POWRÓT BITWY i KAMPANIE

Większość wiedzy o ówczesnych wydarzeniach zaczerpnąłem z książek brytyjskiego historyka Stephena Turnbulla " The Samurai Invasion of Korea 1592-98" i "Japanese Castles in Korea 1592–98" .

 

PROLOG, TŁO WYDARZEŃ 1585-1592

 

JAPONIA

Triumfy w jednoczeniu Japonii spowodowały, że Hideyoshi zaczął marzyć o zagranicznych podbojach. Korea otwierała drogę na kontynent. W 1585 roku w czasie audiencji udzielonej dyrektorowi jezuickiej misji, ojcu Gasparo Coelho, opowiedział o planach zamorskiej ekspansji. Poprosił o udostępnienie dwóch portugalskich statków, mnich uprzejmie odmówił. W 1587 roku, podczas inwazji Kyushu, Mori Terumoto miał usłyszeć od Hideyoshiego o zamiarach podbicia Korei i Chin, podobno jego plany miały dużo większy rozmach, myślał o Tajwanie, Filipinach, a nawet Indiach. Jeszcze w tym samym roku rozpoczął dyplomatyczne zabiegi w Korei, chciał uzyskać zgodę na bezpieczny korytarz dla przemarszu armii do granicy Chin. Koreańczycy początkowo w ogóle nie odpowiedzieli. W 1591 roku dwukrotnie odrzucili żądania wydania zgody na przemarsz jego wojsk. Podejrzewali, że wpuszczenie tak ogromnej armii skończy się okupacją kraju, co było bardzo racjonalne. We wrześniu wydał rozkazy przygotowania inwazji na Koreę.

 

30 lat wojny domowej zbudowało w Hideyoshim pewność siebie. Wypracował prostą politykę podboju. Niezależnego daimyo wzywał do złożenia wasalnego hołdu. Jeśli spotkał się z odmową atakował i rzucał opornego na kolana. Pokonany otrzymywał drugą szansę, jeśli złoży hołd zostanie potwierdzony na swoich posiadłościach, pozostanie przy życiu i zyska ochronę suwerena. Rzadko kto odmawiał, trzeciej szansy Hideyoshi nie przewidywał.

 

Tak samo chciał potraktować Koreę i Chiny. Doskonale opanował logistykę przemieszczania ogromnej ilości wojsk na lądzie i morzu. Miał doświadczonych dowódców, nowoczesną broń palną, bitne zaprawione w walkach armie. Informatorzy twierdzili, że daleko przewyższa potencjał militarny cesarstwa Ming i Korei. Może przeciwnicy mogli wystawić liczebniejszą armię, ale wierzył, że odniesie sukces. Armia Korei była nieporównywalnie słabsza, archaicznie zorganizowana i uzbrojona. Dość powiedzieć, że w pierwszych miesiącach inwazji większość koreańskich żołnierzy zobaczyła arkebuzy pierwszy raz na oczy, a japońscy żołnierze mieli ich dziesiątki tysięcy. Bywały przypadki w trakcie walk, że Koreańczycy po zdobyciu arkebuzów używali ich jako maczug, nie wiedząc jak obsługiwać broń.

 

Historycy budują różne teorie o powodach inwazji. Jedna z nich mówi, że Hideyoshi chciał osłabić najsilniejszych daimyo wykrwawiając ich, żeby zwiększyć własne bezpieczeństwo. Biorąc pod uwagę, że trzon armii inwazyjnej miały stanowić wojska najwierniejszych wasali, na których opierała się siła jego władzy, można wątpić w takie przypuszczenia. Inna teoria twierdzi, że chciał swoim wasalom zapewnić zajęcie i możliwość wykazania się, aby nie mieli czasu na spiskowanie przeciwko jego władzy.

Obie teorie mają pokrewne podłoże. Hideyoshi był przenikliwym i przewidującym analitykiem. Musiał dostrzec implikacje zmian w kraju. Kilka pokoleń daimyo żyło w atmosferze wzajemnych wojen, z wrodzoną tradycją walki o poszerzenie rodzinnych dziedzin i majątków. W tle tkwiła słaba władza szogunatu walczącego o utrzymanie się na powierzchni. Nagle nastał czas pokoju. Silna władza centralna zaczęła egzekwować prawo, ustalono strefy wpływów poszczególnych daimyo. Zaczęto wprowadzać ograniczenia w dostępie do broni i tworzeniu prywatnych armii. Hideyoshi mógł się obawiać, że zew walki tkwiący w samurajach spowoduje lokalne buntownicze koalicje i spiski. Wskazanie zewnętrznego wroga, dawało wszystkim zajęcie do którego przywykli i odsuwało nudę.

Oczywiście istotnym powodem musiała być niezaspokojona ambicja, którą zaraził wasali i dwór cesarski. Sukces inwazji miał przynieść wszystkim ogromne korzyści.

Trzeba zauważyć, że druga siła Japonii Tokugawa Ieyasu, ani jego zaprzyjaźniony sąsiad Date Masamune, potencjalnie największe zagrożenie dla władzy Hideyoshiego, nie wzięli udziału w zamorskiej wojnie.

 

KRÓLESTWO JOSEON

 

Dynastia Joseon była jedną z najdłużej panujących królewskich dynastii w historii świata, rządziła Koreą od 1392 do 1910 roku. W czasie jej wczesnego okresu powstały unikalne na ówczesne czasy wynalazki jak pierwszy zegar wodny czy żelazny statek. Za rządów króla Sejonga Wielkiego, lata 1418–1450, wynaleziono pierwszy na świecie wskaźnik deszczu i stworzono i wprowadzono alfabet koreański w miejsce chińskiego.

Korea była blisko związana z cesarstwem Ming, hołd wasalny zapewnił jej prawo do handlu i wsparcia. Militarnie była zacofana w stosunku do Japonii Hideyoshiego. Jedyną znaczącą siłą, którą znacznie przewyższała zamorskiego sąsiada, była Królewska Marynarka Wojenna. Setki lat wojen morskich z piratami Wako wykształciło doświadczonych dowódców i sprawne załogi. Koreańskie okręty znacznie przewyższały japońskie konstrukcją, uzbrojeniem i przystosowaniem do charakteru wód wokół półwyspu.

Od dłuższego czasu wielu wysokich urzędników, uczonych i wojskowych przewidywało agresję ze strony Japonii. Usilnie usiłowano przekonać królewskich doradców, że konieczna jest modernizacja armii, przeznaczenie większych środków na zbrojenia i przygotowania do obrony. Nie podjęto jednak żadnych działań w tym kierunku, nie przygotowano planu obrony wybrzeża, a można było dokładnie przewidzieć w jakim rejonie nastąpi lądowanie japońskich armii.

 

CESARSTWO MING

 

Chiny zdominowały Azję, kształtowały na jej obszarze politykę. Uważały się za uniwersalne i życzliwe imperium, centrum świata, kultury i handlu. Sąsiadów traktowały jako swoje barbarzyńskie dzieci, biedne i nieszczęśliwe. Cesarstwo Ming, kraina szczęścia i harmonii, mogło wprowadzić dzieci na drogę do szczęścia, jednak musiały one najpierw złożyć z wdzięcznością hołd cesarzowi Chin. Później były otaczane opieką, łaskawie nagradzane przywilejami, tytułami i zgodą na handel.

Fasada była wspaniała, ale imperium miało poważne problemy. Rząd był skonfliktowany, podzielony na skłócone frakcje, kwitła korupcja. Cesarz Wanli, zmęczony wygaszaniem kłótni, stopniowo zaczął odsuwać się od polityki i codziennych problemów, coraz częściej zaszywał się za murami Zakazanego Miasta, stając się nieosiągalnym dla swoich urzędników. Problemy gospodarki były zaniedbywane. Mongołowie ustawicznie atakowali kraj przez Wielki Mur, na wschodzie buntowały się plemiona Dżurdżenów, na południowym zachodzie wasal z Birmy, wybrzeża nękały pirackie najazdy. W przededniu japońskiej inwazji doszło do poważnego buntu w Ningxii, północno zachodniej części Chin. Wobec takich kłopotów imperium szacowane na 2 mln. regularnego wojska miało trudności w zebraniu dodatkowych 100 tys. ludzi pod bronią.

Większość oddziałów, które normalnie stacjonowały w pobliżu Korei, teraz prowadziło operacje setki kilometrów dalej pod dowództwem Li Rusonga, jednego z najzdolniejszych chińskich generałów.

 

WYSPA TSUSHIMA

 

Pomiędzy kontynentem i Japonią, niecałe 70 kilometrów od wybrzeży Korei, leży duża wyspa Tsushima. W planach Hideyoshiego była idealnym przyczółkiem dla inwazyjnej floty.

Od XIII wieku Tsushimą rządził klan So, rodzina japońskich daimyo, która twierdziła że wywodzi się od klanu Taira. Gospodarka wyspy opierała się na handlu z Joseonem, Tsushima była łącznikiem w kontaktach między obu krajami. Korea uważała wyspę za swoje historyczne terytorium, rodzaj własnego kraju za granicą. Japonia uznawała Tsushimę za swoją strefę wpływów. Klan So lawirował między szogunatem i dworem Joseonu starając się utrzymać niezależność.

Od wieków piraci Wako mieli bazy na Tsushimie, stamtąd wypływali rabować wybrzeża Korei i Chin. Obok przebiegały szlaki statków handlowych, kolejnego celu pirackich wypraw. Dwór Joseonu żądał, żeby władze Tsushimy zlikwidowały piractwo, ale klan So nie mógł, albo też nie chciał rozprawić się z bandami Wako, prawdopodobnie był powiązany z ich liderami. W 1419 roku piraci dokonali tak agresywnych najazdów na Koreę, że Sejong Wielki polecił zorganizowanie zbrojnej ekspedycji na Tsushimę. 20 czerwca 1419 roku 17 tys. koreańskich żołnierzy wylądowało na wyspie. Spalono flotę Wako, spacyfikowano rozbójnicze osady, ścięto stu kilkudziesięciu piratów, uwolniono chińskich i koreańskich jeńców.

Dla Korei okupacja wyspy była doskonałą okazją do potwierdzenia, że jest jej częścią. Stoczono bitwę z garnizonem szogunatu, kilkudziesięciu japońskich żołnierzy zabito resztę wzięto do niewoli. W następnych miesiącach wynegocjowano rozejm z klanem So. Według koreańskich źródeł królestwo Joseon przejęło Tsushimę jako swoje terytorium. So Sadamori miał złożyć hołd i poddać się władzy Sejonga Wielkiego, w zamian miał nadal władać wyspą ale był zobowiązany chronić szlaki handlowe przed piratami Wako. Przyszłe umowy miały określić zakres przywilejów pośredniczenia w japońskim handlu z Koreą i wielkość corocznego podatku dla królewskiego skarbca Joseonu. W lipcu 1420 roku oddziały koreańskie opuściły Tsushimę. Po 2 latach Sadamori wynegocjował zwolnienie wszystkich japońskich jeńców wojennych.

So szybko zorientowali się, że są na równi niezbędni władzom szogunatu i Korei, co dawało im bardzo silną pozycję. Przez następne 150 lat doszło do wielu zawirowań w stosunkach Tsushimy z Koreą, ale nie osłabiły one pozycji władców wyspy. W 1587 roku Toyotomi Hideyoshi potwierdził głowę klanu So Terukage jako daimyo prowincji Tsushima, Terukage złożył mu wasalny hołd i wyspa oficjalnie stała się częścią Japonii. Klan So nadal zachował silną pozycję w kontaktach z Koreą, monopolizował japońsko koreańskie kontakty handlowe i dyplomatyczne. W 1592 roku daimyo Tsushimy został So Yoshitoshi.

