Yasuyori siedzi i robi stupy. Shunkwan, nie wymieniony
w tekście jako obecny, stoi przyglądając się.
Być może jego żarliwe modlitwy i tęsknota sprawiły że wiatr przyjął idealny kierunek, a może Bogowie i Buddowie zadbali o to i jedną z tysiąca stup fale zaniosły na plażę w Aki przed Sanktuarium Itsukushima.
Tak się złożyło że pewien mnich związany z Yasuyorim wyruszył w pielgrzymkę do zachodnich prowincji kierując się na Kyushu. Chciał znaleźć sposób dostania się na Kikaigashimę żeby poznać jaki los spotkał Yasuyoriego. Na początku swojej drogi odwiedził Itsukushimę. Z kaplicy wyszedł sługa ubrany w płaszcz myśliwski, wyglądał jak zwykły człowiek. Zaczęli rozmawiać i w pewnej chwili mnich spytał : Prawdą jest że Bogowie pojawiają się na świecie w różnych postaciach aby ratować śmiertelników ale jaki związek ma z tym Bóg tego miejsca będąc morskim smokiem ? Na co sługa świątyni odpowiedział : Ponieważ trzecia córka Smoczego Króla Shakatsury jest jednym z Bóstw tej świątyni jako Taizokai Mandara Mądrości. Odkąd Bogini pojawiła się w tym miejscu pomaga śmiertelnikom. Następnie opowiedział o niezliczonych cudach jakie się tutaj wydarzyły od czasu jej przybycia. Bez wątpienia z jej przyczyny tych osiem świątyń stoi tutaj nad morzem okap przy okapie, dlatego także księżyc świeci na przypływy i odpływy. W czasie przypływu ogrodzenie świątyni i Torii lśnią jak by były wykonane z jakiegoś szlachetnego kamienia a w czasie odpływów biały piasek przed świątynią nawet w lecie wydaje się oszroniony.
Kapłan zastanawiając się nad tymi cudami ofiarował sanktuarium dary i poszedł nad brzeg. Kiedy księżyc wzniósł się na niebo i wraz ze zmierzchem nadszedł przypływ i mnich zobaczył jakąś stupę dryfującą z wodorostami. Oglądając ją odczytał znaki wycięte nożykiem w drewnie których fale jeszcze nie zdążyły zmyć więc wyraźnie się wyróżniały. Myśląc że to bardzo dziwnie włożył ją do skrzynki pielgrzyma i wrócił do stolicy. Po przybyciu tam udał się do Murasakino na północ od Ichijo gdzie mieszkała stara matka Yasuyoriego, teraz zakonnica, oraz jego żona i dzieci. Ach ! Jak to możliwe że to przypłynęło aż tutaj zamiast do Chin które są znacznie bliżej ! Dlaczego ? Chyba tylko po to aby odnowić nasz smutek widokiem tej stupy pełnej żalu !
Sprawa dotarła do uszu klasztornego cesarza. Kiedy przyniesiono stupę i Jego Eminecja oglądnął ją zawołał : Jakie to okropne ! Więc ci ludzie rzeczywiście wciąż żyją ! Przekazał stupę Shigemoriemu a Shigemori z kolei pokazał ją swojemu ojcu.
Wśród słynnych wersetów jest zwrotka w której Kakinomoto Hitomaro napisał o Znikaniu statku wśród wysp... myśląc z czułością o zmierzchu świetności jego domu, podobnie Yamabe no Akahito opisując Cichnący płacz żurawi znikających wśród trzcin. Bóg Sumiyoshi mówił ze smutkiem o Zapadającej się kalenicy pokrytego gontem dachu jego świątyni... , Bóstwo Miojin z Miwa o O chylących się cedrowych słupach bramy jego świątyni ... Od kiedy Susanoono Mikoto po raz pierwszy stworzył werset składający się z trzydziestu jeden sylab nawet Bogowie i Buddowie wyrażali swoje uczucia wierszami poezji.
17. Su Wu
Lord Kiyomori nie był ani z drewna ani z kamienia, historia stupy poruszyła go tak że poczuł litość. W stolicy nie było nikogo zarówno wśród wysoko jak i nisko urodzonych, starych lub młodych, kto nie powtarzał by zwrotek wygnańców z Kikaigashimy. Nawet jeśli Yasuyori zrobił tysiąc stup to były one bardzo małe więc to musiał być cud że te wersety z dalekiego brzegu zatoki Satsuma dotarły aż do stolicy.
Cesarz Zhao dawnej dynastii Han zaatakował ziemię Xiongnu wysyłając trzysta tysięcy konnych pod dowództwem Li Xiaoqinga. Siły cesarskie była jednak za słabe a wojska Xiongnu były silne. Nie tylko pokonały cesarską armię ale także wzięto do niewoli Li Xiaoqinga. Upokorzone Han wysłało pięćset tysięcy konnych pod dowództwem Su Wu. To jednak nie wystarczyło i silniejsze Xiongnu zniszczyło kolejną armię. Wzięto do niewoli ponad sześć tysięcy cesarskich wojowników. Pojmano też generała Su Wu i sześciuset trzydziestu starszych oficerów. Potem każdemu z nich odcięto nogę i wypędzono. Niektórzy zmarli od razu inni później. Su Wu jednak nie chciał umierać. Na jednej nodze wspinał się na wzgórza zbierał orzechy, owoce z drzew a jesienią opadłe kłosy na polach ryżu. W ten sposób przeżył spijając rosę z traw. Dzikie gęsi na polach tak się do niego przyzwyczaiły że przestały się go bać.
Patrzył na nie i rozmyślał ze smutkiem że przelecą nad jego ukochaną ojczyzną. Myślał tylko o powrocie do domu. Ta myśl wywołała w nim tak wielką tęsknotę że napisał wiadomość potem przywiązał ją do skrzydła gęsi i żarliwie modlił się aby list trafił do cesarza. Dzikie gęsi odleciały i jak to było w ich zwyczaju poleciały z południa w kierunku stolicy Chin. Cesarz Zhao spacerował szukając relaksu w swoim ogrodzie i czując smutek wpatrywał się w niebo ciemniejące o zmierzchu. Dojrzał klucz dzikich gęsi przelatujących nad ich głowami, jedna z nich leciała nisko odgryzła list od skrzydła i upuściła go. Urzędnik natychmiast podniósł go i zaniósł cesarzowi który otworzył pismo i przeczytał : Pierwsze trzy miesiące przeżyłem w nędzy mieszkając w skalnej jaskini. Potem wędrowałem wąskimi ścieżkami rzucony przez los między pola ryżowe. Ocalały z jedną tylko nogą zostawię moje kości rozrzucone w kraju północnych barbarzyńców ale mój duch z pewnością powróci by ponownie służyć mojemu cesarzowi. Ach! Jakież to straszne więc Su Wu wciąż żyje! Jaka to wspaniała wiadomość ! - wykrzyknął cesarz.
Tym razem cesarz Zhao wysłał do Xiongnu armię miliona konnych. Poprowadził ją generał Li Guang i wojska cesarstwa Han zmiażdżyły armię Xiongnu. Na wiadomość o tym zwycięstwie Su Wu opuścił z pustkowia, odszukał generała Li Guanga i zawołał : Oto ja Su Wu niegdyś generał ! Teraz wracał do swojego kraju niesiony w palankinie, jednonogi i postarzały mrozami dziewiętnastu zim. Kiedy w wieku szesnastu lat wyruszył przeciwko barbarzyńcom cesarz dał mu sztandar. Su Wu wiele przeszedł ale udało mu się ocalić cesarski symbol, zazwyczaj owijał nim swoje ciało i pieczołowicie chronił go przez cały czas. Teraz gdy miał stanąć przed suwerenem rozwinął go czym głęboko poruszył cesarza i zgromadzoną publiczność. W nagrodę za swoje zasługi i lojalność otrzymał od cesarza duże terytoria i został wyniesiony na wysoki urząd Tenshokukoku.
Generał Li Xiaoqing pozostał w krainie barbarzyńców i nigdy nie wrócił. Chciał wrócić i wielokrotnie wnosił prośby ale król Xiongnu nie pozwolił mu odejść. Cesarz Zhao Han nie miał o tym pojęcia i oskarżył go o nielojalność. Kazał wykopać i ściąć zwłoki jego rodziców, starszych i młodszych braci zaś żonę i syna uznano za przestępców. Kiedy Li Xiaoqing dowiedział się o tym wpadł w rozpacz i napisał do cesarza list w którym oświadczył że w żadnym wypadku nie jest nielojalny i gorąco pragnie wrócić do swojego kraju ale nie pozwalają mu. Po przeczytaniu wiadomości Zhao zrozumiał że popełnił błąd bezczeszcząc ciała rodziców generała i krzywdząc jego najbliższych.
Podobnie jak Su Wu który przymocował list do skrzydła gęsi i wysłał go do swojej ojczyzny Yasuyori wysłał swoje słowa rozpaczy z falami morza. Żyli w bardzo odległych epokach, jeden pisał z krainy barbarzyńców a drugi z Kikaigashimy w zatoce Satsumy jednak pragnienia obu były takie same. Obie historie są bardzo poruszające.
***
KONIEC KSIĘGI 2
Nobutoshi dostarcza pożegnalny list żonie Narichiki.
Dziewiętnastego dnia ósmego miesiąca w tym samym 1178 roku Dainagon Fujiwara Narichika został ostatecznie zabity w Ariki no Bessho, w Kibi no Nakayama, we wsi Niwase w prowincji Bizen. Podobno dodali truciznę do jego wina ale to nie przyniosło skutku. Następnie wbili zaostrzone kołki pod sześciometrowym urwiskiem potem zepchnęli skazańca. Dainagon Fujiwara Narichika spotkał swoją śmierć nabity na drewniane kolce. To było tak okrutne ! Podobne przypadki były niezwykle rzadkie.
Kiedy żona Narichiki dowiedziała się o śmierci męża pomyślała : Tak bardzo chciałam go znowu zobaczyć i wiem że on mnie też i tylko dlatego nie jestem jeszcze zakonnicą. Ale teraz ten czas nadszedł ! Poszła do świątyni Bodaiin gdzie zrobiła wielki krok i została mniszką poświęcając się życiu religijnemu. Zajęła się swoimi nabożeństwami i najlepiej jak mogła modliła się o szczęście męża w przyszłych życiach. Jej ojcem była Atsukata gubernator prowincji Yamashiro. Jej wyjątkowa uroda sprawiła że Jego Klasztorna Eminencja kochał ją ponad wszystkie inne damy. Lord Narichika też był jego wielkim ulubieńcem i dlatego została żoną Dainagona. Teraz jego synowie i córki spędzali swoje dni przynosząc wodę dla kwiatów składanych w ofierze Buddzie,oraz modląc się o szczęście ich ojca w przyszłym życiu.
Czasy zmieniały się na gorsze, fortuna zmieniała się podobnie jak anioły dotknięte pięcioma oznakami upadku.
11. Pielgrzymka Tokudaiji Sanesady do Itsukushimy
Drugi syn Lorda Kiyomoriego Munemori został mianowany Taisho Dowódcą Gwardii Pałacu. Przy jego nominacji pominięty został Wielki Doradca Dainagon Tokudaiji Sanesada który miał poważne aspiracje do objęcia tego stanowiska. Był to wielki cios dla Sanesady. Mocno przeżył porażkę i wycofał się ze swojego biura Dainagona. Zaszył się w odosobnieniu ograniczając się do obserwacji przebiegu wydarzeń na dworze. W końcu zaczął wspominać o możliwości wyrzeczenia się świeckiego świata i wejścia do kapłańskiego stanu. Jego rodzina wpadła w rozpacz ale nikt nie miał pojęcia co robić. Wśród jego urzędników był szambelan Fujiwara no Shigekane bardzo utalentowany i mądry człowiek. Pewnej jasnej nocy lord Sanesada otworzył okiennice od południowej strony i samotnie siedząc recytował wiersze do wspaniale wyglądającego księżyca. Żywił nadzieję że w ten sposób złagodzi swój ból. Gdy usłyszał pukanie do drzwi zapytał : Kto przychodzi ? Shigekane mój Panie . - usłyszał w odpowiedzi. Co cię tu sprowadza ? – zapytał. Księżyc jest dzisiaj taki piękny, taka cisza i spokój, po prostu postanowiłem cię odwiedzić. Twoja wizyta jest bardzo mile widziana, czułem się jakoś bardzo ponury i ogarnęła mnie ogromna melancholia. - powiedział Sanesada.
Shigekane rozmawiał z nim o różnych sprawach zarówno bieżących jak i przeszłych. W końcu Dainagon powiedział : Wszystko co widzę w otaczającym mnie świecie pokazuje że Heike rosną w siłę. Popatrz, Shigemori najstarszy syn Kiyomoriego i jego drugi syn Munemori zostali dowódcami lewego i prawego skrzydła Gwardii Pałacu. Na swoje awanse czekają trzeci syn Tomomori i wnuk Koremori. Nie wydaje się żeby ktokolwiek z innej rodziny w ogóle kiedykolwiek został wyższym dowódcą albo znaczącym ministrem dworu. To dla mnie koniec kariery, wyżej już nie mogę sięgnąć. Wszystko co mi pozostało to porzucić świeckie życie i ogolić głowę a potem zostać kapłanem. Słysząc to Shigekane powiedział : Jeśli zostaniesz mnichem twoja rodzina nie będzie miała nikogo kto by ją poprowadził i zabezpieczył. My twoi urzędnicy jesteśmy teraz ludźmi Dainagona. Kiedy to zrobisz stracimy swoje pozycje. Ostatnio pomyślałem o pewnym planie. Świątynia Itsukushima w Aki jest niezwykle czczona przez Heike. Myślę że powinieneś odbyć tam świętą pielgrzymkę. Możesz sfinansować siedmiodniowe rekolekcje i złożyć bogate dary. W tym sanktuarium jest wiele pięknych tańczących kapłanek Naishi pochodzących z cesarskiego dworu oraz mnichów o znaczących pozycjach. Musisz zadbać żeby się dobrze bawili i zostali docenieni. Wszyscy będą pod dużym wrażeniem. Będą się dopytywali w jakiej intencji pielgrzymujesz i wznosisz modły. Powiedz im prawdę że jesteś pomijany w awansach i pragniesz by cię w końcu dostrzeżono. Jak będziesz odjeżdżał będą niezwykle zasmuceni. Zabierz jedną lub dwie ważne kapłanki Naishi do stolicy. Na pewno będą chciały odwiedzić Rokuharę. Kiyomori chętnie je przyjmie i na pewno zapyta w jakiej intencji wznosiłeś modły w jego ukochanej Itsukushimie. Wtedy opowiedzą o twoich pragnieniach i będą cię wychwalać. Lord Kiyomori jest pod wielkim wpływem Naishi ze świątyni w Aki. Będzie zadowolony że modliłeś się w tak ważnym dla niego sanktuarium i w ten sposób z pewnością zyskasz jego przychylność. To doskonały pomysł ! – powiedział Dainagon. Z pewnością postąpię zgodnie z twoją radą.
Natychmiast przystąpił do postu i oczyszczenia się a potem wyruszył do Itsukushimy. Po przybyciu tam odkrył że Shigekane miał całkowitą rację bowiem wszystko przebiegało dokładnie tak jak przewidział. Podczas jego siedmiodniowych rekolekcji opiekowali się nim nieustannie i poświęcali mu wiele uwagi. Przez siedem dni i nocy Naishi tańczyły tańce kagura a w świątyni rozbrzmiewała muzyka i śpiewano święte piosenki. Pan Sanesada świetnie się bawił i wznosił żarliwe modlitwy. W końcu Naishi spytały : Większość pielgrzymujących do tej świątyni to wysoko urodzeni panowie Heike. Twoja pielgrzymka jest wyjątkowa. Jakie intencje zainspirowały te rekolekcje ? Sanesada szczerze odpowiedział : Zostałem pominięty w awansie na stanowisko Taisho Dowódcy Gwardii Pałacu. Modlę się o przychylność Bogów i Daijodaijina. Wkrótce minęło siedem dni. Dainagon pożegnał się z się z Bogami świątyni i zaczął przygotowania do powrotu. Z polecenia Przełożonej dwanaście pięknych Naishi miało wziąść łódź i towarzyszyć zacnemu gościowi w powrotnej drodze przez jeden dzień. Dainagon namówił je na drugi dzień wspólnej podróży a potem jeszcze na kilka godzin aż w końcu dotarli do stolicy. Zawiózł je później do swojej rezydencji i obsypał wieloma prezentami razem wspaniale się bawili. Czas płynął ale kapłanki musiały wracać. Stwierdziły że nie mogą nie odwiedzić ich patrona i dobroczyńcy Lorda Kiyomoriego. Udały się do Nishi Hachijo gdzie uprzedzony wcześniej Daijodaijin wyszedł osobiście je przywitać. Zdziwiony ich obecnością w stolicy zapytał jakie powody je sprowadziły.
Lord Sanesada przybył z pielgrzymką do świątyni. - wyjaśniły. Spędził tam siedem dni na modlitwach i rekolekcjach. Postanowiłyśmy go odprowadzić towarzysząc przez jeden dzień w powrotnej drodze. Kiedy nadszedł czas pożegnania, był bardzo smutny i poprosił o jeszcze jeden dzień no i tak się stało że przypłynęliśmy aż do stolicy. A jaka była modlitwa, jaka intencja zaprowadziła go aż do Itsukushimy ? – zapytał Kiyomori. Powiedział że został pominięty w awansie do stanowiska Taisho i będzie się modlił o takie powołanie. Kiyomori pokiwał głową. Biedny człowiek ! - powiedział. Jakże godne podziwu jest to że odbył pielgrzymkę do odległego sanktuarium Itsukushima które czczę ponad wszystko inne, zamiast udać się do wpływowych i potężnych sanktuariów i świątyń stolicy. Co za wspaniały czyn ! Cóż jeśli aż tak mocne jest jego pragnienie… to trzeba coś z tym zrobić !
