Powrót do spisu treści

Śmierć Tadanoriego. W tle, w wodzie po lewej, Taira Atsumori i wyzywający go do powrotu

Kumagai na koniu z bojowym wachlarzem, po prawej.

 

15. Shigehira wzięty żywy

 

Lord Taira no Shigehira, kapitan Gwardii trzeciego stopnia, był zastępcą dowódcy skrzydła Heike w lesie Ikuta. Wszyscy jego ludzie zginęli lub uciekli, został z nim tylko jeden samuraj. Tego dnia miał na sobie granatowe hitatare z wyhaftowanymi jasnożółtymi siewkami a na nim zbroję z fioletowym sznurowaniem. Na głowie miał hełm z wysokimi złotymi rogami u boku miecz okuty złotem, na plecach kołczan ze strzałami opierzonymi czarnymi i białymi piórami sokoła a w ręce trzymał łuk Shigeto. Jechał na bojowym koniu o imieniu Dojikage. Towarzyszył mu przybrany brat Gotobyoe Morinaga który nosił zbroję osznurowaną szkarłatem na brokatowym hitatare i siedział na pięknym jasnoszarym rumaku o imieniu Yomenashi którego dostał od Lorda Shigehiry. Jechali wzdłuż brzegu szukając statku na którym mogli by uciec.

Dwaj samuraje Genji Sho Shiro Takaie i Kajiwara Genda Kagesue dostrzegli z oddali dwóch bogato wyglądających wojowników Heike, spięli biczami i strzemionami konie i ruszyli za nimi.

Statki obiecujące ratunek leżały wzdłuż brzegu ale wróg tak naciskał że nie można było ich spuścić na wodę. Shigehira ruszył więc na zachód. Przejechali więc przez rzekę Minato potem przez rzekę Karumo minęli Hasu no Ike, las Koma i Itayado. Konie prześladowców były coraz bardziej wyczerpane i zdali sobie sprawę że nie dojdą Heike. Kajiwara Kagesue zatrzymał się stanął wysoko w strzemionach napiął łuk i wypuścił strzałę. Pomimo dużej odległości doszła do celu i zatopiła się zadzie wierzchowca Shigehiry tuż nad nasadą ogona, zraniony koń szybko słabł. Morinaga musiał się obawiać że Shigehira zażąda jego konia bo spiął go i ruszył do przodu. Co to jest Morinaga ?  - krzyknął Shigehira.  Przysięgałeś przez wszystkie lata coś całkiem innego a teraz porzucasz mnie ?  Morinaga udawał że nie słyszy, myślał tylko o ucieczce, zerwał czerwone barwy ze swojej zbroi odrzucił je i pogalopował przed siebie.

Wróg był blisko a koń Shigehiry coraz bardziej słabł. Wjechał do morza ale płycizny nie kończyły się, głębina była o wiele za daleko żeby utonąć. Zsiadł przeciął opaskę która zabezpieczała jego zbroję i rozwiązał sznury naramienne. Przygotowywał się do podcięcia brzucha gdy nadjechał Sho Shiro Takaie. Zeskoczył z siodła i zawołał : O nie nie ! Idziesz ze mną !  Wsadził Shigehirę na swojego konia i przywiązał go do łęku siodła potem dosiadł nowego wierzchowca i odjechali.

Morinaga którego koń był niezwykle wytrzymały łatwo uciekł. Porzucił świecki świat i przyjął święcenia, służył u kapłana Onaka Hokyo w Kumano. Po śmierci swojego mistrza wyjechał z wdową po nim zakonnicą do stolicy. Został tam rozpoznany jako przybrany brat Lorda Shigehiry. Ludzie traktowali go z pogardą, mówiono : Ten Goto Hyoye Morinaga zhańbił się porzucając w potrzebie lorda Shigehirę. Nie chciał mu pomóc ani z nim umrzeć. Teraz pojawił się z jakąś zakonnicą. Powinien się wstydzić !  I Morinaga rzeczywiście wstydził się. Zawsze ukrywał twarz za wachlarzem.

 

16. Śmierć Tairy Atsumori

 

Armia wroga została rozbita a lordowie i dworzanie Heike uciekali na morze żeby odpłynąć na swoich statkach. Kumagai Naozane jechał ścieżką w kierunku plaży szukając jakiegoś godnego przeciwnika. W pewnym momencie jego wzrok padł na jeźdźca który jakieś pięćdziesiąt jardów od brzegu poganiał konia przez fale próbując dotrzeć do jednego z odpływających statków. Był bogato ubrany, jedwabne hitatare haftowane w żurawie wystawało z pod sznurowanej na zielono zbroi, hełm zwieńczały wyniosłe rogi, u jego boku wisiał miecz obficie inkrustowany złotem. Z kołczana na plecach wystawał pęk strzał z czarno białymi piórami a pod pachą ściskał lakierowany na czarno łuk owinięty rattanem. Jechał na pstrokatym koniu w siodle lśniącym od złotych okuć. Kumagai pomyślał że jest jednym ze znaczniejszych dowódców, skinął na niego swoim bojowym wachlarzem i zawołał :  Wstydem jest pokazać wrogowi plecy. Wracaj !

Wojownik zawrócił konia i wkrótce stanął na plaży. Kumagai natychmiast zaatakował i szybko rzucił go na ziemię ale gdy zerwał hełm żeby zdjąć mu głowę zobaczył twarz szesnasto lub siedemnastolatka. Młodzieniec mógł być w wieku jego syna, miał chłopięcą urodę, delikatnie upudrowane policzki i poczernione zęby. Kim jesteś ? Powiedz mi jak się nazywasz bo chcę ci oszczędzić życie. ” – zapytał Kumagai. Nie ! Najpierw powiedz kim Ty jesteś ! - odpowiedział młody człowiek. Jestem Kumagai Jiro Naozane z Musashi, osoba bez szczególnego znaczenia.  Więc masz szczęście.  - powiedział młodzieniec. Weź moją głowę i pokaż innym Heike a powiedzą ci kim jestem, powiedzą że walczyłeś z godnym przeciwnikiem. Chociaż jest jednym z dowódców Heike jeśli go zabiję nie zamieni to pokonanych w zwycięzców, a jeśli go oszczędzę nie zmieni zwycięstwa w porażkę. Kiedy mój syn Kojiro został lekko ranny pod Ichi no Tani czyż nie sprawiło to że moje serce krwawiło ? Jak żałosne było by zabicie tego młodzieńca… - pomyślał Kumagai. Miał go już uwolnić gdy zobaczył Doiego i Kajiwarę zbliżających się z pięćdziesiątką jeźdźców.  Niestety ! Spójrz tam !  - wykrzyknął, po twarzy spływały mu łzy.  Cała okolica roi się od naszych ludzi, jeśli oszczędzę ci życie i tak nie możesz uciec od nich. Jeśli masz umrzeć pozwól by nastąpiło to z mojej ręki bym mógł modlić się za twoje ponowne odrodzenie !

Rzeczywiście tak musi być. - powiedział młody wojownik. Więc weź moją głowę ale zrób to szybko, proszę.  Kumagai płakał, ogarnęło go tak ogromne współczucie dla młodzieńca że dłonie mu drżały, ledwo mógł władać ostrzem i prawie nie wiedział co robi w końcu jednak zdjął mu głowę. Niestety ! Czyje życie jest tak trudne jak życie żołnierza ? Tylko dlatego że urodziłem się w rodzinie wojowników muszę cierpieć taki smutek ! Jak żałosne jest popełnianie tak okrutnych czynów !  – pomyślał. Wcisnął twarz w rękaw zbroi i gorzko zapłakał. Później zdjął zbroję zabitego i hitatare którym chciał owinąć jego głowę. Podczas gdy to robił znalazł brokatową torbę a w niej flet.  Ach ! - wykrzyknął. To zapewne ten młodzieniec i jego przyjaciele bawili się dziś rano muzykując na murach. Wątpię czy wśród wszystkich naszych ludzi ze wschodnich prowincji jest ktoś kto przyniósł ze sobą flet. Jak wszechstronnie wykształceni i kulturalni są dworzanie Heike.

Kiedy jego dowódca Lord Yoshitsune odbierał prezentację trofeów głowa pięknego młodzieńca i opowieść Naozane poruszyły wszystkich i wywołały łzy smutku. Potem dowiedział się że zabity nazywał się Taira Atsumori, miał siedemnaście lat i był najmłodszym synem Tairy Tsunemoriego szambelana dworu Heike.

Jeśli chodzi o flet to nazywano go Saeda, Mała Gałąź. Dziadek Atsumoriego Taira Tadamori, niezmiernie utalentowany muzyk otrzymał go w prezencie od klasztornego cesarza Toby. Później przekazał instrument swojemu synowi Tsunemoriemu który również miał muzyczny talent. Ten z kolei dał go Atsumoriemu ze względu na jego umiejętności gry na flecie.

Po tym wydarzeniu Kumagai Naozane skierował się ku religii, odrzucił świeckie życie i został mnichem. To naprawdę wzruszające, że magia muzyki skierowała umysł wojownika na ścieżkę wytyczoną przez Buddę.

 

17. Śmierć Tomoakiry

 

Szambelan Taira Narimori najmłodszy syn doradcy Norimoriego zginął w walce z Tsuchiya Goro Shigeyukim z Hitachi. Taira Tsunemasa najstarszy syn Tsunemoriego próbował dostać się na statek ale dopadli go ludzie Kawagoe Kotaro Shigefusy, został zabity. Tairowie Tsunetoshi, Kiyofusa i Kiyosada gubernatorzy prowincji Wakasa, Awaji i Owari, razem uderzyli na wroga i zaciekle walczyli, zdobyli wiele trofeów i razem zginęli.

Taira Tomomori dowodził siłami Heike w lesie Ikuta. Kiedy wszyscy jego ludzie uciekli lub zostali zabici odjechał w kierunku plaży ze swoim synem Musashi kami Tomoakirą gubernatorem prowincji Musashi i wiernym sługą imieniem Kenmotsu Taro Yorikata. Mieli zamiar ewakuować się na jednym ze statków. Grupa dziesięciu wojowników Genji z klanu Kodama ruszyła galopem w ich kierunku wznosząc wojenne okrzyki.

Kenmotsu Taro, znany z łuczniczych umiejętności, odwrócił się napiął łuk i zwolnił cięciwę, samuraj galopujący z flagą klanu spadł z konia, strzała przebiła jego szyję i kręgosłup. Dowódca grupy ruszył się na Tomomoriego ale jego syn Tomoakira rzucił się między nich i chwycił napastnika, po chwili obaj spadli z koni i Tomoakira wziął głowę wroga. Jego chwilową nieuwagę wykorzystał przyboczny zabitego i ściął wstającemu Tomoakirze głowę. Kenmotsu Taro widząc śmierć młodego lorda zaatakował jego zabójcę i ściął go po czym zaczął szyć z łuku do napastników. Gdy opróżnił kołczan wyciągnął miecz i zaczął walczyć. Jedna ze strzał wrogów ciężko zraniła go w nogę i padł na ziemię ale walczył do końca, umarł tam gdzie upadł na kolana.

Tomomori korzystając z zamieszania wywołanego walką spiął konia i ruszył do morza. Miał wyjątkowo wytrzymałego konia, płynął na nim prawie milę i udało mu się dotrzeć do statku Munemoriego. Został wciągnięty na pokład ale dla konia nie było już miejsca więc odepchnął go w kierunku brzegu. Awa Mimbu Shigeyoshi wziął do ręki łuk i strzałę mówiąc : Pozwól mi zabić go aby nie wpadł w ręce Heike.  Ale Tomomori zabronił mu : Nie możesz tego zrobić, właśnie uratował mi życie.  Rumak nie chciał opuszczać swojego pana i przez chwilę trzymał się blisko statku ale w końcu niechętnie zawrócił i popłynął z powrotem do plaży. Gdy tylko jego kopyta dotknęły piasku odwrócił się i trzykrotnie głośno zarżał w kierunku statku.

Potem wyszedł na suchy ląd i chwilę odpoczął. Złapał go Kawagoe Kotaro Shigefusa i odprowadził do stolicy. Pierwotnie był jednym z najcenniejszych koni w stajni klasztornego cesarza. Przed rokiem otrzymał go w nagrodę Lord Munemori który z kolei dał go Tomomoriemu. Tomomori niezmiernie cenił rumaka. Pierwszego dnia każdego miesiąca modlił się do Boga długowieczności Taizana Bukuna aby zapewnił mu wieczne zdrowie i siłę. Zapewne dlatego uratował życie swojemu panu. Dorastał w Shinano w miejscu o nazwie Inoue, dlatego nazwano go Inoueguro. Po ocaleniu go przez Kawagoe zmieniono mu imię na Kawagoeguro.

Po ocaleniu Tomomori podszedł do lorda Munemori i powiedział : Straciłem Tomoakirę, również Kenmotsu Taro nie żyje. Nie pozostaje mi nic oprócz rozpaczy. Co myśleć o ojcu takim jak ja który nie może pomóc synowi gdy ten rzuca wyzwanie wrogowi by uratować swojego rodziciela i oddaje życie ? Jakim człowiekiem trzeba być żeby nie mogąc go uratować samemu uciekać ? Jak ostre słowa znalazłbym dla każdego kto postąpiłby tak samo ! Ale teraz gdy tak właśnie postąpiłem desperacko trzymając się życia wiem co inni ludzie muszą o mnie myśleć, wyobrażam to sobie tak jasno że przechodzą mnie dreszcze.  Po czym opuścił głowę do rękawa i zapłakał. Munemori odpowiedział mu następującymi słowami : To wspaniałe że twój syn oddał życie za ciebie. Był silnym, odważnym, dumnym, absolutnie godnym dowódcą. Myślę że był w wieku Kiyomune.  – i spojrzał w bok, w stronę swojego szesnastoletniego syna i jego oczy wypełniły się łzami. Żaden z obecnych Heike, nawet ci najtwardsi, nikt nie mógł powstrzymać się przed zmoczeniem łzami rękawów swojej zbroi.

 

18. Ucieczka

 

Najmłodszy syn Lorda Shigemoriego Taira Moromori gubernator Bitchu odpływał od plaży małą łodzią z sześcioma przybocznymi kiedy Seiemon Kinnaga, jeden z samurajów Tomomoriego, wjechał do morza na koniu prosząc żeby go zabrali. Zawrócili więc po niego. Kinnaga był dużym mężczyzną, w pełnej zbroi zeskoczył z konia prosto do łodzi. Łódź nie była duża, gwałtowne obciążenie przechyliło ją i wywróciło. Właśnie wtedy podjechało do niej czternastu czy piętnastu żołnierzy Hatakeyamy dowodzonych przez Hondę Jiro Chikatsune. Morimori szamotał się wśród fal usiłując wstać, wyciągnęli go i ścięli. W tym roku miał skończyć czternaście lat.

Lord Michimori dowodził siłami Heike poniżej wzgórz. Miał tego dnia zbroję sznurowaną chińskim adamaszkiem a pod nią hitatare z czerwonego brokatu. Jeździł na gniadoszu, siedział w inkrustowanym srebrem siodle. Większość jego ludzi zginęła lub uciekła. Jego brat Noto kami Noritsune też uciekł zostawiając go samego tylko z jednym przybocznym samurajem. Odcięty od reszty sił Heike, zraniony strzałą która przebiła jego hełm, jechał na wschód szukając spokojnego miejsca aby zakończyć swoje życie. Nagle otoczyło go pół tuzina ludzi którymi dowodzili Sasaki Kimura Saburo Naritsuna z prowincji Omi i Tamanoi Shiro Sukekage z prowincji Musashi. Szybko zdjęto mu głowę. Widząc nadjeżdżających wrogów towarzyszący Michimoriemu przyboczny odjechał pozostawiając go samego.