 

PLAN INWAZJI

 

Plan inwazji przewidywał lądowanie na wschodzie południowego wybrzeża Korei, zdobycie przybrzeżnych fortec i błyskawiczny atak na stolicę królestwa Seul. W ciągu kilku dni Hideysohi chciał zająć miasto, pojmać króla Seonjo i podporządkować sobie kraj. Potem na półwysep miały przypłynąć potężne posiłki. Następnym krokiem miał być marsz na Pekin.

 

Hideyoshi błędnie ocenił polityczne i militarne realia:

Założył, że daimyo Tsushimy, So Yoshitoshi, skłoni rząd króla Seonjo do uległości dzięki swoim kontaktom i przyjaźniom w wysokich kręgach administracji.

Nie docenił siły stosunków Korei z Chinami i możliwości interwencji cesarstwa Ming.

Nie dostrzegł jak istotny wpływ na prowadzenie kampanii lądowej będzie miało panowanie na morzu, nie docenił siły koreańskiej floty i doświadczenia jej dowódców.

Nie przewidział roli jaką mogą odegrać nieregularne oddziały wolontariuszy, ale tego zapewne nie był świadomy sam władca Joseonu król Seonjo.

Strategiczne założenia Hideyoshiego były prawidłowe w perspektywie krótkoterminowej, ale w dłuższej okazały się katastrofalne.

 

Początkowe pasmo sukcesów, a przede wszystkim to, że w ogóle udało się Japończykom wylądować było efektem ignorancji Koreańczyków. Zlekceważono napływające od dawna sygnały o mobilizacji sił Japonii do najazdu. Nie przygotowano przybrzeżnych fortec do obrony, centrum dowodzenia i większość armii tkwiły w Seulu skąd nie można było kontrolować sytuacji na wybrzeżu. Wspaniała flota miała zasoby i siłę ognia zdolne rozbić okręty inwazyjne zanim zobaczą brzegi Korei, była jednak rozrzucona w różnych obszarach pod niekompetentnym dowództwem, bez planów na wypadek agresji.

 

WOJNA BŁYSKAWICZNA - OFENSYWA LĄDOWA

 

23 maja 1592 roku, o świcie, Japońska flota wypłynęła z Tsushimy. W tym samym czasie, po drugiej stronie morza, Chong Pal, sześćdziesięcioletni dowódca garnizonu Pusan, opuścił twierdzę żeby zapolować na sąsiedniej wyspie Cholyongdo, zwanej Wyspą Jeleni. Późnym popołudniem ujrzał na horyzoncie długą linię statków. Był pierwszym, który dostrzegł niebezpieczeństwo. Podejrzewając, że to japońska inwazja, o której wielu ostrzegało od ponad roku, wrócił i podniósł alarm.

 

Admirał Pak Hong, dowódca lewego skrzydła floty prowincji Gyeongsang, obserwował przybycie wrogich okrętów z pobliskiej bazy w Kijang na wschodzie od Pusan. Zaczął liczyć przypływające statki, do zachodu słońca doliczył do 400.

Dowódca prawego skrzydła, admirał Won Kyun, stacjonował ze swoimi okrętami na odległej o 50 km wyspie Koje. Wiadomość o japońskich okrętach dotarła do niego późnym popołudniem. Podejrzewał, że jest to wyjątkowo duża misja handlowa z Tsushimy i taką wiadomość przesłał do swojego dowódcy, admirała Yi Sunsina w Jeolli. Gdy dowiedział się jak wielka flota zakotwiczyła pod Pusan zrozumiał, że rozpoczęła się inwazja. Ani Pak Hong, ani Won Kyun nie podjęli żadnych działań. Mieli około sto pięćdziesiąt ciężkich pancerników Panokseon, większość koreańskiej marynarki wojennej. Najgroźniejsza broń arsenału królestwa Joseon i najskuteczniejsza pierwsza linia obrony bezczynnie tkwiła w portach. Prawdopodobnie żaden z nich nie przeprowadził rekonesansu dla rozpoznania siły wroga. Niekompetencja i brak inicjatywy zwyciężyły, bez rozkazów nie potrafili nic zrobić.

 

Pomimo liczebnej przewagi flota inwazyjna militarnie była bardzo słaba. Jeden umiejętny atak mógł ją zmieść zanim ktokolwiek wylądował na brzegu. Konishi Yukinaga zaryzykował, popłynął bez ochrony i wygrał. Przed inwazją Hideyoshi nalegał, aby daimyo bezpiecznie przeprawili wojska przez morze. Plan zakładał, że konwoje będą chronione przez ciężkie okręty bojowe. W rzeczywistości kiedy pierwsze statki wypływały z Tsushimy, flota wojenna wciąż gromadziła się na Morzu Wewnętrznym. Pancerniki Hideyoshiego dotarły do Pusan tydzień później.

Przed ósmą wieczorem, jeden ze statków skierował się do portu. Na pokładzie był So Yoshitoshi, chrześcijański daimyo Tsushimy, znany jako Dario, zięć Konishiego Yukinagi. Przywiózł list do Chong Pala, dowódcy Pusan, prosząc żeby otworzył drogę do Chin dla armii Japonii, mieszkańcy Korei nie będą atakowani. Nie otrzymał odpowiedzi, wrócił na statek i dołączył do armady. Do tej chwili Konishi miał nadzieję, że pokaz siły skłoni Koreańczyków do spełnienia żądania otwarcia korytarza, dzięki czemu unikną walki.

Po zmroku wszystkie statki floty inwazyjnej kotwiczyły koło wyspy Cholyongdo, tam spędziły noc nie niepokojone przez koreańską marynarkę wojenną.

 

24 maja, o godzinie czwartej, rozpoczęła się inwazja. Na brzegu wylądowało 5 tys. ludzi So Yoshitoshiego. Często odwiedzał Pusan, najlepiej znał drogę i fortyfikacje obronne. Przybycie znajomej i zawsze przyjaznej twarzy wywołało nadzieję Koreańczyków na pokojowy rozwój wydarzeń, ale widok wokół niego siał strach. Wyraźnie wyróżniali się samuraje w zbrojach, z hełmami ozdobionymi porożami albo stalowymi insygniami. Ich twarze zakrywały przerażające maski, u boku mieli dwa miecze długi i krótszy, nad głowami powiewały banery ze znakami zaprzyjaźnionego daimyo Tsushimy. Nie nosili muszkietów, niehonorowej broni, część miała długie łuki. Znaczniejsi jechali konno. Dominowały czerwień i czerń. Obok kroczyły formacje aschigaru, jedne oddziały uzbrojone w arkebuzy Teppo Tanegashima i jeden miecz, kolejne w długie piki Yari, następne w łuki.

Pierwszy rzut ruszył na Pusan, So Yoshitoshi jeszcze raz wezwał Chong Pala do poddania się. Stary oficer ponownie odmówił i zwrócił się do swoich ludzi z rozkazem :

Oczekuję, że wszyscy będziecie walczyć i dzielnie umrzecie! Jeśli jakikolwiek człowiek spróbuje się odwrócić i uciekać, osobiście odetnę mu głowę!

Bitwa była zacięta, padały kolejne linie obrony. Salwy strzelców Teppo Gumi wysyłały grad śmierci na mury, oszołomieni Koreańczycy byli bezradni, pierwszy raz zetknęli się z bronią przed którą nie było ratunku. Gdy skończyły się strzały i włócznie pozostały tylko miecze przeciw kulom. Chong Pal, odziany w czarną zbroję, dzielnie walczył w pierwszym szeregu, około godziny 9 dostał zabójczy postrzał. Śmierć dowódcy odebrała wolę walki, opór ustał, samuraje wkroczyli do miasta. Ludzie uciekali przerażeni próbując się ukryć, część zgromadziła się koło wschodniej bramy, trzymając się za ręce błagali o łaskę. Napastnicy wycinali wszystkich mordując bez litości, podobno w szale zabijania ścinano głowy psom i kotom. Przy ciele sędziwego dowódcy znaleziono jego osiemnastoletnią konkubinę, odebrała sobie życie. Zginęło 8,5 tys. Koreańczyków, przeżyło 200 jeńców.

Chong Pal na murach Pusan

Pierwszy dzień inwazji   

Zaraz po pierwszym rzucie wylądowało 7 tys. ludzi Konishiego Yukinagi. Wielu miało nieznane w Korei krucyfiksy, ponieważ Konishi, ochrzczony imieniem Augustyn, przeszedł na wiarę chrześcijańską. Sam Augustyn jechał na wspaniałym koniu, otrzymanym przed inwazją w darze od Hideyoshiego z zaleceniem, że ma go używać do galopowania nad głowami brodatych dzikusów. Ruszył na południowy zachód, na odległy o kilka kilometrów fort portowy Tadaejin. Pod osłoną salw Teppo zasypano fosę i oparto o mury bambusowe drabiny. Pierwszy atak został odparty. Dowódca twierdzy Yun Hungsin dzielnie stawiał opór, ale zamek wkrótce upadł, nikt z obrońców nie przeżył.

W międzyczasie na ląd zeszły następne oddziały, razem 8,7 tys. ludzi. Pierwsza Dywizja sił inwazyjnych dowodzona przez Konishiego Yukinagę liczyła prawie 19 tys. wojowników.

Admirał Pak Hong obserwował bitwę ze szczytu wzgórza koło portu w Kijang. Upadek Pusan załamał go, odebrał resztki inicjatywy i rozumu. Nie zaatakował Japończyków, nie ewakuował okrętów na bezpieczniejsze wody. Rozkazał zatopić sto statków którymi dowodził, w tym około pięćdziesiąt pancernych Panokseonów. Zniszczył całą broń i zapasy, aby nie wpadły w ręce wroga. Uciekł wraz ze sztabem na północ w kierunku Seulu. Tysiące pozbawionych dowództwa żołnierzy i doświadczonych żeglarzy podążyło jego śladem.

 

25 maja , o świcie, Pierwsza Dywizja Konishiego Yukinagi ruszyła w kierunku Seulu. Po przejściu 10 km. stanęli przed twierdzą Tongnae. Jej potężne mury opierały się na górze Kumjong. Dowódcą był czterdziestojednoletni królewski prefekt Song Sang Hyon. Jak cała Korea Tongnae było całkiem nieprzygotowane do inwazji. W twierdzy tkwiło 20 tys. ludzi, przeważnie źle wyposażonych żołnierzy, niewyszkolonych poborowych i tysiące spanikowanych uciekinierów z okolicznych osad. Tak samo jak Chong Pal w Pusan, Song otrzymał ultimatum. Wezwanie brzmiało : Walcz, jeśli chcesz walczyć, albo opuśćcie broń i pozwólcie nam przejść... Ponownie przewidywania Hideyoshiego nie sprawdziły się, presja strachu nie złamała Koreańczyka. Song odpowiedział : Łatwo jest walczyć i umrzeć, ale zbyt trudno jest przepuścić cię … Wiedział, że nie utrzyma fortecy, masa Japończyków wleje się za mury i obrońców spotka taki sam koniec jak załogę i mieszkańców Pusan. Postanowił wykonać swój obowiązek i umrzeć w Tongnae. Odmówił ucieczki, pomimo szansy jaka się pojawiła. Jedyne czego żałował, to bólu jaki sprawi rodzicom jego śmierć. Przed atakiem napisał do ojca list : Nasza twierdza jest teraz oblężona, otoczona mnóstwem wrogich żołnierzy. Nie ma szans na ratunek, pozostałe garnizony śpią spokojnie nieświadome niebezpieczeństwa… Opuszczam cię z bólem, obowiązek wobec króla jest ważniejszy od synowskiego oddania dla ojca… Dostarczenie listu powierzył słudze.