Najstarszy syn Kiyomoriego Shigemori zrezygnował ze stanowiska Taisho Dowódcy Lewego Skrzydła Gwardii i przekazał je Dainagonowi Sanesadzie a nie swojemu bratu Munemoriemu który w tamtym czasie dowodził prawicą. Jakże wspaniale Sanesada zrealizował plan swojego szambelana Shigekane !
Jaka szkoda, że Narichika nigdy nie zaplanował czegoś tak sprytnego ale zamiast tego wzniósł daremny bunt którym zniszczył siebie i swoją rodzinę sprowadzając ostateczną katastrofę na cały dom.
12. Bitwa Doshu i Gakusho
Wielki Prałat Miidery Kogen Sojo nauczał Jego Klasztorną Eminencję tajemnic ezoterycznej doktryny Shingona. Po przeczytaniu przez suwerena trzech głównych ezoterycznych sutr Dainichi Kyo, Kongcho Kyo i Soshitsuji Kyo czwartego dnia dziewiątego miesiąca 1178 roku miała się odbyć w Miiderze ceremonia Kwancho formalna inicjacja klasztornego suwerena na świętego człowieka. Mnisi z Góry Hiei wpadli w straszny gniew : Od samego początku inicjacje i święcenia zawsze były przywilejem naszej Góry. Taka jest ustalona zasada. W końcu taki jest cel nauczania naszego Boga Sanno aby mógł objawiać się na jego Świętej Górze Hiei. Jeśli jednak inicjacja ta nastąpi w Miiderze spalimy Miiderę do samej ziemi ! Jego Kasztorna Eminencja uznał groźbę za całkiem realną i znalazł kompromis nazywany dyskrecją. Oficjalnie zrezygnował z zamiaru przyjęcia Kwancho i zażądał przeprowadzenia jedynie ceremonii oczyszczenia. Ale aby spełnić swój pierwotny zamiar wezwał Kogena Sojo i udał się do Tennoji gdzie zbudował świątynię zwaną Gochikoin. Zadecydował że studnia Kamei będzie źródłem świętej wody dla jego chrztu. Następnie zakończył studiowanie sutr i przyjął chrzest w tym świętym miejscu w którym po raz pierwszy zabrzmiało słowo Buddy w Japonii, inicjacja konsekrowanego nauczyciela.
Jego Klasztorna Eminencja zrezygnował z inicjacji w Miiderze, aby uspokoić gniew Góry Hiei. Jednak w Enryakuji powstał poważny konflikt między Doshu młodymi mnichami niższego szczebla, uczniami wykonującymi służebną pracę w świątyniach w razie potrzeby wojującymi a kapłanami Gakusho nauczycielami studiującymi sutry i przepisującymi je. Zaczęło dochodzić do zaciekłych starć w których Gakusho zawsze przegrywali. Sytuacja zagroziła zagładą Hieizan i wielką katastrofą dla rodziny cesarskiej. Gakusho skierowali apel do cesarskiego dworu o pomoc.
Suweren wydał odpowiedni dekret upoważniający Lorda Kiyomori do interwencji. Na jego rozkaz Yuasa Muneshige z prowincji Kii poprowadził dwa tysiące konnych z okręgu Kinai i wsparł siły mnichów Gakusho. Doshu mieli swoją bazę w Toyobo ale kiedy usłyszeli o interwencji sił ze stolicy zeszli do Sanga w prowincji Omi gdzie zebrali duże siły. Potem wrócili na Hiei i ufortyfikowali się w Sobisace. Dwudziestego dnia dziewiątego miesiąca 1178 w połowie godziny Smoka ( około 8 rano) trzy tysiące wyższych kapłanów Gakusho z dwoma tysiącami konnych wojowników armii cesarskiej, w sumie pięć tysięcy ludzi, ruszyło do ataku na Sobisakę z wielkim wojennym okrzykiem. Doshu obsypali atakujących strzałami i kamieniami odrzucając szturm. Atak były całkowicie nieskoordynowany, mnisi i cesarscy wojownicy usiłowali się prześcignąć co wywołało ogólny chaos. Kolejne wyglądały tak samo. Co więcej Doshu zmobilizowali górskich rozbójników i piratów którzy uderzali zaciekle na boki atakujących, żądni łupów walczyli nie zwracając uwagi na jakiekolwiek ryzyko. W rezultacie wybito niemal wszystkich mnichów Gakusho i cesarskich żołnierzy.
13. Ruiny góry Hiei
Góra Hiei stopniowo popadała w ruinę. Obok posągów Dwunastu Wielkich Generałów Buddy pozostało tam niewielu kapłanów. Zaprzestano nauczania i wykładów, ustały ceremonie religijne, zamknięto akademie nauki, sala medytacji Zen stała opustoszała. Nie pachniały już wiosenne kwiaty składane niegdyś w sanktuariach Tendai a księżyc jasnych doktryn Byddy przesłoniły chmury. Nie było światła w świętych lampach które nigdy nie gasły od trzystu lat, z wiecznego kadzidła przestał ulatywać dym. Ogromne budynki wznoszą się w górę przecinając błękitne niebo trzema kondygnacjami z ich poprzecznymi belkami o niezmierzonej długości i ledwo dostrzegalnymi wśród bieli mgieł krokwiami. Buddowie są adorowani ale już tylko przez podmuchy górskiego wiatru, ich złote posągi zwilżają błotniste krople deszczu, promienie księżyca wpadające przez szczeliny dachu stały się ich świętymi lampami a ich lotosowe trony pokrywa diamentowa rosa świtu.
W tych zgniłych czasach we wszystkich Trzech Krainach Święte Nauczanie Buddy upadło bardzo nisko. Pielgrzym jadący do Indii aby zobaczyć gdzie Budda żył i umarł albo zobaczyć świątynię Bambusowego Gaju gdzie zaczął nauczać Prawa czy też Świątynię Jetavana odnajdzie tylko legowiska lisów i wilków. Wyschły wody Hakuro, Jeziora Białej Czapli, wyrosły w nim wysokie trawy. Święte Stupy Taibon i Gejo które wzniósł tam król aby ostrzegały niegodnych i nakłaniały do powrotu do Jego Nauk pokrył mech i chylą się teraz do upadku.
W Chinach stoją zrujnowane i opuszczone świątynie Tendaisan, Godaisan, Hakubaji i Gyokusenji a święte Filary Taibon i Gejo pokrył mech i chylą się ku upadkowi. Również w Chinach wielkie niegdyś świątynie Tendaisan, Godaisan, Hakubaji i Gyokusenji teraz porzucone popadają w ruinę, ostatni mnisi dawno je opuścili. Święte tomy Mahajany i Hinajany gniją na dnie rozpadających się pudeł.
Również w naszym królestwie Siedem Wielkich Świątyń Nara żałośnie marniało. Osiem czy dziewięć szkół nauczania Tendai zniknęło na zawsze. Dawniej w Atago i Takao święte sale wznosiły się stykając wysokimi dachami pagoda przy pagodzie wszystko obrośnięte różami i wszystko to jednej nocy zamieniło się w ruinę i pustkowie zamieszkałe teraz tylko przez Tengu. Uważny obserwator mógłby jedynie powiedzieć : Święte Nauczanie Tendai szlachetniejsze ponad wszystko umarło w czasach Ischo… Nie było nikogo wśród rozumnych kto by nie rozpaczał. Jakiś odchodzący mnich napisał na filarze jednego z klasztorów werset :
Czy naprawdę do tego doszło ? Czy te wspaniałe zalesione zbocza z których kiedyś wznoszono tak święte modlitwy teraz naprawdę muszą stać się bezludną górą ?
Jego słowa powracają, przynajmniej tak się wydaje, do tego o co Dengyo Daishi modlił się dawno temu podczas zakładania świątyni na tej Górze i prosił wszystkich Oświeconych Buddów o błogosławieństwo dla jego dzieła.
Ósmy dzień miesiąca to dzień świątyni Yakushi ale żaden głos nie wzniósł się do nieba by zawołać Jego Imię. W czwartym miesiącu Sanno zstąpił ale nikt już nie składał ofiary z jedwabiu i pieniędzy. Święte ogrodzenie kiedyś lśniące świeżą czerwienią teraz chyliło się jak sędziwy starzec, święta lina Bogów Shimenawa samotnie zwisała nad wejściem do świątyni.
14. Pożar Świątyni Zenkoji
Wkrótce nadeszła wiadomość że świątynia Zenkoji w Shinano spłonęła. Historia Świętego Sanktuarium Zenkoji liczy wiele setek lat. Niegdyś plaga pięciu chorób ogarnęła indyjski region Shravasti. Zmarło bardzo wielu ludzi. Zamożny starzec Somachatta zdobył złoty pył Jambudvipy z Pałacu Smoka i wraz z Buddami Siakjamuni i Maudgalyayanem wsypał go do posągu Triady Amidy, wizerunku Buddy Amidy w jego trzech postaciach. Był to najświętszy wizerunek Buddów w całej Jambudvipie a miał zaledwie wysokość połowy ramienia. Po śmierci Buddy pozostał w Indiach pięćset lat. Gdy najświetniejsi kapłani Nauczania przenieśli się do krainy Paekche, jednego z Trzech Wielkich Królestw w Korei, zawędrowała tam również Święta Triada Amidy. Po kolejnym tysiącu lat w 552 roku, za panowania króla Songmyonga, wysłano Świętą Triadę z Paekche do Japonii gdzie panował cesarz Kinmei (539–571). Rozpoczęło to epokę Nauczania Buddy na japońskiej ziemi. Triada dotarła do portu w Naniwa w prowincji Settsu. Ponieważ Święty Posąg rzucał złoty blask przyjęto że jego przybycie rozpoczęło nową erę o nazwie Konko, Złote Promienie. W trzecim roku ery Konko na początku trzeciego miesiąca Honda Yoshimitsu przyjechał z Shinano aby zobaczyć Świętą Triadę. Pokłonił się przed posągiem i zaprosił Amidę do swojego domu. W dzień Yoshimitsu niósł Świętą Triadę na plecach natomiast nocą Amida niósł Yoshimitsu. W Shinano Yoshimitsu złożył Świętą Triadę Amidy w sanktuarium w hrabstwie Mizunouchi. W 642 roku została przeniesiona do świątyni Zenkoji. Od tego czasu minęło ponad pięćset lat ale nigdy dotąd Zenkoji nie dotknął żaden pożar.
Ktoś, kiedyś powiedział : Gdy ruina zagraża Drodze Władcy najpierw zapada się Droga Buddy. Tak wiele świątyń zostało zniszczonych, kapłani Świętego Nauczania Tendai odeszli i miejsca kultu opustoszały. Ludzie zaczęli mówić że te wielkie straty zwiastują koniec władzy Suwerena.
15. Modlitwa Yasuyoriego
Był pierwszy rok Jisho (1177-1181). Życie trzech wygnańców na Kikaigashimie nie miało żadnej wartości dla świata i wisiało jak na włosku w chwiejnej równowadze jak kropla rosy na czubku liścia, nikt się nimi nie interesował. Ale regularnie docierało na wyspę jedzenie i odzież dla Tamba no Shosho Naritsune wysyłane z należącej do jego teścia Noriyoriego posiadłości Kase w Hizen. Zapasy te utrzymywały również Shunkana i Yasuyoriego. Yasuyori został mnichem jeszcze w drodze na miejsce wygnania gdy byli w Murozumi w prowincji Suo. Przy wyświęcaniu przyjął imię Shosho. Planował ten krok od dawna i napisał wiersz : Wreszcie zrezygnowałem na dobre ze świata smutków i desperacko żałuję że nie wyrzekłem się go wcześniej.
Naritsune i Yasuyori od dawna byli oddani Trzem Bóstwom Gongen z Kumano. Teraz postanowili zbudować na wyspie świątynię aby móc modlić się do nich o powrót do stolicy. We dwóch wyruszyli na wyprawę po wyspie szukać miejsca które mogło przypominać Trzy Góry Kumano. Shunwkan będący z natury sceptykiem zignorował ich starania i pozostał na uboczu. Wędrując dotarli do pięknie zalesionego urwiska oplecionego pnączami których liście wyglądały jak szkarłatny haft pokryty złotym brokatem. Obok piętrzyły się wyniosłe góry z cudownymi szczytami ukrywającymi się w chmurach, ich zbocza pochylały się jakby pokryte zielonym adamaszkiem, krajobraz przewyższał wszystko co do tej pory widzieli. Patrząc na południe morze rozciągało się jak okiem sięgnąć a odległe fale rozpływały się w chmurach i mgle. Na północy górowało skaliste wysokie na sto stóp urwisko z którego spadał majestatyczny wodospad wydając odgłos podobny do potężnego grzmotu. Boki urwiska pokrywały starożytne wzdychające sosny. Jego widok tak bardzo przypominał Górę Nachi w Kumano, siedzibę Hiryu Gongena, że nazwali ten wodospad Nachi. Dwa szczyty obok nazwali Hongu i Shingu tak jak nazywały się Góry kolejnych dwóch Gongenów Kumano.
Tak więc Yasuyori i Naritsune odnaleźli na Kikaigashimie ich trzy Święte Góry Kumano Hongu, Shingu i Nachi. Każdego dnia, tak jak to praktykowano w Kumano, pielgrzymowali tutaj i modlili się przy każdej z nich po kolei : O Sansho Gongenie ze Świętych Gór Kumano ! Błagamy okaż nam litość abyśmy jeszcze raz powrócili do stolicy ! Doprowadź nas ponownie do naszych żon i dzieci !
Dni mijały. Ich odzienia rozpadły się a nie mogli ubrać nowych szat pielgrzymów bo przecież ich nie mieli. Więc każdego dnia ubierali się w plecione konopie i ruszali w kolejną pielgrzymkę.
Któregoś dnia jak co dzień wyruszyli rano i jak co dzień łupkami zaczerpnęli wody z bagien udając że jest to czysta woda z dziewiczej rzeki Iwady w Kumano a potem dokonali ablucji oczyszczenia. Jak co dzień dotarli na miejsce i złożyli w ofierze kwiaty zamiast zwoi Gohei ponieważ ich nie mieli i jak co dzień rozpoczęli swoją żarliwą modlitwę :
Dzisiaj w pierwszym roku ery Jischo, roku koguta, w drugim dniu dziesiątego miesiąca i trzysta pięćdziesiątym dniu naszego wygnania my Fujiwara Naritsune z Gwardii Pałacu i kapłan Shosho, wierni czciciele Sansho Gongena z Kumano którego cuda nie mają sobie równych w całej Japonii. My nauczyciele Świętego Prawa z pełną szczerością serca i wewnętrzną jednością ciała, mowy i umysłu z głębokim szacunkiem pokornie prosimy : O Shojo Daibosatsu Panie Prawa który niesiesz pomoc przekraczającym ocean cierpienia tego świata, Mądry i Doskonały Królu w Twoich Trzech Postaciach które obejmują opieką ludzi tego świata, które leczą i pomagają patrząc w dół ze swoich Świętych Gór w Kumano. Ty spełniasz prośby wszystkich stworzeń. Ty dla którego cesarz i wszyscy jego poddani wylewają wieczorem i rano czystą wodę święconą zmywając nieczystości tego świata by potem wznosić prośby o pokój na tym świecie i szczęście w świecie przyszłym. Wszyscy zwracają się każdego wieczoru ku Twojej Górze i wzywają Imię Twoje bo Twoje Miłosierdzie nigdy nie ustaje. Twoja dobroć jest bezgraniczna jak wyniosłe góry a litość twoja głęboka jak doliny toteż będziemy wznosić się do mgieł i zanurzać w rosie na dole. Jak moglibyśmy kroczyć tymi trudnymi ścieżkami jeśli nie polegalibyśmy na nich jako na miejscach w których jest twój duch i jeśli nie mielibyśmy wiary w Twoją dobroć Sansho Gongenie, czy inaczej moglibyśmy odnaleźć tę odległą górę ? Dlatego O Sansho Gongenie zwróć ku nam swoje oczy niosące łaski lotosu, zwróć ku nam swoje słyszące wszystko uszy, zważ naszą pełną żaru gorliwość i spełnij wszystkie nasze prośby. Prowadź w potrzebie tych którzy są już oświeceni Twoim Prawem i ratuj tych którzy są jeszcze ignorantami. Opuść na chwilę swoją diamentową siedzibę skrywającą osiemdziesiąt cztery tysiące promieni światła i ukaż się w pyle Sześciu Dróg i Trzech Regionów. Gorąco podnosimy nasze ręce w modlitwie o łaskę odpuszczenia naszych grzechów poprzedniego życia i błogosławieństwo dla tego życia nieustannie wznosząc Święte Gohei. Ubrani w szaty oczyszczenia składamy w ofierze kwiaty, symbol znajomości drogi jaką wskazujesz, ofiarujemy czystą wodę gorliwych umysłów aby mogła wypełnić jezioro z którego wypływają Twoje Łaski. Tylko Ty możesz przyjąć naszą prośbę i spełnić wszystkie nasze pragnienia. Patrząc w górę, błagamy dwunastu Gongenów aby Wasze skrzydła zbawienia uniosły się nad niebem naszego Morza Bólu by przywrócono nas do naszej poprzedniej rangi i pozwolono na powrót do naszych domów. Kłaniamy się dwa razy przed tobą !