Wraz z upływem dnia rosła liczba martwych Genji i Heike. Przed wieżami i pod barykadami piętrzyły się stosy ciał ludzi i koni, zieleń traw wokół Ichi no Tani zmieniła się w szkarłat. Niezliczeni byli ci którym strzały i miecze odebrały życie pod Ichi no Tani na zachodzie i Ikuta no Mori na wschodzie, na zboczach wzgórz i na brzegu morza. Po zakończeniu walk Genji wystawili na publiczny pokaz dwa tysiące głów zabitych Heike wśród których byli najznamienitsi z rodu Michimori, jego młodszy brat Narimori, Tadanori, Tomoakira, Moromori, Kiyosada, Kiyofusa wirtuoz cytry Tsunemasa najstarszy syn Tsunernoriego, jego młodsi bracia Tsunetoshi i Atsumori obok dziesiątek innych zabitych w bitwie.

Upadek twierdzy zmusił Heike do ucieczki w morze, oczywiście zabrali z sobą małego cesarza. Niektóre ze statków wiatr zaniósł w kierunku prowincji Kii inne w pobliże Ashiyi, Sumy i Akashi. Zmęczone i zniechęcone załogi miotały się bez celu tu i tam po morzu patrząc na wiosenny księżyc pełnymi łez oczami. Niektórzy przepłynęli cieśninę Awaji i dryfowali wzdłuż Ejima ga Iso porównując swój los do smutnego morskiego ptaka który lata szukając zagubionego partnera. Nikt nie wiedział gdzie się kierować. Wczoraj mieli sto tysięcy ludzi których obawiało się czternaście prowincji, żyli nadzieją że pewnego dnia wrócą do starej stolicy. Teraz po upadku Ichi no Tani zostali rozproszeni wzdłuż wybrzeży, każdy nieświadomy losu swojego przyjaciela, bez odrobiny nadziei.

 

19. Kozaisho tonie

 

Samuraj Kunda Takiguchi Tokikazu który towarzyszył Michimoriemu niemal do ostatnich chwil dotarł na statek na którym była żona jego zabitego lorda i powiedział jej :  Siedmiu mężczyzn otoczyło Lorda Michimoriego w pobliżu ujścia rzeki Minato i zabili go. Wśród napastników było dwóch, którzy ogłosili swoje nazwiska Sasaki Kimura Saburo Naritsuna z Omi i Tamanoi Shiro Sukekage z Musashi. Zgodnie z moim obowiązkiem powinienem był zostać i spotkać z Lordem Michimorim jego los. Wcześniej jednak rozkazał mi że jeśli coś mu się stanie ja muszę żyć, odnaleźć ciebie Pani i zaopiekować się tobą. Dlatego uratowałem moje bezwartościowe życie i jestem tutaj.  Na wiadomość o śmierci męża nie powiedziała ani słowa, zakryła twarz i upadła.

Już wcześniej mówiono jej że mąż nie żyje ale początkowo nie chciała wierzyć, czekała ufając że wkrótce wróci. Teraz nadzieja zgasła i popadła w głęboką melancholię. Między zmierzchem siódmego dnia kiedy dotarła do niej wiadomość, a nocą trzynastego dnia w ogóle nie wstała. Uczucia te podzielała jej mleczna matka, szlachcianka która zawsze jej towarzyszyła i dzieliła tą samą poduszkę.

Następnego dnia mieli dotrzeć do Yashimy. Gdy nadeszła noc i na statku zapanowała cisza zwróciła się do swojej mamki : W ciągu ostatnich dni po prostu nie mogłam uwierzyć w wiadomość o jego śmierci ale dziś wieczorem zrozumiałam że to prawda. Wszyscy mówią że został zabity nad Minatogawą, nie ma nikogo kto powiedziałby że widział go żywego. W noc przed bitwą odwiedził mnie na krótko, wydawał się bardzo przygnębiony i powiedział : Na pewno zostanę zabity w jutrzejszej bitwie i martwię się co stanie się z tobą po moim odejściu. Ponieważ wcześniej było tyle bitew nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. Gdybym tylko pomyślała że rzeczywiście widzimy się po raz ostatni, przysięgłabym że podążę za nim do następnego życia. Powiedziałam mu wtedy to czego wcześniej nie wiedział, że noszę jego dziecko. Jakże bardzo się ucieszył, powiedział : Jestem już w trzydziestym roku mojego życia i wciąż bezdzietny. Mam nadzieję że urodzisz mi chłopca ! Przynajmniej w tym naszym smutnym świecie pozostanie po mnie ktoś kto zachowa moją pamięć. Ile miesięcy minęło ? Jak się czujesz ? Jak możesz liczyć na spokojny poród zamknięta na tym statku na morzu ?

Zamilkła na chwilę a potem kontynuowała a jej zrozpaczona towarzyszka słuchała : Mówią że gdy nadchodzi ten czas dziewięć kobiet na dziesięć umiera. Jak smutna, wstydliwa, melancholijna i pełna cierpienia musi być śmierć w czasie porodu. Tak chciałabym mieć łatwy poród a potem wychować dziecko ku pamięci utraconego męża. Wiem jednak że każde spojrzenie na to maleństwo będzie coraz bardziej zwiększało moją tęsknotę za nim a wciąż rosnąca melancholia nie zostawi mnie ani na chwilę w spokoju, bez końca będzie powracała pamięć o mojej dawnej miłości i bez końca będę cierpiała. Nie, dla mnie nie ma ucieczki. Lepiej utopić się w głębinach morskich niż żyć w ten sposób. Śmierć jest drogą której nikt nie może ominąć. Moje serce jest pełne smutku że zostawiam was samotnych. Proszę abyście przesłali do stolicy list który napisałam i zabrali moje szaty do jakiegoś kapłana aby jego modlitwy przyspieszyły oświecenie mojego męża i pomogły również mi w następnym życiu.  Kiedy skończyła mówić starsza kobieta tłumiąc łzy odpowiedziała : Jak możesz w ten sposób odrzucić swoje maleństwo i skazać matkę na samotną starość ? Czy twoja strata jest większa niż strata żon innych szlachciców naszego domu którzy zginęli pod Ichi no Tani ? Skąd masz pewność że będziesz siedziała na tym samym lotosie co twój mąż ? Po odrodzeniu się oboje musicie przejść przez Sześć Ścieżek i Cztery Narodziny, jak więc możesz być pewna że się spotkacie ? A jeśli się nie spotkacie to jaki pożytek przyniesie mu ofiara z twojego życia ? Bądź silna i odważna, uspokój twój umysł, wydaj na świat dziecko i wychowaj je bez względu na grożące trudności. Wtedy możesz zostać zakonnicą i spędzać dni na modlitwie o szczęśliwe odrodzenie zmarłego męża. Nie chcę takich rzeczy słyszeć więcej !

Słysząc to zdesperowana kobieta postanowiła uspokoić płaczącą towarzyszkę : Proszę zrozum mnie, smutek często prowadzi ludzi do mówienia o odebraniu sobie życia. Jeśli zdecyduję się zrobić to naprawdę, zapewniam że dam ci znać. Teraz jest późno. Pozwól nam spać.  Mleczna matka doszła do wniosku że przybrana córka naprawdę się zdecydowała i postanowiła że jeśli to zrobi ona też pójdzie za nią na dno morza bo nie miałaby dla kogo dłużej żyć. Przez pewien czas nie spała, patrzyła na towarzyszkę u jej boku ale w końcu zasnęła. Wdowa czekała na to, wymknęła się cicho i pobiegła do burty statku. Wpatrzyła się w rozległą taflę wody, nie była pewna w którym kierunku leży zachód ale odwróciła się w stronę zachodzącego księżyca który tonął za górami i spokojnie zaczęła powtarzać Nembutsu. Melancholijny krzyk ptaków morskich na odległych piaskach i szorstkie skrzypienie steru mieszały się z jej głosem gdy powtarzała sto razy : Namu Amida Butsu, Zbawicielu który prowadzisz nas do Zachodniego Raju, uszanuj swoją Pierwotną Przysięgę i prowadź mnie stąd do swojej Czystej Krainy, przywróć mi utraconą miłość i posadź nas oboje na jednym lotosowym tronie !  Po ostatnim wezwaniu rzuciła się między fale.

Było około północy, wszyscy na pokładzie spali mocno więc nikt jej nie zauważył. Ale kiedy wpadała w fale zwróciła uwagę sternika który jedyny z załogi nie spał. Głośnym krzykiem, że kobieta wypadła za burtę, obudził załogę. Krzyk obudził też przybraną matkę.

Wielu rzuciło się by ją ratować ale wiosenna mglista noc i napływające ze wszystkich stron chmury bardzo ograniczały widok. Raz po raz nurkowano ale słabe światło księżyca niczego nie oświetlało. Kiedy w końcu ją wyciągnęli było już za późno na ratunek. Położyli ją na pokładzie, słona woda spływała z białej hakamy, grubych podwójnych warstw dworskiej sukni i z jej długich czarnych włosów. Przybrana matka chwyciła ją za ręce, przytuliła twarz do jej zimnego policzka i krzyknęła : Dlaczego nie dałaś mi poznać twojej determinacji i nie pozwoliłaś podążać za tobą na dno morza ? Biada mi, teraz zostałam sama ! Nie odezwiesz się do mnie więcej !  Jej udręczone błagania do przybranej córki nie mogły nic dać, była już w innym świecie. Oddech który do tej pory ledwie trzepotał w jej ciele w końcu odszedł na zawsze.

Tymczasem księżyc wiosennej nocy zatonął w morzu a świt przywrócił światło zamglonemu niebu. Bezgraniczny żal ogarnął wszystkich. Ubrali zmarłą w pełną zbroję która została po jej mężu i z powrotem oddali falom.

Zrozpaczona mamka chciała rzucić się do morza ale udało się ją powstrzymać. Obcięła sobie włosy, porzuciła świecki świat i przyjęła służbę u młodszego brata lorda Michimoriego mnicha o imieniu Chukai aby przestrzegać świętych przykazań Buddy i modlić się o odrodzenie jej Pani w przyszłym życiu.

Od starożytnych czasów było powszechnym zwyczajem że kobiety porzucały świecki świat po śmierci męża. Tych które odbierały sobie życie jak Kozaisho było naprawdę niewiele. W każdym razie i jedne i drugie postępują według starego nakazu : Lojalny sługa nie służy dwóm panom a cnotliwa kobieta nie ma dwóch mężów !

 

Lord Michimori ożenił się z córką lorda Norikaty, damą dworu księżniczki Shoseimonin, która była uważana za piękność pałacu. Dama miała na imię Kozaisho. Pewnej wiosny w epoce Angen (1175–1177), miała wówczas szesnaście lat, księżniczka udała się do Hosshoji aby podziwiać wiśniowe kwiaty. Był tam również Michimori, wówczas urzędnik na dworze cesarzowej. Od pierwszego wejrzenia zakochał się w Kozaisho. Mógł myśleć tylko o niej, ciągle wysyłał jej czułe wiersze i miłosne listy ale ona niczego nie przyjmowała.

Minęły trzy lata, Michimori napisał do niej kolejny list i postanowił że będzie ostatnim. Posłaniec nie zastał Kozaisho w pałacu ale wychodząc zobaczył że nadjeżdża jej powóz i wrzucił do niego list. Dama nie wiedziała jak się go pozbyć więc schowała za pasem i poszła do pałacu. Gdy zajmowała się codziennymi obowiązkami list wyślizgnął się i upadł na podłogę. Jej Wysokość znalazła go, wezwała swoje damy i spytała do kogo należy. Żadna nie przyznała się ale twarz milczącej Kozaisho zapłonęła rumieńcem. Księżniczka oglądnęła list, zorientowała się że pochodzi od Michimoriego i przeczytała. Pismo było niezwykle staranne, treść wyrażała rozpacz i rozgoryczenie mężczyzny którego miłością wzgardzono. Wiedziała do kogo były skierowane te słowa. Popatrzyła na damę i powiedziała : Uważaj, tak gorąca miłość musi się przerodzić w jeszcze większą nienawiść. Nie możesz jego uczucia dalej ignorować. Jej Wysokość kazała przynieść kałamarz i sama napisała odpowiedź : Nie trać wiary ! Po drugiej stronie potoku znajdziesz mocny grunt i oparcie dla twojego uczucia, zrób krok naprzód, nadszedł czas by pójść dalej. Michimori zapłonął ze szczęścia, poślubił Kozaisho i bardzo się kochali.

 

Norimori stracił dwóch synów Michimoriego i Narimoriego, pozostali mu Noritsune i mnich Chukai. Kozaisho stała się pamięcią o jego synu. Teraz gdy ją również stracił pogrążył się w bezdennej rozpaczy.

 

***

KONIEC KSIĘGI 9

 

Genji wylewają się z wąwozu Hiyodori i popalają obóz Heike.

 

13. Śmierć Moritoshiego

 

Taira Tomomori dowodził Heike w Ikuta no Mori. Koncentrował się i skupiał swoją uwagę na wschodzie skąd mieli przyjść Genji gdy dotarł do niego posłaniec z klanu Kodama. W zeszłym roku byłeś gubernatorem prowincji Musashi Panie. Dlatego klan Kodama wysłał mnie abym was ostrzegł. Spójrzcie do tyłu ! - powiedział. Tomomori i towarzyszący mu dowódcy odwrócili się i ujrzeli chmury czarnego dymu wznoszące się za nimi nad Ichi no Tani. Zachodnia flanka upadła ! Porzucili wszystko i uciekli.

Etchu Zenji Moritoshi był dowódcą polowym sił Heike pod klifem. Widział jak wszyscy uciekają ale nie dołączył do odwrotu został i czekał na wroga. Wojowników Genji przyprowadził Inomata no Koheiroku Noritsuna. Ucieszył się na widok godnego przeciwnika popędził swojego konia i uderzył na niego. Starli się z taką siłą że obaj spadli z koni. Inomata słynął we wszystkich ośmiu prowincjach wschodu ze swojej wielkiej siły, opowieści mówiły że z łatwością rozerwał poroże jelenia. Moritoshi nie ustępował mu w żadnym razie, miał siłę dwudziestu albo nawet trzydziestu zwykłych ludzi, mógł pociągnąć tak ciężki statek że poruszenie go wymagało sześćdziesięciu lub siedemdziesięciu ludzi. Chwycił przeciwnika i przygwoździł do ziemi tak że ten nie mógł się ruszyć, sięgnąć ręką rękojeści sztyletu. Presja była tak wielka że nie mógł wydobyć z siebie nawet słowa jakby coś wyłączyło mu głowę. Może Inomata nie był silniejszy ale nie brakowało mu odwagi. W końcu złapał oddech i spokojnie zapytał : Kiedy samuraj chce wziąć głowę wroga zwyczajem jest że pyta o jego imię a także przedstawia swoje. Dobrze jest mieć przewagę ale jaką wartość ma ktoś bez imienia ?  Uważając to za bardzo rozsądne Moritoshi oświadczył : Jestem Etchu Zenji Moritoshi dawniej dworzanin domu Heike a teraz tylko zwykły samuraj. Modlę się abyś także powiedział mi swoje imię. Przyciśnięty cicho odpowiedział : Jestem Inomata no Koheiroku Noritsuna, jeśli oszczędzisz moje życie przyjmę je jako nagrodę za mój udział w zwycięstwie a ty będziesz mógł uciec od losu swojego domu, uratuję życie kilkudziesięciu twoich ludzi. Słysząc to Moritoshi wpadł w wielki gniew i zawołał : Co to za haniebna mowa ! Choć może nie jestem godny tego ale jeszcze jestem Heike i nigdy nie pochylę się by prosić lub udzielić przysługi komukolwiek z krwi Genji !   I miał już zamiar odciąć mu głowę gdy Inomata ponownie odezwał się :  Kto jest tak niemądry żeby odciąć głowę wrogowi który już się poddał ?  Bardzo dobrze, twoje życie należy do ciebie. - powiedział Moritoshi. Puścił Inomatę i wstał.