Atak rozpoczął się o 8 rano. Według koreańskich kronik walka trwała dwanaście godzin, Japończycy twierdzą, że cztery. Oblężeni stawiali zaciekły opór, walczyło wojsko i cywile łącznie z kobietami, szyto z łuków, rzucano włócznie, Song zagrzewał obrońców bijąc w wielki wojenny bęben. Szybko zabrakło amunicji, kamienie nie mogły zatrzymać szturmu. Salwy arkebuzów siały śmierć na murach. Gdy opór osłabł bambusowe drabiny oblepiły wysokie mury. Konishi pierwszy stanął na szczycie z mieczem w dłoni, za nim zaroiło się od japońskich wojowników. Dalsza walka była jednostronna, szybko się skończyła. Song Sang Hyon został pojmany żywy, usiłowano go zmusić by poddał się i pokłonił zwycięzcom. Odmówił, gdy próbował stawić opór został rozsiekany mieczami.

Japończycy stracili stu zabitych i czterystu rannych, rzeź jaką zgotowali pochłonęła 5 tys. ofiar. Konishi nakazał bezwzględność, chciał ukarać obrońców za odmowę przepuszczenia jego armii i pokazać Korei jaka jest cena sprzeciwu wobec Japonii. Zamiast tego obudził w zwykłych Koreańczykach wściekłość na najeźdźców.

So Yoshitoshi był zaprzyjaźniony z Songiem, który gościnnie i serdecznie podejmował go w czasie wcześniejszych misji w Korei. Teraz zorganizował mu honorowy pogrzeb w gaju kasztanów na górze za fortecą. Na grobowym kopcu umieścił krótkie epitafium Lojalny Poddany. Pożegnalny list Songa trafił do rodziców. Dwa lata później, po zawieszeniu broni, zabrali jego ciało do domu.

 

Po upadku Tongnae Konishi wysłał kilkudziesięcioosobowy zwiad samurajów i strzelców Teppo gumi, w kierunku zamku Yangsan. Był to następny silny punkt obrony na drodze do Seulu, strzegący przeprawy przez największą rzekę regionu Nankdong. Po przybyciu na miejsce strzelcy oddali kilka salw w kierunku załogi obserwującej ich z murów. W fortecy wiedziano o wydarzeniach na wybrzeżu i zagładzie Tongane. Podejście skromnej awangardy Japończyków i kule arkebuzów tak przeraziły jej obrońców, że w nocy opuścili zamek i uciekli na północ.

 

W tym czasie dowódca prawego skrzydła floty, admirał Won Kyun, tkwił na wyspie Koje. Wiadomości o flocie japońskiej, upadku Pusan, dezercji Pak Honga, wreszcie zdobyciu Tongane spływały do niego lawinowo, ale z opóźnieniem. W ciągu 2 dni inwazji jego świat zawalił się. Informacje będące mieszaniną plotek i faktów wprawiły admirała w panikę. Nie myślał o stawianiu oporu, najważniejsza była ucieczka. Przygotowanie do odwrotu było w miarę zorganizowane do chwili gdy w oddali pojawiła się grupa łodzi rybackich. Strach spowodował, że wzięto je za japońskie okręty. Przerażony Won nakazał, wzorując się na Pak Hongu, zatopienie statków i zniszczenie broni. W pośpiechu zaczął przygotowania do opuszczenia okrętu flagowego i ucieczki lądem. Dwóch najbardziej zaufanych oficerów uświadomiło mu, że opuszczenie posterunku będzie uznane za dezercję i niczym tego nie usprawiedliwi. Porzucił desperacki plan i odpłynął na Morze Żółte dołączyć do floty obrony prowincji Jeolla. Nie stoczył żadnej bitwy, a pozostały mu tylko 4 statki ze 100 którymi dowodził.

 

26 maja o świcie oddziały Pierwszej Dywizji zajęły Yangsan. Po południu ruszyły w kierunku następnego punktu obrony zamku Miryang, którego załoga wycofała się po krótkiej potyczce.

 

27 maja przypłynęła do Pusan Druga Dywizja Kato Kiyomasy w sile 22,8 tys. wojowników, następnego dnia ruszyła wzdłuż wybrzeża na północ, 30 maja zdobyła Gyeongju.

 

Zdesperowany król Seonjo wysłał delegację do Pekinu, prosił cesarza Wanli o wysłanie armii przeciw japońskiej inwazji. Dwór Ming zapewnił, że pomoże Korei ale po zakończeniu wojny w Ningxii, która wiąże większość cesarskiej armii. Tak więc Joseon musiał czekać i samotnie zmagać się z najazdem.

Koreańska armia na południu była w rozsypce, praktycznie nie istniała. Zadanie zebrania rozproszonych oddziałów i utworzenia z nich korpusu obrony otrzymał generał Yi Il. Jednocześnie wiceminister wojny, generał Sin Rip, poprowadził 8 tys. ludzi w rejon Chungju, leżący 100 km. na południowy wschód od Seulu nad rzeką Nam Han. Tam planowano zatrzymać japońską armię. Miały do niego dołączyć siły zebrane przez generała Yi Ila i oddziały gubernatora prowincji Gyeongsang, generała Kim Su.

 

Generał Yi Il dotarł aż do Daegu, dysponował niespełna tysiącem żołnierzy. Nie udało mu się zebrać żadnych znaczących sił, wojska koreańskie w panice wycofały się wcześniej. Daegu też była opuszczone, załogę przejął gubernator Kim Su gromadzący uciekinierów z okolicznych posterunków, ruszył z nimi na północ dołączyć do armii generała Sin Ripa. Yi Il zdecydował się cofnąć się do Sangju i tam stawić opór armii Konishiego.

 

W tym czasie dywizja Konishiego szybko posuwała się. Odkąd opuściła Tongnae, nie napotkała praktycznie większego oporu, prawe skrzydło osłaniała Druga Dywizja Kato Kiyomasy idąca wzdłuż wschodniego wybrzeża, lewe skrzydło zabezpieczała Trzecia Dywizja Kurody Nagamasy posuwająca się wzdłuż granicy prowincji Jeolla.

 

28 maja Pierwsza Dywizja zajęła opuszczone Daegu. Tego samego dnia na zachód od Pusan wylądowała Trzecia Dywizja 11 tys. ludzi Kurody Nagamasy.

 

3 czerwca, w jedenastym dniu inwazji, Pierwsza Dywizja Konishiego dotarła pod Sangju. Według raportu japońskiego zwiadu tutaj obwarowała się armia Joseonu pod dowództwem przybyłego z Seulu generała Yi Ila. Konishi nie wiedział z jak dużymi siłami ma do czynienia, zaatakował fortyfikacje z trzech stron. Po zaciętej walce Yi Il wycofał się w kierunku Chungju zostawiając 700 zabitych, pozostało mu niewielu ponad 200 ludzi.

 

5 czerwca 18 tys. ludzi Konishiego dotarło do opuszczonego Mungyong. Generał Sin Rip planował zatrzymać ich na przełęczy Choryong. Wiadomość o rozbiciu wojsk Yi Ila w Sangju oznaczała utratę wsparcia na które liczył, do tego większość sił gubernatora Kim Su uciekła przestraszona kolejnym sucesem Japończyków. Zdecydował się zatrzymać przeciwnika pod Chungju. Na miejsce bitwy wybrał płaski teren nazwany Tangeumdae, z jednej strony otaczały go góry, z drugiej zamykało zakole szerokiej rzeki Nam Han. Do Tangeumdae prowadziły dwa przejścia między zboczami gór i brzegiem rzeki na jej obu końcach. Miejsce dawało szansę skutecznej szarży kawalerii na przeważające oddziały piechoty, ale nie dawało możliwości odwrotu. Japończycy mieli prawie 19 tys. ludzi, Sin Rip 8 tys. jazdy, wybrał Tangeumdae ponieważ chciał ustawić swoje wojska w sytuacji zwyciężysz lub zginiesz, bez możliwości ucieczki. Dotychczasowa historia inwazji pokazała, że koreańscy żołnierze bardzo szybko pokazywali plecy przeciwnikowi. Generał z doświadczenia wiedział, że kawaleria może pokonać dużo liczniejsze oddziały piechoty, ale nie znał siły bojowej oddziałów ashigaru uzbrojonych w arkebuzy Teppo.

 

6 czerwca wojska Konishiego wlały się z dwóch stron na Tangeumdae. Oddziały strzelców Teppo gumi i łuczników Yumi gumi, sprawnie rozwinęły bojowe formacje. Kule i strzały rozbijały kolejne ataki kawalerii, żadna szarża nie dotarła do japońskich linii. Na zmasakrowane oddziały Sin Ripa ruszyła piechota ashigaru uzbrojona w białą broń, tych którzy przeżyli ostrzał zabijały miecze, naginaty i piki. Jedyną drogą ucieczki było przedarcie się przez japońskie linie lub przepłynięcie rzeki. Nieliczni przebili się na tyły atakujących i uciekli w góry. Nam Han była szeroka, wartka i głęboka, desperaci tonęli pod ciężarem wyposażenia, pływacy byli łatwym celem dla łuczników i strzelców. Sin Rip nie chciał oddać się do niewoli, wybrał śmierć w rzece, miał 46 lat. Wielu oficerów poszło jego śladem.

Druga Dywizja Kato Kiyomasy przybyła do Chungju już po bitwie, Trzecia Kurody Nagamasy zatrzymała się niedaleko na zachód koło Chuksan. Wieczorem odbyła się narada sztabów. Zdominował ją wieloletni konflikt między sąsiadami z Kyushu. Kato i Konishi otrzymali po połowie prowincji Higo po aneksji wyspy przez Hideyoshiego. Dewotyczny czciciel buddyzmu Kato nienawidził Konishiego, który przyjął religię chrześcijańską. Zarzucił mu, że nie czekał po wylądowaniu w Pusan, tylko ruszył szybko naprzód chcąc wziąć dla siebie całą chwałę zdobycia Seulu, wcześniej zaplanowano wspólne rozpoczęcie kampanii. Wytykał niższe pochodzenie i niegodne samuraja zajęcie jakim parała się rodzina Konishiego, która miała apteki i handlowała lekami. Obaj wiele razy wydobywali miecze, walka między dwoma daimyo wisiała na włosku. Sztabowcy z trudem temperowali ich zapalczywość. W końcu ustalono, że pójdą na Seul oddzielnie. Kato wybierał pierwszy, zdecydował się na krótszą, ale trudniejszą drogę przez Yongin, musiał jednak przekroczyć rzekę Han w głębokim miejscu, Konishi miał pójść okrężną drogą wzdłuż rzeki Nam Han, ale przez Han prowadził bród. Czas miał pokazać kto pierwszy wkroczy do stolicy Korei.

W mentalności samuraja tkwiła odwieczna rywalizacja kto będzie atakował w pierwszej linii, kto pierwszy wejdzie na mury przeciwnika, kto zdobędzie więcej głów, wreszcie czyja flaga będzie powiewała na czele armii.

Kroniki mówią, że osobiste animozje i konflikty znikały gdy dochodziło do walki, wtedy Kato i Konishi potrafili doskonale współpracować i uzupełniać się.

 

8 czerwca rozpoczął się wyścig. Kato źle wybrał, trudności w zdobyciu łodzi do przeprawy przez Han opóźniły marsz.