Takie były słowa modlitwy Yasuyoriego.
16. Stupy wrzucone do morza
Naritsune i Yasuyori regularnie pielgrzymowali do Sansho Gongena a czasem spędzali tam całe noce. Pewnej nocy śpiewali święte hymny Imayo. Tuż przed świtem Yasuyori zasnął i miał sen. Mała łódka z białym żaglem przypłynęła z otwartego morza. Wysiadło z niej dwadzieścia lub trzydzieści kobiet w szkarłatnych szatach i zaśpiewały w rytm bębna trzy razy.
Lepsze niż modlitwa do dziesięciu tysięcy Buddów jest zwrócenie się do Tysiącrękiego Kanona bowiem jego łaska sprawia że uschnięte zioła natychmiast wydają kwiaty i owoce.
Potem natychmiast odpłynęły. Yasuyori obudził się zdziwiony zdał relację z sennego widzenia i powiedział do Naritsune : Te kobiety które widziałem musiały zostać przysłane przez Boga Smoka. Jeden z Trzech Gongenów Kumano zwany Nishino Gozen był Kanonem Tysiąca Rąk w Indiach a Smoczy Bóg Morza jest jednym z jego dwudziestu ośmiu sług i bez wątpienia wykonał jego polecenie. To musi być wyraźny znak że bogowie przyjęli naszą modlitwę. Innym razem obaj zasnęli w czasie nocnego czuwania i przyśniło im się że dwa liście przyleciały od morza i wpadły do ich rękawów. Były to liście drzewa nagi bardzo pospolitego w Kumano. Gdy je obejrzeli zobaczyli wyraźne znaki wygryzione przez owady : Wasze modlitwy docierają do bogów od dawna i nieustannie więc z pewnością jeszcze raz zobaczycie stolicę.
Zdesperowany Yasuyori tak bardzo tęsknił za domem że wystrugał tysiąc stup. Na każdej napisał znak A w sanskrycie oraz datę, jego prawdziwe i kapłańskie imiona i dwa wiersze : Niestety jestem uwięziony na tej małej wyspie w zatoce Satsuma. Niech wiatry wiejące po morzu przekażą wiadomości mojemu ojcu ! Nieśmiało mam nadzieję że wkrótce czeka mnie podróż. Jak bardzo boli mnie serce z tęsknoty za domem !
Następnie zaniósł stupy na brzeg i zaczął wrzucać pojedynczo w białe morskie fale śpiewając przy tym inwokację : O Brahmo i Indro, O Czterej Wielcy Królowie Nieba i Ty Królu Nieba i Ziemi Ye ! Wy wszystkie Bóstwa które chronią cesarską krainę a zwłaszcza Ty Gongenie z Kumano i Wy Bóstwa Itsukushimy w Aki ! Błagam Was sprawcie aby choć jedna stupa dotarła do stolicy.
Gdy kolejna fala rozbijała się na brzegu wrzucał kolejną stupę. Kiedy stupy skończyły się zaczął robić następne. Tak mijał dzień za dniem liczba wrzucanych do morza stup rosła.
Na wezwanie Shigemoriego wojownicy pędzą do jego rezydencji (prawy górny róg).
Kiyomori zdecydował że nie jest wskazane kłócić się z synem Naidaijinem i zrezygnował ze swoich gwałtownych zamiarów w stosunku do klasztornego cesarza. Pośpiesznie zdjął zbroję i włożył szaty kapłana co było dla niego naprawdę rzadkie. Potem siadł i zaczął wzywać Jego Imię obracając palcami koraliki różańca ale modlitwy wcale nie wypływały z jego serca.
W międzyczasie w Komatsu Morikuni przystąpił do sporządzenia spisu żołnierzy którzy się zebrali. Okazało się że ich liczba wynosiła ponad dziesięć tysięcy konnych. Po obejrzeniu tego spisu Shigemori podszedł do środkowej bramy i zwrócił się do zebranych samurajów : Jestem bardzo wzruszony że tak szybko zebraliście się tutaj porzucając własne sprawy. Opowiem wam historię z Królestwa Chin. Król You z dynastii Zhou miał konkubinę o imieniu Boa Si którą bardzo kochał. Była największą pięknością w kraju ale miała jedną wadę, była bardzo poważna i nigdy się nie śmiała. W królestwie było przyjęte że ilekroć stolicy zagrażało niebezpieczeństwo rozpalano wiele ogni i bito w bębny co było sygnałem wzywającym wszystkich żołnierzy do broni. Ognie te nazwano ogniami sygnałowymi. Pewnego razu wybuchła zbrojna rebelia więc zaczęto bić w bębny, wokół pojawiły się wielkie ognie sygnałowe. Na ich widok ukochana króla zawołała : Spójrz jakie piękne są te wszystkie pożary ! - i po raz pierwszy roześmiała się. Ten jeden śmiech rzucił zły urok. Król był tak zachwycony że często kazał zapalać ognie pomimo że nie było żadnego zagrożenia. Miejscowi lordowie kilka razy gromadzili swoich ludzi i pędzili na pomoc ale nie znajdowali żadnego wroga do walki. Nie mając wroga odchodzili. Pewnego razu wściekłe hordy z sąsiedniego państwa zaatakowały stolicę. Rozniecono sygnały ogniowe i bito w bębny ale nie przybył ani jeden wojownik. Wszyscy lordowie byli przekonani że to kolejne przedstawienie ku uciesze faworyty. Stolica upadła, króla You zabito a jego ukochana konkubina Boa Si zamieniła się w lisa i uciekła. To naprawdę PRZERAŻAJĄCA opowieść !
Kiedy w przyszłości ponownie was wezwę proszę przybywajcie natychmiast tak jak dzisiaj to zrobiliście. Na pewno powody do alarmu będą równie poważne. Dzisiaj rano dotarł raport świadczący o tym że kraj znalazł się w śmiertelnie niebezpiecznym kryzysie. Dokładnie zbadałem sprawę i właśnie dowiedziałem się że raport był fałszywy. Możecie wracać do domów, dziękuję wam.
Oczywiście żaden raport do niego nie dotarł. Musiał za każdą cenę pokrzyżować plany ojca, chciał też wiedzieć ilu samurajów stanie przy nim, ilu ma lojalnych sojuszników. Nie miał najmniejszego zamiaru walczyć z ojcem.
Nawet jeśli Cesarz nie zachowuje się jak Cesarz, poddani muszą zachować się jak poddani, a nawet jeśli ojciec nie zachowuje się jak ojciec, syn musi zachować się jak syn. Lojalność wobec Cesarza jest jak synowska lojalność dla Ojca. – tak powiedział Konfucjusz i taki był właśnie Shigemori.
Kiedy Jego Klasztornej Eminencji zdano raport z wydarzeń owego dnia powiedział : To nie pierwszy raz kiedy Naidaijin zastydza mnie odwzajemniając wrogość dobrocią. Ludzie byli pod ogromnym wrażeniem mówiono: Bez wątpienia jakaś wyjątkowo szczęśliwa karma sprawiła że został ministrem i dowódcą. Aż trudno w to uwierzyć że potrafił tak doskonale zachować się. Jego mądrość, roztropność i wiedza sprawiają że przerasta wszystkich innych ludzi !
Jeśli cesarz ma ministra który potrafi mu dobrze doradzić, wtedy w kraju panuje pokój. Jeśli w rodzinie jest syn który mądrze doradza ojcu dom będzie stał niewzruszony. Ani w starożytnych, ani we współczesnych czasach nie było takiego drugiego człowieka jak Naidaijin Lord Shigemori.
8. Wygnanie Narichiki
Drugiego dnia tego samego szóstego miesiąca poprowadzono Wielkiego Doradcę Dainagona Narichikę do sali seniorów gdzie zaproponowano mu pożegnalny posiłek. Dusiła go jednak taka rozpacz że nie mógł poradzić sobie z pałeczkami. Jego strażnik Namba no Jiro Tsuneto kazał podstawić powóz i poprosił Dainagona o zajęcie miejsca co Narichika zrobił okazując wyraźnie niechęć. Potem poprosił o możliwość spotkania z Lordem Shigemorim jednak nie pozwolono mu na to. Przyglądnął się otaczającej go eskorcie i nie dostrzegł żadnego ze swoich ludzi. Nawet ktoś wygnany za wielką zbrodnię powinien mieć możliwość zabrania jednego ze swoich sług. - powiedział. Kiedy strażnicy to usłyszeli, ogarnęła ich litość. Pojechali na zachód do Suzaku a potem skręcili na południe. Pałac za nimi powoli zniknął w oddali. Jak wielki smutek musiał musiał ogarniać jego żonę i dzieci. Gdy mijali rezydencję Toba pomyślał o Jego Klasztornej Eminencji, ileż to decyzji podejmował suweren słuchając rad swojego Dainagona. Potem powóz przetoczył się przez południową bramę i nieco dalej zobaczył swoją wiejską siedzibę Suhama.
Gdy dojeżdżali do nabrzeża rzecznego portu usłyszał niecierpliwy krzyk strażników : Sterniku pospiesz się, jesteś spóźniony ! Kim jesteś ? -zapytał pobliskiego wojownika najwyraźniej dowódcę jego eskorty. Namba no Jiro Tsuneto. - odpowiedział samuraj. Proszę sprawdź czy przypadkiem nie ma w pobliżu kogoś z moich ludzi bo chciałbym zostawić wiadomość zanim wejdę na łódź. Tsuneto odjechał. Pytał wielu ludzi ale nikt nie chciał się przyznać że ma jakikolwiek związek z Narichiką. Jeszcze niedawno miałem tylu ludzi, prawie dwa tysiące ! Pomyśleć że teraz nawet jeden nie przybył żeby mnie pożegnać, choćby z bezpiecznej odległości popatrzeć jak odchodzę ! Och, to jest naprawdę bardzo smutne ! – pożalił się Narichika i zapytał : Gdzie mnie zabierasz? Jeśli mam umrzeć to proszę niech to się stanie teraz, tutaj w pobliżu stolicy ! Ale nie, jeszcze nie przyszedł jego czas.
Kiedyś, kiedy pielgrzymował do sanktuariów Kumano czy Tennoji, pływał wspaniałą dworską barką z trzema albo więcej kabinami otoczoną dwudziestoma czy trzydziestoma innymi statkami. Teraz musiał wejść na szorstki pokład tej nieszczęsnej małej łodzi z jedną kabiną która miała jakąś zabrudzoną zasłonę zamiast drzwi. Na łodzi rozstawiono namiot dla eskortujących go bardzo dziwnych gwardzistów. Opuszczał stolicę na zawsze i odpływał gdzieś daleko za morze. Tylko dzięki prośbom Naidaijina Shigemoriego jego wyrok śmierci złagodzono do wyroku wygnania. Nie trudno można sobie wyobrazić jego nieszczęsne uczucia.
Tego dnia dotarli do wybrzeża Daimotsu w prowincji Settsu. Narichika ciągle rozważał swój los. Rozstał się z klasztornym cesarzem któremu tak wiele zawdzięczał, rozstał się z żoną i dziećmi z którymi nigdy wcześniej sie nie rozstawał ani na chwilę. Nigdy więcej nie wróci i nie zobaczy swojej rodziny. Kiedyś na apel Góry Hiei został wygnany ale klasztorny cesarz współczując mu ponownie wezwał go do stolicy więc jego obecna kara nie mogła być wolą Suwerena. Jak moglo do tego dojść ? – i jęknął spoglądając w niebo i w dół na ziemię. Mógł tylko rozpaczać i płakać ale były to jedynie próżne żale.
Wszystko ma jakieś źródło w przeszłości o którym się często nie myśli. Będąc jeszcze doradcą Narichika cieszył się dochodami gubernatora prowincji Mino. Zimą pierwszego roku ery Kao (1169) jego zastępca Masatomo gościł mnichów przybyłych ze świątyni Hirano który to majątek należał do góry Hiei. Przyjechali sprzedać produkowaną przez nich tkaninę z włókien kudzu. Masatomo upił się i rozlał atrament na belach materiału. Kiedy święci ojcowie głośno zaprotestowali wyzwał ich z pogardą i kazał pobić a potem zostali brutalnie wypędzeni. Wkrótce do jego rezydencji wpadło kilkuset mnichów. Masatomo bronił się, oczywiście zgodnie z prawem, w efekcie zginęło dwunastu mnichów. Trzeciego dnia jedenastego miesiąca tego samego roku rozwścieczeni mnisi Świętej Góry Hiei formalnie zażądali wygnania gubernatora Narichiki i kary więzienia dla Masatomo. Narichika został skazany na wygnanie na zachód do prowincji Bitchu, do Shichijo, gdzie go natychmiast odeskortowano. Pięć dni później klasztorny cesarz z sobie tylko znanych powodów rozkazał sprowadzić go. Pomimo plotek o klątwach mnichów z Hiei piątego dnia pierwszego miesiąca nowego roku Narichika został jednocześnie mianowany intendentem Prawego Skrzydła Gwardii Pałacu i szefem policji Kebiishi. Tych nominacji spodziewali się lordowie Sukekata i Kanemasa ale pod różnymi pretekstami pominięto ich. Prawda była taka że Narichika otrzymał nagrodę za odbudowę Pałacu Sanjo spalonego w czasie rebelii Heiji. Trzynastego dnia czwartego miesiąca w trzecim roku Kao awansował do Seniora Drugiej Rangi. Dwudziestego siódmego dnia dziesiątego miesiąca w pierwszym roku ery Angen (1175) mianowano go Dainagonem. Ludzie się śmiali : Mnisi z Góry Hieiji rzeczywiście musieli rzucić na niego jakąś straszliwą klątwę ! Ale ich klątwa może wyjaśnić to co teraz mu się przydarzyło. Kara Bogów i przekleństwa ludzi muszą w końcu uderzyć, wcześniej lub później ale nigdy nie wiadomo kiedy. Czy właśnie teraz dogoniła go klątwa mnichów ?
Nazajutrz trzeciego dnia szóstego miesiąca do Daimotsu przyjechał mocno zdrożony posłaniec ze stolicy. Dainagon myślał że przywiózł rozkaz jego egzekucji ale była to tylko wiadomość że ma zostać zesłany do Kojimy w prowincji Bizen. Był też list od Shigemoriego w którym napisał : Chciałem cię wysłać cię do jakiegoś miejsca na wsi w pobliżu stolicy ale niestety nie udało się. Wiem że ten świat nie może już przynieść ci nic dobrego jednak przynajmniej udało mi się uratować twoje życie dlatego postaraj się odnaleźć spokój. Do Namby no Jiro też wysłał wiadomość w której zaklinał go aby okazywał wielki szacunek swojemu podopiecznemu i nie sprzeciwiał się jego życzeniom. Udzielił mu też szczegółowych wskazówek dotyczących przygotowań do podróży.
O świcie rzucono cumy i łódź odbiła od brzegu. Nie mógł nic zrobić, tylko płakał bo nie chciało mu się dłużej żyć. Jednak jego ulotna egzystencja nie dobiegła jeszcze końca. Białe fale opadały za łodzią, stolica oddalała się coraz bardziej. Dni mijały jeden po drugim i powoli zbliżali się do odległego celu. Kiedy przybyli do Kojimy zaprowadzono go do pokrytej dachem z chrustu chaty grubiańskiego rolnika. Za lichym domem piętrzyły się góry przed nim rozpościerało się morze. Szum fal i bryza niosąca zapach nadbrzeżnych sosen wszystko niosło smutek i uczucie przeraźliwej samotności.
9. Sosna Akoya
Nie tylko Narichika został dotknięty karą wygnania. Zadecydowano że stolice muszą też opuścić : Omi no Chujo Nyudo Renjo został wygnany do Sado, Yamashiro no kami Motokane do Hoki, Shikibuno Masatsuna do Harimy, So Hangwan Nobufusa do Awa i Shinkei no Hangwan Sukeyuki do Mimasaki.
W tym czasie Lord Kiyomori przebywał w swojej rezydencji w Fukuharze. Dwudziestego dnia szóstego miesiąca jego posłaniec Settsu no kami Morizumi dotarł do rezydencji Saisho w Kadowaki która należała do Tairy Norimoriego. Przywiózł pilne wezwanie dla syna wygnanego Narichiki Tamba no Shosho Fujiwary Naritsune. Żona wezwanego i jej damy z płaczem zwróciły się do Saisho : Och proszę, spróbuj jeszcze raz interweniować Panie ! Próbowałem już wszystkich możliwych argumentów. - odpowiedział Norimori. Nie mogę nic więcej zrobić. Żyje ale musi opuścić miasto i nawet nie wiem na jakim bezludnym wybrzeżu wyląduje.