Ziemia przed nimi była sucha i twarda jak pole na wyżynie, za nimi rozciągało się ryżowisko wypełnione głębokim błotem. Usiedli na ścieżce która je rozdzielała. Wkrótce ujrzeli wojownika ubranego w szkarłatną zbroję galopującego na kremowym koniu w siodle ozdobionym złotem. Moritoshi spojrzał podejrzliwie. To Hitomi no Shiro mój dobry przyjaciel. - powiedziała Inomata. Prawdopodobnie jedzie w tę stronę ponieważ mnie zobaczył. Nie ma potrzeby się martwić.  Jednak zaczął w duchu rozważać co robić : Jeśli zacznę walczyć z Moritoshim Shiro musi się przyłączyć kiedy dojedzie.  Moritoshi z początku miał obu na oku ale teraz skierował czujność na tego nowego wroga. Jego oczy odwróciły się od Inomaty co ten natychmiast zauważył zerwał się na nogi i zadał Moritoshiemu ciężki cios w piersi zamkniętą pięścią. Tracąc równowagę po nieoczekiwanym ataku Moritoshi przewrócił się do tyłu, Inomata natychmiast rzucił się na niego wyciągając sztylet, podciągnął spód pancerza i dźgnął go trzykrotnie tak głęboko że rękojeść i pięść weszły weszły w ciało razem z ostrzem. Potem wziął głowę zabitego. Żeby ubiec ewentualny spór o trofeum podniósł głowę i ryknął :  Inomata Noritsuna z prowincji Musashi zabił Tairę no Moritoshi, słynnego demonicznego wojownika Heike !

Jego wyczyn sprawił że tego dnia znalazł się na liście najwaleczniejszych. I to był niewątpliwy powód do dumy.

 

14. Śmierć Tadanoriego

 

Gubernator prowincji Satsuma Taira Tadanori dowodził siłami zachodniego skrzydła Heike w Ichi no Tani. Jechał na wielkim czarnym koniu w siodle pokrytym lakierem ze sproszkowanym złotem, wcześniej stoczył serię świetnych potyczek. Teraz spokojnie wycofywał się z setką jeźdźców wśród których zdecydowanie się wyróżniał. Na ciemnoniebieskim hitatare nosił czarną zbroję z czarnym jedwabnym sznurowaniem.

Genji Okabe Rokuyata Tadazumi z Musashi dostrzegł go. Był przekonany że to musi być jakiś wielki dowódca i ruszył pełnym galopem, postanowił zdobyć tak szlachetne trofeum. Odwracanie się do wroga plecami okrywa wstydem ! Ujawnij swoje imię, kim jesteś ? - zawołał. Tadanori odwrócił się w siodle krzycząc : Jestem jednym z twoich, jesteśmy przyjaciółmi ! - i dalej kontynuował swoją podróż. Jednak gdy się odwrócił Tadazumi dostrzegł przelotnie twarz i zauważył że jego zęby są czarne. Nikt z naszej strony nie czerni zębów, to musi być jeden z dworzan Heike !  – pomyślał. Podjechał do mężczyzny i złapał go. Żołnierze z którymi jechał Tadanori byli zaciągnięci z różnych prowincji, teraz gdy się wycofywali dowódca Heike jakoś nie bardzo ich interesował i nikt nie ruszył mu na pomoc. Widząc sytuację zaczęli przyspieszać, woleli uniknąć kłopotów.

Ty głupku !  - powiedział Tadanori. Kiedy powiedziałem ci że jestem jednym z twoich to powinieneś na tym poprzestać !  Wychowany w Kumano był silnym i bardzo szybkim mężczyzną. W mgnieniu oka wyciągnął sztylet, złapał Tadazumiego i siedzącemu w siodle zadał dwa pchnięcia potem zrzucił go z konia zeskoczył za nim i jeszcze raz uderzył. Pierwsze dwa ciosy spadły na jego zbroję i nie przebiły jej, trzeci zranił w twarz ale nie był śmiertelny. Kiedy Tadanori zamierzył się aby zdjąć powalonemu głowę przyboczny Tadazumiego wychylił się z konia i uderzeniem miecza odciął rękę Tadanoriego nad łokciem. Ten wiedząc że nadchodzi koniec odsunął się od Tadazumiego. Daj mi chwilę. - powiedział. Potem odwrócił twarz na zachód, dziesięć razy wezwał imię Buddy Amidy i zakończył : Ty który oświecasz światy i gromadzisz wszystkie czujące istoty wołające Twoje Imię przyjmij mnie do siebie ! W tej samej chwili stojący z tyłu Okabe zdjął mu głowę. Wiedział że zabił dowódcę ale nie znał jego imienia. Zobaczył pasek papieru przymocowany do kołczanu zabitego. Rozwinął go i przeczytał : Zapadający zmrok każe samotnemu wędrowcowi szukać miejsca odpoczynku. Nadszedł czas gdy kwiaty wiśni mogą okazać się najbardziej łaskawym gospodarzem. Taira Tadanori - Przydrożne Kwiaty. W ten sposób dowiedział się kto jest jego nagrodą. Wbił głowę na miecz, uniósł wysoko i oznajmił wielkim głosem : Ja Okabe Tadazumi zabiłem wielkiego dowódcę Heike Tadanoriego, gubernatora Satsumy !

Obie strony Heike i Genji usłyszały jego słowa i wszystkich ogarnął smutek. Niestety, straciliśmy wybitnego człowieka, zarówno w poezji jak i na wojnie ! Odszedł wielki dowódca !

Po prawej śmierć Kanehiry. Wyżej, w oddali z prawej, Ishida Jiro Tamehisa z napiętym łukiem strzela do Yoshinaki.

 

5. Egzekucja Higuchiego


Starszy brat Imai Kanehiry Higuchi Jiro Kanemitsu pojechał z pięcioma setkami jeźdźców do twierdzy Nagano w Kawachi, chciał tam dopaść i zabić Juro Kurando Yukiie. Nie znalazł go, usłyszał jedynie że był w Nagusa w prowincji Kii więc podążył tam za nim. Kiedy dowiedział się o walkach w stolicy natychmiast zawrócił i ruszył do Kyoto. Na moście Owatari w Yodo spotkał go jeden z wasali brata i przywitał słowami :  Dokąd zmierza Wasza Ekscelencja ? W stolicy toczy się wojna, Lord Kiso został zabity, Lord Imai zginął z własnej ręki. Higuchi zapłakał gorzkimi łzami i zawołał : Słuchajcie mnie panowie ! Wszyscy lojalni wobec Lorda Kiso niech idą gdziekolwiek chcą. Mogą opuścić świat i zostać kapłanami, żyć w żebractwie i modlić się za jego oświecenie w przyszłym życiu ! Ja sam jadę do miasta zginąć w ostatniej bitwie żeby w zaświatach dołączyć do mojego Lorda i mojego brata Imai Kanehiry !  Po tych odważnych słowach ruszył. Pięć setek jego ludzi stopniowo topniało, znikali tu i tam. Gdy dotarł do południowej bramy rezydencji Toba jechało za nim już tylko dwudziestu.

Wiadomość że Higuchi Kanemitsu wejdzie do stolicy podniosła na nogi wojowników prowincji, masowo ruszyli w kierunku Yotsuzuki aby stawić mu czoła. Wśród ludzi Higuchiego był samuraj Chino Taro. Gdy dotarli do Yotsuzuki zatrzymał się i zwrócił się do oczekujących na nich : Powiedzcie mi czy ktoś z was należy do ludzi Ichijo Jiro z Kai ? Odpowiedzieli mu ze śmiechem : Więc nie chcesz walczyć z nikim innym ? Chodź i wypróbuj któregokolwiek z nas !

Na to Chino przedstawił się : Jestem Chino Taro Mitsuhiro syn Chino Tayu Mitsuie z Kaminomiya w prowincji Shinano ! Nie, z pewnością nie nalegam na walkę z jednym z ludzi Lorda Ichijo ale jest wśród nich mój młodszy brat Chino Shichiro. W Shinano mam dwóch synów którzy w smutku będą chcieli wiedzieć jak ich ojciec zmarł, dobrze czy źle. Gdybym miał teraz umrzeć w walce na oczach mojego brata Shichira mógłby dać świadectwo moim dzieciom. Jestem gotowy do walki z każdym mężczyzną. Powiedziawszy to rzucił się na wrogów i trzech mężczyzn padło pod jego mieczem. Zaatakował czwartego, zwarli się i spadli na ziemię, dźgnęli się jednocześnie, obaj zginęli.

Higuchi miał wielu przyjaciół wśród ludzi klanu Kodama. Niektórzy z nich podeszli do niego i zaczęli przekonywać : To naturalne że przyjaźnie które łączą nas wojowników czasami powodują że oszczędzamy sobie życie. Dlatego teraz, ze względu na naszą dawną zażyłość, chcemy ocalić cię przed śmiercią. Wśród kapitanów Kiso nie ma nikogo kto mógłby dorównać jego Czterem Diabelskim Królom Imaiemu, Higuchiemu, Tate i Nenoiemu. Kiso został zabity a Imai odebrał sobie życie. Jeśli teraz poddasz się nam w nagrodę za pojmanie ciebie będziemy mogli prosić o twoje życie. Higuchi był weteranem i odważnym samurajem ale propozycja skusiła go. Zdał się na wyroki przeznaczenia i poddał się klanowi Kodama bezwstydnie zapominając o obowiązku samuraja.

Kiedy Noriyori i Yoshitsune otrzymali raport o tym wydarzeniu natychmiast wysłali petycję do klasztornego cesarza o poparcie prośby klanu Kodama. Jednak dworzanie, szlachetnie urodzeni panowie i damy, jednomyślnie sprzeciwili się przypominając że Kiso zaatakował i spalił Pałac Hojuji, spowodował śmierć wielu czcigodnych kapłanów wysokiej rangi, zginęło wielu niewinnych ludzi i gwardzistów, przerażono Jego Eminencję. Imai i Higuchi dowodzili tym atakiem i ludzie słyszeli jak wykrzykiwali swoje imiona więc wielkim błędem byłoby darowanie życia komuś takiemu. W obliczu takich oskarżeń nic nie można zrobić. Higuchi został skazany na śmierć.

Dwudziestego drugiego dnia pierwszego miesiąca nowy regent został usunięty ze stanowiska a poprzedni został przywrócony na swoje miejsce co przerwało spełnione marzenia nowego. Mimo tego krótkiego trwającego tylko sześćdziesiąt dni okresu odbył się zarówno noworoczny festiwal jak i spotkanie najwyższych urzędników sądu którzy podsumowali wypadki ostatnich lat. W dawnych czasach zdarzył się przypadek regenta kampaku Michikane który sprawował urząd tylko siedem dni po czym zmarł.

Dwudziestego czwartego dnia pierwszego miesiąca alejami stolicy przeszła parada z głowami Kiso i jego czterech kapitanów. Higuchi poddał się ale mimo to błagał by do nich dołączyć. Zabili go następnego dnia. Noriyori i Yoshitsune wiele razy wstawiali się za jego życiem jednak wszyscy uważali że oszczędzenie jednego z Czterech Diabelskich Królów Kiso byłoby równie niebezpieczne jak trzymanie tygrysa na wolności.

Jak opowiada historia kiedy w Chinach upadła Dynastia Qin, zwana Imperium Wilka Tygrysa, lokalni watażkowie wyroili się niczym osy. Liu Bang wszedł do stolicy i zajął pałac Xianyang. Obawiając się wzrostu potęgi najgroźniejszego rywala Xiang Yu nie zaczął od bogacenia się złotem, srebrem, perłami czy klejnotami, nie wziął sobie żony ani mężczyzny choć było wiele piękności. Zamiast tego obwarował barierę Han a potem jednego po drugim zniszczył każdego z wrogów i zawładnął cesarstwem. Tak powstały cesarstwo i Dynastia Han. Kiso zajął stolicę jako pierwszy. Gdyby postępował w taki sam sposób i słuchał lorda Yoritomo mógłby osiągnąć równie wiele.

 

Poprzedniej zimy Heike opuścili Yashimę w prowincji Sanuki. Przeprawili się na wybrzeże Naniwa w prowincji Settsu i weszli do swojej dawnej stolicy Fukuhary. Na zachodzie zbudowali silną fortecę Ichi no Tani. Od wschodu broniły do niej dostępu główne siły ufortyfikowane w lesie Ikuta. Ludzie przybyli z ośmiu prowincji Sanyodo i sześciu prowincji Nankaido mieli garnizony w Fukuharze, Hyogo, Itayado i Sumie, było ich ponad sto tysięcy. W ten sposób czternaście prowincji odpowiedziało na wezwanie Heike. Od północy Ichi no Tani chroniły strzeliste skały gór a od południa strome klify opadające na wąską plażę na której zbudowano palisadę z głazów i pni potężnych drzew. Na głębszych wodach jak ściana tarcz kotwiczyły obok siebie statki. Wieże przy wejściach do fortecy obsadzili słynni z zażartej odwagi wojownicy z Kyushu i Shikoku gotowi na każdą bitwę, każdy zdolny podjąć tysiące. Skupili się niczym gęste chmury lub mgły, mieli pełne zbroje a w rękach łuki i strzały. Pod wieżami trzymano w szeregach gotowe do bitwy osiodłane konie. Ogromne bębny będą wybijały rytm walki. Łuki przed piersiami łuczników prężyły się jak półksiężyce a u boku każdego lśnił jak jesienny mróz mierzący trzy stopy miecz tachi. Nad głowami powiewały na wiosennym wietrze czerwone sztandary Heike strzelając w niebo jak wysokie płomienie.

 

6. Sześć bitew

 

Po przeprowadzce Heike do Fukuhary lojalność wojowników Shikoku wobec nich znacznie osłabła. Szczególnie urzędnicy prowincji Awa i Sanuki skierowali swoje sympatie ku Genji. Podejrzewali jednak że Genji odniosą się nieufnie do tak nagłej zmiany sprzymierzeńca. Dowiedziawszy się że Taira Norimori z synami Michimorim i Noritsune są w Shimotsui w Bizen postanowili ich zaatakować i dopiero po takim akcie wojny zwrócić się do Genji. W kierunku Bizen wypłynęło dziesięć statków. Gdy do Noritsune dotarła wiadomość o planowanym ataku wściekł się. Łajdacy ! - zawołał. Dlaczego jednego dnia ścinali trawę żeby nakarmić nasze konie a następnego tak po prostu zwracają się przeciwko nam ? Dobrze więc, chodźcie zabijmy ich wszystkich !

Wojownicy Shikoku planowali przeprowadzić pokazowe uderzenie, wypuścić trochę strzał i wycofać się. Wściekły atak Heike zaskoczył ich i nie podjęli walki, wycofali się do portu Fukura na wyspie Awaji dołączając do dwóch Lordów Genji Kamo Yoshitsugi i Awaji Yoshihisy potomków wielkiego Tameyoshiego.

Wspólnie przygotowali obronę i czekali na wroga. Walka trwała cały dzień. Yoshitsugi został zabity, Yoshihisę poważnie zraniono i odebrał sobie życie. Ponad stu trzydziestu ludzi stanęło przeciw Heike. Noritsune kazał wszystkich ściąć, listę nazwisk przesłano do Fukuhary.

Potem Lord Norimori udał się do Fukuhary a jego synowie popłynęli na Shikoku zaatakować Kawano Shiro z prowincji Iyo który odmówił dołączenia do Heike. Starszy Michimori dotarł do fortu Hanazono w prowincji Awa. Młodszy Noritsune popłynął do Yashimy w prowincji Sanuki. Ruchy Heike spowodowały że Kawano wycofał się do prowincji Aki gdzie dołączył do Nuty Jiro, wuja ze strony matki.

Gdy informacje te dotarły do Noritsune wypłynął z Yashimy i wylądował w prowincji Bingo w Minoshimie. Następnego dnia otoczył twierdzę Nuty i z marszu zaatakował. Walka trwała cały dzień i noc. Nuta z Kawano solidnie przygotowali się do obrony jednak ataki Heike spowodowały że stracił wiarę, zdjął hełm i poddał się. Kawano jednak nie chciał ustąpić i dalej walczył. Kiedy z początkowych pięciu setek ludzi pozostało mu tylko pięćdziesięciu opuścił fort i ruszył do ucieczki. W pościg za nimi ruszyło dwustu konnych Heihachibyoego Tamekazu, wasala Noritsune.