 

9 czerwca 40-letni król Seonjo opuścił miasto pozostawiając je w kompletnym chaosie. Ruszył w kierunku Pyongyang, był gotów uciekać do Chin. Jego syn, 17-to letni Gwanghaegun, został mianowany Księciem Koronnym i regentem, pozostał aby organizować obronę kraju. Przed ewakuacją króla, jego stajnie zostały splądrowane przez uciekających dworzan, ukradziono konie. Orszak Seonjo wyruszył w drogę wykorzystując zwierzęta gospodarcze do transportu. W mijanych osadach szpalery ludności rozpaczały przerażone, że król zostawia ich na pastwę japońskich barbarzyńców, ludzie nawet nie myśleli o składaniu hołdu władcy. Majestat upadał, królewska rodzina uciekała na piechotę.

Po drodze palono wszystko co mogło posłużyć agresorom jako materiał pomocny do działań i zaopatrzenia armii. W ten sposób miejscowa ludność traciła cały dorobek zanim weszła wroga armia. Do rzeki Imjin dotarli o zmierzchu. Żeby oświetlić przeprawę królewskiego orszaku podpalono pobliski pałacyk. Spędził w nim ostatnie lata życia Yi I, wybitny uczony i reformator, znany jako Yulgok. Był niezwykle przenikliwym i przewidującym politykiem. 10 lat przed inwazją ostrzegał przed agresją Japonii, wystąpił do króla z petycją o powiększenie armii do 100 tys. stale szkolonych wojowników. Rząd odrzucił jego wniosek. Zmarł w 1584 roku. Ponoć Yi I nakazał swoim spadkobiercom podpalenie pałacu żeby jak latarnia morska wskazał bezpieczną drogę, gdy król będzie uciekał na północ przed najazdem. Proroctwo mędrca spełniło się.

 

12 czerwca Pierwsza Dywizja Konishiego zajęła opuszczony Seul. Rozpoczęło się plądrowanie i rabunki. Jedne źródła mówią, że kilka godzin później weszła do stolicy Druga Dywizja Kato, inne twierdzą, że następnego dnia. Cztery dni po nich dotarła Trzecia Dywizja Kurody i Czwarta Shimazu Yoshihiry. W Pusan wylądowało następnych pięć dywizji. Inwazja na chwilę zatrzymała się w Seulu. Zwycięskie armie odpoczywały po morderczym rajdzie i szykowały się do dalszego marszu w kierunku Chin.

 

Hideyoshi otrzymywał regularnie raporty z postępu inwazji. Był zachwycony, w 20 dni Japonia praktycznie podbiła Koreę. Wyglądało na to, że armia królestwa Joseon przestała istnieć i jego imperium zaczyna nabierać wymarzonego rozmachu. Nie wiedział, że prawdziwe kłopoty dopiero się zaczną, zajął większość kraju, ale nie rzucił Korei na kolana.

 

16 czerwca rodzina królewska dotarła do Pyongyang. Chińczycy zaczęli podejrzewać, że Korea zerwała sojusz i poddała się Japończykom. Szybkość sukcesu inwazji była bardzo zastanawiająca. Cesarz Wanli wysłał poselstwo do Pyongyang. Raport był jednoznaczny, wasal został pokonany przez ogromną armię i potrzebował pilnej pomocy. Wanli chciał i musiał interweniować, ale bunt w Ningxi nadal wiązał jego siły, sąsiad musiał na razie radzić sobie sam.

Armią Korei dowodził generał Kim Myeong. Jego oddziały zabezpieczały Seul i chroniły króla w czasie ucieczki. Teraz dostał rozkaz zatrzymania japońskich oddziałów na rzece Imjin w miejscu, gdzie kilkanaście dni wcześniej uciekający król Seonjo przeprawił się.

 

27 czerwca Kato Kiyomasa wyprowadził Pierwszą Dywizję z Seulu, 10 tys. ludzi ruszyło na północ z zamiarem doścignięcia i pojmania króla Seonjo. Druga i Trzecia Dywizja miały wyjść wkrótce po Pierwszej. Forpoczta Kato szybko dotarła do odległej o 40 km. rzeki Imjin.

Północny brzeg był obsadzony przez koreańskie wojska. Generał Kim Myeong rozmieścił 12 tys. żołnierzy koło miejsca przeprawy. Niedawno wzmocniła jego siły koreańska kawaleria z północnej granicy. Były to dobrze wyszkolone oddziały, doświadczone w walkach z mandżurskimi Dżurdżenami. Ponad 500 kilometrowy rajd wymęczył ludzi i konie, kawaleria potrzebowała solidnego odpoczynku żeby odzyskać pełną zdolność bojową.

Nastał impas, Kato nie kwapił się do przeprawy i ataku na ufortyfikowane pozycje wroga, debatował ze sztabowcami jak zaskoczyć Kim Myeonga. Według koreańskich kronik generałowie Joseonu spierali się jaką przyjąć taktykę. Część twierdziła, że należy zwlekać i czekać na ruch przeciwnika. Mieli racjonalne argumenty, ich siły liczebnie przewyższały przeciwnika, ale armia była niedoszkolona z dużą ilością rekrutów. Realną siłą była kawaleria z północy, ale potrzebowała odpoczynku. Przeważała opcja szybkiego działania, ale przez 10 dni nie podjęto żadnych decyzji.

 

7 lipca Kato wydał rozkazy o rozpoczęciu zaplanowanych działań. Wiedział, że przeciwnik jest liczniejszy i jak skuteczną siłą jest kawaleria z północy, znał też jego słabe strony. Niską wartość piechoty pokazały dotychczasowe bitwy, a kawaleria nie spotkała się jeszcze z hukiem salw strzelców Teppo gumi. Postanowił sprowokować wroga i wciągnąć go w pułapkę. Oddziały ashigaru rozpoczęły przeprawę przez rzekę. Koreańscy generałowie uznali, że ruszyły główne siły wroga poprzedzone formacjami pierwszej linii uzbrojonymi w długie piki yari, zdecydowali się na szarżę kawalerii. Zgodnie z rozkazami ashigaru poszli w rozsypkę i uciekli na południowy brzeg rzeki, reszta japońskich oddziałów rozpoczęła na pozór chaotyczny odwrót.

Widząc bezwładną ucieczkę przeciwnika kawaleria, zamiast cofnąć się i ogarnąć sytuację, ruszyła w pościg. Oddziały sforsowały rzekę, rozpoczęła się pogoń, jeźdźcy gubili szyk. W małej dolinie, poniżej brodu, czekały linie strzelców Teppo gumi. Piechota samurajów i ashigaru z białą bronią maskowała swoje pozycje po bokach doliny.

Gdy większość kawalerii weszła w zasięg arkebuzów, strzelcy otworzyli ogień. Efekt był porażający, kule dziesiątkowały galopujących, konie nie znające huku wystrzałów wpadły w panikę, wyłamując się spod kontroli zrzucały jeźdźców, kawalerię północy ogarnął chaos. Samuraje i ashigaru zaatakowali skrzydła, rozpoczęła się rzeź koreańskich jeźdźców i piechoty która biegła za kawalerią z zadaniem dobijania stratowanych Japończyków.

 

Zginęło dwóch koreańskich generałów. Oddziały kawalerii, które nie wzięły udziału w ataku, rozpoczęły ucieczkę na północ w kierunku Pyongyang, za nimi ruszyła większość wojsk. Druga Dywizja bez przeszkód przekroczyła Imjin, wojsko zajęło się wyłapywaniem koreańskich koni, zbieraniem bogatych zbroi, broni i wyposażenia.

Zwycięstwo otworzyło drogę do Pyongyang. Nie było już żadnych znaczących sił Joseonu ani fortec które mogły zatrzymać postęp inwazji do chińskiej granicy. Kato Kiyomasa miał swój dzień chwały.

 

Po bitwie nad Jimjin japoński sztab rozdzielił zadania:

Pierwsza Dywizja Konishiego Yukinagi miała ścigać koreańskiego króla i zająć Pyongyang.

Druga Dywizja Kato Kiyomasy miała zająć prowincję Hamyong, północno wschodni kraniec Korei graniczący z Mandżurią Dżurdżenów.

Trzecia Dywizja Kurody Nagamasy miała kontrolować Hwanghae

Czwarta Dywizja Shimazu Yoshihiro miała obsadzić środkowo wschodnią część półwyspu prowincję Gangwon.

Szósta Dywizja Kobayakawy Takakage miała zająć prowincję Jeolla na południowo zachodnim krańcu półwyspu.

Pozostałe 3 dywizje miały obsadzić : Piąta prowincję Chungcheong, Siódma miejsce lądowania inwazji Gyeongsang, Ósma Gyeonggi z Seulem.

 

8 lipca zajęto opuszczony Kaishung. Następnie 30 tys. ludzi Pierwszej i Trzeciej Dywizji ruszyło na Pyongyang. Druga Dywizja Kato Kiyomasy skręciła na północny wschód, 23 tys. ludzi pomaszerowało w głąb prowincji Hamyong.

 

Wysłanie Drugiej Dywizji na daleką północ okazało się poważnym się błędem, osłabiło japońskie siły w rejonie Pyongyang, a właśnie tamtędy musiały przejść wojska interwencyjne cesarstwa Ming.

 

16 lipca Pierwsza Dywizja Konishiego stanęła nad rzeką Daedong. Po drugiej stronie piętrzyły się umocnienia Pyongyang. Sforsowanie rzeki było poważną przeszkodą z powodu braku sprzętu dla przeprawy. Niebawem na miejsce dotarła Trzecia Dywizja Kurody Nagamasy. Rozpoczęto negocjacje o poddaniu miasta, nie przyniosły jednak żadnego rezultatu. Nie mogąc przekroczyć rzeki, 20 tys. japońskich wojowników czekało, sztab szukał możliwości bezpiecznej przeprawy na drugą stronę. Przy dobrej taktyce Koreańczyków operacja mogła skończyć się katastrofą dla japońskich oddziałów.

 

19 lipca król Seonjo opuścił Pyongyang i ruszył dalej na północ do Uiju, gdzie miał się spotkać z pierwszym kontyngentem wysłanym przez cesarstwo Ming. W nocy koreańskie oddziały niepostrzeżenie przeprawiły się przez Daedong i zaatakowały. Zaskoczenie spowodowało chaos, w inwazyjnym obozie. Dopiero przed świtem Kuroda zdołał zorganizować kontratak którym odrzucił napastników w kierunku rzeki. Japończycy stracili kilkuset ludzi. Skuteczny atak Koreańczyków paradoksalnie otworzył najeźdźcom drogę do miasta. Obserwując odwrót napastników zwiadowcy odkryli płycizny, którymi oddziały Joseonu wycofały się za rzekę.

 

24 lipca japońskie wojska przekroczyły rzekę i weszły do Pyongyang. Miasto było opuszczone, siły Joseonu w pośpiechu wycofały się bez walki. Znaleziono ogromne zapasy ryżu, które zapewniły wyżywienie armii na wiele dni. Dowodzący operacją Konishi Yukinaga odniósł ostatni wielki sukces, ale inwazja stanęła w miejscu.

 

26 lipca król Seonjo spotkał się z pierwszym oddziałem interwencyjnym cesarstwa Ming. Do Gwaksan, 50 km. przed graniczną rzeką Yalu, przybył niewielki kontyngent tysiąca chińskich wojowników. Rozpoczął się nowy etap inwazji.

 

30 sierpnia Druga Dywizja Kato Kiyomasy zajęła miasto Hoeryong nad rzeką Tumen, na granicy Mandżurji. Przez 6 tygodni 23 tys. ludzi pokonało blisko 800 kilometrów wzdłuż wschodniego brzegu półwyspu. Po drodze zdobywano koreańskie fortece, palono i grabiono osady, opornych mordowano. Po zdobyciu Hoeryong armia Kato na krótko wkroczyła do Mandżurii. Zajęto tereny aż do ujścia Tumenu do morza. W czasie operacji pojmano dwie koreańskie księżniczki uważane za największe piękności królestwa Joseon.