Naritsune miał małego trzyletniego synka. Zwykle nie wykazywał wielkiego zainteresowania dziećmi ale chwila rozstania przypomniała mu o potomku. Chciałbym zobaczyć go ostatni raz. - powiedział. Gdy mamka przyniosła chłopca wziął go na kolana pogłaskał po główce i zapłakał. Kiedy skończysz siedem lat chciałem oddać cię na służbę do klasztornego cesarza. Teraz wszystko przepadło. Jeśli dożyjesz dorosłego wieku musisz zostać kapłanem i modlić się o moje szczęście w przyszłym życiu. Dziecko oczywiście nie mogło zrozumieć o co chodzi ale kiedy ojciec skończył mówić chłopiec z taką powagą skinął głową że Shosho, matka dziecka, mamka i wszyscy którzy byli przy tym obecni, nawet najbardziej nieczuli, mieli wrażenie że popękają im serca. Kiedy posłaniec z Fukuhary nakazał mu wyruszyć jeszcze tego wieczoru do pałacu Toba Shosho poprosił go aby przynajmniej jeszcze tą jedną noc mógł spędzić w domu. Posłaniec wyjaśnił że nie jest to możliwe więc zrezygnowany Naritsune jeszcze tej samej nocy dotarł do Toby. Saisho Norimori był tak rozgoryczony że nie towarzyszył mu i pozostał w domu.
Dwudziestego drugiego dnia tego samego miesiąca Naritsune zameldował się w Fukuharze. Z polecenia Lorda Kiyomoriego Seno Taro Kaneyasu z Bitchu miał eskortować zesłańca najpierw do tej prowincji. Kaneyasu wiedząc że Saisho dostanie raport o tym jak przebiegła ich podróż przez całą drogę traktował Sosho z wielką uwagą i był dla niego bardzo miły. Ale nic nie mogło pocieszyć wygnańca który dzień i noc wzywał Jego Imię modląc się o boską opiekę nad jego ojcem.
Dainagona Narichikę ulokowano w Kojimie w Bizen. Strażnik Narichiki Tsuneto uznał że miejsce w pobliżu portu nie jest odpowiednie dla zesłańca i przeniósł go do wioski Niwase na granicy Bizen i Bitchu. Zamieszkał w górskiej świątyni zwanej Ariki no Bessho w Kibi no Nakayama. W ten sposób Dainagon znalazł się pięć kilometrów od Senoo w Bitchu gdzie znajdował się jego syn.
Sosho Naritsune tęsknił za ojcem ale nie miał od niego żadnych wieści. Być może wiatr przyniósł jakiś delikatne muśnięcie jego bliskiej obecności, w każdym razie zapytał Kaneyasu jak daleko jest do Ariki no Bessho gdzie trzymają ojca. Kaneyasu obawiał się ujawnić prawdę i powiedział mu że podróż zajęłaby dwanaście lub trzynaście dni. Rozczarowany Naritsune aż jęknął. Potem opowiedział historię zesłania kapitana Sanekaty.
W dawnych czasach Japonia miała trzydzieści trzy prowincje. Później część z nich podzielono i teraz mamy ich sześćdziesiąt sześć. Bizen Bitchu i Bingo były wówczas jedną prowincją. Na wschodzie Dewa i Mutsu też były jedną prowincją która miała sześćdziesiąt sześć powiatów. Później dwanaście z nich połączono i stworzono prowincję Dewa. To właśnie zmyliło kapitana Sanekatę zesłanego na banicję do Mutsu. Będąc już tam postanowił obejrzeć jedno z sześciu najsłynniejszych miejsc prowincji, niezwykłą sosnę Akoya. Objechał całą prowincję wkoło ale nigdzie jej nie znalazł. W drodze powrotnej spotkał starego człowieka. Sądząc, że może mieć dużo informacji zapytał go : Widzę że masz wiele lat. Czy wiesz może gdzie w Mutsu może być sosna Akoya ? Nie ma jej w tej prowincji. Jest gdzieś w prowincji Dewa. - odparł staruszek. W takim razie nie wiesz gdzie to jest. - odpowiedział Sanekata. W tej złej epoce ludzie zapominają nawet o słynnych miejscach w swojej prowincji. Po czym ruszył dalej ale starzec złapał go za rękaw i powiedział : Poczekaj mylisz się. Kiedy pytałeś o sosnę Akoya w tej prowincji miałeś zapewne na myśli wiersz :
W Mutsu wyniosła sosna Akoya zasłania niebo tak bardzo jakby wyrastała ponad księżyc, sprawiając złudzenie jakby nigdy nie wschodził.
Wiersz ten napisano kiedy obie prowincje były znane pod jedną nazwą Michinoku czyli Mutsu. Stąd wynika że sosna musi być w Dewie. Więc kapitan Sanekata przekroczył granicę prowincji Dewa i zobaczył sosnę Akoya.
Mówiąc to wszystko Sosho Naritsune przypominał sobie mapę kraju i mówił w myślach do siebie : Droga od Dazaifu na Kyushu do stolicy zabiera kurierowi wiozącemu noworoczne pstrągi dla cesarza całych piętnaście dni. Tak więc podróż ze stolicy do Kyushu zajmuje trzynaście dni. Dwa miejsca w Bizen Bitchu i Bingo nie może dzielić więcej niż trzy dni podróży. Tak więc ojciec musi być gdzieś bardzo, bardzo blisko. Kaneyasu kłamie bo nie chce żebym wiedział gdzie jest ojciec. Tak słusznie wykalkulował Sosho Naritsune. Mimo że bardzo tęsknił za ojcem nigdy więcej nie pytał o niego. Był w Bitchu i nadal nie wiedział gdzie leży ostateczny cel jego podróży.
10. Śmierć Narichiki
Wkrótce Shunkwan Sozo superintendent świątyni Hosshoji w Shirakawie i Taira Yasuyori szef policji Kebiishi inspektor trzeciej rangi zostali skazani na wygnanie na wyspę Kikaigashima w zatoce Satsumy. Wraz z nimi miał tam się znaleźć Tamba no Shosho Naritsune. Aby dotrzeć na tę wyspę podróżnik ze stolicy musi odbyć długą podróż morską. Statki rzadko tam zawijają a mieszkańców jest niewiele. To prawda że są tam ludzie ale ponieważ nie noszą ubrań to nie przypominają zwykłych mieszkańców kontynentu i nie potrafią też zrozumieć naszego języka. Ich ciała są mocno owłosione są niemal czarni jak woły. Mężczyźni nie noszą kapeluszy eboshi a kobiety nie mają długich włosów. Ziemia jest całkowicie nieurodzajna i nie uprawiają pól więc nie mają ani ryżu, ani kukurydzy, nie ma drzew morwy więc brakuje im jedwabiu. Ponieważ nie mają nic innego do jedzenia muszą zabijać zwierzęta na pożywienie. Na wyspie znajduje się wysoka góra która płonie wiecznym ogniem a ziemia jest pełna siarki dlatego wyspa jest często nazywana Wyspą Siarki. Z góry nieustannie dochodzi grzmot a u jej podnóży często padają obfite deszcze. Przyjezdnemu wydaje się że życie na Kikaigashimie nie jest możliwe.
Dainagon Narichika poczuł się spokojniejszy w swoim umyśle. Kiedy jednak usłyszał że jego syn Naritsune został zesłany na Kikaigashimę w zatoce Satsumy razem z Shunkwanem i Yashuyorim stracił całkowicie nadzieję i przez posłańca poinformował Shigemoriego o swoim pragnieniu ogolenia głowy i zostania mnichem. Klasztorny cesarz wyraził zgodę. Narichika natychmiast opuścił świecki świat. Ogolił głowę i zdjął jasne szaty które nosił w czasach chwały potem ubrał czerń symbol tych którzy weszli na ścieżkę Buddy.
Żona Narichiki ukrywała się w Unrinin na północnych wzgórzach. Życie staje się niezmiernie trudne, kiedy w najlepszym jego momencie wszystko się zawali i trzeba zacząć zupełnie od nowa. Ciągle atakowała ją powódź wspomnień każdy dzień był próbą, każda noc nędzą. Kiedyś miała w służbie wiele szlachetnie urodzonych dam i gospodyń domowych. Teraz większość odsunęła się z obawy że ich również dotknie niełaska, wielu starało się ukryć. Żadna dusza nie chciała się z nią spotkać. Odwiedzał ją regularnie tylko jeden domownik, człowiek o wyjątkowej życzliwości który nazywał się Genzaemon no Jo Nobutoshi. Pewnego dnia wezwała go a kiedy przyszedł powiedziała : Mój mąż przebywał w Kojimie w Bizen. Ostatnio usłyszałam że został przeniesiony do Ariki no Bessho w Kibi no Nakayama. Tak bardzo chciałabym wysłać do niego list i przeczytać jego odpowiedź. Cieszę się jego życzliwością od dziecka. Nigdy go nie opuszczałem. - odpowiedział Nobutoshi wybuchając płaczem. Zawsze słuchałem twoich poleceń i zawsze słuchałem twoich rad. Kiedy mój pan udał się do zachodnich prowincji chciałem mu towarzyszyć ale Rokuhara nie pozwoliła na to więc zostałem. Z radością przekażę mu twoje przesłanie bez względu na trudności jakie napotkam.
Dama ucieszyła się z tych słów i natychmiast napisała list. Jej mały syn i córka również napisali wiadomość. Nobutoshi wziął ich listy i wyruszył do Ariki no Bessho w odległej prowincji Bizen. Gdy w końcu dotarł na miejsce poprosił dowódcę straży Nambę no Jiro Tsuneto o pozwolenie spotkania się z jego panem Daiganonem Narichiką. Tsuneto był pod głębokim wrażeniem oddania Nobutoshiego i osobiście zaprowadził go do jego pana. Narichika jak zawsze rozmyślał pogrążony w smutku i wspominał stolicę, dom, rodzinę. Gdy zobaczył Nobutoshiego nie mógł uwierzyć, nie mógł pojąć czy to sen czy rzeczywistość. Zerwał się na nogi i natychmiast kazał mu wejść. Nobutoshi posunął się do przodu ale widząc stan swego pana, skromne mieszkanie i czarne kapłańskie szaty jego serce jakby zapadło się w sobie, nie mógł powstrzymać potoku łez. Gdy udało mu się zapanować nad emocjami, opowiedział wszystko, co powiedziała mu jego pani i przekazał listy. Dainagon otworzył je. Znaki pozostawione przez wędrujący pędzel zlewały mu się w oczach oślepionych łzami i nie mógł nic odczytać dopóki nie odzyskał równowagi. W końcu zaczął czytać jak bardzo dzieci smuciły się z powodu rozłąki i jego cierpienia, jak bardzo tęsknią za ojcem. Czytał o niewyobrażalnym smutku żony jej nieznośnym niepokoju i strachu. Poczuł że jego dawna tęsknota jest niczym wobec obecnej udręki. Potem rozmawiali i długo słuchał relacji wiernego sługi. W ten sposób minęło cztery lub pięć dni. Nobutoshi poprosił Tsuneta : Chciałbym zostać tutaj aby być świadkiem końca mojego Pana. Ale samuraj odmówił. Nobutoshi nie mógł nic więcej zrobić. Bardzo dobrze ! Wracaj więc do domu, do stolicy. - powiedział mu Narichika. Czuję że niedługo nadejdzie mój koniec. Kiedy usłyszysz o mojej śmierci błagam Cię pomódl się o moją pomyślność w przyszłym życiu.
Nobutoshi otrzymał odpowiedź na list który przyniósł a potem wyszedł. Wcześniej obiecał że na pewno wróci na co Dainagon powiedział : Myślę że nie będzie takiej potrzeby, nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Cierpiał niewymowny żal rozstania. Widok odchodzącego był tak bardzo bolesny, zawołał kilka razy prosząc żeby wrócił ale Nobuyoshi nie mógł, musiał odejść.
Ogarnięty smutkiem wrócił do stolicy i dostarczył swojej pani pakunek. Kiedy go otworzyła natychmiast zrozumiała zmianę jaką przeszedł jej mąż bowiem wewnątrz znajdował się pukiel włosów co oznaczało że wyrzekł się świata i ogolił głowę. Po raz drugi nie mogła na niego spojrzeć bo ta pamiątka była teraz jej wrogiem Nie mogła też czytać więc zakryła głowę i osunęła się na ziemię.
Kiyomori przesłuchuje Saika.
4. Złagodzenie wyroku
Dainagon Lord Narichika tkwił zlany potem zamknięty w małym pokoju. Przerażony rozmyślał : Nasz plan wyciekł ale kto mógł go ujawnić? To musi być jeden z gwardzistów Jego Klasztornej Eminencji ! Jego umysł roztrząsał wszystkie możliwości kiedy usłyszał głośne kroki zbliżające się z tyłu. To już koniec, przyszli po mnie. - pomyślał. To był sam Lord Kiyomori który ciężko stąpał po deskach podłogi i głośno trzasnął drzwiami wchodząc do pokoju w którym zamknięto Narichikę. Miał na sobie krótką białą jedwabną szatę i szerokie spodnie zakrywające stopy, u boku luźno zwisał miecz w pochwie bez żadnych ozdób. Kipiąc z wściekłości spojrzał na Narichikę. Powinienem był się tobą zająć już w czasach Heiji ! - powiedział. Ale Shigemori ręczył swoim życiem za ciebie więc ustąpiłem. Dlatego wciąż masz głowę. Co masz na ten temat do powiedzenia ? I co masz przeciwko nam że planowałeś zniszczyć nasz dom? Mówią że poczucie wdzięczności jest częścią człowieka, a kto o niej zapomina jest tylko zwierzęciem ponieważ bestia nie ma uczuć. Jednak czas naszej rodziny jeszcze nie dobiega końca, na pewno nie. Jestem tutaj po to, żeby dowiedzieć się co się dzieje, jakie są wasze plany. To wszystko nie tak, nie prawda ! - odpowiedział Dainagon. Ktoś z pewnością musiał mnie oczernić, dokładnie zbadajcie wszystko ! Kiyomori przerwał mu wzywając kogoś głośnym krzykiem. Pojawił się Sadayoshi. Daj mi tę spowiedź Saika ! - powiedział. Sadayoshi przyniósł mu notatki z przesłuchania. Kiyomori wziął kartki i przeczytał kilka razy Narichice. Absolutnie obrzydliwe ! - wykrzyknął. A teraz co masz jeszcze do powiedzenia ? Rzucił dokument w twarz Narichiki potem odwrócił się i odszedł ponownie trzaskając drzwiami. Wciąż wściekły wezwał Nanbę Iro Tsunetę i Seno Taro Kaneyasu a kiedy przyszli rozkazał : Weźcie tego człowieka i wywleczcie ga na dziedziniec ! Żaden nie ruszył się żeby wykonać polecenie a jeden z nich powiedział : Czy nie powinniśmy wziąć pod uwagę uczuć Lorda Shigemoriego Wasza Miłość ? Wściekłość Kiyomoriego tylko wzrosła. Rozumiem że dla ciebie rozkazy Ministra Pałacu przewyższają moje i nie obchodzi cię to co mówię. Więc nie mam wyboru. Obaj samuraje zobaczyli nadchodzące kłopoty, natychmiast ruszyli i rzucili Narichikę na podłogę. Lord Kiyomori rozluźnił się. Rozciągnijcie go! Sprawcie żeby zawył ! - powiedział. Gdy schylili się nad leżącym obaj jednocześnie szepnęli mu do uszu : Musisz krzyczeć panie, po prostu głośno krzyczeć… Potem zaczęli go wlec. Narichika krzyczał tak okropnie jak uwięziony w przedsionku zaświatów grzesznik winny zbrodni wśród żywych, zmagający się z własną karmą w obliczu Wielkiego Lustra Prawdy które z powagą osądzi jego grzechy skazując na cierpienie mąk w czeluściach piekieł.
W dawnych Chinach za panowania założyciela dynastii Han cesarza Gaozu (202 - 195 p.n.e.) ministrowie Xiao i Fan zostali wtrąceni do więzienia a ministrowie Han i Peng zostali zabici wraz ze swoimi rodzinami aż do trzeciego pokolenia. Wszyscy byli lojalnymi ministrami cesarza Gaozu i wszyscy doznali hańby w wyniku oszczerstw rzuconych przez nikczemnych ludzi. Czy przypadek Lorda Narichiki był taki sam ? Znalazł się w straszliwej sytuacji i z przerażeniem myślał co może się stać z jego najstarszym synem Naritsune i resztą dzieci. Szósty miesiąc tego roku był bardzo gorący. Małe pomieszczenie w którym go trzymano rozpalał nieznośny upał i Narichika był pewien że zaraz się udusi ale nie mógł poluzować ubrania, spływający z niego pot mieszał się ze łzami. Lord Shigemori chyba mnie nie porzuci… - wmawiał sobie ale nie było sposobu żeby mu przekazać jakąś wiadomość.
Lord Shigemori przybył do Rokuhary dopiero po kilku godzinach, z tyłu powozu siedział jego najstarszy syn Koremori. Jak zwykle spokojny nie wykazywał żadnych oznak dobrego czy złego nastroju. Towarzyszyło mu czterech lub pięciu gwardzistów pałacowej straży i dwóch lub trzech przybocznych samurajów, poza tym nie miał wojskowej eskorty. Kiyomori i reszta rodziny byli zaskoczeni widząc że przybył praktycznie bez żadnej ochrony. Gdy wysiadał przy środkowej bramie Sadayoshi podszedł i powiedział : Dlaczego jedziesz bez zbrojnej eskorty skoro czasy są tak krytyczne ? Krytyczny to jest słowo które powinno być używane tylko w odniesieniu do spraw narodu, nie możemy go używać w naszych własnych prywatnych kłótniach. - odpowiedział Minister Pałacu. Słysząc to stojący wokół tłum uzbrojonych po zęby samurajów poczuł się nieswojo.