Kiedy pięćdziesiątka Kawano skurczyła się do sześciu jeźdźców wjechali na bardzo wąską ścieżkę między polami ryżu. Nadal mieli nadzieję na ocalenie i uciekali w kierunku brzegu morza. Pierwszy za nimi jechał syn Heihachibyoego Yoshinori, doskonały łucznik. Najpierw jego strzały powaliły pięciu z siódemki uciekających a potem dogonił ostatniego towarzysza Kawano i zaczął się z nim zmagać.  W końcu obaj spadli na ziemię a wtedy Yoshinori sięgnął po miecz żeby wziąć głowę przeciwnika. Nie zdążył, miecz Kawano zdjął mu głowę. Kawano nie zostawiał swoich ludzi, był gotów za nich umrzeć. Wziął ściętą głowę Yoshinoriego i rzucił w głębokie błoto ryżowego pola. Potem zawołał wielkim głosem :  Jestem Kawano no Shiro z urodzenia Ochi no Michinobu. Widzicie jak w dwudziestym pierwszym roku mojego życia walczę ! Niech każdy kto ma do tego serce spróbuje mnie powstrzymać ! Po czym chwycił swojego towarzysza i pogalopował. W końcu dojechali do brzegu morza wsiedli na łódź i popłynęli z powrotem do Iyo.

Noritsune nie zdołał dopaść Kawano, wrócił do Ichinotani a z nim jego więźnień Nuta Jiro.

Był jeszcze jeden człowiek który poparł Genji Ama no Rokuro Tadakage z Awaji. Na dwóch dużych statkach załadowanych wojownikami i zarekwirowanym ryżem popłynął w stronę stolicy. Na wiadomość o tym Noritsune wyruszył za nim na dziesięciu mniejszych łodziach i koło Nishinomiya dogonił Amę. Atak Noritsune był tak agresywny że Ama przewidując katastrofę wycofał się do portu Fukehi w prowincji Izumi. Tam dołączył do niego z setką jeźdźców zwolennik Genji Sonobe Hyoye Tadayasu. Obwarowali się i postanowili stawić opór Heike. Noritsune zaatakował ich, bronili się cały dzień i całą noc. Nie widząc szansy na dalsze odpieranie gwałtownych ataków uciekli w kierunku stolicy pozostawiając stu trzydziestu łuczników osłaniających ich odwrót. Noritsune kazał wszystkich stu trzydziestu ściąć a głowy wystawić ku przestrodze na publiczny widok po czym wrócił do Fukuhary.

Wkrótce potem Usuki no Jiro Koretaka i Ogata no Saburo Koreyoshi z prowincji Bungo połączyli się z Kawano no Shiro Michinobu. Wspólnie zebrali dwa tysiące wojowników i obwarowali się w fortecy Imagi w prowincji Bizen. Wieści o tym dotarły wkrótce do Fukuhary. Noritsune napełniony gniewem i obawą wyruszył do Bizen z trzema tysiącami jeźdźców. Na miejscu stwierdził że przeciwnik jest naprawdę silny i wysłał do Fukuhary prośbę o posiłki. Wśród obrońców Imagi rozeszła się wieść że wysłano przeciw nim dziesiątki tysięcy ludzi. Zadecydowano że skoro już zajęli się walką, zdobywaniem sławy i łupów to szkoda dać się otoczyć i zabić przez przytłaczającą siłę wroga więc lepiej będzie wycofać się w bezpieczniejsze miejsce i odpocząć chwilę. Usuki no Jiro i Ogata no Saburo odpłynęli z powrotem na Kyushu do Bungo podczas gdy Kawano popłynął na Shikoku do Iyo. W ten sposób Taira Noritsune pozbył się wrogów na tyłach i wrócił do Fukuhary gdzie zebrał pochwały od Munemoriego i całego dworu Heike za sześć udanych wypraw.

 

7. Lista sił pod górą Mikusa

 

Dwudziestego dziewiątego dnia pierwszego miesiąca Noriyori i Yoshitsune poinformowali klasztornego cesarza o wymarszu na zachód aby zniszczyć Heike. Jego Klasztorna Eminencja odpowiedział : W czasach Bogów darowano naszemu cesarstwu trzy skarby Lustro, Klejnot i Miecz. Sprowadźcie je bezpiecznie do stolicy. Dwaj mężczyźni z szacunkiem zobowiązali się do tego a potem wycofali się.

 

W czwartym dniu drugiego miesiąca przypadała rocznica śmierci Lorda Kiyomoriego. W Fukuharze rozpoczęto obrzędy zgodnie z zaleceniami i zwyczajowym programem. Od odejścia kanclerza przemijały dni i miesiące na nieustannych walkach, mijały lata i pełne melancholii wiosny. Gdyby świat jak dawniej należał tylko do nich jakie wznosili by mu kurhany, jak wspaniałe ofiary składali by Buddom, jak hojnie obdarowywali by świętych mnichów ! Z takich okazji zawsze zwoływano uroczyste zgromadzenia na których zarówno duchowni jak i świeccy otrzymywali awanse. Ale teraz ocalali szlachetnie urodzeni mogli się tylko spotykać i płakać. Kiedy Lord Munemori ogłosił że Doradca Norimori ma zostać awansowany do Wielkiego Doradcy Dainagona drugiej rangi Norimori powiedział : Czy to naprawdę jestem ja ? Ja człowiek ciągle żywy w jakiś niewytłumaczalny sposób ? Ja który widzę przed sobą sen będąc we śnie ? Po tym stwierdzeniu nominację wstrzymano, Lord Norimori nie został Dainagonem.

Morozumi syn Głównego Sekretarza Nakahara Moronao został mianowany Głównym Sekretarzem. Masaakira zastępca zastępcy w Biurze Wojny został równocześnie podniesiony do Szambelana Piątej Rangi, ludzie nazwali go Asystentem Szambelana.

 

Kiedyś Taira no Masakado podbił osiem wschodnich prowincji i założył swoją stolicę w Samo w prowincji Shimosa. Przyjął tytuł Książę Taira i mianował swoich urzędników. Ta sprawa była jednak inna. Heike stracili starą stolicę ale cesarz był z nimi i nadal posiadał trzy regalia co dawało im pełną suwerenną władzę. Nic ich nie mogło powstrzymać od zwoływania zgromadzeń.

 

Wiadomości że Heike wywalczyli sobie powrót aż do Fukuhary dotarły do starej stolicy i niezmiernie ucieszyły ich przyjaciół którzy tam pozostali. Wymieniano korespondencje w których wyrażano smutek rozłąki i nadzieję na powrót starych czasów.

Przez cały ten czas Lord Koremori, z dnia na dzień coraz bardziej, opłakiwał rozłąkę z pozostawionymi w mieście żoną i dziećmi. Kupcy czasami przynosili mu listy z wiadomościami o jej pełnym smutku samotnym życiu co jeszcze bardziej pogłębiało jego żal. Nienawidził się za to że narzucił jej taki los, rozmyślał w jaki sposób sprowadzić ją do Fukuhary. Dzień po niekończącym się dniu pielęgnował cierpliwość i głębia jego uczucia rosła.

Genji zamierzali zaatakować czwartego dnia w drugim miesiącu ale zrezygnowali żeby nie zakłócić buddyjskich obrzędów z okazji rocznicy śmierci Kiyomoriego. Piąty i szósty dzień były uważane za pechowe więc ustalono rozpoczęcie bitwy siódmego dnia w godzinie zająca (około szóstej rano) jednocześnie przy wschodnim i zachodnim wejściu do Ichi no Tani. W czwartym dniu jako że był uważany za szczęśliwy mieli wyjść z Kyoto. Podzielili swoje siły na dwie armie.

Główną miał dowodzić Noriyori z którym jechali kapitanowie Takeda Taro Nobuyoshi, Kagami Jiro Tomitsu, Kagami Kojiro Nagakiyo, Yamana Jiro Noriyoshi oraz Yamana Saburo Yoshiyuki. Polowymi dowódcami samurajów byli Kajiwara Heizo Kagetoki, jego najstarszy syn Genda Kagesue, jego drugi syn Heiji Kagetaka, Kajiwara Saburo Kageie, Inage Saburo Shigenari, Hangai Goro Shigeyuki, Oyama Koshiro Tomomasa, Naganuma Goro Munemasa, Yuki Shichiro Tomomitsu, Sanuki Shirodaiyu Hirotsuna, Onodera Zenji Taro Michitsuna, Soga Taro Sakenobu, Nakamura Taro Tokitsune, Edo Shiro Shigeharu, Okawazu Taro Hiroyuki, Tamai Shiro Sukekage, Sho Saburo Tadaie, Sho Shiro Takaie, Shodai Hachiro Yukihira, Kuge Jiro Shigemitsu, Kawara Taro Takanao, Kawara Jiro Morinao i Fujita Saburodaiyu Yukiyasu. W sumie dowodzili około pięćdziesięciu tysiącami jeźdźców. Czwartego dnia drugiego miesiąca o ósmej rano Noriyori opuścił stolicę. Koło wieczora tego samego dnia dotarli do Koyano w prowincji Settsu gdzie rozbili obóz.

Mniejszą siłą dowodził Kuro Onzoshi Yoshitsune a wraz z nim Yasuda Saburo Yoshisada, Ouchi Taro Koreyoshi, Murakami Hangwan dai Yasukuni i Tajiro Kwanja Nobutsuna. Polowymi dowódcami samurajów byli Doi Jiro Sanehira, jego syn Yataro Tohira, Miura suke Yoshizumi, jego syn Heiroku Yoshimura, Hatakeyama Shoji Jiro Shigetada, Hatakeyama Nagano Saburo Shigekiyo, Sawara Juro Yoshitsura, Wada Kotaro Yoshimori, Wada Jiro Yoshimochi, Saburo Munezane, Sasaki Shiro Takatsuna, Goro Yoshikiyo, Kumagai Jiro Naozane, jego syn Kojiro Naoie, Hirayama no Mushadokoro Toshishige, Amano no Jiro Naotsune, Ogawa no Jiro Sukeyoshi, Hara no Saburo Kiyomasu, Tatara Goro Yoshiharu, jego syn Taro Mitsuyoshi, Watariyanagi Yagoro Kiyotada, Beppu Kotaro Kiyoshige, Kaneko Juro Ietada, Kaneko Yoichi Chikanori, Gempachi Hirotsuna, Kataoka Taro Tsuneharu, Ise Saburo Yoshimori, Mutsu Sato Saburo Tsuginobu, Sato Shiro Tadanobu, Eda Genzo, Kumai Taro i Musashibo Benkei. W sumie dowodzili dziesięcioma tysiącami ludzi.

Mniejsza armia wyszła ze stolicy w tym samym czasie co większa. Ruszyła drogą przez prowincję Tamba i po dwóch dniach zajęła pozycję w miejscu zwanym Onobara na wschodnim zboczu Mikusayamy na granicy prowincji Tamba i Harima.

 

8. Bitwa na stoku Mikusa

 

Siedem lub osiem mil od Onobary na zachodnich zboczach góry Mikusa stacjonowało ponad trzy tysiące konnych Heike. Dowodzili nimi Tairowie Sukemori, Arimori, Tadafusa i Moromori oraz oficerowie polowi Heinaibyoe Kiyoie i Emi Jiro Morikata.

 

Późnym wieczorem w godzinie psa ( 19-21 ) Yoshitsune wezwał Doi Jiro Sanehirę i powiedział : Doniesiono mi że duże siły Heike znajdują się siedem czy osiem mil stąd na zachodnim zboczu góry Mikusa. Co radzisz, zaatakować dziś wieczorem czy poczekać do jutra ? Tajiro no Kwanja wystąpił naprzód i powiedział : Jeśli odłożymy bitwę do jutra dołączą do nich wzmocnienia. Jest ich trzy tysiące my mamy dziesięć tysięcy, jesteśmy zdecydowanie silniejsi. Radzę atakować dziś wieczorem.  Dobrze powiedziane Tajiro ! W takim razie ruszajmy się ! - wykrzyknął Sanehira.

Kiedy wydano rozkazy wojownicy zaczęli szeptać między sobą : Jest bardzo ciemno, jak znajdziemy drogę ? Słysząc to Yoshitsune zapytał :  A co ze zwykłymi pochodniami i z tymi wielkimi ?  Wszystko będzie !  -odpowiedział Sanehira.

Podpalono domy Onobary potem wrzosowiska a potem wszystkie drzewa i zarośla na równinie i zboczach gór. W rezultacie stało się jasno jak w dzień i drogę do góry Mikusa pokonali bez żadnych problemów. Tajiro Kwanja Nobutsuna był ostatnim synem doradcy Tametsuny niegdyś gubernatora Izu zrodzonym z romansu ojca z pewną damą, córką Kano suke Mochimitsu. Wychował go i zrobił z niego wojownika dziadek jego matki. Sięgając pięć pokoleń wstecz był potomkiem księcia Sukehito trzeciego syna cesarza Go Sanjo. Miał więc bardzo szlachetny rodowód i był bardzo dobrym wojownikiem.

 

Heike całkowicie odrzucili możliwość ataku tej nocy. Dowództwo stwierdziło : Bez wątpienia będziemy walczyć jutro. Senność w bitwie jest niebezpieczna więc lepiej prześpijmy się.  Wystawiono zwykłą straż. Wartownicy nie spodziewając się niebezpieczeństwa posnęli z głowami na hełmach, kołczanach, rękawach zbroi. Nagle około północy dziesięć tysięcy jeźdźców Genji zjechało z przerażającymi okrzykami w dół zachodniego zbocza góry Mikusa. Heike całkowicie zaskoczeni zerwali się w panice i w dzikim zamieszaniu rzucili do ucieczki w obawie przed stratowaniem pod kopytami wroga. Pięciuset przeszytych strzałami Genji padło martwych, o wiele więcej doznało ran. Głównodowodzący Sukemori, Arimori i Tadafusa uciekli do Takasago w Harimie i przepełnieni wstydem odpłynęli na Shikoku do Yashimy w prowincji Sanuki. Taira no Moromori razem z Heinaibyoe Kiyoie i Emi Jiro Morikatą w jakiś sposób zdołali uciec do Ichi no Tani.

 

9. Stary koń

 

Lord Munemori wysłał urzędnika o imieniu Yoshiyuki do lordów Heike z wiadomością : Wygląda na to że Kuro no Yoshitsune rozgromił naszych ludzi na stokach Mikusayamy i w każdej chwili może zaatakować Ichi no Tani. Czy możesz przyjść nam z pomocą ?  Wszyscy odmówili. Potem wysłał wiadomość do Noritsune : Wcześniej wiele razy nam pomagałeś czy możemy jeszcze raz liczyć na twoją pomoc ? Otrzymana odpowiedź brzmiała : Wojna jest jak wędkarstwo lub jakikolwiek inny sport, kto wybiera tylko dogodne pozycje a unika niekorzystnych nigdy nie odniesie zwycięstwa. Nie obawiaj się, zawsze jestem gotów pospieszyć tam gdzie grozi największe niebezpieczeństwo. Zaufaj mi poradzę sobie z siłami Yoshitsune. Munemori był niezwykle zadowolony i od razu oddał do jego dyspozycji Etchu Zenjio Moritoshiego z dziesięciu tysiącami konnych.

Noritsune ze swoim starszym bratem Michimorim mieli zabezpieczyć teren za Ichi no Tani od strony gór, poniżej wąwozu Hiyodori. Michimori wezwał żonę do obozu i teraz żegnał się z nią. Lord Noritsune był wściekły. To najbardziej niebezpieczna strona fortu i właśnie dlatego mnie tu przysłano. Jesteśmy w krytycznym momencie w każdej chwili Genji mogą na nas uderzyć. Możemy nie zdążyć podnieść naszych łuków, a jeśli zdążymy możemy nie mieć czasu na naciągnięcie cięciwy i wypuszczenie strzały ! A ty jeszcze tu jesteś kręcisz się w kółko i marnujesz czas !  Najwyraźniej Michimori zrozumiał bo pospiesznie podniósł ramiona odesłał żonę i włożył zbroję.