Oddziały Kiyomasy poruszały się po bezdrożach dzikiego, górskiego regionu, gdzie napotkały nowego, bezlitosnego wroga, naruszono spokój królestwa tygrysów. Wielkie bestie atakowały wartowników i śpiących żołnierzy. Polowanie na dzikie drapieżniki stało się popularnym sportem samurajów. Kato osobiście zabił lancą tygrysa po zaciętej walce. Wielu artystów uwieczniło to na swoich pracach. Daleka północ Korei znalazła się pod kontrolą armii Kato Kiyomasy, nadchodzącą zimę miała spędzić wśród zamrożonych zasp.

Czaszka tygrysa zabitego przez Kato przekazywana przez pokolenia w rodzinie Abe

Jumonji Yari kato Kiyomasy, Tokyo National Museum 

Jap. drzeworyt, tryptyk Kato Kiyomasa polowanie na tygrysy, Utagawa Kunitsuna (1829-1874)

WOJNA NA MORZU CZERWIEC - SIERPIEŃ 1592

 

Operacje lądowe były pasmem porażek Korei. O losach kraju miała przesądzić bitwa o panowanie na morzu. Królestwo Joseon miała silną marynarkę wojenną, setki lat walk z japońskimi piratami Wako wykształciło doświadczoną kadrę dowódczą i sprawne załogi. Obrona półwyspu była podzielona na dwie floty prowincji Gyeongsang i prowincji Jeolla, każda składała się z dwóch skrzydeł.

W pierwszych dniach inwazji flota Gyeongsang przestała istnieć nie wchodząc do walki. Admirał Pak Hong, dowódca lewego skrzydła, widząc błyskawiczne sukcesy japońskich wojsk sam rozkazał zatopić 100 okrętów którymi dowodził i uciekł na ląd. Admirał Won Kyul, dowodzący prawym skrzydłem, zrobił to samo, ze 100 okrętów zostawił 4 z którymi odpłynął do Jeolli.

 

Zdolność do walki zachowała flota prowincji Jeolla. Dowódcą prawego skrzydła był admirał Yi Eokgi, miał 32 lata. Lewym skrzydłem dowodził 47 letni admirał Yi Sunsin niezwykle zdolny i przewidujący dowódca. Podczas gdy inni debatowali nad możliwością inwazji, admirał Yi zastanawiał się kiedy do niej dojdzie. Od dawna pracował nad unowocześnieniem floty, szkolił dowódców i załogi tak długo, dopóki nie zaczęli pracować jak dobrze ustawiona maszyna. Wzmacniał załogi garnizonów będących pod jego jurysdykcją, gromadził zapasy.

 

9 czerwca 1592 roku, w dniu ewakuacji królewskiego dworu z Seulu, Admirał Yi Sunsin zwołał naradę oficerów wysokiej rangi i najwyższych cywilnych urzędników. Odbyła się w jego bazie, w porcie Yeosu, na południowym wybrzeżu Korei. Chciał ustalić plan działania wobec japońskich sukcesów. Konferencja miała zadecydować o losie Korei. Narada zamieniła się w starcie 2 obozów. Stanowisko przestraszonych potęgą Japonii wygłosił sędzia o imieniu Shin Ho, powiedział, że główną misją ich floty jest obrona prowincji Jeolla i tutaj trzeba skoncentrować się na przygotowaniu obrony.

Song Hi Rip, jeden z generałów gubernatora Jeolli, zwolennik podjęcia natychmiastowej walki na morzu zaprotestował krzycząc, że wygrana zniechęci Japończyków na lądzie i trzeba w nią wierzyć, a jeśli wróg zwycięży wtedy zginą spełniając obowiązek lojalnych poddanych.

Yi Sunsin wystąpił w czerwieni admiralskiego, galowego munduru z obszytym piórami kapeluszem jeanrip na głowie. Militarne talenty i uczciwość przysporzyły mu w armii i administracji tyle samo zwolenników ilu wrogów, był kochany i jednocześnie nienawidzony. Nie brał udziału w słownych utarczkach, które z czasem przekształciły się w ognistą kłótnię. Uważał, że walka jest obowiązkiem i nie można oddać inicjatywy wrogowi. Widząc, że nie ma szans na uzgodnienie planu ataku przerwał kłótnie i po raz pierwszy zabrał głos ucinając wszelkie spory i zamykając debatę :

"Bezpieczeństwo narodowe zostało znacznie zagrożone przez inwazję przytłaczających sił wroga. Z tego powodu nie możemy już angażować się tylko w obronę własnego sektora. Teraz pozostaje nam tylko wyjść i walczyć do śmierci. […] Dziś mamy tylko jeden obowiązek, walczyć i umierać. Jeśli ktoś powie że nie, odetnę mu głowę!

 

Konferencję zakończono, rozpoczęto przygotowania floty do wyjścia w morze.

 

Admirał Yi wkrótce udowodnił, że nie rzuca słów na wiatr. Kiedy jeden z marynarzy, nazwiskiem Hwang Okchon, zdezerterował, pojmano go i ścięto. Głowę umieszczono na wysokim słupie, jako lekcję przeciw tchórzostwu i lekceważeniu obowiązków. Nie był to akt okrucieństwa, admirał musiał utrzymać dyscyplinę, zignorowanie jednej dezercji zamienia strumień uciekinierów w powódź.

 

STARCIE DWÓCH STRATEGII

 

JAPONIA

Od stuleci bitwy morskie w Japonii toczono według tego samego schematu, atakujący statek doganiał ofiarę, hakami spinano burty, potem walka toczyła się na pokładach. Japończycy kultywowali tą strategię mając dwa ogromne atuty strzelców uzbrojonych w arkebuzy Teppo i wojowników doskonale wyszkolonych w walce mieczem. Po doścignięciu ofiary strzelcy gradem kul oczyszczali pokład, dokonywano abordażu i ulubioną metodą wybijano mieczami żołnierzy i załogę przeciwnika.

Do klasycznej metody walki dostosowano konstrukcję okrętów stawiając na lekkość i szybkość. Długi, kadłub zwężał się w kształcie litery V ku stępce, co dawało mu opływowy kształt i redukowało opory tarcia. Problem zmniejszenia ciężaru rozwiązano używając do budowy kadłuba cedru i jodły, które miały mało sęków więc pnie mogły być cięte na cienkie deski. Dzięki temu jednostka była lekka i szybka.

Wadami takiej konstrukcji były duże zanurzenie, niska wytrzymałość i mała zwrotność, okręt potrzebował dużo miejsca do zmiany kierunku. Niską wytrzymałość pogłębiało stosowanie do łączeń żelaznych gwoździ, które korodując osłabiały integralność konstrukcji. Mała wytrzymałość determinowała montaż dział, kadłub był zbyt słaby żeby wytrzymać odrzut większych armat. Nawet największe okręty miały tylko 3 lub 4 małe działa o krótkim zasięgu, co było wystarczające żeby z bliska oczyścić pokład przeciwnika z żołnierzy.

Na pełnym morzu wady te nie miały znaczenia, szybki okręt ze sprawnymi wioślarzami mógł dogonić większość jednostek, a arkebuzy i miecze wojowników szybko kończyły bitwę. Przybrzeżne wody Korei, pełne wąskich cieśnin, kamienistych raf, płycizn i silnych prądów, miały obnażyć wszystkie słabości japońskich okrętów.

Największe japońskie okręty Atakebune miały długość od 30 do 50 metrów, zabierały na pokład od 100 do 500 osób załogi i wojowników. Średnie Sekibune, z kadłubem długości 20 do 30 metrów, mogły zabrać 50 do 150 osób. Najmniejszymi jednostkami bojowymi były płaskodenne łodzie bojowe Kobayabune, miały długość 10-20 metrów, od 6 do 12 rzędów wioseł i załogę 20 do 50 osób. Pełniły rolę statków zwiadowczych, w bitwach otaczały większy statek przeciwnika, a ich załogi miały opanować jego pokład.

Kobayabune

Atakebune i Sekibune

KOREA

 

Można zaryzykować tezę, że to japońscy piraci Wako najbardziej przyczynili się do przygotowania floty Korei do inwazji. Od stuleci najeżdżali wybrzeża Joseonu, atakowali morskie szlaki handlowe, rabowali i zatapiali kupieckie statki. Królewskie okręty walczyły atakowane ze wszystkich stron przez małe floty piratów. Strzały i włócznie nie mogły powstrzymać dużej ilości napastników. Postanowiono uzbroić flotę w armaty. W 1555 roku zbudowano prototyp okrętu który miał stawić skuteczny opór, nazwano go Panokseon. Jednostka miała dwa pokłady, dolny dla wioślarzy i górny obudowany wysokimi burtami. Z czasem, w największych jednostkach, wprowadzono trzeci środkowy pokład z kajutami i stanowiskami armat. Górny pokład bojowy wyposażono w kilkadziesiąt dział różnego zasięgu, miotacze ognia i wielkich okutych stalą płonących strzał. Największe działa mogły razić na odległość 1000 metrów. Plan prostokąta umożliwiał lokalizację otworów działowych na bokach, rufie i dziobie. Wysokie burty jak tarcza chroniły artylerzystów i wojowników piechoty morskiej. W centrum, nad pokładem, górowała wieża dowódcy. Jednostka miała od 30 do 40 metrów długości, zabierała na pokład do 60 wioślarzy i do 125 wojowników piechoty morskiej.

Charakter wód przybrzeżnych wymuszał kształt i budowę koreańskich okrętów. Kadłuby miały kształt litery U, płaski kil i bardzo silną konstrukcję. Płaskie dno dawało dużą zwrotność konieczną w wąskich cieśninach i możliwość bezpiecznego posadzenia statku na dnie w czasie odpływu. Silna konstrukcja zabezpieczała przed uszkodzeniem w czasie kolizji ze skałami płycizn i ścianami cieśnin w trudnych warunkach żeglowania przy silnych, zmiennych prądach, uzyskano ją budując kadłub Panokseonu z grubych sosnowych desek. Do połączeń zastosowano dębowe kołki, które pęczniejąc po namoknięciu zwiększały integralność kadłuba.

Korea zapoczątkowała nowy, nieznany dotychczas rodzaj wojny na morzu, bitwę między okrętami. Wroga jednostka miała być zatopiona ogniem artylerii, walka bezpośrednio na pokładzie była ostatecznością. W ten sposób na morzu pojawił się pierwszy w historii pancernik.

Panokseon

 

Przewidując nieuchronność inwazji Yi Sunsin szukał sposobu na skuteczną bezpośrednią walkę, z liczniejszym przeciwnikiem, bez ryzyka abordażu. Studiując stare opracowania natrafił na zapisy z 1415 roku opisujące konstrukcję zadaszonego statku Gwiseon. Ówczesne testy były obiecujące ale zrezygnowano z jego budowy. Yi uznał, że jest to genialne rozwiązanie problemu nad którym się głowił, okręt odporny na atak japońskich wojowników. Zmodyfikował projekt, w 1591 roku przystąpiono do budowy pierwszych jednostek. W ten sposób wskrzeszono Okręt Żółw, Geobukseon.

Geobukseon miał górny pokład zamknięty wybrzuszonym dachem, na wzór skorupy żółwia. Pokrywały go stalowe płyty z gęsto ponabijanymi żelaznymi kolcami. Załoga była zabezpieczona przed pociskami i ogniem, kolce bardzo utrudniały abordaż. Na ścianie dziobowej Żółw miał wielką głowę smoka. W otwartej paszczy umieszczano wielkokalibrowe działo lub miotacz ognia. Przy sprzyjającym wietrze i korzystnych okolicznościach montowano tam urządzenie rozpylające trujące opary siarki w kierunku wroga. Boki i ściana dziobu były najeżone działami. Wioślarze, bezpieczni na dolnym pokładzie, sprawnie manewrowali zwrotną jednostką. Żółw miał 26 dział, od 30 do 40 metrów długości, do 80 wioślarzy i do 60 wojowników piechoty morskiej. Dwa tygodnie przed inwazją przeprowadzono manewry testujące skuteczność artylerii, zasięg dział wynosił od 200 do 600 metrów.