Gdzie umieściliście Dainagona Narichikę ? - zapytał Shigemori. Zaglądali do różnych pomieszczeń i w końcu znaleźli pokój którego drzwi blokowała poprzeczna deska. Minister kazał je otworzyć. W środku siedział zalany łzami Narichika, jego oczy unikały wzroku gościa. Co oni ci zrobili ? - zapytał Shigemori. Dopiero wtedy Narichika podniósł wzrok i na twarzy biedaka pojawił się wyraz ulgi, całkiem podobnie musiał wyglądać grzesznik w piekle spoglądający na Bodhisattwę Jizo. Jak to się mogło mi przydarzyć ? - powiedział. Skoro tu jesteś to mogę mieć przynajmniej nadzieję. W latach Heiji otarłem się o śmierć i tylko twoja dobroć sprawiła że mam jeszcze głowę na moich ramionach. Mając niespełna czterdzieści lat awansowałem do Drugiej Rangi i stanowiska Wielkiego Doradcy Dainagona. Nigdy nie odwdzięczyłem się za twoją dobroć, za to co dla mnie uczyniłeś. Błagam Cię abyś raz jeszcze ocalił moje bezwartościowe życie. Jeśli będę mógł żyć dalej wyrzeknę się świeckiego świata potem wkroczę na drogę Buddy i w odosobnieniu na górze Koya lub w Kokawie będę się żarliwie modlił o Twoje oświecenie w przyszłym życiu.
Mimo wszystko myślę że nie posuną się tak daleko żeby cię zabić, jeśli jednak zechcą to zrobić wstawię się i poręczę za ciebie, uspokój się. - odpowiedział Shigemori. Następnie odszukał swojego ojca Lorda Kiyomoriego i zwrócił się do niego : Modlę się abyś uważnie rozważył co zrobić. Nie zabijaj Dainagona. Od czasu jego przodka Shuri no Taiyu Akisue który był dworzaninem emerytowanego cesarza Shirakawy Narichika jest pierwszym ze swojej rodziny którego awansowano do pozycji Dainagona i podniesiono do wysokiej Drugiej Rangi. Poza tym cieszy się niezwykłą przychylnością klasztornego cesarza. Dlatego nie jest dobrze go zabijać. Wystarczy wyrzucić go ze stolicy. Sugawara no Michizane z powodu oszczerstw ministra Tokihiry spędził resztę swoich dni w smutku na wygnaniu w Kitano jako mnich Tenjin, za zachodnim morzem na Kyushu. Minister Nishino Omiya którego pomówił Tada no Manchu czekał na kres swoich dni pośród mglistych gór Sanyo. Obaj byli niewinni jakiejkolwiek zbrodni. Do dzisiaj te niesprawiedliwe błędy obciążają cesarzy Daigo i Reizei. W starożytnych czasach takie rzeczy się zdarzały bowiem nawet mądry władca popełnia błędy, ale błędy wielkich mają rzecz jasna dużo większą wagę niż błędy zwykłego człowieka. Skoro już go aresztowałeś nie ma powodu do niepokoju nawet jeśli oszczędzisz mu życie. Jak napisał chiński mędrzec : W razie wątpliwości zmniejsz karę lub zwiększ wagę nagrody. Jak wiesz młodsza siostra Narichiki jest moją żoną a jego córka żoną mojego syna Koremoriego. Ale nie proszę cię o łaskę dla niego ponieważ jest bliskim krewnym, na pewno nie. Robię to wyłącznie dla dobra kraju, naszego suwerena i dla pomyślności naszego domu. Karę śmierci zniesiono za panowania cesarza Sagi (809– 823) po egzekucji Fujiwary Nakanariego. Potem nie wykonywano jej przez dwadzieścia pięć pokoleń cesarzy. Jak pamiętasz w niedawnych czasach Hogen regent Shinzei przywrócił ją co już wtedy uznałem za poważny błąd. Shinzei uważał że ścinanie przywódców rebelii odstraszy buntowników ale jest wprost przeciwnie to właśnie egzekucje mnożą ich szeregi. Że tak jest przekonaliśmy się już dwa lata później gdy chaos ogarnął kraj w czasach Heiji. Wykopali wtedy Shinzei z ziemi po czym odcięli mu głowę i wystawili na publiczny widok. I tak to co zrobił w latach Hogen szybko zemściło się na nim. To było przerażające. Ponadto Narichika nie wystąpił przeciwko cesarzowi. Twoja chwała nie może trwać wiecznie zatem musisz pomyśleć o pomyślności i szczęściu twoich dzieci i wnuków. Czyny ojców, zarówno te dobre jak i te złe, wyraźnie odciskają się w Karmie życia potomków. Dom bogaty w dobre uczynki będzie się pomyślnie rozwijał w przyszłych czasach. Ten który idzie drogą złych czynów stawia swoje dzieci w obliczu nieszczęścia. Tak słyszałem i wierz mi że to prawda. Jeśli każesz zabić Narichikę popełnisz bardzo poważny błąd. Lord Kiyomori musiał się zgodzić z argumentami syna bowiem zrezygnował ze skazania Norichiki na śmierć.
Shigemori wyszedł na dziedziniec, doszedł do środkowej bramy i zwrócił się do samurajów : W żadnym wypadku nie wolno wam zabijać Dainagona nawet jeśli otrzymacie taki rozkaz. Daijodaijin Kiyomori będąc w złości ma skłonność do podejmowania pochopnych decyzji których potem żałuje. Nie popełnijcie więc błędu bo gorzko go pożałujecie, OSOBIŚCIE to wam przyrzekam ! Słysząc te słowa wszyscy samuraje zadrżeli ze strachu. Shigemori kontynuował : Tego ranka Tsuneto i Kaneyasu potraktowali Dainagona surowo i gwałtownie, to był bardzo bandycki czyn. Dlaczego nie baliście się że JA usłyszę o tym ? Czy jesteście samurajami ? Nie, widzę tylko dwóch nieświadomych głupców… jak jakieś dwa wieśniaki. Po takim upomnieniu Shigemori wyruszył do swojej rezydencji a Namba i Seno długo stali bez ruchu drżąc z przerażenia.
Słudzy Dainagona pospieszyli z powrotem do posiadłości swego pana przy skrzyżowaniu Nakanomikado i Karasumaru gdzie opowiedzieli wszystko co się wydarzyło. Ich pani i jej damy podniosły krzyk i zapłakały. Potem powiedzieli że na pewno przyjdą po spadkobiercę i innych członków rodziny radząc im aby szybko się ukryli. Na co żona Daingaona powiedziała : Nawet jeśli pozwolą nam żyć w spokoju to jaką mamy nadzieję na przyszłość? Wszystko czego teraz pragnę to umrzeć z mężem jak dwie krople rosy które znikają w jednej chwili na słońcu poranka. Rano nie pomyślałam nawet że widzę go po raz ostatni. Po chwili pojawiła się plotka że zbliżają się żołnierze Heike wzięła więc dziesięcioletnią córkę i ośmioletniego syna potem wsiedli do powozu i pojechali przed siebie nie wiedząc dokąd. Dojechali do Omiyi gdzie zatrzymali się przed Urinin, świątynią na północnych wzgórzach. Wysiadła przed jednym z budynków. Ludzie którzy do tej pory jej towarzyszyli pożegnali ją i wrócili do miasta bojąc się o swoje życie. Jak smutne było jej położenie, pozostała sama tylko małymi dziećmi bez nikogo kto mógłby jej pomóc okazując współczucie lub radę. Widząc zapadającą noc i pomyślała że życie jej męża może właśnie w tej chwili przemijać i jakże pożałowała że nie może odejść razem z nim.
W rezydencji Dainagona pozostało wiele służących i dam ale byli zbyt przestraszeni żeby choćby coś zjeść. Nawet nie pozamykano bram. W stajniach było wiele koni ale nikt nie dał im jedzenia. Dawniej od wczesnego świtu przed bramą stały rzędy powozów, przyjeżdżali liczni goście by spędzić dzień na tańcach i zabawach jakby w życiu nie było żadnych trosk, nawet służący podchodząc do wyżej urodzonych ośmielali się podnosić głos wyżej niż wypadało. Tak było do wczoraj ale w jedną krótką noc wszystko się zmieniło. To był aż nazbyt jasny znak przypominający starą prawdę : POTĘŻNI MUSZĄ UPAŚĆ. Po raz kolejny radość musi ustąpić miejsca smutkowi... - jak napisał Oe no Asatsuna i oczywiście miał całkowitą rację !
5. Zarzuty Naritsune
Syn Narichiki Shosho Fujiwara Naritsune, kapitan z prowincji Tanba, spędził noc w rezydencji klasztornego cesarza z której w ogóle nie wychodził. Słudzy Dainagona w pośpiechu przyjechali do pałacu i opowiedzieli mu o aresztowaniu jego ojca. Dlaczego Saisho, Naczelny Minister, nie poinformował mnie o takiej sprawie do tej pory ? - zapytał. Ledwie skończył to mówić przybył posłaniec z wiadomością od Ministra. Saisho Taira Norimori był młodszym bratem Kiyomoriego. Jego rezydencja znajdowała się przy Kado no waki, zewnętrznej bramie Rokuhary, z tego powodu Norimoriego nazwano go Kadowaki Saisho. Naritsune ożenił się z jego córką. Nie znam powodów ale Saisho kazał mi natychmiast przywieźć cię do Rokuhary ponieważ Lord Kiyomori chce cię widzieć. Słysząc to Shosho wezwał damy dworu, które zawsze mu towarzyszyły i powiedział : Ostatniej nocy usłyszałem na zewnątrz jakieś wrzaski i pomyślałem że być może to kapłani z góry schodzą do miasta, teraz wydaje się że ma to wiele wspólnego ze mną. Stawką było moje życie. Tej nocy mój ojciec ma zostać stracony i nie mam wątpliwości że następnym będę ja. Chciałbym po raz ostatni zobaczyć Jego Klasztorną Eminencję ale byłoby to niewłaściwe gdyby poprosił o to skazaniec. Kobiety poszły do suwerena i przekazały mu te wiadomości. Go Shirakawa poczuł się jak rażony piorunem, a więc posłaniec Kiyomoriego miał niestety rację, wiedza o ich tajnym spisku wyciekła ! To było wstrząsające. Dał znak że Naritsune może wejść. Patrzyli na siebie w milczeniu, klasztorny cesarz płakał i zbyt dusił się łzami by cokolwiek powiedzieć. Naritsune też nic nie mówił. W końcu jednak uznał że nadszedł ten moment, skłonił się i wycofał z cesarskiej komnaty. Go Shirakawa patrzył jak odchodzi. Jak ja nienawidzę tych ostatnich czasów ! Przypuszczam że nigdy więcej nie zobaczę tego młodego człowieka. - powiedział do siebie.
Naritsune pojechał do domu teścia. Jego żona miała wkrótce urodzić i okropne wieści sprawiły że czuła się bliska śmierci, zapłakał na jej widok. Była tam też jego mamka Rokujo która na jego widok powiedziała : Gdy po raz pierwszy wzięłam cię na ręce byłeś umazany krwią rodzenia. Wydaje się jakby to było wczoraj a minęło już 21 lat. Nigdy nie smucił mnie upływ lat i starzenie się ponieważ moją jedyną radością było patrzeć jak rośniesz. Zawsze martwiłam się jak długo nie wracałeś do domu z pałacu albo ze świątyni, bałam się że coś złego ci się przydarzyło. Nie smuć się jest jeszcze Lord Norimori i jestem pewny że będzie prosił o moje życie. - odpowiedział Naritsune.
Tymczasem przybyli posłańcy z Nishi Hachijo. Naritsune wiedział że nie pozostaje mu nic innego jak jechać z teściem cokolwiek by to miało przynieść. Natychmiast wyruszyli i Shosho zajął miejsce z tyłu powozu Saisho. Od czasów Hogen i Heiji rodzina Heike cieszyła się jedynie dobrobytem, nie dotknęło ich żadne nieszczęście. Wyjątkiem był Saisho który teraz musiał cierpieć przez swojego nieszczęśliwego zięcia. Kiedy przybyli do Rokuhary powiedziano im że Shosho nie może wejść przez bramę więc Naritsune został pod opieką jakiegoś samuraja a Saisho wszedł sam. Wtedy ludzie Kiyomoriego otoczyli Shosho ze wszystkich stron oddzielając go w ten sposób od Saisho na którego pomoc tak bardzo liczył. Serce omal go nie zawiodło i poczuł się bardzo opuszczony.
Norimori czekał z szacunkiem przy środkowej bramie ale Kiyomori nie wyszedł mu na spotkanie. Po pewnym czasie wysłał Gendayu Suesadę z wiadomością dla brata : Gorzko żałuję że ten głupi człowiek jest moim krewnym ale nic na to nie mogę poradzić. Moja córka którą pozwoliłem mu poślubić jest chora, wstrząs wywołany dzisiejszymi wiadomościami niemal doprowadził ją do śmierci. Jest w twoich rękach i proszę przekaż mi go pod opiekę. Moją pozycją Saisho gwarantuję że nie zrobi nic niewłaściwego. Suesada przekazał wiadomość Kiyomoriemu który odpowiedział : Ach Norimori, czy naprawdę nie rozumiesz co się dzieje ? Przez jakiś czas była to jedyna odpowiedź. Później Kiyomori odpowiedział pełniej : Dainagon Narichika zaplanował zniszczyć dom Heike i wywołać chaos w cesarstwie. Naritsune jest jego synem i spadkobiercą. Twój stosunek do niego, bliski czy daleki, nie może mnie przekonać. Jeśli ich spisek się powiedzie to czy myślisz że wyjdziesz z tego cało ? Suesada wrócił do Norimoriego z tą odpowiedzią. Gorzko rozczarowany Norimori ponowił swój apel : Od czasów rebelii Hogen i Heiji wielokrotnie walczyłem w bitwach, zawsze byłem gotowy za ciebie umrzeć i chętnie bym cię osłonił przed każdą burzą. Prawda że jestem już stary ale wciąż mam wielu młodych synów którzy zasługują na twoje pełne zaufanie. Jedynym powodem tego że nie chcesz oddać Naritsune pod moją opiek, może być tylko fakt że uznałeś mnie Norimoriego za zdrajcę. W takim razie nie ma już dla mnie miejsca na tym świeckim świecie. Dlatego pożegnam się z tobą i wejdę na Drogę Buddy potem resztę życia spędzę w jakiejś dalekiej górskiej wiosce poświęcając się wyłącznie modlitwie o odrodzenie się w lepszym świecie. Sraciłem nadzieję na cokolwiek dobrego w tym życiu ! Z utraconej nadziei rodzi się gorycz a ta rodzi tylko złość. Nie widzę nic lepszego niż odrzucenie tego świata i wstąpienie na prawdziwą ścieżkę Buddy.
Suesada ponownie stanął przed Lordem Kiyomori i powtórzył słowa Saisho dodając że Norimori wydaje się bardzo zdecydowany żeby zrealizować podjętą decyzję. Potem błagał Daijodaijina o spełnienie jego prośby. Po długiej chwili Kiyomori odpowiedział mu : Byłoby głupotą gdyby Saisho wycofał się ze świata. Oddam Shosho pod jego opiekę.
Suesada wrócił i powiedział Norimoriemu o decyzji brata. Saisho skwitował ją krótko : Nie jest dobrze brać na siebie odpowiedzialności za obce dziecko, gdyby nie był mężem mojej córki nie przejmował bym się w żadnym stopniu jego losem. Po czym wyszedł. Shosho czekał na niego, gdy ujrzał Saisho od razu spytał jak wygląda jego przyszłość. Daijodaijin był bardzo wściekły i nie chciał mnie przyjąć. Kilka razy odmawiał mojej prośby ale kiedy zagroziłem, że zostanę mnichem więc zgodził się oddać cię pod moją opiekę. Obawiam się jednak że to tylko na jakiś czas. – usłyszał w odpowiedzi. Rozumiem. - odpowiedział Naritsune. Twoja dobroć przyniosła mi wielką ulgę. Dzięki tobie powinienem pożyć nieco dłużej. Czy Lord Kiyomori powiedział coś o moim ojcu ? Wystąpiłem w twojej obronie i naprawdę nie mogłem posunąć się ani kroku dalej . – odparł Saisho. Wyraźnie uspokojony Naritsune stwierdził ze smutkiem : Życie jest dla mnie cenne jeszcze tylko dlatego że chcę zobaczyć ojca ostatni raz. Słyszałem że tej nocy ma zostać ścięty więc po co mi żyć dłużej. Chciałbym podzielić jego los jakikolwiek on będzie. Proszę poinformuj Daijodaijina o mojej decyzji. Saisho zmartwiony tą perspektywą odpowiedział : Słyszałem że dzisiejszego ranka Naidaijin Shigemori doradzał swojemu ojcu aby go nie zabijał więc prawdopodobnie można mieć jeszcze jakąś nadzieję. A więc była nadzieja... Shosho złożył dłonie i zapłakał z radości.
Kto oprócz dziecka mógłby zapomnieć o niebezpieczeństwach jakie nad nim wiszą i cieszyć się bezpieczeństwem ojca ? W istocie najsilniejsza więź to więź rodzica i dziecka. Ludzie powinni mieć dzieci. Następnie Saisho i Shosho wrócili do domu tym samym powozem którym wyruszyli rankiem. Czekające damy i służący płakali i radowali się z ich przybycia jakby Naritsune powrócił z martwych.
