotrwałej operacji zaniedbano zabezpieczenia odpowiedniego zapasu podstawowej amunicji jaką były strzały. Część przekazów twierdzi, że większość armii inwazyjnej stanowili koreańscy i chińscy wojownicy, a Mongołowie tworzyli kadrę dowódców.
Atak na Tsushimę
So Sukekuni był Jito prowincji Tsushima i zastępcą Shugo, gubernatora wojskowego. Szybko powiadomiono go o nieznanych okrętach. Zamiary przybyszów nie były znane, więc na wszelki wypadek zaczął pospiesznie organizować obronę. Kroniki rodziny So opisują, że w tym samym czasie zapaliła się świątynia boga wojny Hachimana. Ogień szybko ugaszono. Rozeszła się wiadomość że wcześniej widziano na dachu świątyni stado białych gołębi. Gołębie były zawsze wysłannikami Hachimana, więc uznano że Bóg Wojny podpalił własną świątynię ostrzegając przed nadchodzącą katastrofą.
Pod wieczór całe morze na zachód od Tsushimy było pokryte wojennymi okrętami. Sukekuni miał osiemdziesięciu samurajów, każdy z nich miał kilku lub kilkunastu przybocznych ludzi. Nocą poprowadził ich przez góry, przed świtem zajęli pozycję na plaży Komoda koło Sasuury. Mongołowie zaczęli lądować około godziny 2 rano 5 listopada. So Sukekuni zabrał tłumacza żeby spróbować rozmów o zamiarach obcej floty, ale mongolscy dowódcy nie mieli ochoty do negocjacji, zamiast tego w jego kierunku poleciał deszcz strzał, niemal tysiąc mongolskich wojowników wylało się na plażę z ośmiu okrętów. Sukekuni wypuszczał strzały jedną po drugiej, położył dziesięciu napastników. Strzała So Umajiro przeszyła biegnącego w awangardzie mongolskiego generała, padł martwy. Saito Sukesada, jeden z zaufanych wasali Sukekuniego, wystrzelił wszystkie strzały, powalił kilkunastu Mongołów i dobył miecza, walczył dopóki ostrze nie pękło, zginął trafiony kamieniem z katapulty wroga. Potem Sukekuni ruszył naprzód pociągając za sobą resztę ludzi. Żołnierze bronili swojej prowincji, nie trzeba było ich zachęcać, walczyli zaciekle głęboko wcinając się w hordy napastników. Trwało to do Godziny Smoka (7-9 rano), w końcu zostali pokonani, Sukekuni padł martwy. Na samym początku walki dwóch mężczyzn wzięło łódź, udało im się prześlizgnąć pomiędzy mongolskimi statkami, popłynęli do Dazaifu z wiadomością o mongolskiej inwazji. Po zwycięstwie armia mongolska podpaliła budynki wokół Sasuury i wymordowała większość mieszkańców.
Inwazja wyspy Iki
Mongołowie spędzili kilka dni zabezpieczając Tsushimę. 13 listopada około 4 po południu opuścili splądrowaną i zdewastowaną wyspę, wypłynęli w kierunku znacznie mniejszej Iki.
Tego dnia za obronę wyspy odpowiedzialny był zastępca Jito Taira Kagetaka, uważano go za potomka rodziny Taira wybitej w czasie wojny Gempei. Kiedy otrzymał informacje o ataku Mongołów na Tsushimę, natychmiast wysłał do Dazaifu prośbę o posiłki. Jego siedzibą był zamek Hinotsume, właściwie był to fort z drewnianą palisadą, wieżami strażniczymi i ufortyfikowanymi bramami. Tam schroniły się rodziny miejscowych samurajów, którzy wyruszyli z nim bronić swojej wyspy.
Mongołowie wylądowali na północnych plażach wyspy. Podobnie jak na Tsushimie ruszyli w głąb Iki w rytm bębnów i gongów zasypując obrońców gradem strzał. Samuraje walczyli z ogromną determinacją. Gdy zapadł wieczór Mongołowie wycofali się na swoje statki żeby odpocząć. Kagetaka stracił wielu ludzi, ocalałych poprowadził do swojej fortecy mając nadzieję że utrzymają ją do czasu przybycia posiłków. Obrońcy obsadzili palisadę, dołączyły do nich kobiety, które schroniły się w fortecy. W nocy Mongołowie przeczesali wyspę, część miejscowych wzięli do niewoli, resztę wymordowali. Do rana posiłki nie przybyły. Z nastaniem dnia oddziały mongolskie rozpoczęły szturm. Kiedy wyłamano jedną z bram łucznicy Kagetakiego zobaczyli przed nacierającymi szeregami ludzką tarczę ich rodaków połączonych linami przeciągniętymi przez krwawe otwory wycięte w dłoniach. Odrzucili łuki i z mieczami w ruszyli na szturmującą masę. W obliczu pewnej porażki Kagetaka wycofał się do swojej fortecy i wraz z rodziną popełnił samobójstwo. Z jego bliskich ocalała tylko córka Katsurahime, którą wysłał łodzią pod opieką jednego ze swoich samurajów wraz z posłańcem wiozącym do Dazaifu pismo z prośbą o posiłki.