Source : Artwork from "Fighting Ships of the Far East (2)" by Stephen Turnbull Osprey Publishing, part of Bloomsbury Publishing Plc

Geobukseon vs Panokseon

Geobukseon

Przewaga liczebna Japończyków była ogromna, mieli ponad 300 okrętów wojennych i około 700 statków transportowych. W przededniu inwazji Korea miała blisko 230 Panokseonów, co było potężną siłą. Po bezmyślnej utracie blisko 200 jednostek w pierwszych dniach wojny flota Joseonu skurczyła się do 28 Panokseonów, 15-stu małych okrętów bojowych i blisko 50-ciu łodzi rybackich przystosowanych do walki. Ilość Żółwi nie jest do końca znana, najprawdobodobniej admirał Yi Sunsin miał od 3 do 5-ciu Geobukseonów.

 

Armie inwazyjne posuwały się na północ, zajęły połowę kraju doszły pod Seul. Na południu tylko Jeolla zaciekle broniła swoich granic. Yi Sunsin nie miał bezpośredniego wpływu na działania na lądzie, ale kampania lądowa armii Hideyoshiego była uzależniona od zaopatrzenia i posiłków dostarczanych drogą morską. Koreańska flota musiała wyeliminować okręty wroga zanim dotrą do wybrzeży Jeolli.

 

BITWY POD OKPO, HAPBO, JEOKJINPO

 

9 czerwca dwór królewski opuścił stolicę i rozpoczął ucieczkę na północ, armia była w odwrocie, tylko Jeolla opierała się inwazji.

 

13 czerwca, dzień po zajęciu Seulu przez Konishiego Yukinagę, z bazy w Yeosu wypłynęły 24 Panokseony, 15 mniejszych statków bojowych i 46 cywilnych jednostek przystosowanych do walki. Następnego dnia flota Yi Sunsina zakotwiczyła w bazie Dangpo przy wyspie Mirukudo. Tam dołączył do niej nieszczęsny Won Kyun, z czterema ocalałymi okrętami. 15 czerwca admirał poprowadził flotę na wschód, wzdłuż wybrzeża wyspy Koje, kierując się w stronę bazy japońskich statków przy wyspie Gadok.

 

16 czerwca o świcie statki zwiadowcze Yi stwierdziły obecność 50 japońskich okrętów w Okpo przy wschodnim wybrzeżu wyspy Koje. Po zbliżeniu się admirał ujrzał dymy pożarów unoszące się nad lądem, w porcie kotwiczyły transportowce, w większości były bez załóg. Oddziały japońskie plądrowały okoliczne osady. Na widok koreańskich statków część Japończyków uciekła w głąb lądu, a część rzuciła się do swoich jednostek próbując opuścić port. Wyjście było zablokowane, koreańskie okręty rozpoczęły ostrzał kulami armatnimi, wielkimi okutymi żelazem strzałami i płonącymi pociskami. Próby odparcia ataku salwami z arkebuzów i łuków były całkowicie nieskuteczne. Japończycy zaczęli skakać do morza, płynęli do plaży żeby szukać ratunku na brzegu.

 

Wydarzenia opisuje relacja dziewczyny, więźnia Japończyków, naocznego świadka walki pod Okpo:

Kule armatnie i długie strzały wylewały się jak grad na japońskie statki z naszych statków. Ci, którzy zostali uderzeni pociskami, padli martwi skąpani w krwi, podczas gdy inni przetaczali się na pokładzie z dzikim wrzaskiem lub wskakiwali do wody, aby wspiąć się na wzgórza. W tym czasie, przez długie godziny, nie poruszałem się ze strachu na dnie łodzi, więc nie wiedziałam, co dzieje się w świecie zewnętrznym.

 

Bitwa zakończyła się następnego dnia. Zatopiono 26 transportowców, resztę przejęto, najmniej użyteczne spalono. Wbrew doradcom Yi Sunsin nie wysłał oddziałów na ląd w pogoń za ocalałymi wrogami, dał rozkaz wypłynięcia w morze. Wkrótce otrzymał meldunek o znajdujących się w pobliżu pięciu japońskich statkach, ruszył w pościg. Japończycy uciekli do portu Hapbo gdzie porzucili swoje jednostki. Cztery spalono, najlepszy statek został przejęty.

O zmroku Yi odpłynął, noc spędził na morzu. Poranny meldunek doniósł o kolejnych okrętach przeciwnika na zachodzie. Admirał zarządził pościg, przy brzegu pod Jeokjinpo osaczono 13 jednostek, załogi znów uciekły w głąb lądu. Opuszczone statki spalono po splądrowaniu.

 

18 czerwca koreańska flota odpłynęła do swojej bazy w Yeosu. W pierwszych dwóch dniach bitwy o morze Yi Sunsin zatopił ponad 40 japońskich statków.

Meldunki o porażkach na morzu zaskoczyły i rozwścieczyły japońskich generałów. Król Seonjo dostał pierwsze budzące nadzieję raporty. Impas nad rzeką Jimjin trwał.

 

BITWA POD SACHEON, STATEK ŻÓŁW

 

Relacje jakie otrzymywał Yi Sunsin opisywały błyskawiczne postępy i okrucieństwo japońskich wojsk na lądzie, spowodowały, że pałał chęcią walki z wrogiem. Planował popłynąć na wschód w kierunku Pusan, ale dostał informację, że w rejonie Sacheon, zauważono zgrupowanie japońskich okrętów. Oznaczało to, że wróg rozpoczął na południowym wybrzeżu operację przeciw Jeolli, zaplecza bazy jego floty. Prowincja była atakowana na lądzie z zachodu i północy. Opanowanie południowego i wschodniego wybrzeża zamykało obrońców w okrążeniu. Musiał szybko działać.

Teraz Yi Sunsin postanowił pokazać swoją nową, tajną broń pancernego Geobukseona. W liście do króla Seonjo pisał:

Porusza się tak szybko, że może wpaść w sam środek nawet setek wrogich statków, w każdą pogodę, zaatakować ich kulami armatnimi i miotaczami ognia.

 

8 lipca flota Yi Sunsina podpłynęła do Sacheon, liczyła 23 statki. W zatoce kotwiczyło 13 dużych japońskich jednostek, nad wejściem górował wysoki cypel na którym obwarowały się oddziały wroga. Działa na zboczach uniemożliwiały wpłynięcie do zatoki i skuteczny atak. Yi musiał wywabić Japończyków. Słyszał o arogancji i porywczości samurajów, nie uznawali porażek. Liczył na to, że sprowokowani będą szukać odwetu i wyjdą na morze żeby dopaść jego okręty.

Późnym popołudniem rozkazał ostrzał kotwiczących statków i umocnień na brzegach. Gdy zauważono wzmożony ruch na lądzie i okrętach Yi rozkazał zawrócić na morze markując ucieczkę. Jak przewidział Japończycy ruszyli w pościg. Kiedy zaczęli doganiać koreańskie statki zmienił się prąd sprzyjając planom admirała, który nakazał zmianę szyku. Geobukseon, dowodzony przez najdzielniejszego kapitana, wpłynął między japońskie okręty. Jego ogień był morderczy, kamienne kule i okute płonące strzały masakrowały wrogie statki, wiele z nich ogarnęły pożary. Japońskie załogi bez skutku ostrzeliwały Żółwia, kolczasty dach sprawił, że żadna z prób abordażu nie powiodła się. Reszta koreańskiej floty strzelała do okrętów przeciwnika z bezpiecznej odległości.

Walka trwała kilka godzin. Pomimo silnego oporu wszystkie japońskie statki zostały zatopione lub spłonęły, niewielu członkom załóg udało się uratować, zginęło blisko 400 ludzi. Admirał Yi stracił tylko czterech, sam otrzymał postrzał z arkebuza w ramię, rana na szczęście nie była poważna, podobno sam wydłubał kulę zębami i wypluł na pokład. Gdy zapadła ciemność flota koreańska wycofała się i wzięła kurs na Dangpo.

 

BITWY POD DANGPO I DANGHANGPO

 

9 lipca dostrzeżono Dangpo. Sytuacja przedstawiała się tak samo jak przed bitwą pod Okpo. Japończycy rabowali osiedla na wyspie. Przy porcie kotwiczyło 21 statków, w środku pomiędzy nimi stał ogromny flagowiec. Dowódca eskadry Kurishima Michiyuki, samuraj z gałęzi wielkiego pirackiego klanu Murakami, był razem z załogą na pokładzie swojego Atakebune. Koreańskie okręty podpłynęły i rozpoczęły ostrzał. Admirał Yi, dowodzący Żółwiem, z łatwością przebił się do flagowca i rozpoczął ostrzał ze wszystkich dział.

Stephen Turnbull, w swojej książce The Samurai Invasion Of Korea, przytacza relację koreańskiej niewolnicy, kochanki japońskiego dowódcy. Kurishima siedział na stanowisku dowodzenia i niewzruszony, pewny siebie, obserwował bitwę. Nagle jedna z przelatujących kul trafiła go w czoło, siedział dalej jakby nic się nie stało, zaraz po tym w jego pierś wbiła się strzała, wtedy upadł z głośnym krzykiem.

Ogień z burt Żółwia i działa w paszczy smoka na dziobie masakrował otaczające statki. Na pokład flagowca wpadli koreańscy żołnierze. Jeden z nich odciął głowę Kurishimy i pokazał trofeum walczącym, Japończycy wpadli w panikę, stracili wolę walki, rozpoczęła się masakra.

Na flagowcu Kurishimy znaleziono piękny, złoty bojowy wachlarz. Ponoć był to prezent, który Toyotomi Hideyoshi osobiście wręczył zabitemu przed inwazją.

Po zniszczeniu statków admirał rozkazał wybić siły wroga na wyspie. Gdy dostał meldunek o zbliżaniu się z południa ponad 20-stu japońskich okrętów kazał wycofać oddziały. Nie chciał dać się zaskoczyć w zatoce, wolał walczyć na morzu. Do bitwy jednak nie doszło, widok koreańskiej floty przestraszył Japończyków, zniknęli uciekając w zapadającą ciemność.

W bitwie pod Dangpo zatopiono 21 okrętów inwazyjnych, zginęło ponad 2 tys. japońskich żołnierzy. Żaden z koreańskich statków nie został uszkodzony, straty w ludziach źródła określają jako minimalne.

Przez następne dwa dni okręty Yi Sunsina szukały wroga penetrując okoliczne rejony i wybrzeże wyspy Koje.

12 lipca miejscowi rybacy donieśli o wrogich statkach kotwiczących w zatoce Danghangpo. Do Yi Sunsina dołączył admirał Yi Eokgi, dowódca wschodniego skrzydła floty Jeolli. Jego eskadra liczyła 40 statków. Siły koreańskie wzrosły do 63 jednostek.

Yi Sunsin natychmiast wziął kurs na wskazany port. Informacje potwierdziły się, po dotarciu na miejsce ujrzeli 26 stojących na kotwicach okrętów, wśród nich górował flagowy Atakebune.