6. Upomnienie
Daijodaijin Lord Kiyomori mimo że aresztował tak wiele osób nadal wydawał się niezadowolony, prawdopodobnie sądził że to jeszcze za mało. Następnego dnia na czerwono haftowane hitatare włożył czarną zbroję i napierśnik zdobiony srebrem. Jak zwykle wziął krótką pikę yari z drzewcem okutym srebrem dar od Bóstwa świątyni Itsukushima. Jeszcze kiedy był gubernatorem prowincji Aki odbył pielgrzymkę do Itsukushimy. W nocy miał proroczy sen w którym nawiedził go stary mnich i przepowiedział że zostanie władcą całego kraju. Kiedy rankiem przebudził się znalazł obok poduszki pikę yari okutą srebrem. Był to niewątpliwie dar od Bóstw Itsukushimy, proroctwo też musiało być ich głosem.
Teraz wyszedł z pałacu trzymając pod pachą swój boski podarunek. Dochodząc do środkowej bramy rezydencji zawołał donośnym głosem Sadayoshiego. Gubernator prowincji Chikugo natychmiast stanął przed swoim panem i z szacunkiem ukłonił się. Miał na sobie szkarłatem osznurowaną zbroję na żółto czerwonym hitatare. Po chwili ciszy Kiyomori zapytał : Wysłuchaj mnie uważnie Sadayoshi a potem możesz powiedzieć co o tym sądzisz. Podczas rebelii Hogen Tadamasa i ponad połowa Heike poparli emerytowanego cesarza Sutoku w jego aspiracjach do tronu. Mój ojciec Tadamori zdał się na moją decyzję a ja nie mogłem nie uszanować testamentu emerytowanego cesarza Toby i stanąłem na czele wojsk wówczas panującego cesarza Go Shirakawy. To był mój pierwszy wspaniały sukces w obronie cesarskiego dworu i dzisiejszego klasztornego cesarza. Potem w pierwszym roku ery Heiji w jego dwunastym miesiącu cesarstwo znów ogarnęły ciemności i zapanował chaos. Nobuyori i Yoshitomo schwytali obu cesarzy panującego wówczas Nijo i klasztornego Go Shirakawę potem zabarykadowali się w pałacu. Wtedy to właśnie ja znów stanąłem w obronie cesarskiego dworu i zmiażdżyłem złoczyńców, aresztowałem Tsunemune i Korekatę. Krótko mówiąc wielokrotnie ryzykowałem życie broniąc naszego klasztornego cesarza Go Shirakawę. Nie rozumiem jak mógł się zwrócić przeciwko nam ale on to zrobił. Jakie argumenty mogli mu przedstawić że posłuchał tak bezwartościowych godnych pogardy łajdaków jak Narichika czy Saiko i razem z nimi planował zagładę naszej rodziny. Przypuszczam że teraz ktoś fałszywie nas oskarży a klasztorny cesarz wyda dekret ogłaszający nas wrogami dworu i nakazujący zniszczenie domu Heike. Wtedy będzie za późno na jakiekolwiek działanie. Planuję więc przenieść Jego Klasztorną Eminencję do Rezydencji Toba gdzie pozostanie pod strażą dopóki nie zaprowadzimy spokoju. Nawet można go przenieść tutaj do Rokuhary. Myślę że jego gwardziści mogą stawić opór i polecą strzały. Nasi ludzie muszą być na to przygotowani. Zresztą to jest koniec lojalnej służby dla tego klasztornego cesarza ! Niech osiodłają mojego konia. Przynieś moją pełną generalską zbroję !
Przestraszony Morikuni pojechał galopem do posiadłości Lorda Shigemoriego i pośpiesznie opowiedział mu co się dzieje. Naidaijin wykrzyknął : No to teraz poleci głowa Narichiki ! O tym nie było mowy. – odpowiedział Morikuni. Daijodaijin włożył swoją generalską zbroję i ma zamiar osobiście poprowadzić swoich ludzi do pałacu klasztornego cesarza w Hojuji żeby zadeklarować mu że do czasu przywrócenia spokoju zamknie go w pałacu Toba. Ale uważam, że jego prawdziwym zamiarem może być wygnanie klasztornego cesarza do zachodnich krańców kraju, gdzieś na Kyushu. Pomysł ten wydawał się Shigemoriemu niedorzecznym ale przypomniał sobie ostatnią rozmowę z ojcem i uznał że Kiyomori może być całkiem zdolny do takiego szaleństwa. Pędził do Rokuhary jakby go ścigali, tak szybko jak tylko mógł jechać jego powóz. Wysiadł przed bramą i wszedł na dziedziniec gdzie dostrzegł ojca w długiej zbroi otoczonego dziesiątkami szlachty Heike i dworzan. Wszyscy siedzieli wzdłuż werandy w dwóch rzędach, wszyscy mieli zbroje na hitatare o różnych kolorach i wzorach. Na dziedziniec wlewał się tłum prowincjonalnych lordów, gwardzistów i urzędników wszystkich rang, ustawiano ich sztandary, zaciągano popręgi i rzemienie do hełmów. Wyglądało na to że zaraz mieli wyruszyć.
Shigemori wyglądał wyjątkowo dostojnie, jego zbroja, hitatare, spodnie hakama, wszystko było elegancko ozdobione w dobranym stylu, przedstawiał zaiste niezwykły widok. Lord Kiyomori spuścił wzrok. O nie, znowu musiał przyjść ! Wgląda tak dostojnie jak by był lepszy i potężniejszy niż ktokolwiek inny. Jak bardzo chciałbym mu dać trochę mojego doświadczenia i rozumu ! – prawie jęknął do siebie. Jego syn zawsze przestrzegał Pięciu Zakazów, nigdy nie uchybił żadnej z Pięciu Cnót, był dobroczynny, uprzejmy i grzeczny we wszystkich swoich działaniach. Teraz Lord Kiyomori zawstydził się że Shigemori może go zobaczyć pod bronią w stroju wojownika więc wymknął się i pośpiesznie nałożył na swoją zbroję białą szatę kapłańską którą to powinien nosić bowiem przyjął święcenia. Ale lśniący metal napierśnika nadal prześwitywał na piersi.
Kiedy Naidaijin Shigemori zajął miejsce powyżej jego młodszego brata Munemoriego ani on, ani ojciec nic nie powiedzieli. Po pewnym czasie ciszę przerwał Kiyomori : Bunt Narichiki jest bez znaczenia ale to że planował go klasztorny cesarz jest już bardzo niebezpieczne. Co myślisz o odizolowaniu go w Pałacu Toba na północy, a może nawet dalej, do czasu aż sprawy się uspokoją ? Nie czekając co ojciec dalej powie Shigemori rozpłakał się. O co ci znowu chodzi ? – zapytał syna zirytowany Kanclerz. Usiłując zachować spokój i pełną kontrolę nad sobą Shigemori zaczął mówić : Słysząc co mówisz muszę przypuszczać że dobrobyt naszego domu zbliża się ku końcowi ponieważ ludzie zanim upadną zawsze popełniają jakąś zbrodnię. Twoje przebranie wydaje mi się iluzją. Nasza kraina jest rozległa rozrzucona wśród mórz jak ziarna prosa. Od wieków rządzą tutaj potomkowie Bóstwa Ame no Koyane przysłanego na tę ziemię przez Wielką Boginię Słońca Amaterasu. Ci którzy piastowali urząd Daijodaijina nigdy nie wkładali zbroi wojownika. TY jako kapłan powinieneś nosić szaty przykazane przez Buddów z Trzech Światów, szaty ludzi świętych którzy są wyzwoleni od namiętności. A TY nagle zakładasz zbroję i bierzesz łuk ze strzałami ! Przekroczyłeś w ten sposób nie tylko Pięć Zakazów ale stałeś się winny bezwstydnej zbrodni całkowitego lekceważenia Pięciu Kardynalnych Cnót. Mówienie w ten sposób nie jest przyjemne ale nie mogę zdusić w sobie tego co myślę. Na tym świecie są cztery zobowiązania : wobec Nieba i Ziemi, wobec Cesarza, wobec Ojca i Matki oraz wobec Bliźnich. Najważniejszy jest obowiązek wobec Cesarza. Cała ziemia jest Królestwem Cesarza. Jak wielkiej wagi nabiera ten obowiązek dla kogoś kto awansował na najwyższe stanowisko Daijodaijina a pochodzi z rodziny w której taki awans nigdy nie miał precedensu ? Ja ignorant i głupiec zostałem Ministrem co także jest awansem bez precedensu dla mojego stanu. Ponad połowa kraju podlega naszym zarządzeniom. Czy to wszystko nie jest powodem do rzadkiego najwyższego zobowiązania wobec cesarza ? Ale TY nie zważając na to wielkie zobowiązanie zamierzasz potraktować osobę klasztornego cesarza w tak brutalny sposób co jest całkowicie sprzeczne z wolą Hachimana i Amaterasu. Japonia to kraina Bogów a Bogowie nie pozwolą na taką ignorancję. Cesarz podejmuje decyzje mając swoje cesarskie powody. To że nasz dom przez kilka pokoleń ujarzmiał wrogów cesarza i pacyfikował gniewne fale czterech mórz może być rzeczywiście wielkim patriotyzmem ale wychwalenie się tym jest dla innych ludzi bezmyślnością. W siedemnastu artykułach konstytucji Książę Shotoku napisał:
Każdy człowiek ma swój umysł i swoje upodobania. Mogę ocenić innego dobrze a siebie źle. Mogę ocenić siebie dobrze a innego źle. Ale kto może decydować co jest dobre a co złe ? Każdy dla jednych będzie mądry a dla innych głupi i to jest jak krąg bez końca. Wynika z tego że jeśli ktoś czuje do ciebie gniew musisz najpierw u siebie szukać powodów jego gniewu bowiem nie możesz być bez winy. Upadek naszego domu nie jest jeszcze przeznaczony bowiem spisek został ujawniony a Narichika i inni zostali aresztowani. Nie ma więc potrzeby martwić się co cesarz może zrobić. Po sprawiedliwym ukaraniu winnych musisz wyjaśnić sprawę z klasztornym cesarzem. W ten sposób spełnisz twój święty obowiązek wobec Cesarza. Jeśli przy tym będziesz traktował ludzi dobrze, z troską i współczuciem, będziesz posłuszny woli Buddy i otrzymasz ochronę Bogów. Wtedy z pewnością Cesarz zmieni swoją opinię o nas. Jeśli myślę o Cesarzu i o Tobie to takim samym uczuciem darzę oboje z Was. Jednak muszę i potrafię ocenić co jest dobre a co złe, a tutaj sumienie i obowiązek nakazuje preferować Dobro. Od zawsze prawo jest po stronie Cesarza będę więc chronić Pałac klasztornego cesarza najlepiej jak potrafię. Mam pewność, że zostałem wyniesiony do mojej obecnej wysokiej pozycji Naidaijina, choć mój stan nie uprawniał mnie do tego, bowiem Bogowie uznali że przyniosę korzyść cesarstwu. Nie umiem nie docenić tej łaski.
Tak jak nikt nie może zakwestionować dystansu jaki dzieli poddanego od jego Suwerena tak nikt nie powinien się zawahać za czym się opowiedzieć za sprawiedliwością czy za niesprawiedliwością. Mimo to Lord Shigemori był straszliwie rozdarty.
7. Ognie sygnałowe
Jego Klasztorna Eminencja powinien mieć mnie po swojej stronie. - powiedział ojcu Shigemori. Powinienem chronić jego rezydencję w Hjuji bez względu na cenę. Zawdzięczam mu wszystko co osiągnąłem od pierwszego szczebla drabiny po nominację na Naidaijina Ministra Pałacu. Obowiązek ten waży więcej niż tysiąc tysięcy worków klejnotów, ma głębszy odcień niż jakakolwiek szkarłatna tkanina zanurzona raz lub wiele razy w barwniku. Właśnie dlatego powinienem udać się do jego rezydencji i zorganizować obronę. Moi samuraje przysięgali umrzeć za mnie jeśli zajdzie taka potrzeba. Jeśli do tego dojdzie konsekwencje mogą być tragiczne. Niestety! Jeśli będę lojalny wobec mojego suwerena będę musiał zapomnieć o wdzięczności jaką winien jestem ojcu, wdzięczności wyższej niż mityczna góra Sumeru. O smutku! W obu przypadkach muszę zdecydować się na straszliwą zdradę. Nie mam ruchu ani do przodu ani do tyłu, dobro i zło zakłócają mój osąd. Pozostaje mi tylko jedno, prosić cię żebyś kazał zdjąć mi głowę ! Nie mogę iść by strzec rezydencji Jego Klasztornej Eminencji i nie mogę ci też towarzyszyć mój ojcze kiedy sam tam pójdziesz.
W dawnych Chinach Xiao He sięgnął po najwyższe zaszczyty za swoje zasługi włącznie z pozwoleniem na wejście do pałacu w butach i z mieczem u boku. W końcu został pierwszym kanclerzem dynastii Han. Potem jednak cesarz zaczął go podejrzewać o zdradę i nałożył na niego surową karę więzienia. Takie przykłady pokazują że można sięgnąć szczytów bogactwa, chwały i łaski najwyższego urzędu. Upadek jednak nigdy nie jest trudny. Największe szczęście kończy się zazwyczaj bardzo niespodziewanie.
Nasz szlachetny i bogaty dom zbyt łatwo i zbyt szybko zagarnął niemal wszystkie najwyższe stanowiska, sięgnął po największe granty czym przyćmił wszystkie inne domy. Kiedyś przeczytałem że kiedy drzewo rodzi zbyt wiele owoców jego korzenie chorują i pień zaczyna się pochylać. Chciałbym żeby tak nie było. Jak długo mam żyć wśród tych niekończących się problemów ? Z jaką ponurą karmą urodziłem się w tych zdegenerowanych czasach że te nieszczęścia mnie spotykają ? Proszę cię ojcze rozkaż jednemu z twoich ludzi zdjąć mi głowę ! Posłuchajcie mnie wszyscy ! Takie jest moje życzenie ! ”
Shigemori mówił z pasją ocierając rękawem spływające po twarzy łzy. Wszyscy ludzie domu Heike zgromadzeni w Rokuharze, niezależnie czy darzyli go sympatią czy też nie, byli głęboko poruszeni i nikt nie miał suchego rękawa. Lord Kiyomori który tak bezgranicznie ufał swojemu synowi i zawsze zgadzał się z jego wyrokami poczuł że serce go zaraz zawiedzie. Nie, Nie ! - zaprotestował - Nigdy nie posunąłbym się tak daleko! Obawiam się tylko że klasztorny cesarz wsłuchany w złe rady może podjąć próbę czegoś bardzo niefortunnego. Nawet gdyby to zrobił to jakim prawem miałbyś podnieść rękę przeciwko naszemu Suwerenowi ? - odparował zrozpaczony Shigemori. Po czym wyszedł do środkowej bramy i stamtąd zwrócił się do zgromadzonych : Słyszeliście co powiedziałem. Od rana usiłowałem uspokoić to całe zamieszanie ale bez powodzenia. To przerasta moje siły ! Wracam do domu i dopóki moja głowa jest na moich ramionach nie pójdę przeciw Klasztornemu Cesarzowi ! Następnie wezwał swoich służących, wsiadł do powozu i wrócił do rezydencji w Komatsu.
Po przybyciu wezwał Morikuniego i przekazał mu instrukcje : Dziś rano dowiedziałem się że nasz kraj jest na krawędzi katastrofy. Powiedz każdemu człowiekowi który jest mi wierny aby przybywał tu w pełni uzbrojony. Morikuni natychmiast ruszył wypełnić rozkaz. Każdy kto znał Naidaijina wiedział że nie ufał nigdy żadnym plotkom. Takie wezwanie musiał wywołać niezmiernie ważny powód. Każdy kto wierzył w Shigemoriego w pośpiechu wkładał zbroję, chwytał łuk i strzały i galopował na złamanie karku do rezydencji Komatsu. Wkrótce zaroiło się tam od samurajów z Yodo, Hatsukashi, Uji, Okanoya, Hino, Kwanjuji, Daigo, Ogurusu, Mamezu, Katsura, Ohara, Shizuhara i Serifu. Z wielkiego pośpiechu ktoś zapomniał hełmu inny wziął łuk ale zapomniał kołczanu ze strzałami.
Lord Shigemori podniósł alarm ! - taka wieść rozeszła się wśród wojowników w Rokuharze. Kilka tysięcy wojowników nie pytając Lorda Kiyomoriego rzuciło się do rezydencji Lorda Shigemoriego. Niemal ani jeden człowiek nie pozostał w Nishi Hachijo. Oszołomiony Kiyomori wezwał Sadayoshiego. Co może zrobić Lord Shigemori ? - zastanawiał się głośno. Wezwał wszystkich ludzi w taki sposób? Czy zamierza wysłać ich przeciwko nam ? Czy to są właśnie ci samuraje o których mówił dzisiaj rano ? Sadayoshi ronił gorzkie łzy. Każdy człowiek jest tym kim jest. Lord Shigemori nigdy by tego nie zrobił ! - powiedział. Z pewnością żałuje wszystkiego co powiedział...
1. Wygnanie opata
W pierwszym roku ery Jisho (1177) w piątym miesiącu i piątym dniu opat Góry Hiei Meiun otrzymał zakaz prowadzenia nabożeństw w pałacu. Szambelan dworu udał się aby przywieść do pałacowej kaplicy posąg Nyoirin Kannona Buddy opiekuna cesarskiego dworu. Potem biuro Kebiishicho wysłało oddział policji z rozkazem aresztowania opata za podżeganie mnichów do zejścia z Góry do pałacu ze Świętymi Palankinami.