 

Piątego dnia przed zachodem słońca Genji wyruszyli z Koyano i ruszyli w kierunku lasu Ikuta. Gdy Heike spojrzeli w stronę Koyano widzieli wszędzie rozbite obozowiska. Blask tysięcy ognisk oświetlał czerwienią niebo jak księżyc wschodzący nad pobliskimi górami.

Rozpalmy własne ognie !  - powiedzieli Heike i las Ikuta zaczęły rozświetlać ogniska. Genji zdawało się że w blasku świtu widzą przed sobą gwiazdy lśniące na bezchmurnym niebie. Przypomnieli sobie stary wiersz o świetlikach krążących nad rzeką jakby właśnie teraz widzieli tę scenę.

Genji obozowali, karmili odpoczywające konie, nie spieszyli się. Tymczasem Heike drżeli z obawy, spodziewali się że atak może nastąpić w każdej chwili.

Szóstego dnia o świcie Yoshitsune podzielił swoich dziesięć tysięcy jeźdźców na dwie siły. Siedem tysięcy pod dowództwem Doi Sanehiry wysłał na zachodnią stronę Ichi no Tani. Trzy tysiące sam poprowadził drogą Tanba flankując Ichi no Tani, miał zamiar zaatakować od północy wąwozem Hiyodori. Jego ludzie szemrali między sobą : Ale wszyscy wiedzą że Hiyodori jest nieprzejezdny ! Jeśli mam umrzeć to przynajmniej w walce z wrogiem, nie chcę się zabić spadając po prostu ze skały ! W okolicy musi być ktoś kto zna te góry !  Hirayama Sueshige z Musashi podszedł i powiedział :  Ja znam te góry doskonale !  Słysząc to Yoshitsune zaprotestował : Ale jesteś ze wschodu… Nigdy nie widziałeś tych gór na zachodzie więc jak chcesz nas przeprowadzić ? Nic nie możesz o nich wiedzieć ! Hirayama nie poddawał się : A ty Wasza Wysokość nie możesz tak myśleć ! Tak samo jak poeta zna kwiaty wiśni Yoshino i Hatsuse choć tam nie był, prawdziwy wojownik wie wszystko o terenie wkoło fortecy w której czai się jego wróg.  Słowa te wręcz cuchnęły bezczelnością.

Po tej zuchwałej przemowie odezwał się młody osiemnastoletni samuraj Beppu no Kotaro Kiyoshige z Musashi :  Mój ojciec Yoshishige Hoshi często mówił że bez względu na to czy polujesz w górach czy walczysz z wrogiem jeśli zgubisz drogę musisz wziąć starego konia zawiązane lejce rzucić mu na szyję i puścić go przodem, koń na pewno znajdzie ścieżkę.  Dobrze powiedziane ! - rzekł Yoshitsune. Mówią że stary koń znajdzie drogę nawet gdy jest zasypana śniegiem. Wzięli więc starego szarego konia nałożyli posrebrzane siodło i wypolerowane wędzidło, zawiązali lejce i rzucili mu na szyję. Stary rumak ruszył przed siebie i zanurzył się w nieznane góry.

Był początek drugiego miesiąca, mgła skrywała ich przed wzrokiem tu i ówdzie na szczytach topniał śnieg. Czasami wydawało im się że widzą kwiaty, czasem słyszeli śpiewy dochodzące z dolin. Gdy się wspinali po obu stronach ścieżki wypiętrzały się pokryte śniegiem szczyty. Gdy schodzili w doliny urwiska po obu stronach stawały się zielone. Gałęzie sosen zwisały obciążone śniegiem, nagłe podmuchy wiatru zamiatały chmury połyskujących płatków które wolno opadały jak płatki kwiatów śliwy na ledwo dostrzegalną wąską i omszałą ścieżkę. Prowadzili wierzchowce spokojnym tempem do chwili gdy zapadający zmierzch zmusił ich do zatrzymania się na noc w głębi gór. Nagle pojawił się Musashibo Benkei ze starym mężczyzną którego gdzieś wynalazł. Przepytywany przez Yoshitsune powiedział że jest myśliwym, mieszka w tych górach i bardzo dobrze zna cały ten kraj. Na co Yoshitsune powiedział : Zatem co sądzisz o moim planie zejścia do Ichi no Tani, twierdzy Heike ?  Tego nie da się zrobić. - odpowiedział stary człowiek. Dolina ma głębokość stu jardów a około połowa z tego to strome urwisko którego nikt jeszcze nie przeszedł. Poza tym Heike wykopali pułapki przy forcie doły z zaostrzonymi kołkami których wasze konie nie pokonają.  A czy tamten jeleń może przejść ?  - spytał Yoshitsune.  W rzeczy samej Panie, tamten jeleń przechodzi to jest pewne. - odpowiedział myśliwy. W ciepłe dni wiosny przybywają z Harimy by szukać gęstych pastwisk Tamby a kiedy zima przychodzi wracają w kierunku Inamino w Harimie gdzie leży znacznie mniej śniegu. To wygląda na prawdziwy jeździecki teren ! - wykrzyknął Yoshitsune. Jeśli jelenie mogą się przedostać to konie też. Chcę żebyś wskazał nam drogę.  Mężczyzna zaprotestował mówiąc że jest za stary. Musisz więc mieć syna.  – odparł Yoshitsune. Mam, nazywa się Kumao Maru, ma osiemnaście lat i jest jeszcze chłopcem.  Po chwili Maru stanął przed dowódcą Genji. Yoshitsune przeprowadził ceremonię Gempukku wprowadzając młodego człowieka w wiek męski i nadał mu imię Washio Saburo Yoshihisa, jego ojciec nazywał się Washio Shoji Takehisa.

Yoshihisa miał być przewodnikiem do Ichi no Tani. Po obaleniu Heike i przejęciu władzy przez Genji Yoshitsune popadł w niełaskę u swojego brata Yoritomo i uciekł do Mutsu gdzie w końcu zginął. Washio Saburo Yoshihisa był jednym z tych którzy razem z nim znaleźli śmierć.

 

10. Kto pierwszy uderzy na wroga

 

Kumagai Naozane i Hirayama Sueshige podążali z Yoshitsune. O północy szóstego dnia Kumagai zwrócił się do swojego syna Kojiro : Będziemy atakować na trudnym terenie więc mamy małe szanse być pierwszymi na murze wroga. Dołączmy do armii Doiego Sanehiry, z nim możemy wejść pierwsi do Ichi no Tani. To dobry plan ! - odpowiedział Kojiro. Sądzę że nie tylko my o tym myślimy więc pospieszmy się. To prawda. Jest tutaj Hirayama który nie lubi walki w tłumie i też nie chce być z tyłu. - odpowiedział Kumagai. Idź i zobacz co zamierza Hirayama. – polecił jednemu ze swoich sług.

Tak jak się Naozane spodziewał Hirayama także przygotowywał się do opuszczenia obozu mamrocząc do siebie : Muszę odjechać niezauważony… W tym czasie sługa karmił jego konia ponaglając batem do szybszego jedzenia.  Przestań ! To może być jego ostatnia noc ! – skarcił go Hirayama. Sługa Kumagaiego zdał mu relację z tego co zobaczył. Wiedziałem ! - powiedział Kumagai i wsiadł na konia. Na niebiesko czarnym hitatare nosił czerwono osznurowaną zbroję, pod hełmem miał czerwony nakarczek. Jeździł na słynnym kasztanie Gonda. Jego syn Kojiro nosił Hitatare ozdobione wzorem babki wodnej i zbroję sznurowaną niebiesko białą skórą, jechał na kremowym koniu Seiro. Ich chorąży nosił jasnozielone Hitatare z żółtymi wzorami na nim zbroję sznurowaną żółtą i zieloną skórą, jechał na koniu szarej maści z ciemnożółtymi plamami.

Wąwóz Hiyodori opadał po lewej stronie. Pojechali w prawo starą dawno opuszczoną drogą przechodzącą obok Tai no Hata i schodzącą aż do plaży gdzie załamały się fale przy Ichi no Tani. Noc wciąż spowijała Shioya miejscowość niedaleko Ichi no Tani gdzie Doi Sanehira czekał ze swoimi siedmioma tysiącami konnych. Pod osłoną ciemności Kumagai minął ich i ruszył wzdłuż brzegu morza w kierunku zachodniej bramy fortecy. Było jeszcze ciemno gdy dotarli na miejsce, do rozpoczęcia ataku pozostało kilka godzin. Z twierdzy nie dochodziły żadne odgłosy. To trudne miejsce do ataku. - powiedział Kumagai do swojego syna. Możesz być pewien że wielu będzie starało się być pierwszymi szturmującymi. Niewątpliwie są tu jeszcze inni czekający na świt, nie przypuszczam że jesteśmy sami. Rzucę im wyzwanie z naszym imionami i nazwiskiem. Zbliżył się do przedpola przeciwnika i krzyknął donośnym głosem : Kumagai no Jiro Naozane z prowincji Musashi i jego syn Kojiro Naoie ! Chcemy zmierzyć się jako pierwsi z Ichi no Tani !  Nie usłyszał żadnej odpowiedzi.

Heike wewnątrz szeptali do siebie : Bądźmy cicho ! Niech dalej męczą swoje konie.

Po chwili usłyszeli dwóch jeźdźców. Kumagai powitał ich i spytał kim są. Hirayama Sueshige. - padła odpowiedź. A kto pyta ? Kumagai Naozane...  Kumagai Dono jak długo tu jesteś ?  - padło pytanie. Całą noc.  Na co Hirayama odpowiedział : Ja też powinienem był tu być ale zostałem oszukany przez Naritę Goro. Namówił mnie żebym zabrał go ze sobą pod pretekstem że chce umrzeć ze mną. Po drodze omotał mnie, mówił żebym nie jechał tak szybko bo zostawimy wszystkich daleko w tyle i wjedziemy samotnie na wroga a wtedy jeśli zginiemy nikt nie zaświadczy że byliśmy pierwsi. Posłuchałem go i zatrzymałem konia na pagórku żeby poczekać na naszych ludzi. Myślałem że Narita jest gdzieś obok ale on ukradkiem minął mnie i ruszył sam. Kiedy zobaczyłem że zostałem oszukany poderwałem konia i pojechałem za nim. Nie odjechał daleko bo jego wierzchowiec był zmęczony. Gdy go dogoniłem kazałem mu zostać. Jak taki człowiek może rozgrywać ze mną tak nędzne sztuczki ! Odjechałem a on został daleko w tyle.

Tymczasem świt zaczął rozjaśniać niebo. Naozane, Naoie i Sueshige nadal stali samotnie przed twierdzą Heike ze swymi sługami. Kumagai przed przyjazdem Hirayamy już raz rzucił wyzwanie wrogowi. Teraz postanowił zrobić to jeszcze raz żeby usłyszał je Hirayama. Wzniósł się w strzemionach i ponownie wykrzyczał swoje imię i tytuły : Chodźcie wojownicy Heike jeśli jesteście wystarczająco odważni by sprawdzić mój zapał ! Wyjdźcie i spróbujcie mnie Naozane !

Za palisadą nastąpiło poruszenie. Dobra, chodźmy pomóżmy tym Kumagai, ojcu i synowi którzy wrzeszczą do nas całą noc ! Przeciągnijmy ich tutaj ! Kim byli ludzie którzy zdecydowali się walczyć ? Etchu Jirohyoye Moritsugu, Kazusa Gorohyoye Tadamitsu, Akushichihyoye Kagekiyo, Gotonai Sadatsune i jeszcze dwudziestu innych Heike wyjechało przez bramę i ruszyło do bitwy.

Kumagai i Hirayama, najdzielniejsi z dzielnych, pierwsi rzucili się do przodu. Hirayama miał hitatare z wzorzystego brokatu na nim zbroję sznurowaną szkarłatem, na plecach bitewne horo z dwoma szerokimi paskami, jechał na wspaniałym rumaku nakrapianym wokół oczu o imieniu Mekasuge. Galopując wołał : Oto Ja Hirayama Sueshige wojownik z Musashi, zawsze pierwszy w bitwach toczonych w Hogen i Heiji !  Obok na kremowym koniu jechał jego chorąży w zbroi obszytej czarną skórą, wcześniej odrzucił hełm aby odsłonić twarz.

Tam gdzie Kumagai atakował podążał za nim Hirayama, tam gdzie Hirayama uderzał uderzał natychmiast Kumagai. Każdy z nich był zdeterminowany by przewyższyć drugiego ale żaden nie ustępował drugiemu siłą ani odwagą. I tak razem nacierali na wrogów z głośnymi okrzykami, iskry leciały z ich broni. W końcu Heike broniąc się przed zaciekłymi atakami dwóch bohaterów zdecydowali że nie zdołają ich zwyciężyć, ranni i zmaltretowani wycofywali się do swojego fortu porzucając walkę. Nikt nie chciał walczyć z tymi dwoma.

Nagle koń Naozane dostał strzałę w brzuch, jeździec zeskoczył z siodła i stanął oparty na łuku. Jego syn Kojiro dostał strzałę w lewe przedramię, też zeskoczył z konia i stanął obok ojca. Miał zaledwie osiemnaście lat i był dla Naozane zawsze najważniejszy w walce. Co się dzieje Kojiro jesteś ranny ? - zapytał. Powinieneś staranniej ułożyć zbroję aby strzały jej nie przeszyły. Trzymaj mocno pochyloną głowę i nie daj się postrzelić w twarz.  Wyciągnął strzały wbite w jego własną zbroję potem odwrócił się, spojrzał ostro na Heike za palisadą i zaczął głośno krzyczeć : Kiedy opuszczałem zeszłej zimy Kamakurę ofiarowałem moje życie lordowi Yoritomo. Przybyłem tutaj i postanowiłem że moje kości wybielą piaski pod Ichi no Tani. Spójrzcie na mnie ! Jestem Kumagai Naozane ! Gdzie są Etchu Jirohyoye, Kazusa Gorohyoye i Taira Akushichibyoe Kagekiyo, słynący z wielkich wyczynów w Murayamie i Mizushimie ? Czy jest tam Lord Noritsune ? Oto stoimy tutaj ojciec i syn. Wyjdźcie i spotkajcie się z nami. Im większy wróg tym większa chwała. Walka ze wszystkimi jest marnotrawstwem. Więc wyjdźcie i walczcie ! Walczcie z Kumagai Naozane każdy kto się odważy !

Z fortu wyjechał Etchu Jirohyoye i zbliżył się do nich, siedział na szarym pstrokatym koniu. Na fioletowym hitatare miał czerwono osznurowaną zbroję, na głowie hełm z wyniosłymi rogami a u boku miecz zdobiony w złoto i podobnie inkrustowane siodło, na plecach nosił kołczan wypełniony strzałami z czarno białymi piórami. Jego czarno lakierowany łuk oplatał rattan. Skupił wzrok na ojcu i synu którzy postanowili się nie rozstawać i tkwili teraz nieruchomo obok siebie. Obaj przyciskali do czoła wyciągnięte miecze. Jirohyoye poczuł że zawodzi go odwaga. Wyraźnie zniechęcony odwrócił się i zaczął wycofywać. Cóż to ? - krzyknął Kumagai.  Znam Cię ! Jesteś Etchu Jirohyoye ! Czy jest coś w nas czego nie lubisz? Chodź tutaj i walcz ze mną ! Wolę nie... - odpowiedział Jirohyoye i nie chcąc dać się sprowokować odjechał w kierunku twierdzy. Rozczarowany Kumagai dostał świeżego wierzchowca i z dzikim okrzykiem rzucił się do walki.