Koreańska flota utworzyła półkolistą formację, rozpoczęła się wymiana ognia. Gdyby Yi wypuścił Żółwia między wrogie okręty ich los byłby przesądzony, ale japońskie oddziały uciekłyby na pobliski ląd, a admirał chciał nie tylko zatopić okręty, musiał wyeliminować ich załogi i oddziały piechoty. Zastosował manewr spod Sacheon, dał sygnał do odwrotu i zamarkował ucieczkę. Znów podstęp zadziałał, Japończycy ruszyli w pogoń. Gdy znaleźli się na szerokich wodach koreańskie okręty zmieniły kurs i koliście otoczyły ścigających. Rozpoczęła się zażarta bitwa, Geobukseon przebił się do statku flagowego i zatopił go.

Walka trwała do nocy, zatopiono 25 okrętów, jeden zdołał uciec. Tylko kilku Japończyków przeżyło, udało im się dopłynąć do brzegu i schronić w górach.

Następnego ranka zlokalizowano i osaczono statek który przetrwał bitwę. Prawdopodobnie właśnie to starcie nazywano bitwą pod Yulpo. Ponoć japoński kapitan dzielnie walczył do końca z długim mieczem w ręku, upadł dopiero wtedy gdy trafiła go dziesiąta strzała. Odcięto mu głowę. Jego uszy, razem z uszami odciętymi z 88 innych głów, zakonserwowano solą i zapakowano do skrzyni. Yi Sunsin wysłał ją królowi Seonjo jako dowód, że Korea panuje i zwycięża na morzu. W ciągu sześciu dni jego flota zatopiła 71 japońskich okrętów.

 

Na lądzie sytuacja wyglądała odwrotnie, inwazja szybko posuwała się na przód. Za 10 dni Konishi Yukinaga zajmie Pyongyang.

 

18 lipca flota Yi Sunsina rozdzieliła się, każdy z dowódców odpłynął do swojej bazy uzupełnić zapasy, dokonać niezbędnych napraw i zregenerować siły.

 

ZNALEŹĆ I ZNISZCZYĆ YI SUNSINA

 

Wiadomości o sukcesach koreańskiej floty na bieżąco docierały do Kyoto. Hideyoshi wpadł we wściekłość, jeden admirał Joseonu zatopił ponad 110 jego okrętów bez żadnych strat własnych i to stosunkowo skromną flotą. Dalsze tolerowanie takiej sytuacji zagrażało przyszłości inwazji. Według Josepha Turnbulla w kronice klanu Wakizaka znajduje się tekst rozkazu jaki wydał Hideyoshi : Wakizaka Yasuharu miał wspólnie z Kuki Yoshitaką i Kato Yoshiaką zgromadzić niezbędną flotę, znaleźć i zniszczyć Yi Sunsina.

Daimyo Wakizaka Yasuharu i Kato Yoshiaka należeli do najbardziej zaufanych generałów Hideyoshiego. W latach wojny o władzę byli jego osobistymi ochroniarzami, wsławili się jako legendarne Włócznie Shizugatake, później dowodzili w bitwach morskich. Kuki Yoshitaka miał największe doświadczenie morskie, klan Kuki od wieków trudnił się piractwem. Zlecając im wyeliminowanie Yi Sunsina Hideyoshi wiedział, że wykonają zadanie najlepiej jak mogą. Plan był dobry, ale nie brał pod uwagę wrodzonych ambicji samurajów i dążenia do osobistej chwały.

Wakizaka miał przygotowaną flotę, w porcie Agolpo kotwiczyło 60 dużych Atakebune, 36 średnich Sekibune i 13 małych Kobayabune. Kato i Kuki dopiero zaczęli formować swoje eskadry. Wakizaka nie chciał czekać, postanowił od razu działać, sam pokona koreańską flotę i cała chwała spłynie na niego. Nie czekając na towarzyszy wyprowadził statki w morze.

W tym czasie admirał Yi Sunsin zakończył w bazie Yeosu przygotowania do trzeciej kampanii. Spieszył się, meldunki o sytuacji na lądzie były przerażające. Japończycy zajęli Pyongyang, Kato Kiyomasa prowadził armię na północ, w głąb prowincji Hamyong. Okupant kontrolował prawie cały kraj, tylko Jeolla nadal stawiała opór. W zajętych prowincjach oddziały partyzantów i milicji walczyły z Japończykami. Musiał panować na morzu i niszczyć japońskie okręty. Odcięcie dostaw zaopatrzenia dla okupanta w głębi kraju osłabi go na tyle, że armia koreańska będzie mogła przejść do kontrataku.

 

10 sierpnia admirał Yi Ekogi dołączył do Yi Sunsina w Yeosu. Następnego dnia wyszli w morze i wzięli kurs na północ.

 

12 sierpnia dwaj admirałowie Yi wpłynęli na wody cieśniny Noryang, gdzie przyłączył się do nich admirał Won Kyun. Połączone siły liczyły 51 Panokseonów i 3 Geobukseony. Razem z mniejszymi przystosowanymi do walki jednostkami Yi Sunsin prowadził do walki ponad 90 statków. Flota wzięła kurs na wschód w kierunku Angolpo i wyspy Koje, gdzie według doniesień wywiadu grupowały się statki przeciwnika.

 

13 sierpnia okręty dotarły do wyspy Miruk i rzuciły kotwice przy bazie Dangpo, gdzie miesiąc wcześniej pokonał eskadrę Kurishimy Michiyuki. Gdy uzupełniano zapasy wody miejscowy pasterz przyniósł bezcenną wiadomość, duża liczba japońskich okrętów rzuciła na noc kotwice po drugiej stronie wyspy, u brzegu pobliskiej wyspy Koje, przy wejściu do kanału Gyeonnaeryang.

Yi Sunsin znał doskonale te wody. Kanał między Miruk i Koje był wąski, miał wiele podwodnych przeszkód, tam nie chciał walczyć. U południowego wyjścia rozchodził się stopniowo i gwałtownie przechodził w szeroki akwen z wyspą Hansan na końcu. Tutaj planował zwabić przeciwnika i stoczyć bitwę, po raz kolejny postawił na starą strategię.

 

14 sierpnia o świcie 6 Panokseonów przepłynęło kanał, wyszło na szerokie wody i podpłynęło do japońskich statków stojących na kotwicach, dowódca naliczył 82 jednostki. Udając zaskoczenie szybko zawrócił i ruszył z powrotem w głąb kanału markując ucieczkę. Po chwili wahania Wakizaka Yasuharu kazał podnieść kotwice i ruszył w pościg.

W tym czasie Panokseony przynęty przepłynęły Gyeonnaeryang i dołączyły do floty w pobliżu wyspy Hansan. Yi Sunsin zaczął organizować formację Skrzydła Żurawia. Najpierw 32 okręty stanęły długim półkolem z ramionami zagiętymi w kierunku kanału, centrum tworzyła linia największych Panokseonów, ramiona zamykały Geobukseony, które miały zadać pierwszy cios. Po wypłynięciu wrogich okrętów na szerokie wody skrzydła miały się wydłużyć i zamknąć pierścień okrążający formacje przeciwnika. Z tyłu 19 jednostek utworzyło drugi łuk zagięty w przeciwną stronę do Skrzydła Żurawia, miały wypełniać luki powstałe w linii Skrzydła w czasie zamykania pierścienia.

Wypływając z kanału Wakizaka Yasuharu był przekonany, że zmierzy się z kilkoma lub kilkunastoma statkami, jego flota sformowała szyk liniowy, każdą linię tworzyło około 13 okrętów płynących tyralierą na wroga, w pierwszych szeregach umieszczono najszybsze jednostki, ich celem było przebicie się przez koreański ogień do burt okrętów przeciwnika, potem oddziały piechoty miały dokonać abordażu. Wakizaka parł do przodu nieświadomy faktu, że wystawiał swoje statki jak tarczę dla dalekosiężnej artylerii koreańskiej floty.

Japońska taktyka idealnie pasowała dla planu admirała Yi, okręty wroga szybko wchodziły w pułapkę, Skrzydło Żurawia zamykało pierścień okrążenia. Ciężkie Panokseony centrum ustawiły się bokami do linii nacierającego przeciwnika, okręty ramion Skrzydła Żurawia miały baterie burtowe skierowane na łatwy cel. Zmasowany ogień zatrzymał impet natarcia i zaczął masakrować japońską flotę. Żółwie wpadły między wrogie statki i zaczęły strzelać do otaczających je jednostek niedostępne dla piechoty przeciwnika pod kolczastym dachem. Zapanował chaos, japońskie statki wpadały na siebie, pokłady spływały krwią, żołnierze padali zabijani przez łuczników i armatnie kule. Zginęli dowódcy Wakizaka Sabei i Watanabe Shichiemon. Komandor Manabe Samanosuke popełnił seppuku na pokładzie ogarniętego ogniem, tonącego statku. Wakizaka Yasuharu został trafiony kilkoma strzałami, ale żadna nie przebiła jego zbroi. Późnym popołudniem dał rozkaz wycofania się, porzucił okręt flagowy i wsiadł na szybszy, mniejszy statek.

Skrzydło Żórawia

Zaledwie 14 japońskich okrętów zdołało wycofać się z rejonu bitwy, przepłynęło kanał i popłynęło z pełną szybkością na północy wschód w kierunku Angolpo. Do celu dopłynęło tylko kilka, większość porzucono z powodu uszkodzeń uniemożliwiających żeglugę. W bitwie koło wyspy Hansan Japonia straciła 9 tys. zabitych ludzi. Flota admirała Yi zatopiła 47 okrętów i przejęła 12.

 

Yi Sunsin nie rzucił się w pościg, postanowił ogarnąć sytuację po bitwie, dać odpocząć załogom, ocenić straty i naprawić uszkodzenia. Naliczono 19 zabitych i 114 rannych. Zamierzał najszybciej jak to możliwe ruszyć za niedobitkami japońskiej floty. Nie wiedział, że czeka na niego następny przeciwnik.

Rankiem, w dniu bitwy pod Hansan, Kuki Yoshitaka i Kato Yoshiaka wyprowadzili swoją flotę z Pusan. Chcieli jak najszybciej dołączyć do Wakizaki i uczestniczyć w chwale pokonania Yi Sunsina. Po południu przybyli do Angolpo, gdzie nocą dotarł Wakisaka Yasuharu ale już bez swojej floty.

16 sierpnia admirał Yi dopłynął pod Angolpo. W porcie, na płytkich wodach, stały 42 okręty. Próby wywabienia na morze nie dały rezultatów. Yi Sunsin zastosował taktykę ataku sztafetowego, okręty kolejno podpływały oddawały salwę i odpływały ładując działa. Według japońskich kronik ostrzał rozpoczęto w godzinie Smoka (7-9) i zakończono w godzinie Koguta (17-19). Zniszczono prawie wszystkie okręty. Wielu żołnierzy japońskich uciekło na ląd. Część pozostała na swoich statkach próbując walczyć, większość z nich zginęła. Wakizaka, Kuki i Kato przeżyli. Wieczorem Yi wycofał się przenocować na morzu. Japończycy którzy przeżyli atak wrócili na brzeg. Mieli dużo szczęścia, uszkodzenia jednego ze statków udało się naprawić na tyle, że nadawał się do żeglugi.

 

17 sierpnia przed świtem ocaleni ewakuowali się na pokładzie połatanego statku do Pusan. Znów sprzyjało im szczęście, nie zostali dostrzeżeni przez koreańskie okręty. Rankiem Yi Sunsin wylądował na wybrzeżu Angolpo. Jego obawy, że Japończycy dokonają zemsty na mieszkających w pobliżu koreańskich wieśniakach, nie sprawdziły się. Na brzegu dogasało 12 ogromnych stosów pogrzebowych w których samuraje skremowali w pośpiechu ciała poległych. W raporcie Yi opisywał straszliwy widok masy zwęglonych kości, porozrzucanych fragmentów rąk i nóg, wszystko wkokół było brunatne od zakrzepłej krwi.