Mnich Saiko, w życiu świeckim Fujiwara Moromitsu, oraz jego synowie Morotaka zdymisjonowany gubernator Kagi i Morotsune opowiedzieli klasztornemu cesarzowi kłamliwą relację o przyczynach całego zamieszania z mnichami Hiei i Świętymi Palankinami. Według ich relacji gubernator Morotaka przejął będące własnością prowincji dobra które Meiun uważał za swoje lenno w Kaga. Wściekły opat Hiei z zemsty podburzył swoich mnichów do wywołania zamieszek mając nadzieję że doprowadzą do konfliktu między dworem i gubernatorem a w efekcie cesarski sąd zmieni decyzję władz prowincji. Klasztorny cesarz był wściekły. Zdecydował że Meiuna stać było na tak nikczemny czyn i postanowił go surowo ukarać. W rezultacie ich kłamstwa Meiun musiał zwrócić swoją pieczęć i klucze do świątynnych obiektów.
Jedenastego dnia tego miesiąca siódmy syn cesarza Toby książę Kakukai został mianowany Tendai Zasshu i opatem Góry Hiei. Był uczniem Gyogena wielkiego prałata świątyni Shorenin.
Dwunastego dnia piątego miesiąca oprócz pozbawienia go urzędu i uposażenia dwóch oficerów policji Kebiishi miało poddać Meiuna badaniu ogniem i wodą. Mieszkańcy miasta gwałtownie zaprotestowali, podniesiono wielki krzyk ponieważ obawiano się że mnisi z Góry znów zejdą do stolicy w obronie swojego byłego prałata.
Osiemnastego dnia Daijodaijin kanclerz Moronaga zwołał naradę na której on i trzynastu wysoko urodzonych członków cesarskiego dworu mieli zadecydować o dalszym losie byłego opata. Zebrali się w zwykłej sali konferencyjnej i przeprowadzili debatę w sprawie zbrodni Meiuna. Najmłodszy z nich Chunagon Nagakata wstał i powiedział : Mając na uwadze rady prawników powinniśmy złagodzić karę śmierci i ograniczyć ją do skazania go na dalekie wygnanie. Zasshu Meiun jest nie tylko uczonym w naukach Tendai i Shingon ale jest człowiekiem czystego i świętego życia który nauczał Jego Wysokość i dworzan Sutry Lotosu i instruował o przykazaniach Buddów. Trudno jest więc orzec najsurowszy wyrok dla takiego nauczyciela. Byłoby lepiej gdybyśmy złagodzili wyrok do wygnania go. Wszyscy zgodzili się z jego sugestią ale ponieważ gniew klasztornego cesarza był naprawdę wielki postanowiono że Lord Kiyomori uda do pałacu żeby przekonać Jego Wysokość do zaakceptowania zmiany wyroku. Niestety Jego Klasztorna Eminencja był mocno przeziębiony i nikogo nie przyjmował. Rozczarowany Kiyomori musiał odejść z niczym.
Zgodnie z ustalonymi zwyczajami karania mnichów za ciężkie przestępstwa Meiun musiał oddać świadectwa jego święceń i wrócić do świeckiego życia i imienia Fujii no Matsueda. Należy jednak przypomnieć, z pełnym szacunkiem, że zdymisjonowany opat był w szóstym pokoleniu potomkiem księcia Tomohiry siódmego syna cesarza Murakami. Ojciec Meiuna lord Akimichi był Dainagonem prowincji Koga człowiekiem o niezrównanych wartościach, jednym z najznamienitszych mnichów na ziemi. Szanowali go zarówno cesarz jak i poddani, kierował świątynią Tennoji i sześcioma innymi głównymi sanktuariami. Niemniej należy powiedzieć że Abe Yasuchika mistrz odczytywania znaczenia przepowiedni i szef Biura Yin-Yang skrytykował imię Meiun : Po prostu nie rozumiem jak człowiek tak wyuczony mógł przyjąć imię Mei-un, nie rozumiem. Pierwszy znak MEI oznacza BLASK zarówno księżyca jak i słońca. Drugi znak UN oznacza CHMURA. To nie ma sensu !
Meiun syn lorda Akimich Fujii no Matsueda został mianowany Tendai Zasshu czyli opatem Góry Hiei dwudziestego dnia pierwszego miesiąca w pierwszym roku ery Ninnan (1166). Formalna adoracja nowego opata odbyła się w Wielkiej Sali Tronu piętnastego dnia trzeciego miesiąca tego samego roku. W czasie ceremonii jak kazał zwyczaj otwarto pobliski skarbiec w którym wśród innych skarbów znajdowała się owinięta białym płótnem szkatuła długości jednej stopy. Opat który nigdy nie zgrzeszył w swoim życiu otworzył ją i znalazł zwój żółtego papieru który niemal czterysta lat wcześniej złożył w szkatule pierwszy Tendai Zasshu i założyciel Enryakuji Wielki Dengyo Daishi. Pierwszy opat Góry przewidział i zapisał imiona wszystkich opatów którzy mieli przyjść po nim. Zwyczajowo każdy nowy opat miał czytać imiona poprzedników aż do swojego imienia ale nie dalej. Bez wątpienia Meiun zrobił to samo a następnie ponownie zwinął zwój i włożył do szkatuły. Chociaż rzeczywiście był świętym człowiekiem nie zdołał jednak uciec przed karmą narosłą z poprzednich wcieleń. Jego historia jest smutna i z pewnością zachęca do głębokiej refleksji.
Dwudziestego pierwszego dnia tego samego piątego miesiąca w pierwszym roku ery Jisho (1177) ustalono że miejscem wygnania Meiuna będzie prowincja Izu, wybrano ją spośród wielu rozważanych lokalizacji. Wiele osób mówiło różne rzeczy na temat powodów wygnania ale tak naprawdę wiadomo było że bezpośrednią przyczyną były oszczerstwa Saiko i jego synów. Oficerowie Kebiishi udali się do rezydencji byłego opata w Shirakawie z rozkazem wydalenia go z miasta jeszcze tego samego dnia. Płacząc Meiun opuścił Shirakawę i udał się do Issaikyo społeczności ascetów w Awataguchi gdzie trzymano zwoje Świętych Sutr.
Mnisi Świętej Góry pojęli w końcu że największymi wrogami wygnanego opata byli Saiko i jego synowie. Napisali ich imiona na kartce którą umieścili pod podniesioną lewą stopą Kompira pierwszego z Dwunastu Boskich Generałów w Głównej Sali. Potem zaczęli wznosić modły aby Kompira zmiażdżył kłamliwych złoczyńców : Błagamy Was dwunastu Boskich Generałów ! Błagamy Was siedmiuset straszliwych Oni Yaksha ! Upomnijcie się o życie tych trzech nim minie dzień i godzina ! Ich klątwy były wprost PRZERAŻAJĄCE !
Dwudziestego trzeciego dnia piątego miesiąca Meiun opuścił społeczność Issaikyo, wyszedł z Sali Sutr i wyruszył w kierunku miejsca wygnania. Łatwo można sobie wyobrazić uczucia niegdyś wielkiego prałata kiedy po raz ostatni patrzył na stolicę skąd wyrzucili go oficerowie Kebiishi. Od bariery Osaka ruszyli w kierunku wschodu. Gdy dotarli na plażę Uchide w prowincji Otsu zauważył w oddali migoczącą bielą wieżę Monju. Jedno spojrzenie było wszystkim co mógł znieść potem przycisnął rękaw do oczu z których popłynęła powódź łez.
Wśród wielu mądrych i wykształconych kapłanów Świętej Góry był Choken wówczas zaledwie Sozu, mnich drugiej rangi. Choken był tak zasmucony odejściem Meiuna że postanowił mu towarzyszyć. Doszedł z nim aż do Awazu ale dalej nie mógł już iść więc pożegnał się tam z Meiunem i zawrócił. Zasshu Tendai z wdzięczności nauczył go w czasie wspólnej wędrówki teorii koncentracji i trzech kontemplacji, doktryny które przechowywał w swoim umyśle przez wiele lat a które pierwotnie opracował sam Budda Shaka i przekazał żyjącym ludziom za pośrednictwem Bodhisattwy Memyo Bosatsu który podążał do Stanu Oświecenia na południu Indii.
Zadziwiające jest że Choken zrozumiał tę doktrynę pomimo tych trudnych czasów gdy nasz mały kraj rozrzucony na krańcu świata jak ziarenka prosa ulegał coraz większej degeneracji. Teraz wracał do stolicy i płakał z radości zagubiony w swoich myślach.
Na Świętej Górze zgromadziła się Rada Mnichów. Od czasów Dengyo Daishi który rozpoczął linię naszych Zasshu Tendai przez pięćdziesiąt pięć pokoleń nie było żadnego przypadku skazania Opata Świętej Góry na wygnanie. Musimy rozważyć teraz tę kwestię. W latach Enryaku (782–806) nasz władca zbudował swoje miasto cesarskie a Dengyo Daishi wstąpił na tę Górę aby nauczać doktryny Tendai. Od tego czasu żadna kobieta dotknięta pięcioma defektami nie deptała tych zboczy które są teraz domem dla trzech tysięcy nieskażonych mnichów. Przez długie lata z tego szczytu rozbrzmiewała Sutra Lotosu Hokke Kyo a Siedem Sanktuariów poniżej przekazywało ją zwykłym ludziom. W Indiach Szczyt Vulture na północnym wschodzie od królewskiego miasta Magadha schronił Buddę w głębinach swojej jaskini. W naszej ziemi Góra Hiei wschodząca również na północnym wschodzie od cesarskiej stolicy oferuje naszemu królestwu ochronę przed zgubnymi wpływami świata. Jest to nasze święte miejsce. Tutaj pokolenia mędrców i mądrych poddanych zbudowały swoje ołtarze aby oddawać cześć Buddom prosząc o ochronę. Dlaczego w tej zdegenerowanej epoce ośmielono się ofiarować nam tak wielką zniewagę ? Mogą to być rzeczywiście ostatnie dni Prawa ale to nie usprawiedliwia nikogo kto rani naszą Górę. Nie, tego nie można znieść. Wszyscy kapłani Góry zeszli do Higashi Sakamoto i zwołali naradę przed świątynią Juzenji Gongena na której podjęto decyzję : Chodźmy do Awazu i przyprowadźmy z powrotem naszego opata. Ponieważ jest strzeżony przez Kebiishi którzy go wypędzili nie będzie łatwo go zabrać. Nie mamy innych obrońców niż Bogowie naszej Świętej Góry. Jeśli mamy go uratować bez żadnego nieszczęśliwego wydarzenia poprośmy Buddów o błogosławieństwo i korzystny omen. Potem starsi kapłani z energią przystąpili do modlitwy.
2. Adept Yixing
Mnisi raz jeszcze obradowali przed świątynią Juzenji Gongena. Proszę, wysłuchaj nas ! - modlili się. Musimy po prostu zejść do Awazu odzyskać naszego opata i sprawić że zostanie z nami. Jest jednak ściśle strzeżony a bezpieczne przywrócenie go nie będzie łatwe. Nie mamy wyboru i musimy zaufać potędze Twojej Wielkiej Boskości o Sanno! Jeśli naprawdę możemy go odzyskać bez żadnych incydentów błagamy Cię pokaż nam jakiś cudowny znak ! Starzy mnisi błagali swojego patrona z ogromną żarliwością.
Osiemnastoletni młodzieniec o imieniu Tsurumaru był sługą Yoena Risshi kapłana świątyni Mudoji. Modlił się tak mocno że nagle wpadł w trans, jego ciało i umysł tonęły w takim bólu że pot spływał z niego strumieniem. Budda Juzenji Gongen wszedł w niego i przemówił : To prawda że czasy są bardzo zdegenerowane ale jak mogli się odważyć wysłać mojego kapłana na wygnanie do dalekiego kraju ? Moje przerażenie rozciągnie się na wiele pokoleń. Myśl że tak to ma teraz tutaj wyglądać przygnębia moje serce więc z jakich to powodów miałbym nadal pozostawać na zboczach tej Góry ? – zapytał ustami młodzieńca który przycisnął rękawy do oczu i zapłakał. Mnisi zdumieni takim zwiastunem nie do końca byli przekonani w jego prawdziwość. Jeden z nich wykrzyknął : Jeśli to rzeczywiście jest wyrocznia którą przekazał przez niego Juzenji Gongen niech to udowodni, rzućcie wszyscy swoje różańce a on niech je zwróci prawowitym właścicielom. Niech taki będzie Boski Znak ! Powiedziawszy to rzucił swój różaniec a w jego ślady poszli wszyscy starsi kapłani i czterysta lub pięćset różańców trzymanych przez nich w dłoniach poleciało na werandę świątyni Juzenji Gongena. Młodzieniec jak opętany zaczął je zbierać i bezbłędnie oddawać właścicielom. Tłum kapłanów złożył ręce i zapłakał radując się z tak wielkiego cudu a wielu zakrzyknęło : W porządku, w porządku ! Chodźmy do Awazu zabierzmy naszego opata ! Potem cały tłum mnichów zafalował i ruszył sunąc niczym wielka chmura. Niektórzy popłynęli prosto przez jezioro z Yamady i Yabazy inni podążali ścieżką wzdłuż brzegu jeziora w kierunku Shiga i Karasaki, chmura świętych ludzi wciąż rosła bowiem dołączały do niej nowe rzesze mnichów.
Tłum przybył do Kokubunji starożytnej świątyni w Otsu gdzie trzymano opata. Oficerowie Kebiishi którym powierzono wygnanego Tendai Zasshu rozpierzchli się we wszystkie strony na widok masy nadchodzących mnichów. Meiun był bardzo zaskoczony i zaczął protestować : Ten kto został wygnany przez cesarza nie może zobaczyć nawet blasku słońca ani księżyca. Dekret klasztornego cesarza rozkazał mi natychmiast odejść ze stolicy we wskazane miejsce. Idąc tam nie powinienem nigdzie zatrzymywać się. Błagam was wróćcie do waszych świątyń ! Potem stanął na skraju werandy świątyni i zwrócił się do nich : Odkąd opuściłem książęcy dwór mojego ojca i wstąpiłem do szkoły doktryny Tendai szeroko studiowałem jej obrzędy, uczyłem się zarówno jej przykazań jak i doktryn Shingon, troszczyłem się tylko o dobrobyt Góry Hiei nie zaniedbując modlitwy o dobro narodu i głęboko rozwijałem edukację mnichów. O tym wszystkim mogą świadczyć Bóstwa Koya jak i Góry Hiei. Nie zrobiłem nic za co by można było zarzucić mi winę. Fałszywie oskarżony otrzymałem surową karę wygnania. Nie mam żadnej złości ani do świata ani do ludzi, ani do Bogów, ani do Buddów. Ciepło uczuć które pokazaliście przybywając tu by mnie odnaleźć to coś czego nigdy nie będę mógł spłacić. Przemawiając tak do nich płakał a rękawy jego szaty były mokre od łez. Kapłani również płakali w rękawy zbroi. Potem podnieśli palankin i namawiali go by do niego wszedł ale były opat odmówił i kontynuował : Wcześniej stałem na czele trzech tysięcy kapłanów ale teraz jestem zwykłym przestępcą i wygnańcem. Czy ktoś taki może być niesiony na ramionach tak szlachetnych uczniów i głęboko uczonych mnichów ? Nie, nawet jeśli bym z wami poszedł założyłbym sandały ze słomy i szedł jak każdy z was. Nie wsiadłbym do palankinu !
Wśród tłumu kapłanów był Adept Yukei mnich wojownik z Zachodniej Pagody Góry Hiei. Wysoki na siedem stóp nosił czarną luźno sznurowaną zbroję pokrytą skórą i stalą przedłużoną przez długie osłony opadające na uda. Zdjął hełm i oddał go jednemu z mnichów potem oparł się o białe drzewce długiej naginaty i zakrzyknął : Zróbcie mi drogę ! Potem zaczął przepychać się przez tłum dopóki nie stanął przed zdeprymowanym jego widokiem opatem. Przez chwilę patrzył na niego błyszczącym wzrokiem i powiedział stanowczo : To dlatego że masz taki właśnie umysł spotkało cię to nieszczęście. A teraz wchodź natychmiast ! Przestraszony Meiun nie wiedział co odpowiedzieć i pospiesznie wsiadł do palankinu.
Ciesząc się, że w końcu go mają jego najbliżsi uczniowie zaczęli nieść palankin z okrzykami tryumfu. Szli w górę i w dół zboczy, pokonywali zakręt za zakrętem. Czasami się zmieniali, wyjątkiem był Yukei który zaciskał na przednich przednich biegunach dłonie z takim wigorem, że omal nie połamał ich i drzewca naginaty. W ten sposób doszli do Góry i zaczęli wchodzić na jej zbocze, jakby maszerowali po płaskim terenie. Postawili palankin przed Wielką Salą Wykładową i zaczęli debatować co dalej. Byliśmy w Awazu i odzyskaliśmy naszego Tendai Zasshu. Został jednak ukarany cesarskim edyktem jako przestępca. Jeśli ogłosimy naszym Opatem człowieka skazanego na wygnanie to czekają nas sądy. Jak mamy postąpić ? Yukei wystąpił naprzód i oświadczył : Nasza Góra jest bardziej Święta niż jakiekolwiek inne święte miejsce w tym kraju. Tutaj wznosimy wspólne modlitwy o pokój w królestwie, tutaj świeci pełna godność potężnego Sanno. Osoby Buddy i Suwerena królują jednakowo jak rogi byka. Dlatego też mnisi z Góry Hiei są niezrównani w zrozumieniu a świat też nie lekceważy najmniejszego z nich. Nasz opat był zawsze obdarzony najwyższą mądrością był wodzem naszych wszystkich trzech tysięcy. Jest cnotliwy, jest największym mnichem naszej Świętej Góry. Bez winy został jednak obarczony winą. To woła o gniew nie tylko całej Góry Hiei ale również o gniew całej stolicy. Kofukuji i Miidera, czyż oni nie kpią z tego całego spektaklu ? Teraz możemy stracić naszego największego mistrza Tendai i Shingon, mistrza obu szkół ezoterycznej i egzoterycznej. Uczeni mnisi mogą stracić wszystko co kiedyś zyskali dzięki jego naukom. Z pewnością nikt nie może tego nie opłakiwać i nie zaprotestować. Mówiąc wprost uczyńcie mnie przywódcą swoich zastępów ! Mogą mnie nazwać Yukei przywódca rebeliantów, uwięzić, wygnać, zdjąć moją głowę, zrobić ze mną co tylko zechcą. Wziąłbym to w tym życiu jako bardzo wielki zaszczyt a następnie jako wspomnienie warte wiecznej dumy ! Łzy płynęły mu z oczu podczas gdy zgromadzeni mnisi wykrzyknęli : TAK ! Zebrane tysiące zgodziły się z jego słowami. Yukei został nazwany IKAMEBO Gniewny Kapłan a jego uczeń Eikei Risshi został nazwany KOIKAMEBO Mniejszy Gniewny Kapłan. Potem zabrali opata do doliny na południu od Wschodniej Pagody do domku Myokobo.