Lądowanie w zatoce Hakata
W nocy z 14 na 15 listopada flota mongolska wypłynęła w morze, w kierunku Kyushu. Więźniów z przekłutymi rękami przywiązano do dziobów statków. Rano dostrzeżono ją w pobliżu półwyspu Matsuura i wyspy Takashima, gdzie obronę przygotowały okoliczne pirackie gangi zwane Matsuurato, które często atakowały wybrzeża Korei. Tutaj Mongołowie przeprowadzili naloty podobne do operacji na Tsushimie i Iki zabijając kilkuset obrońców. Posłańcy z Matsuury szybko dotarli do Dazaifu, dowództwo Kyushu zostało już zaalarmowane wiadomościami z Tsushimy i Iki. Gokenin z Kanto z polecenia Kamakury już wcześniej przybyli do swoich lenn i przygotowali się do obrony wyspy. Spodziewano się, że siły inwazyjne wylądują na plażach zatoki Hakata. Gdyby armia Chana tam zdobyła przyczółek dzieliło by ją od siedziby rządu w Dazaifu niecałe 20 km. Oddziały klanów wszystkich dziewięciu prowincji ścigały się entuzjastycznie w drodze do swojej stolicy. Podniecenie nadchodzącą walką mobilizowało wszystkich. Dowództwo nad obroną objęli Shoni Kagesuke, młodszy brat Shugo Shoni Tanetsuke, i Shugo Shimazu Hisatsune. Zajęli pozycje koło świątyni Hachimana Hakozaki przy zatoce Hakata. Niedaleko rozlokowały się oddziały klanów Shoni, Otomo, Kikuchi, Harada, Matsuura i Kodama.
19 listopada oddziały mongolskie wylądowały w zachodniej części zatoki przy Imazu i Sawaraura. Stąd miały ruszyć na wschód wzdłuż wybrzeża, zająć miasto Hakata, a następnie skręcić w głąb lądu i pójść doliną w górę rzeki do Dazaifu. Nie ma szczegółowych wiarygodnych danych, źródła podają, że obie strony miały podobną liczebność od 3 do 6 tys ludzi. Wnuk japońskiego wodza Shoni Nyudo Sukeyoshi, który miał zaledwie 12 lub 13 lat, wypuścił gwiżdżącą strzałę sygnalizacyjną nakazującą atak na wroga, ale Mongołowie tylko wybuchli śmiechem i ruszyli do przodu. Ich taktyka całkowicie zaskoczyła japońskich obrońców, wojownicy mongolscy szli w dużych, gęstych grupach chronieni ścianą tarcz w rytm głośno wybijany na bębnach przy akompaniamencie dużego hałasu. Tradycyjna taktyka japońskich samurajów poszukiwania godnego przeciwnika, precyzyjnego wypuszczania strzały w ważną strategicznie osobę i uderzania małymi grupami wojowników była niewykonalna. Walki, które miały miejsce w ciągu następnych godzin, były zacięte nieskoordynowane i bardzo krótkie. Rozkazy mongolskich generałów przekazywano za pomocą bębnów, w zależności od sekwencji wybijanego dźwięku oddziały szły naprzód, zmieniały kierunki lub cofały się. Na Japończyków spadały chmury krótkich strzał wypuszczanych z tysięcy mongolskich łuków, wiele miało zatrute groty które niosły śmierć nawet lekko zranionym. Ogromnym zaskoczeniem były nieznane dotychczas Japończykom bomby wyrzucane przez katapulty. Hałas wybuchów przynosił obrońcom więcej szkody niż rany zadawane przez rozrywające się pociski, przerażone konie nie dawały się kontrolować, a to niezmiernie utrudniało stawienie czoła wrogowi.