W czasie gdy ojciec z synem szukali godnych przeciwników Hirayama pozwolił odpocząć swojemu koniowi. Teraz dogonił ich i dołączył. Łucznicy na wieżach wypuszczali kolejne salwy, strzały spadały jak deszcz na wojowników Genji ale żaden nie został trafiony nawet jedną. Niewielu spośród Heike walczyło konno. Ich konie były niedożywione, zbyt długo tkwiły na statkach którymi je przywieziono, były niewiele więcej niż skórą i kośćmi. Rumaki Kumagai i Hirayamy były silne, dobrze odżywione błyszczące i potężne, mogły przewrócić każdego wierzchowca Heike. Żaden Heike nie chciał przyjąć ich wyzwania pomimo rozkazów żeby walczyć z każdym Genji.

Wojownik kochał swojego konia tak jak kocha swoje życie. Kiedy strzała zabiła rumaka Hirayamy wdarł się między wrogów przez otwartą bramę twierdzy, zdjął głowę człowieka który ją wystrzelił i wydostał się z nią bezpieczny i zdrowy. Kumagai również zdobył wiele trofeów. Był pierwszym który zaatakował ale wtedy brama była zamknięta i nie mógł wejść do środka. Po nim uderzył Hirayama i wszedł przy otwartej bramie. Później obaj kłócili się który z nich był pierwszy a który drugi.

 

11. Podwójny atak Kajiwary

 

W końcu Doi Jiro Sanehira ruszył do ataku na czele swoich siedmiu tysięcy ludzi. Załopotały różnokolorowe flagi poszczególnych dowódców, wszędzie rozlegały się wojenne okrzyki. Jednocześni główne siły Genji, pięćdziesiąt tysięcy wojowników, wlały się do lasu Ikuta. Było wśród nich dwóch braci z prowincji Musashi Kawara Taro i Kawara Jiro. Taro powiedział do młodszego Jira : Daimyo może zdobyć sławę nie walcząc osobiście ale poprzez czyny swoich wasali. Tacy jak my sami muszą wywalczyć chwałę sami. Wedrę się do tej fortecy i wystrzelę moje strzały a ponieważ nie mam szansy przeżyć chcę żebyś pozostał z tyłu i dał świadectwo o moim czynie.  Słysząc to Jiro odpowiedział ze łzami w oczach : Jakże nienawidzę słuchać tego co mówisz ! Wszystko co mamy to my dwoje. Jeśli ty mój starszy bracie zostaniesz zabity to ja młodszy zostanę sam, więc na jaką chwałę mam mieć nadzieję ? Nie, zamiast umrzeć osobno spotkajmy nasz los razem.  Każdy z nich wezwał swego sługę żeby przekazać jak mają opowiedzieć rodzinom o ich śmierci. Szli pieszo w słomianych sandałach opierając się na łukach jak na laskach. Wspięli się przez las Ikuta i weszli do fortu. W świetle gwiazd nie można było dostrzec kolorów ich zbroi. Kawara Taro krzyknął wielkim głosem : Jesteśmy z Musashi, Kawara Taro Takanao i Jiro Morinao, pierwsi z głównych sił Genji w ataku na Ikuta no Mori. Przybyliśmy aby rzucić wam wyzwanie ! Wojownicy Heike usłyszeli ich i powiedzieli do siebie : Ci wojownicy ze wschodu są przerażający gdy tak się pojawiają. Przybyła cała armia a tylko ci dwaj nas atakują ! Ale jaką krzywdę mogą nam wyrządzić ? Trochę to wydaje się śmieszne. Nikt nie poruszył się aby ich zastrzelić. Obaj bracia byli świetnymi łucznikami i każdy wypuścił strumień strzał, wtedy na górze rozległo się wołanie : Dosyć tego ! Zabić ich ! Zachodnie prowincje też mogły pochwalić się znakomitymi łucznikami dwoma braćmi z Bitchu Manabe Shiro i Goro. Shiro był w Ichi no Tani a Goro w lesie Ikuta. Goro napiął swój łuk i zwolnił cięciwę, strzała poleciała jak po sznurku i przebiła napierśnik Kawary Taro. Trafiony zgiął się oparł na łuku i tkwił tak dopóki brat nie przybiegł mu z pomocą. Jiro przerzucił go szybko przez ramię i zaczął wspinać się na abatis. Kiedy druga strzała Goro wbiła się głęboko między płyty zbroi Jira obaj upadli, umarli obok siebie. Sługa Manabe zszedł do nich i wziął głowy obu braci.

Kiedy lordowi Tomomori zaprezentowano głowy zabitych powiedział : To byli dzielni wojownicy… Nie powinni byli umierać… Każdy z nich był wart tysiąca. Tak mi przykro że nie żyją !

Słudzy braci Kawara opowiadali wszystkim : Panowie Kawara Taro i Kawara Jiro pierwsi weszli do fortecy, pierwsi wypuścili strzały i pierwsi odnaleźli śmierć !

Kajiwara Kagetoki powiedział : To wina wszystkich konfederatów, to oni ich zabili !  A teraz wreszcie nadszedł nasz czas. Do ataku !  Wydał okrzyk bojowy a za nim pięćdziesiąt tysięcy wojowników Genji wydało jeden wielki wojenny ryk. Piechota usunęła abatis i pięciuset krzyczących jeźdźców ruszyło pod górę, prowadził ich drugi syn Kagetokiego Heiji Kagetaka. Kiedy ojciec zobaczył że wysforował się daleko do przodu głośnym rykiem oznajmił : Nikt z pierwszych nie otrzyma nagrody jeśli inni go nie dogonią !  Po chwili stwierdził : Kiedy wojownik napnie łuk i wypuści strzałę żaden człowiek nie może żądać powstrzymania jej.  Potem z okrzykiem rzucił się za synem. Wiadomość natychmiast rozeszła się i rozległy się krzyki : Głównodowodzący wydał rozkaz ! Nie dajcie zabić Heiji !  Za nim ! Ocalcie Kagetakę !  Dwaj bracia Kagetakiego Genda i Saburo galopowali za ojcem a za nimi pięciuset wojowników walczących z wściekłą energią. Gdy w końcu pozostało pięćdziesięciu Kagetoki zatrzymał się i dał rozkaz do odwrotu. Wśród ocalałych nie było Gendy. Gdzie jest Genda, ludzie ?  - zapytał Kagetoki. Wszedł głęboko we wroga, być może zginął. – usłyszał.  Pragnąłem pozostać przy życiu tylko dla moich synów. Jeśli straciłem także Gendę nie ma sensu żyć dalej. Wracam do walki !  Podniósł się w strzemionach i potężnym głosem wykrzyczał wykrzyczał w kierunku fortecy :  Ja Kajiwara Heizo Kagetoki jestem w piątym pokoleniu potomkiem Gongoro Kagemasy z Kamakury, wielkiego wojownika ze wschodnich prowincji, wzoru dla każdego tysiąca ludzi ! W wieku szesnastu lat walcząc pod wielkim Hachimantaro Yoshiie podczas oblężenia fortecy Sembuku Kanazawa w prowincji Dewa dostał strzałę w lewe oko przez hełm, wyszarpnął ją i zestrzelił łucznika który ją posłał zdobywając tym czynem chwałę, zaszczyty i pozostawiając swoje imię dla potomności ! Wyzywam teraz każdego ! Kto ma serce do walki niech mnie zabije i pokaże swemu panu moją głowę !  Po tych słowach z dzikim okrzykiem zaatakował.

Słysząc tą dumną przemowę lord Tomomori krzyknął : Kajiwara jest znany we wszystkich prowincjach wschodu ! Naprzód, zabijcie tego człowieka !  Heike rzucili się na Kagetokiego ale on nie troszcząc się o swoje życie przebijał się pośród nich szukając wszędzie śladu swoich synów. Wkrótce znalazł Gendę który stracił konia i walczył pieszo. Stał plecami do skały wysokiej na dwadzieścia stóp, nie miał hełmu na głowie i jego długie włosy fruwały na wietrze, dwóch żołnierzy stało u jego boków i desperacko walczyli z pięcioma wojownikami Heike. Genda walczył przekonany że to jest jego ostatnia walka a ojciec patrzył szczęśliwy że syn wciąż żyje. Zeskoczył z konia i krzyknął : Genda, jestem tutaj! Ja, twój ojciec Kagetoki ! Umrzyjmy razem nie pokazując pleców wrogom !  Po zabiciu trzech Heike i zranieniu pozostałych dwóch Kagetoki wykrzyknął : Wojownicy nacierają lub wycofują się w zależności od okoliczności. Chodź Genda, uciekajmy z tąd !  Po czym wziął syna na swojego konia i odjechali.

To zdarzenie mają ludzie na myśli mówiąc Podwójny atak Kajiwary.

 

12. Szarża w dół wąwozu Hiyodori

 

Bitwa nasilała się, różne klany Genji i Heike ścierały się we wściekłej walce. Wojownicy klanów Miura, Kamakura, Chichibu, Ashikaga, Noiyo, Yokoyama, Inomata, Kodama, Nishi, Tsuzuki i Kisaichi atakowali się rykiem przypominającym grzmot, po wzgórzach niosło się echo ich wojennych okrzyków a strzały które posyłali do siebie spadały jak deszcz. Lżej ranni zapominając o bólu nadal nacierali. Wiele par wojowników obejmujących się niczym przyjaciele dźgało się nawzajem i razem ginęli. Jeszcze inni powalali swoich przeciwników i brali ich głowy, niektórzy nieśli swoich rannych towarzyszy na ramionach. Walka toczyła się wszędzie, z przodu i z tyłu, nikt nie mógł powiedzieć kto zwycięża a kto przegrywa, żadna ze stron nie zdradzała oznak słabości a główne siły Genji wydawały się dalekie od zwycięstwa.

O świcie siódmego dnia Yoshitsune wspiął się nad Ichi no Tani i stanął na szczycie wąwozu Hiyodori. Już miał zacząć schodzić gdy dwa jelenie i łania, prawdopodobnie spłoszone przez jego ludzi, uciekły w dół w kierunku fortecy Heike. Ich przybycie wywołało konsternację w forcie. Ktoś powiedział : Być może te jelenie są przyzwyczajone do przebywania w pobliżu ludzi ale mimo to powinny uciekać dalej od nas, w góry. Nie ma sensu aby uciekały do ludzi. Genji musieli je wystraszyć gdzieś na górze !  Takechi Kiyonori z prowincji Iyo stwierdził :  Być może, ale mogło je spłoszyć coś innego niż wróg. Po czym zastrzelił jelenie i przepuścił łanie. Moritoshi zaprotestował :  Strzelanie do jeleni nie miało sensu, za pomocą jednej ze strzał mogłeś powstrzymać dziesięciu wrogów a ty je zmarnowałeś.

Yoshitsune nadal stał patrząc na twierdzę poniżej. Wyślijmy tam konie zobaczmy jak sobie poradzą.  – powiedział. Popędzili kilka osiodłanych koni. Jeden złamał nogę i spadł ale trzy wierzchowce zeszły do kwater Moritoshiego i stały tam drżąc ze strachu.  Jeśli jeźdźcy będą ostrożni konie zejdą na dół. Chodźcie, róbcie to co ja ! – powiedział. Ruszył w dół a za nim trzydziestu ludzi. Reszta poszła w ich ślady.

Stok był tak stromy że strzemiona tych z tyłu uderzały w hełmy jeźdźców znajdujących się pod nimi z przodu. Jakieś dwieście jardów ślizgali się szybko po piasku zmieszanym z kamykami aż w końcu zatrzymali się na wypłaszczeniu. Stamtąd spojrzeli w dół. Ogromne, omszałe głazy opadały pod nimi przez dobre sto pięćdziesiąt stóp. I to jest właśnie to… - mruknął ktoś zmrożony strachem. Sato Juro Yoshitsura wystąpił naprzód i stwierdził : W Miurze skąd pochodzę galopujemy przez takie coś każdego dnia goniąc ptaki. To teren jeździecki dla ludzi z Miury !  – i pojechał w dół. Za nim ruszyli pozostali dusząc krzyki i szepcząc do koni. Było tak stromo że niektórzy zamknęli oczy, wyczyn wydawał się niemal nadludzki coś dla bogów lub demonów ale nie dla ludzi. Nagle pierwsi stanęli na dnie wąwozu i ryknęli okrzykiem wojennym a potem wzniósł się okrzyk trzech tysięcy głosów który echo powiększyło do siły dziesięciu tysięcy i poniosło wzdłuż klifów.

Murakami Yasukuni podpalił budynki obozu. Silny wiatr wzmagał ogień i tłoczył kłęby czarnego dymu nad wojowników Heike których ogarnęła panika. Większość prześcigała się w ucieczce, ratowano się uciekając do morza. Na plaży czekało wiele statków gotowych do wypłynięcia ale nikt nie panował nad chaotyczną ewakuacją setek uzbrojonych wojowników którzy w panice spychali je na fale i tłumnie wskakiwali na pokłady. Trzy przeładowane jednostki na oczach wszystkich przewróciły się i zatonęły kilkadziesiąt metrów od brzegu.

Żołnierze na pokładach wpuszczali tylko wojowników wyższych rang, zwykłych żołnierzy odpychano tnąc mieczami, pikami, naginatami ale ci woleli taki los niż ścięcie z rąk wroga i nie zważając na wpadające do morza obcinane ręce usiłowali dostać się na statki. Woda zmieniała kolor na czerwoną barwę Heike.

Przez wiele bitew ani razu odwaga nie opuściła lorda Noritsune ale teraz, ze znanych tylko jemu powodów, dosiadł swojego konia Usuguro i ruszył na zachód tak szybko jak tylko mógł. W Akashi w prowincji Harima wszedł na statek i natychmiast wypłynął do Yashimy w prowincji Sanuki.

1. Ikezuki

 

Pierwszego dnia trzeciego roku Juei (1184) klasztorny cesarz obudził się w Rokujo, w domu Daizen no taiyu Naritady Mistrza Cesarskiego Stołu. Miejsce tak mało przypominało cesarską rezydencję że nie wchodziło w rachubę przestrzeganie zwyczajowych obrzędów. Nie odprawiono ceremonii formalnego noworocznego powitania, pominięto także poranne powitanie cesarza.

Heike pożegnali stary rok i przywitali nowy w Yashimie w prowincji Sanuki. Pomimo obecności Jego Cesarskiej Wysokości nie odbyła się ceremonia adoracji Nieba i Ziemii. Nie było noworocznej uczty, Jego Wysokość nie przywitał się z Bogami. Z Kyushu nie przywieziono świątecznych pstrągów i nie przybyli żadni posłańcy ze zwyczajowymi życzeniami. Ludzie rozmawiali wspominając dawne czasy : Tak, może było niespokojnie ale nigdy tak nie było kiedy żyliśmy w stolicy. 

Nadeszła wiosna i choć morska bryza wiała łagodnie a słońce było ciepłe Heike wciąż drżeli jak tropikalne ptaki wśród lodu. Spędzano długie godziny na wspominaniu życia w stolicy, czasów kwitnienia różnych drzew, kwitnienia wiśni w księżycowe noce. Wspominano spotkania przy muzyce i poezji, grę w piłkę, konkursy strzelania z łuku, malowania, pisania życzeń na wachlarzach, przypominano sobie wszystkie eleganckie rozrywki na zielonych trawnikach i łąkach urozmaicanych przez wiosenne owady. Świadomość że to wszystko to tylko wspomnienia utraconych rozkoszy i przyjemności napełniała ich serca niewymownym smutkiem.