Być może nawet samo wcielenie boskości nie może uciec przed nadchodzącym nieszczęściem. W dawnych Chinach Wielkiej Dynastii Tang, uczony adept o imieniu Yixing kapelan cesarza Xuanzonga z dynastii Tang cieszył się jego wielkimi łaskami i ogromnym zaufaniem. Nagle zaczęto szeptać że jest zbyt blisko z cesarską faworytą Yang Guifei. W czasach starożytnych, tak jak i teraz, wysoko i nisko urodzeni bardzo lubią złośliwe plotki i choć ta plotka była nieprawdziwa ale wystarczyło samo podejrzenie. Yixing został zesłany do krainy Kara. Prowadziły tam trzy drogi. Rinchi była drogą dla cesarza, droga Yuchi służyła zwykłym ludziom, ludzi winnych ohydnych zbrodni wysyłano drogą Anketsu nazywaną drogą przez jaskinię. Yixinga uznano za przestępcę więc podróżował tą drogą. Szedł siedem dni i nocy nie widząc słońca ani księżyca, wszystko wokół niego było ciemnością i pustką. Ścieżka przed nim zniknęła w mroku wśród gęstych drzew i stromych zboczy. Panowała całkowita cisza i nie dochodził żaden dźwięk, nie zakrzyknął żaden ptak, zagubiony Yixing błąkał się w ciemności, świeże łzy nieustannie moczyły jego nienaganne rękawy. Niebo widziało że wygnało go fałszywe oskarżenie i zlitowało się nad nim. Bogowie postanowili go ochronić. W swoim umyśle dostrzegł Dziewięć Świateł. W jednej chwili przygryzł palec i nakreślił krwią na lewym rękawie dziewięć znaków jakie widział jego umysł. Była to prowadząca do całkowitego oświecenia boska Mandala Dziewięciu tak czczona w szkole Shingon zarówno w Chinach jak i w Japonii.
3. Egzekucja Saiko
Kiedy klasztorny cesarz dowiedział się że kapłani Hiei zapobiegli wygnaniu złożonego z urzędu opata bardzo się rozzłościł. Mnich Saiko powiedział do niego : Od dawna mnisi z Hiei wywoływali powstania,powodując chaos i kłopoty, nie jest to pierwszy raz ale tym razem posunęli się za daleko i jeśli nie poniosą surowej kary to miasto nigdy już nie zazna spokoju. Mówił to nieświadomy niebezpieczeństwa jakie sprowadziły na niego kłamstwa mieszające umysł klasztornego cesarza, nieświadomy klątw jakie rzucili na niego mnisi, nieświadomy objawienia się Boga Świętej Góry Hiei. Ten kto fałszywie doradza suwerenowi wprowadza zamęt w kraju ! - to jest prawdziwe powiedzenie. Wiadomo też że : Storczyki szybko się rozmnażają lecz jesienne wiatry zniszczą je. Władcy pragną mieć jasne umysły ale kłamstwa zaciemniają je…
Wkrótce pojawiły się pogłoski że klasztorny cesarz rozkazał zebrać swoich wasali i zaatakować Hiei. Niektórzy kapłani Świętej Góry uważali że skoro są poddanymi cesarza to nie mogą przeciwstawiać się jego rozkazom. Ukryty w Myokobo Tendai Zasshu widział że umysły kapłanów są podzielone i był bardzo zaniepokojony, zastanawiał się jakie nowe nieszczęścia go spotkają, nie miał żadnych wieści jakie decyzje zapadły w jego sprawie.
Z powodu zamieszania spowodowanego przez Górę Hiei lord Narichika musiał wstrzymać przygotowania spisku obalenia Heike który tak bardzo go pochłonął. Jeszcze potajemnie prowadził różne rozmowy ale tak naprawdę było to tylko na pokaz. Nic nie wskazywało na to by jego bunt mógł się powieść. Dlatego jego najbliższy sojusznik Tada no Yukitsuna stracił nadzieję. Z materiału który dał mu Narichika żeby zrobić pokrowce na łuki kazał uszyć hitatare dla swoich ludzi. Zaczął odczuwać strach, zastanawiał się co robić. Widząc ogromną siłę Heike doszedł do wniosku że obalenie ich władzy nie będzie możliwe : Wplątałem się w beznadziejny spisek, jeśli wiadomość o nim wycieknie zdejmą mi głowę. Tak pomyślał i postanowił pozostać przy życiu pokazując swoją lojalność dla Heike zanim uczyni to ktoś inny. Późną nocą dwudziestego dziewiątego dnia tego samego piątego miesiąca Tada Yukitsuna udał się do Nishi Hachijo i poprosił o rozmowę z lordem Kiyomorim. O co mu chodzi ? Nigdy dotąd tu nie przychodził. - stwierdził Kiyomori i wysłał swojego koniuszego lorda Morikuni aby wypytał Yukitsunę o cel spotkania. Yukitsuna nalegał jednak na osobiste widzenie z lordem Kiyomorim więc kanclerz spotkał się z nim w galerii obok środkowej bramy. Wiesz że jest bardzo późno. Dlaczego właśnie teraz chcesz ze mną rozmawiać ? O co w tym wszystkim chodzi ? Zbyt wiele osób widziało by mnie w ciągu dnia. Wolałem przyjść pod osłoną ciemności. - odpowiedział Yukitsuna. Od pewnego czasu ludzie klasztornego cesarza zbroją się i gromadzą wojsko. Słyszałeś o tym mój Panie ? Kiyomori wydawał się rozdrażniony. Wiem że zamierzają zaatakować Mount Hiei. - powiedział. Yukitsuna zbliżył się do niego i wyszeptał : Nie mój Panie, to nie tak. Ja wiem że ich celem jest sam dom Taira. Czy klasztorny cesarz wie o tym ? – zapytał zdumiony kanclerz. Oczywiście ! Lord Narichika organizuje spisek właśnie z jego polecenia. – odparł zapytany, a potem opowiedział Kiyomoriemu historię spisku odpowiednio ją upiększając. Opisał co robił Shunkan, co mówili Yasuyori i Saiko i wszystko inne o czym wiedział. Potem przeprosił że raczył niepokoić Jego Eminencję o tak późnej porze i odszedł. Słyszał jak Kiyomori ryknął potężnie, aby obudzić swoich strażników. Zaczął się bać że mogą zażądać od niego dowodów i poczuł się jak podpalacz złapany na rozniecaniu ognia. Gdy tylko wyszedł za bramę podciągnął hakamę i zaczął w panice uciekać.
Kiyomori kazał wezwać Sadayoshiego i powiedział : Stolica jest pełna zdrajców którzy spiskują by obalić nasz dom. Poinformuj o tym szybko wszystkich ludzi naszego klanu niech gromadzą siły ! Wkrótce przybyli Dowódca Prawego Skrzydła Gwardii Lord Munemori, kapitan Gwardii Pałacu Lord Tomomori, kapitan Shigehira, Dowódca Lewego Skrzydła Gwardii Lord Yukimori i inni krewni Heike, wszyscy w pełnych zbrojach z łukami na plecach a z nimi trudny do zliczenia tłum samurajów. Tej nocy w rezydencji Nishi Hachijo zebrało się blisko siedem tysięcy uzbrojonych ludzi. Następnego dnia pierwszego w szóstym miesiącu, gdy było jeszcze ciemno, Kiyomori wezwał oficera Kebiishi Abe Sukenariego i nakazał mu udać się do klasztornego cesarza Go Shirakawy odnaleźć Nobunariego i przekazać mu wiadomość : Dainagon Narichika i inni gwardziści z otoczenia klasztornego cesarza zorganizowali spisek, aby obalić dom Heike i wywołać chaos w imperium. Wszyscy zostaną aresztowani i będzie przeprowadzone dochodzenie. Jego Eminencja ewidentnie wie o spisku należy go poinformować żeby się w żadnym wypadku nie mieszał do naszych działań. Sukenari natychmiast pospieszył do Pałacu wezwał Nobunariego i przekazał mu wiadomość. Szambelan zbladł porażony wiadomością natychmiast poszedł do Jego Wysokości i powiedział : Ktoś wyjawił tajemnicę ! Zastanawiam się jak to się mogło stać ? Pozostawił rzucone pytanie bez odpowiedzi.
Sukenari wrócił z raportem do Kiyomoriego. Wiedziałem ! Yukitsuna mówił prawdę. Bez jego ostrzeżenia byłbym w ogromnym niebezpieczeństwie. - wykrzyknął Kiyomori. Wysłał gubernatora prowincji Hida Kageie oraz gubernatora Chikugo Sadayoshiego z rozkazem aresztowania wszystkich zamieszanych w spisek. Dwie grupy po około trzystu konnych wyruszyły pojmać podejrzanych. Potem Kiyomori wysłał posłańca do rezydencji Lorda Narichiki przy skrzyżowaniu ulic Nakanomikado i Karasumaru z wiadomością : Mam z tobą sprawę do omówienia. Proszę przyjdź jak najszybciej. Narichice nawet nie przyszło na myśl że znalazł się w jakimkolwiek niebezpieczeństwie ale pomyślał sobie tylko : Kiyomori musiał usłyszeć że Jego Wysokość planuje atak na górę Hiei i chce żebym go powstrzymał. Jednak klasztorny cesarz jest zbyt rozsierdzony nie będę mógł niczego zrobić. Ubrał się w szykowny miękki płaszcz myśliwski i wsiadł do eleganckiego, wesoło przystrojonego powozu w towarzystwie kilku sług. Potem otoczony eskortą jego samurajów wyruszył do rezydencji kanclerza. Niestety dużo za późno dotarło do niego że było to jego ostatnie wyjście z domu.
Kiedy zbliżyli się do Nishi Hachijo na pięćset metrów zobaczył dużą liczbę uzbrojonych samurajów poczuł się trochę zaniepokojony i zaczął się zastanawiać z jakiego powodu było ich aż tak wielu. Kiedy dojechał do głównej bramy i został grzecznie zaproszony do wejścia i zobaczył że wewnątrz wprost roi się od żołnierzy. Przy środkowej bramie stało wielu niebezpiecznie wyglądających wojowników którzy na widok wchodzącego Dainagona zawołali : Czy mamy go złapać i związać ? Lord Kiyomori wyjrzał zza żaluzji i powiedział : Nie ma takiej potrzeby… Kilkunastu zbrojnych otoczyło go został wciągnięty na werandę i zamknięty w ciasnym pokoju. Lord Narichika myślał że to sen, nie miał pojęcia co się dzieje.
Towarzyszący mu samuraje w obliczu przeważających sił rozproszyli się w różnych kierunkach a skonsternowani słudzy i woźnice porzucili woły i rzucili się do ucieczki. W międzyczasie schwytano i sprowadzono nowicjusza Renjo, prałata Shunkwana, gubernatora Yamashiro Motokane i Masatsunę z Biura Ceremonii. Aresztowano też i doprowadzono trzech poruczników Kebiishi Yasuyoriego, Nobufusę i Sukeyukiego.
Mnich Saiko usłyszał co się dzieje i w obawie że może dotyczyć to również jego w pośpiechu pojechał do pałacu klasztornego cesarza. Jednak po drodze zatrzymało go kilku samurajów z Rokuhary, którzy powiedzieli : Masz się stawić w Rokuharze, jedź tam natychmiast ! Saiko usiłował się wywinąć i powiedział że jedzie z pilną wiadomością do pałacu klasztornego cesarza i jak tylko ją dostarczy natychmiast pojedzie do Rokuhary. Co ty możesz mieć takiego ważnego do powiedzenia najbardziej bezwartościowy z kapłanów ? - skwitowali jego wymówki potem ściągnęli z konia, związali i zawieźli do Rokhary. Ponieważ Saiko od początku był ostoją spisku starannie go skrępowano i umieszczono na małym dziedzińcu. Kiyomori stał werandzie i z góry wpatrywał się w niego z zaciekłą miną aż w końcu powiedział : W ten sposób traktuję kogoś tak bezwartościowego jak ty, kogoś kto spiskuje przeciwko mnie. Dajcie go tutaj ! Przyprowadzili go więc i rzucili na skraj werandy a Kiyomori wbijając raz po raz but w twarz mnicha powiedział : Obserwowałem jak klasztorny cesarz wybiera dworzan najniższej rangi i ludzi takich jak ty i awansuje na tak wysokie stanowiska na które nigdy nie zasłużyliście, obdarza was najwyższymi przywilejami jak ojciec. Ty i twoi synowie wywołaliście niebywały kryzys, doprowadziliście do wygnania Tendai Zasshu opata Świętej Góry świętego człowieka który w niczym nie zawinił. Do tego zorganizowaliście spisek przeciwko mnie i mojemu domowi ! Wyznaj wszystko od razu, powiedz PRAWDĘ ! Saiko był człowiekiem niezwykle odważnym więc nie okazał strachu, nie zbladł, nawet się nie wzdrygnął. Zamiast tego wstał szyderczo roześmiał się i powiedział : „ Ponieważ służyłem jako zaufany gwardzista klasztornego cesarza nie mogę powiedzieć, że nie brałem udziału w spisku Lorda Narichiki. Rzeczywiście, brałem w tym udział, dlatego, bo Lord Narichika powiedział, że tak chce klasztorny cesarz, a ja zawsze wykonywałem jego polecenia. Ale ty nie masz żadnego prawa mówić, że sięgnąłem ponad moją pozycję, to TY Lordzie Kiyomori sięgnąłeś wyżej twojej pozycji. Jesteś najstarszym synem i spadkobiercą zmarłego Tadamoriego głowy Biura Sprawiedliwości. Nie miałeś wstępu na dwór do twojego czternastego czy piętnastego roku życia. Gdy zacząłeś bywać w domu zmarłego już Radcy Fujiwary Ienariego dzieci tego miasta przezywały cię Zatkany Heike. Potem z rozkazu suwerena aresztowałeś trzech przywódców piratów i zostałeś nagrodzony Czwartą Rangą. Już wtedy ludzie mówili że to dużo za wysoko dla kogoś takiego jak TY. W końcu sięgnąłeś godności kanclerza. To był dopiero awans ponad twoją pozycję ! Człowiek który nie miał dostępu do prywatnych komnat dworu został Daijodaijinem. Od dawna istniały precedensy aby rodziny wojskowych, takie jak moja, zdobywały lenna i zajmowały stanowiska w Kebiishi. To nie był na pewno awans ponad moją pozycję, ponad swoją pozycję sięgnąłeś WŁAŚNIE TY ! Powiedział to odważnie bez strachu. Natomiast Kiyomori kipiał od gniewu ale milczał nie chcąc pokazać że słowa mnicha wyprowadziły go z równowagi. Po chwili udało mu się spokojnie powiedzieć : Nie zdejmujcie mu jeszcze głowy ! Najpierw dokładnie go wybadajcie i wyciągnijcie z niego całą historię a potem zaprowadźcie do rzeki i tam zetnijcie mu głowę. Potem Matsuura Taro Shigetoshi zastosował tortury, zmiażdżono skazańcowi ręce i nogi. Pomimo że tortury były bardzo surowe Saiko nie stawiał żadnego oporu. Spisali jego zeznanie na czterech lub pięciu arkuszach papieru. Z rozkazu Kiyomoriego rozerwano mu usta i został stracony nad rzeką Kamo przy przejściu Gojo Suzaku. Jego najstarszy syn Morotaka, były Gubernator prowincji Kaga, był na zesłaniu w Idota w Owari. Miejscowy urzędnik Oguma Koresue wykonał rozkaz ścięcia go. Przebywający w więzieniu młodszy syn Saika Morotsune również został skazany na śmierć i ścięty nad rzeką w Rokujo. Trzeci syn Morohira, oficer Lewego Skrzydła Gwardii, również stracił głowę wraz z jego trzema ludźmi.
Wszyscy ci mężowie, teraz już bez głów, zostali wyniesieni ponad należne im pozycje. Wtrącili się w sprawy w które nie mieli prawa się wtrącać czym doprowadzili do wygnania Tendai Zesshu Opata Świętej Góry. W końcu spotkali swój los. Boży gniew Wielkiego Sanno z Góry Hiei spadł na nich miażdżąc winowajców.