Oczywiście żądni sławy japońscy wojownicy usiłowali odznaczyć się w walce z najeźdźcami. Jednym z tych, którzy faktycznie zdobyli sławę był daimyo Kikuchi Jiro Takefusa z prowincji Higo, głowa klanu Kikuchi. Walczył ze swoim młodszym bratem Aritaką. Część sił mongolskich wylądowała na plaży Momochi i podzieliła się na dwie grupy, jedna z nich rozbiła obóz w Akasace. Kikuchi Takefusa uderzył na nich i stoczył pierwszą otwartą bitwę z najeźdźcami zmuszając ich do odwrotu. Zginęło stu Mongołów, Takefusa odznaczył się tym, że zdobył najwięcej głów wroga.
Samuraj Takezaki Suenaga, Gokenin z Kyushu, pochodzący z prowincji Higo też marzył o odznaczeniu się. Służył ze swoim niewielkim kontyngentem pod dowództwem Shoni Kagesuke, brata gubernatora wojskowego Shugo trzech północnych prowincji Kyushu Hizen, Chikuzen i Chikugo oraz wysp Iki i Tsushima. Po uderzeniu Takefusy na Mongołów ruszył dołączyć do walki z pięcioma ludźmi za zgodą swojego dowódcy. W ten sposób chciał sięgnąć po honor pierwszego samuraja z kontyngentu Shoni Kagesuke, który uderzy na wroga. W drodze ku plaży spotkał wracającego Kikuchi Takefusę. Jak napisał w swojej relacji : W drodze do Akasaki, po minięciu bramy świątyni Sumiyoshi, spotkałem mężczyznę na szarym pstrokatym koniu w Komatsubara. Nosił fioletową zbroję z odwróconym grotem strzały i szkarłatną, falującą pelerynę i właśnie pokonawszy najeźdźców w obozie, wracał z setką jeźdźców. Piraci uciekli. Dwóch zostało porwanych - powiedział. Wyglądał bardzo odważnie, miał dwóch przybocznych idących przed nim po lewej i prawej stronie niosących głowy, jeden nabitą na miecz, drugi na naginatę. Kto przechodzi tędy wyglądając na tak odważnego ? – zapytałem. Jestem Kikuchi Jiro Takefusa z prowincji Higo, a kim ty jesteś ? – odpowiedział. Jestem Takezaki Goro Hyoe Suenaga z tej samej prowincji. Patrz, jak atakuję ! Powiedziawszy to, zaatakowałem.
Żądny chwały Suenaga ruszył dalej, po chwili dostrzegł Mongołów z którymi walczył Takefusa, wycofywali się w dwóch grupach. Pośpiesznie ruszył za mniejszą, ale nagle ich konie ugrzęzły w błotnistym gruncie. Widząc to Mongołowie zawrócili. W kierunku Japończyków posypał się grad strzał, przeszyty strzałami koń Sukenagi padł zrzucając jeźdźca, zginął jego chorąży. Uratował ich Shiroishi Michiyasu, Gokenin z prowincji Hizen, który odważną szarżą zaatakował Mongołów. Suenaga wrócił, jedynym czym mógł się pochwalić była rana zadana przez jedną z mongolskich strzał. Miał szczęście, nie była zatruta.
Pierwsza inwazja mongolska jest też nazywana Wojną Bunei, od nazwy okresu historycznego Japonii który trwał od lutego 1274 do kwietnia 1275. Flota Chana miała wyruszyć w siódmym miesiącu księżycowym 1274 roku, ale atak opóźnił się o trzy miesiące. W pierwszej fazie planowano zdobyć i zająć wyspy Tsushima i Iki żeby zabezpieczyć szlak komunikacji dostaw zaopatrzenia. Następnie siły inwazyjne miały wylądować na Kyushu w zatoce Hakata. Pierwsza inwazja była dla Japończyków całkowitym zaskoczeniem, pomimo dochodzących wcześniej informacji mogących być jej zapowiedzią.
Siły inwazyjne liczyły łącznie około 30 tys ludzi w tym 15 tys wojowników mongolskich, chińskich i dżurdżeńskich, 6 do 8 tys koreańskich, oraz blisko 7 tys marynarzy z Korei, zgromadzonych na 300 dużych i 400-500 mniejszych okrętach.
Szacuje się że liczebność sił japońskich wynosiła od 4 do 6 tys wojowników. Mongolskie raporty mówią o 100 tys obrońców, co jest mocno przeszacowane dla usprawiedliwienia fiaska pierwszej inwazji.
Flota inwazyjna wypłynęła z Korei 2 listopada 1274 (3 października wg naszego słonecznego kalendarza). 4 listopada z wybrzeży Sasuury zauważono obce statki.
PIERWSZA MONGOLSKA INWAZJA ROK 1274, WOJNA BUNEI
© 2015 - 2025 | All Rights Reserved | © Krzysztof Pietrek | Wszelkie prawa zastrzeżone
dannoura1185@op.pl