Jedenastego dnia pierwszego miesiąca Kiso no Yoshinaka poinformował Klasztornego Cesarza Go Shirakawę o planowanej wyprawie do zachodnich prowincji z kampanią przeciw Heike. Trzynastego dnia rozeszły się wieści o wymarszu Kiso na zachód. Tego samego dnia przyszła wiadomość że ze wschodu nadchodzą dziesiątki tysięcy konnych Genji żeby położyć kres nieposłuszeństwom Lorda Kiso. Armie miały już być w prowincjach Mino i Ise. Wieści spadły na Kiso jak piorun z nieba. Rozkazał rozebrać mosty Uji i Seta i rozdzielił wojska do obrony przepraw ale miał ich zdecydowanie zbyt mało. Atak na Seta miał powstrzymać Imai Shiro Kanehira z ośmiuset ludźmi. Na most Uji skierował pięciuset konnych którymi mieli dowodzić Nishina, Takanashi i Yamada Jiro. Shida Saburo Yoshinori, wuj Kiso, miał poprowadzić trzystu konnych do Imoarai.

Głównymi siłami Genji idącymi ze wschodu dowodził Minamoto Noriyori natomiast armię oskrzydlającą stolicę prowadził Minamoto Kuro Yoshitsune. Trzydziestu dowódców niższej rangi dowodziło w sumie sześćdziesięcioma tysiącami wojowników.

 

Lord Yoritomo miał wówczas dwa wspaniałe konie Ikezuki i Surusumi. Kajiwara Kagesue wiele razy prosił go o Ikezuki ale zawsze bezskutecznie. Przed wyjściem na stolicę poprosił ponownie ale Yoritomo znów odmówił oświadczając : Kiedy nadejdzie czas osobiście dosiądę Ikezuki przed bitwą. Surusumi jest równie dobry.  I dał Kajiwarze Surusumi. Kiedy Sasaki Takatsuna przyszedł się z nim pożegnać kapryśny Yoritomo dał mu Ikezuki i powiedział : Chcę żebyś wiedział że wielu o niego prosiło. Sasaki z szacunkiem odpowiedział : Na tym koniu będę pierwszy przed wszystkimi po drugiej stronie Ujigawy. Jeśli usłyszysz że tam zginąłem będziesz wiedział że ktoś był lepszy ode mnie i pierwszy przekroczył rzekę. Jeśli usłyszysz natomiast że wciąż żyję będziesz wiedział że przeszedłem pierwszy.  Powiedziawszy to Sasaki opuścił swojego Lorda.

Kolumny jeźdźców opuściły Kamakurę. Część ruszyła szlakiem przez Ashigara a część drogą przez Hakone. Po osiągnięciu Ukishimagahary w prowincji Suruga Kajiwara wjechał na wzgórek tam zatrzymał się i zaczął przyglądać koniom przejeżdżającym poniżej. Każdy nosił inne siodło, każdy miał rząd w innym kolorze. Były ich tysiące w niekończącej się kolumnie. Kajiwara z satysfakcją pomyślał : Żaden nie może się równać z Surusumim którego dał mi mój Lord w prezencie.  Nagle ujrzał przed sobą Ikezuki pod pozłacanym siodłem i czaprakiem wesoło ozdobionym frędzlami, z okrytego pianą pyska wystawało błyszczące wypolerowane wędzidło. Prowadziło go wielu stajennych którzy ciągle zmagali się próbując zapanować nad energią rumaka. Kajiwara podjechał do nich i zapytał kto jest właścicielem konia.  On należy do lorda Sasaki Wasza Miłość.  - odpowiedzieli.
W ogóle mi się to nie podoba. - mruknął do siebie Kajiwara. Zarówno Sasaki jak i ja służymy naszemu panu na równi ale w jakiś sposób nasz pan jego wybrał. Poczuł bardzo gorzką urazę. Najpierw pomyślał że w stolicy ruszy do śmiertelnej walki z Imaim, Higuchim, Tate i Nenoim, słynnymi Czterema Niebiańskimi Królami Kiso a jeśli nie to umrze walcząc z jednym ze słynnych mistrzów Heike w zachodnich prowincjach. Z drugiej strony wydawało mu się że to próżna zemsta więc stał, mruczał coś, wściekał się i czekał na Sasaki, zastanawiał się jaką stratą byłoby to dla Yoritomo gdyby dwaj tak znakomici wasale skoczyli na siebie i pozabijali się.

Tymczasem nadjechał Sasaki całkiem nieświadomy sytuacji. Kajiwara niepewny czy od razu rzucić się na niego zapytał :  Jak to jest Sasaki Dono że nasz pan dał ci Ikezuki ? Sasaki wiedząc że Kajiwara chciał mieć tego konia odpowiedział szybko wymyśloną historią : Kiedy wyruszaliśmy na tę kampanię pomyślałem że wróg na pewno zniszczy mosty Seta i Uji, w takim razie będę musiał mieć naprawdę dobrego konia żeby na nim przepłynąć rzekę. Niestety nie miałem takiego więc bardzo zapragnąłem Ikezuki. Słyszałem jednak że ty prosiłeś o niego i odmówiono ci. Uznałem że człowiek taki jak ja nie będzie miał żadnej szansy więc pomimo ryzyka narażenia się na gniew naszego pana zmyliłem stajennych i ukradłem rumaka. Co o tym sądzisz Kajiwara Dono ? Rozbrojony odpowiedzią Kajiwara wybuchnął śmiechem i powiedział : Ach, rozumiem, ja też powinienem był go ukraść.

 

2. Najpierw przez rzekę Uji

 

Koń który otrzymał Sasaki Takatsuna był potężnie zbudowany, miał cztery shaku osiem sun wysokości (145 cm), ciemną kasztanową maść i był bardzo ostry, gryzł każdego człowieka czy konia którzy się do niego zbliżyli i dlatego nazwano go Ikezuki - Szybko Ostry. Koń Kajiwary był także duży i silny, w niczym nie był gorszy od Ikezuki, ze względu na bardzo czarne ubarwienie nazwano go Surusumi - Czarny Tusz.

W Owari armia rozdzieliła się. Główną siłę trzydziestu pięciu tysięcy konnych poprowadził Noriyori. Wraz z nim jechali jego dowódcy Takeda Taro, Kagami Jiro, Ichijo Jiro, Itagaki Saburo, Inage Saburo, Hangae Shiro, Kumagai Jiro i Inomata Kobeiroku. Weszli do prowincji Omi i rozbili obóz w Noji Shinohara.

Yoshitsune poprowadził drugą część dwadzieścia pięć tysięcy konnych. Towarzyszyli mu oficerowie Yasuda Saburo, Ouchi Taro, Hatakeyama Jiro, Kajiwara Genda, Sasaki Shiro, Kasuya Toda, Shibatani Umanojo i Hirayama Mushadokoro. Weszli do prowincji Iga i ruszyli na północ w kierunku mostu Uji, mieli oskrzydlić stolicę od południa. Deski z mostu zniknęły, w dno rzeki wróg powbijał ostro zakończone kołki między którymi porozpinano liny, do niektórych przywiązano pływające pnie drzew. Wszystko to miało utrudnić sforsowanie Ujigawy.

Zaczynał się dwudziesty pierwszy dzień pierwszego miesiąca. Zimowy śnieg znikał z potężnego szczytu Hira i z gór Shiga, topniały ostatnie lody skuwające strumienie, wszystko to spływało w dół dolin żeby później wpaść do Ujigawy. Spienione fale wypiętrzającej się powodzi pędziły z zawrotną prędkością tworząc bystrza i wiry. Noc ustępowała świtu, gęsta nadrzeczna mgła spowijała konie i jeźdźców.

Komendant Yoshitsune podszedł do brzegu i spojrzał na wodę. Być może chciał spróbować swoich sił ponieważ zauważył : Wygląda to źle. Może powinniśmy obejść przez Yodo lub Imoarai. A może powinniśmy poczekać na opadnięcie rzeki. Hatakeyama Shigetada z prowincji Musashi miał dopiero dwadzieścia lat, ale mimo to wystąpił naprzód.  W Kamakurze słyszeliśmy wszystko o tej rzece, wpływa do niej woda z jeziora w Omi. Czekać? Nie, moglibyśmy tak tkwić tu wiecznie czekając jak poziom wody opadnie. A kto zatem zbuduje nam most? Przypomnij sobie bitwę z czasów ery Jisho. Ashikaga Tadatsune sforsował ją bardzo sprawnie a miał tylko siedemnaście lat. Czy sądzicie że przeniósł go jakiś bóg albo diabeł? Ja Shigetada sprawdzę głębokość i możliwości przejścia.  Wjechał w fale, pięciuset jeźdźców uzda przy uździe dołączyło do niego.

Z końca małego cypla Tachibana Kojima na północnym wschodzie od Byodoin dwóch wojowników galopowało z zawrotną prędkością. Byli to Kajiwara Kagesue i Sasaki Takatsuna. Żaden z nich nie wiedział co planuje drugi ale potajemnie każdy z nich ślubował sobie że będzie pierwszy na drugim brzegu. Kajiwara był o kilka kroków do przodu kiedy Sasaki krzyknął : Ze wszystkich rzek na zachodzie ta tutaj jest największa! Masz za luźny popręg, lepiej dociągnij go ! Kajiwara musiał mu uwierzyć bo odsunął strzemiona z dala od swojego wierzchowca, rzucił wodze nad grzywę rozpiął popręg i mocniej go dociągnął. Tymczasem Sasaki minął go i wjechał z pluskiem do rzeki. Kajiwara zrozumiał że został oszukany rzucił się tuż za nim i krzyknął :  Uważaj Sasaki ! Nie graj głupca z desperackiego pragnienia sławy ! Pod wodą muszą być rozciągnięte liny !  Słysząc to Sasaki dobył miecza i przeciął liny które już zagrażały nogom konia. Jadąc na Ikezuki, najcudowniejszym rumaku na świecie, przepłynął w poprzek rzekę i wdrapał się na przeciwległy brzeg. Kajiwara jechał na Surusumim, prąd zepchnął go daleko w dół rzeki zanim wyjechał na suchy ląd.

Sasaki wstał w strzemionach i wielkim głosem wykrzyczał :  Ja Sasaki Shiro Takatsuna, czwarty syn Sasakiego Saburo Yoshihidy z Omi, potomek cesarza Udy w dziewiątej generacji, jako pierwszy przekroczyłem rzekę Uji !

Hatakeyama prowadził przeprawę jego pięciuset ludzi, był gdzieś pośrodku nurtu gdy strzała wypuszczona z odległego brzegu wbiła się głęboko w czoło jego wierzchowca, wypuścił ją Yamada no Jiro. Hatakeyama zsunął się z grzbietu rannego zwierzęcia. Nie zniechęcił się i energicznie walczył z prądem, nurkując w falach płynął przed siebie. Gdy miał już wspiąć się na brzeg poczuł że ktoś ciągnie go z tyłu. Ktoś ty jest ? - zawołał.  Shigechika !  – padła odpowiedź. Ten Ogushi Shigechika ?  - spytał chcąc potwierdzić swoje przypuszczenia. Ten sam.  - usłyszał. Nie tak dawno Hatakeyama był patronem wprowadzającym chłopca w wiek męski w ceremonii Gempukku i nadał mu imię Ogushi Jiro Shigechika. Prąd jest tak silny że zmył mnie z konia i nie mam już siły brnąć dalej… – powiedział Shigechika.  Ach że też zawsze muszę wam pomagać ! - odpowiedział Hatakeyama. Złapał Ogushiego i wrzucił go w górę na brzeg.
Młody człowiek natychmiast odzyskał równowagę, zerwał się na nogi wyciągnął miecz i głośno wykrzyczał : Ogushi Jiro Shigechika z Musashi jest pierwszym który pieszo przemierzył Ujigawę ! Wszyscy którzy byli świadkami, zarówno przyjaciele jak i wrogowie, ryczeli ze śmiechu.

Hatakeyama szybko znalazł sobie nowego wierzchowca. Kiedy wyszedł na brzeg jeden z wrogów podjechał do niego.  Jeździec siedział na pstrokatym siwku w pozłacanym siodle, na oliwkowym brokacie hitatare miał zbroję osznurowaną szkarłatem. Kim jesteś, że chcesz ze mną walczyć ? Przedstaw się !  - krzyknął Hatakeyama. Jestem krewnym lorda Kiso, nazywam się Nagase Hangandai Shigetsuna.  Chcąc złożyć pierwszą ofiarę dnia bogu wojny Hatakeyama podskoczył do niego złapał mocno i szarpnął zrzucając na ziemię. Po chwili  stał z jego głową w ręku. Jeden z ludzi Hatakeyamy Honda Jiro przywiązał głowę z tyłu siodła.

Ludzie Kiso jeszcze chwilę kontynuowali walkę broniąc przeprawy ale kiedy cała armia wschodu pokonała rzekę i ruszyła do ataku ustąpili i uciekli w kierunku wzgórz Kohata i Fushimi. Podobnie było w Seta gdzie druga armia przepłynęła rzekę. Tam samuraj Inamo Saburo Shigenari ogłosił swój sukces gdy jako pierwszy przekroczył płycizny Kugo w Tanagami i wjechał na drugi brzeg.

 

3. Bitwa nad rzeką

 

Siły Kiso zostały rozbite. Kiedy kurier przybył do Kamakury z raportem o bitwie Yoritomo zapytał natychmiast : A Sasaki ? Co z nim ?  Pierwszy przekroczył rzekę Uji.  - odpowiedział kurier. Yoritomo otworzył formalny raport i przeczytał : Pierwszy przekroczył rzekę Uji Sasaki Shiro Takatsuna, drugim był Kajiwara Genda Kagesue.  Tak było napisane.

Dowiedziawszy się że Uji i Seta padły Kiso pojechał do Rokujo pożegnać się z Go Shirakawą. Kiedy dotarł do głównej bramy i usłyszał że ludzie ze wschodu wjechali na brzeg rzeki Kamo rozmyślił się i zawrócił. Niedaleko przy przejściu Rokujo Takakura mieszkała szlachetnie urodzona dama którą ostatnio często odwiedzał. Pojechał pożegnać się z nią. Pożegnanie zaczęło się zdecydowanie zbyt długo przeciągać. Yoshinace towarzyszył jego nowy wasal samuraj z Echigo Chuda Iemitsu. Widząc jak dużo czasu upływa postanowił teraz pospieszyć swojego lorda : Jak możesz tak marudzić Panie ? Wróg jest już nad rzeką Kamo. Ryzykujesz że zginiesz jak pies.  – ponaglał. Ale Kiso wciąż nie mógł zmusić się do odejścia.  Bardzo dobrze ! - powiedział Iemitsu. Pójdę więc pierwszy i poczekam na ciebie na Górze Śmierci gdzie będę modlił się za Ciebie. Po tych słowach rozciął sobie brzuch i zmarł na miejscu. To było wezwanie do działania !  - przyznał Kiso. W końcu wyszedł.

Miał niespełna stu ludzi którymi dowodził Naha Taro Hirozumi samuraj z prowincji Kozuke. Ruszyli w kierunku Rokujogawy. Na brzegiem rzeki dostrzegło ich trzydziestu jeźdźców ze wschodu których prowadzili dwaj samuraje Shionoya Goro Korehiro i Teshigahara Gosaburo Arinao. Oddział towarzyszył głównodowodzącemu Kuro Yoshitsune. Czy nie powinniśmy poczekać na główne siły ? - zastanowił się Shionoya. Ale Teshigahara natychmiast odrzucił pomysł : W żadnym wypadku ! Jeśli złamiemy czoło reszta szybko odstąpi. Na nich ! - i krzycząc zaatakowali. Kiso walczył z całą furią kogoś kto wie że ten dzień jest jego ostatnim. Wojownicy ze wschodu przepychali się w kierunku Kiso, każdy chciał zdobyć jego głowę. Jeśli by dotrwali do nadejścia głównych sił Yoshinaka zostałby szybko otoczony. Yoshitsune opuścił pole bitwy i odjechał z pięcioma przybocznymi do Rokujo aby zadbać o bezpieczeństwo klasztornego cesarza.

W Rokujo goszczący Jego Klasztorną Eminencję Daizen no Taiyu Naritada wspiął się na wschodnią ścianę swojej rezydencji i z niepokojem wyglądał w stronę skąd dochodziły wojenne okrzyki. Cały zatrząsł się z przerażenia gdy zobaczył zbliżającą się galopem kilkuosobową bandę, ich hełmy zwisały na plecach, luźne rękawy z kokardami powiewały na wietrze a wyżej nad głowami białe banery Genji. To jest koniec ! Nadchodzi Kiso ! - krzyknął Naritada. Panika ogarnęła dworzan, szlachetnie urodzonych panów i damy. Myśleli że nadeszła ich ostatnia godzina, biegali załamując ręce, modlili się do wszystkich Bogów i Buddów. Nagle dobiegł do nich uspokajający głos Naritady : Prawdopodobnie to wojownicy ze Wschodu wkraczają do miasta, insygnia które noszą są inne niż Yoshinaki.

Dowódca sił wschodu Kuro Onzoshi Yoshitsune podjechał i zastukał do bramy wołając :  Ja Kuro Yoshitsune młodszy brat Uhyoye no suke Yoritomo pokonałem wroga pod Uji i przybyłem by chronić pałac ! Bądźcie na tyle uprzejmi i otwórzcie bramę !  Oświadczenie było tak ekscytujące że Naritada pośpiesznie zeskoczył ze ściany, spadł przy tym tak nieszczęśliwie że zranił kręgosłup ale rozentuzjazmowany ​​nie przejmował się bólem, kulejąc pognał do klasztornego cesarza przekazać nowinę. Jego Wysokość rozkazał natychmiast otworzyć bramy.

Yoshitsune nosił tego dnia fioletowo sznurowaną zbroję na hitatare z czerwonym brokatem. Miał hełm z wysokimi rogami i miecz ze złotym wykończeniem, z kołczanu wystawały strzały z piórami nakrapianymi ciemnymi cętkami. Spiralny pasek papieru o szerokości cala oplatał od prawej do lewej górną część łuku, co było oznaką głównodowodzącego generała. Klasztorny Cesarz wyjrzał przez listwy żaluzji okna przy bramie. Sprawiają wrażenie wyjątkowo zdecydowanych. Niech podadzą swoje imiona.  - powiedział. Tak też zrobili, najpierw przedstawił się dowódca Kuro Yoshitsune a potem jego pięciu kapitanów Yasuda Saburo Yoshisada, Hatakeyama Jiro Shigetada, Kajiwara Genda Kagesue, Sasaki Shiro Takatsuna i Shibuya Umanojo Shigesuke. Było ich sześciu, każdy miał zbroję innego koloru ale wszyscy byli równie stanowczy w zachowaniu.

Jego Wysokość nakazał Naritadzie przyprowadzić Yoshitsune, chciał wysłuchać jego relacji. Ten ukłonił się z wielkim szacunkiem i powiedział : Bunt Yoshinaki tak zszokował Yoritomo że wysłał mnie i mojego brata z trzydziestką starszych oficerów na czele armii sześćdziesięciu tysięcy konnych. Noriyori idzie przez most Seta ale jego ludzie jeszcze nie weszli do miasta. Ja przekroczyłem rzekę w Uji i przybyłem prosto tutaj aby chronić Waszą Wysokość. Yoshinaka uciekł ale posłałem za nim ludzi, mają rozkaz zabić go. Mówił to z całkowitym spokojem, Jego Klasztorna Eminencja był pod ogromnym wrażeniem.  Doskonale !  - powiedział. Maruderzy z oddziałów Kiso mogą się tutaj pojawić i spowodować problemy. Chcę żeby ten dom był dobrze strzeżony.  Yoshitsune z szacunkiem skłonił się. Zabezpieczył już wszystkie cztery strony rezydencji, prawie dziesięć tysięcy ludzi ochrania pałac.

Kiso planował że jeśli coś pójdzie nie tak to przejmie klasztornego cesarza i ucieknie z nim na zachód do Heike. Miał dwudziestu gotowych na wszystko sprawdzonych samurajów. Wieści że Yoshitsune wszedł do stolicy i otoczył ochroną suwerena zrujnowały jego plan. Wszystko się skończyło, dobrze o tym wiedział. Ruszył w górę rzeki Kamo. Między Rokujo i Sanjo wielokrotnie otaczano go ale za każdym razem wymykał się śmierci. W końcu ze łzami w oczach wykrzyczał :  Ach, gdybym to przewidział nigdy nie wysłałbym Imai do Sety ! Jako dzieci bawiliśmy się razem drewnianymi konikami. Przysięgaliśmy sobie że kiedy przyjdzie śmierć powinniśmy być razem a teraz mamy zostać zabici osobno. Jakże żałuję ! Muszę wiedzieć co mu się stało.  Jechał w górę rzeki żeby znaleźć Imai albo przynajmniej informacje o nim. Pięć albo sześć razy wróg spadał na nich nich jak wieczorne mgły, odpierali ataki ale zepchnięto ich w kierunku Matsusaka i Awataguchi. W ubiegłym roku wyjechał z Shinano z pięćdziesięcioma tysiącami jeźdźców a teraz ucieka wzdłuż koryta rzeki z zaledwie sześcioma samurajami. Ilu doczeka świtu?

 

4. Śmierć Kiso no Yoshinaki

 

Lord Kiso przywiózł z Shinano dwie piękności Tomoe i Yamabuki. Yamabuki była chora i pozostała w stolicy. Tomoe była wyjątkowo piękna, miała białą skórę, długie włosy i czarujące oblicze. Była też doskonałym łucznikiem, z mieczem w dłoni była wojownikiem wartym tysiąca wojowników, gotowa była zmierzyć się z demonem lub bogiem konno lub pieszo. Prowadziła konia niezwykle umiejętnie, bez wahania zjeżdżała stromiznami w dół. Gdy nadchodził czas bitwy Yoshinaka wysyłał ją jako pierwszego kapitana. Wyposażona w ciężką zbroję, długi miecz i potężny łuk dokonywała więcej czynów męstwa niż jakikolwiek jej wojownik. Wiele razy stawała w polu i zdobyła niezrównaną sławę w spotkaniach z najodważniejszymi kapitanami. I tak w tej ostatniej walce kiedy niemal wszyscy zginęli lub uciekli Tomoe jechała wśród siedmiu ostatnich.

 

Początkowo mówiono że Kiso ucieka na północ przez Nagasaka drogą do Tamby albo przełęczą Ryuge. W rzeczywistości zawrócił i pojechał w stronę Sety szukać informacji o losie Imai Kanehiry. Imai dotychczas dzielnie utrzymywał swoją pozycję w Seta ale kiedy ciągłe ataki wroga zredukowały liczebność jego wojowników z ośmiuset do pięćdziesięciu zwinął sztandar i pojechał w kierunku stolicy, szukać Kiso. Tak się złożyło że prawie wpadli na siebie w Otsu nad brzegiem Uchidegawy. Rozpoznali się z odległości ponad stu jardów pogonili konie i padli sobie w ramiona rozradowani. Na brzegu rzeki w Rokujo wydawało mi się że to już koniec ale tak bardzo chciałem dowiedzieć się co się z tobą dzieje że przedarłem się przez tłum wrogów i mimo wszystko udało się do ciebie dotrzeć. – powiedział Kiso. Imai odpowiedział : Wyrządzasz mi zbyt wiele honoru. Chciałem zginąć w bitwie pod Setą ale troska o ciebie doprowadziła mnie tutaj. Na co lord Kiso odparł : Zatem nasze stare śluby nie zostaną złamane i umrzemy razem. Rozwiń sztandar trzeba dać znak naszym ludziom którzy rozpierzchli się między wzgórzami.  Na widok sztandaru zaczęli zjeżdżać się wojownicy którzy uciekli ze Stolicy i Sety. Wkrótce mieli trzysta koni. Z tyloma ludźmi stoczymy wspaniałą ostatnią bitwę ! Kto dowodzi wrogiem ilu mają ludzi ? - krzyknął uradowany Kiso. Kai no Ichijo Jiro mój Panie. Wygląda na to że ma około sześciu tysięcy konnych.  – padła odpowiedź. Zatem to dobry przeciwnik. - odpowiedział Yoshinaka.  Jeśli już musimy umrzeć to zgińmy w walce z dożo liczniejszymi siłami. Po tych słowach ruszył przed siebie.

Lord Kiso nosił tego dnia hitatare z czerwonego brokatu a na nim zbroję sznurowaną chińskim jedwabiem, jego hełm zwieńczały długie złote rogi, u boku miał wspaniały zniechęcająco długi miecz zdobiony srebrem i złotem. Większość z dwudziestu czterech strzał została wystrzelona w całodniowych starciach i w kołczanie na plecach pozostało kilka ostatnich, strzelały ponad jego głową nakrapianymi piórami orła. Nosił czarny łuk owinięty rattanem, siedział w złoconym siodle srogi jak sam diabeł na wyjątkowo potężnym siwym rumaku nazwanym Demonem Roan. Podniósł się w strzemionach i oznajmił wielkim głosem : Wiele słyszałeś o mnie a teraz widzisz mnie na własne oczy. Tak to ja ! Minamoto Kiso no Yoshinaka, Naczelny Koniuszy, Gubernator Iyo znany jako Asahi Shogun ! Mówią że jesteś Ichijo no Jiro z Kai. Posłuchaj mnie teraz ! Ty i ja jesteśmy godnymi przeciwnikami ! Weź moją głowę i pokaż ją Yoritomo ! Słuchajcie ludzie ! - zawołał Ichijo no Jiro. Człowiek który właśnie wykrzyczał swoje imię jest ich wielkim dowódcą! Zobaczcie, nie próbuje uciekać ! Brać go moi młodzi wojownicy, powalcie go ! 

Kiso otaczała masa konnych. Ichijo ruszył naprzód po jego życie i głowę. Trzy setki jeźdźców Kiso rzuciło się na sześć tysięcy wrogów, cięli w lewo, w prawo, w górę, w dół, wszędzie. W końcu przebili się przez okrążenie ale zostało ich zaledwie pięć dziesiątek. Oddalali się tnąc każdego kto stanął na ich drodze dopóki nie spotkali Doi Jiro Sanehiry z dwoma tysiącami konnych. Przebijali się dalej przez czterystu, pięciuset i dalej przez mniej lub bardziej liczne siły przeciwników. Za każdym starciem ubywało ich aż w końcu z Kiso pozostało tylko czterech. Wśród piątki była nadal Tomoe. Lord Kiso powiedział do niej : Jedź kobieto ! Jedź szybko gdziekolwiek, byle daleko. Postanowiłem umrzeć albo z ręki wroga albo z własnej ! Pomyśl jaki wstyd ogarnie Yoshinakę jeśli mu powiedzą że w ostatniej walce umarłem u boku kobiety ?  Jednak nawet po tak mocnych słowach Tomoe nie porzuciła go, nadal stała w miejscu nieugięta i pełna woli walki. Kiso nadal naciskał ją aż w końcu powiedziała : Chcę tylko godnego przeciwnika abyś mógł zobaczyć moją ostatnią walkę.

Kiedy tak mówiła Onda Hachiro Moroshige, znany ze swojej siły samuraj z prowincji Musashi, podjechał z trzydziestoma konnymi. Tomoe zaatakowała, złapała go żelaznym uściskiem przycisnęła głowę do łęku jej siodła i przytrzymała chwilę potem przekręciła, odcięła ją i odrzuciła. Zrobiwszy to porzuciła broń oraz zbroję i szybko odjechała na wschód.

Walka rozgorzała na nowo. Tezuka Taro został zabity, Tezuka Betto uciekł, Imai i Kiso zostali sami. Ach, moja zbroja której nigdy nie nie czułem wydaje mi się dziś tak ciężka. - wykrzyknął Yoshinaka. Imai spojrzał i powiedział : Nie jesteś jeszcze zmęczony Milordzie a twój koń jest wciąż świeży więc dlaczego miałbyś czuć ciężar swojej zbroi ? Jeśli dzieje się tak to dlatego że jesteś zniechęcony tym że nikt z twoich wasali nie pozostał. Pamiętaj że ja Kanehira jestem równy tysiącowi konnych i mam jeszcze siedem lub osiem strzał w kołczanie. Pozwól mi powstrzymać wroga a sam jedź do lasu Awazu, pod tamtymi sosnami będziesz mógł w spokoju położyć kres swojemu życiu. Na co Kiso odpowiedział : Powinienem był stawić czoła losowi w stolicy ale uciekłem żeby umrzeć razem z tobą. Chcę żebyśmy umarli razem a nie rozdzieleni.  Podprowadził swojego konia obok Kanehiry i przygotował się do szarży. Imai zsiadł w pośpiechu i wziął uzdę konia swojego lorda. Bez względu na to jak wielką sławę zyskał wojownik niegodna śmierć okrywa go wiecznym wstydem. Szybko się zmęczysz twój rumak także, może dosięgnąć cię śmierć z rąk jakiegoś niskiej rangi żołnierza. Jaką hańbą byłaby wiadomość że lord Kiso Yoshinaka znany wszystkim w Japonii jako Demon Wojny został zabity przez jakiegoś nieznanego człowieka bez imienia ! Posłuchaj rozumu i jedź między tamte sosny.  Przekonał tym Yoshinakę. Bardzo dobrze ! - odpowiedział i galopem ruszył do sosnowego lasu Awazu. Imai Kanehira samotnie stanął przed pięćdziesięcioma konnymi. Wzniósł się w strzemionach i wielkim głosem oznajmił swoje imię :  Słyszycie o mnie od dawna a teraz mnie widzicie, oto jestem przed wami ja Imai no Shiro Kanehira przybrany brat Lorda Kiso w moim trzydziestym trzecim roku życia. Yoritomo też musi się o mnie dowiedzieć, zabijcie mnie i pokażcie mu moją głowę ! Pozostało mu osiem strzał, wystrzelił bezlitośnie jedną po drugiej i ośmiu ludzi spadło z koni martwych lub ciężko zranionych. Potem dobył miecza i zaatakował. Galopował wśród nich tam i z powrotem i ciął na wszystkie strony, wiele trofeów spadło z koni. Nikt jednak nie odważył się stawić mu czoła, wołali tylko : Zastrzelić go ! Wykończyć go ! Wypuszczali strzałę za strzałą ale jego zbroja była dobra i wszystkie powstrzymywała, żadna nie trafiła w szczelinę ani w staw, żadna go nie zraniła.

Lord Kiso galopował samotnie w kierunku lasku Awazu. To był dwudziesty pierwszy dzień pierwszego miesiąca. Zapadał mrok, pola ryżowe pokrywał cienki lód czyniąc niewidocznymi błotniste głębiny. Gdy jego wierzchowiec wjechał na jedną z nich lód załamał się i koń zatonął aż po głowę. Nic nie mogło go poruszyć ani ostrogi ani bicz. Mimo tak trudnej sytuacji Lord Kiso nadal niepokoił się o Imai i odwrócił głowę do tyłu żeby spojrzeć jak mu idzie… I wtedy prosto w twarz pod hełmem uderzyła go strzała którą wypuścił będący tuż za nim Miura Ishida Jiro Tamehisa z Sagami. Potem martwy samuraj upadł do przodu na szyję konia, dwaj ludzie Ishidy skoczyli i wzięli jego głowę. Trzymając ją wysoko na czubku miecza Ishida wykrzyczał głośno : Lord Kiso no Yoshinaka znany wzdłuż i wszerz Japonii jako Demon Wojny zginął z ręki Miury no Ishida Jiro Tamehisy .

Imai wciąż walczył gdy te słowa wbiły mu się w uszy. Kiedy upewnił się że jego Lord rzeczywiście został zabity krzyknął : Niestety już nie mam za kogo walczyć. Patrzcie wy mieszkańcy Wschodu ! Pokażę wam jak zakończy swoje życie najpotężniejszy wojownik Japonii !  Wsadził ostrze miecza do ust a potem rzucił się z konia i umarł.

Tak więc można powiedzieć że w Awazu nie doszło do żadnej bitwy.

Powrót do Wprowadzenia

HEIKE  MONOGATARI - KSIĘGA 9