Koło południa koreańska flota wpłynęła do zatoki przy Hansan. Na brzegu ujrzeli blisko 400 obszarpanych i wycieńczonych Japończyków, którzy przed 3 dniami przeżyli bitwę. Pozostawiono ich samym sobie. Dowódcy eskadr rozdzielili się i popłynęli do swoich baz.

Rozbitkom udało się uratować, z fragmentów zniszczonych statków zrobili tratwy na których przeprawili się na ląd i uciekli w kierunku japońskich pozycji.

 

EFEKTY OPERACJI YI SUNSINA

 

Sukces admirała Yi Sunsina był niezaprzeczalny. Japońska strategia opierała się na współpracy wojsk lądowych z marynarką, która miała być ręką karmiącą oddziały inwazyjne, dostarczającą środki niezbędne do marszu na Chiny. Flota Yi Sunsina obcięła ją.

W rezultacie sierpniowej kampanii flota koreańska zdominowała morze. Toyotomi Hideyoshi nakazał japońskiej marynarce wojennej unikanie bezpośredniego kontaktu z flotą Joseonu i ograniczenie się do obrony strategicznych obiektów.

 

Konishi Yukinaga zajmował Pyongyang, Kato Kiomasa opanował północ i doszedł do Mandżurii, ale teraz zawisły nad nimi czarne chmury, zostali izolowani. W błyskawicznej wojnie podbili kraj, ale zniszczyli jego zasoby i uprawy, a armie potrzebowały żywności i świeżego wojska. Nadchodziła jesień a po niej zima. Inwazja utknęła jak w bagnie.

 

George Alexander Ballard (1862-1948), wiceadmirał brytyjskiej marynarki wojennej, studiował historię bitew morskich. W The Influence of the Sea on The Political History of Japanocenił kampanie admirała Yi zakończone bitwą pod wyspą Hansan :

 

Był to wielki sukces admirała koreańskiej korony. W krótkiej przestrzeni sześciu tygodni (w rzeczywistości 9 tygodni), osiągnął szereg sukcesów niedoścignionych w całych annałach wojen morskich, niszcząc wrogie floty, przecinając jego linie komunikacyjne, zmiatał konwoje, zniszczył sukces zwycięskiej armii na lądzie i doprowadził jej ambitne plany do całkowitej ruiny. Nawet Nelson, Blake czy Jean Bart nie mogli zrobić więcej niż ten słabo znany przedstawiciel małego i okrutnie zniewolonego narodu; i żałować należy, że jego pamięć nie przeniknęła nigdzie poza ojczystą krainę, gdyż żaden bezstronny sędzia nie mógłby odmówić mu prawa do znalezienia się wśród urodzonych przywódców ludzkości.

 

Dni największej chwały admirała Yi Sunsina miały dopiero nadejść.

 

KOREAŃSKA WOJNA PARTYZANCKA

 

Yi Sunsin panował na morzu, na lądzie okupant twardo utrzymywał zdobyte pozycje. Armia koreańska była w rozsypce, król Seonjo uciekł, cesarstwo Ming nie miało możliwości interwencji. W tak, wydawałoby się, beznadziejnej sytuacji na zajętych terenach zaczął się rodzić ruch oporu. Od pierwszych dni inwazji zaczęto tworzyć 3 rodzaje partyzanckich sił zbrojnych :

 

Armie Regularnych - Oficerowie rozbitej Armii Królewskiej zbierali wyszkolonych żołnierzy regularnej armii z rozbitych jednostek. Kadrę dowódczą tworzyli z podoficerów awansowanych na oficerów.

Armie Sprawiedliwych - Patriotycznie nastawiona szlachta i urzędnicy królewscy werbowali ludzi ze wszystkich stanów nisko i wysoko urodzonych, mieszczan, chłopów, wyrobników, bezdomną biedotę i niewolnych. Każda prowincja tworzyła swoją armię na czele której stawał lokalny charyzmatyczny lider. Po kryjomu organizowano oddziały, zbrojono i szkolono.

Armie Mnichów - Powstały dzięki 72 letniemu buddyjskiemu mistrzowi Zen o nazwisku Hyujeong (1520-1604), który większą część życia spędził wędrując po kraju i nauczając. Był znaną postacią w ówczesnym środowisku buddyjskich mnichów, autorem wielu ważnych tekstów religijnych, niektóre są studiowane przez koreańskich mnichów nawet dzisiaj. W lipcu, po utracie Pyongyang, król Seonjo znający koneksje Hyujeonga, w desperacji wezwał go i mianował przywódcą narodowego powstania mnichów. Hyuejong napisał manifest, którym wzywał kapłanów całego kraju do broni przeciw Japończykom :

Niestety, droga nieba już nie istnieje … Zaczęło się… Los ziemi pogarsza się. Wbrew niebu i rozumowi okrutny wróg miał zuchwałość, by przeprawić się przez morze na pokładzie tysiąca okrętów… Samuraje są jadowitymi diabłami… tak zjadliwi jak węże lub dzikie zwierzęta. … Włóż zbroję miłosierdzia Przebudzonego Dobra, trzymaj w ręku cenny miecz, aby rzucić diabła, władasz piorunem Ośmiu Bóstw, ruszaj naprzód…

Dzięki manifestowi mnisi we wszystkich prowincjach masowo wstępowali do lokalnych armii, zebrano 8 tys. ludzi pod bronią. Liczebnością nie dorównywali Armii Sprawiedliwych, ale byli lepiej zorganizowani i bardziej zdyscyplinowani z jasną hierarchią dowodzenia.

 

Od początku zapanowała niezdrowa rywalizacja i zawiść między Sprawiedliwymi, Mnichami i Regularnymi. Miało to doprowadzać do konfliktów i problemów przy planowaniu wspólnych operacji.

Podziemne armie prowadziły działania na zasadzie wojny partyzanckiej. Atakowano linie zaopatrzenia i mniejsze oddziały japońskie, organizowano nocne napady na obozy i obiekty nieprzyjaciela, niszczono elementy pomocnicze okupacyjnej machiny wojennej, eliminowano kolaborantów.

Przez siedem miesięcy, aż do przybycia interwencyjnego kontyngentu cesarstwa Ming w styczniu 1593 roku, ponad 22 tys. Regularnych, Mnichów i Sprawiedliwych oraz 85 tys. żołnierzy Królewskiej Armii Korei stawiało opór japońskiej inwazji na lądzie.

Operacje podziemnych armii koncentrowały się wokół nie zajętej przez Japończyków prowincji Jeolla. Była to swoista symbioza, z jednej strony dawało to partyzantom dostęp do źródeł zaopatrzenia w żywność i broń, z drugiej strony obrona Jeolli zyskiwała niebagatelne wsparcie.

 

PROWINCJA GYEONGSANG

 

Pierwszym legendarnym dowódcą, później generałem, został zwykły obywatel patriota Kwak Chaeu (1552–1617). Nazwano go Generał Czerwona Szata, ponieważ prowadził wojsko do bitwy odziany w czerwień jadąc na białym koniu. Miał wówczas 40 lat. Już w pierwszych dniach inwazji zaczął tworzyć Armię Sprawiedliwych w prowincji Gyeongsang, którą okupowała Siódma Dywizja Moriego Terumoto.

Oddziały Kwak Chaeu zaczęły od ataków na japońskie linie zaopatrzenia wzdłuż rzeki Naktong. Pierwsze znaczące zwycięstwo odniosły w bitwie nad rzeką Nam. Samuraj i buddyjski mnich Ankokuji Ekei, służący w armii klanu Mori, dowodził operacją ataku na fortecę Uiryeong, w ramach ofensywy na prowincję Jeolla. Drogę przecinała głęboka rzeka Nam. Wieczorem Ankokuji rozbił obóz, rozkazał odnaleźć bród i oznakować bezpieczną drogę palikami. W nocy ludzie Kwaka przenieśli słupki tak żeby wskazały głębokie miejsce obok brodu. Kiedy rozpoczęto przeprawę japońscy żołnierze zaczęli tracić grunt, zapanował chaos. Kwak dał rozkaz do ataku, jego odrzuciły Japończyków od rzeki. Ankokuji jeszcze kilka razy bezskutecznie próbował sforsować Nam, ale poniósł tak ciężkie straty, że odstąpił od ataku na Uiryeong.

Kwak Chaeu w bitwie nad rzeką Nam

Po tym spektakularnym sukcesie rząd Korei powierzył Kwakowi dowództwo nad siłami w Gyeongsang. Jego działania skutecznie wspomagały obronę wschodniej flanki Jeolli. Pojawiał się znikąd, uderzał na japońskie oddziały zadając duże straty i znikał. Partyzanci generała Czerwonej Szaty polowali na japońskie łodzie wiozące zaopatrzenie w górę rzeki Naktong i konwoje dostaw na górskich drogach. Jego operacje na lądzie dawały taki sam efekt jak działania admirała Yi Sunsina na morzu.

 

PROWINCJA JEOLLA

 

Jeolla miała garnizon regularnej królewskiej armii, dowodził nią generał Kwak Yong, od początku inwazji skutecznie odpierał japońskie ataki. Obok niej, wzorem sąsiedniej prowincji Gyeongsang, też powstała Armia Sprawiedliwych. Stworzył ją 60-cio letni arystokratyczny uczony Ko Kyongmyong (1533-1592), z pomocą 2 synów zebrał 6 tys. ludzi. Miał duże umiejętności dowódcze, brakowało mu jednak szacunku i ostrożności wobec możliwości japońskiej armii, dlatego nie zdążył zyskać sławy Kwaka.

 

W lipcu, po zwycięstwie nad rzeką Imjin Szósta Dywizja Kobayakawy Takakage dostała rozkaz zdobycia i objęcia kontrolą prowincji Jeolla, spichlerza Korei. Armie inwazyjne potrzebowały ryżu, dostawy morzem blokowała koreańska marynarka Yi Sunsina, zdobycie Jeolli stało się strategicznym celem.

 

30 lipca Kobayakawa zajął twierdzę Geumsan w prowincji Chungcheong tworząc przyczółek do ataku na odległe o 70 km Jeonju, stolicę prowincji Jeolla. Pasmo gór na wschodzie izolowało Kobayakawę od głównego szlaku z Pusan do Seulu i przybrzeżnych garnizonów sił inwazyjnych. Generał Kwon Yul, gubernator prowincji, postanowił to wykorzystać i przeprowadzić wyprzedzające uderzenie.

 

6 sierpnia oddziały regularnych wojsk królewskich dowodzone przez generała Kwak Yonga i Armii Sprawiedliwych Ko Kyongmyonga zaatakowały Geumsan. Centrum stanowiły siły Sprawiedliwych, na skrzydłach szły oddziały regularnej armii Kwaka. Kobayakawa postanowił zaatakować skrzydła, żeby nie wystawiać swoich flank na uderzenie lepiej wyszkolonych regularnych żołnierzy. Sprawiedliwym udało się przebić do miasta, rozgorzały walki uliczne, wzniecano pożary, ale atak na skrzydłach załamał się, Kwak dał rozkaz odwrotu. Ko chcąc uniknąć okrążenia wycofał się.

Następnego dnia Koreańczycy ponownie uderzyli, atak prowadził Ko Kyongmyong na czele 800 Sprawiedliwych, oddziały Kwaka znów nacierały po bokach. Kobayakawa, jak dzień wcześniej, rozkazał uderzyć na formacje regularnej armii, wściekły napór Japończyków zepchnął je do odwrotu. Sprawiedliwych ogarnęła panika, zaczęli się cofać. Ko bezskutecznie próbował opanować sytuację i zmusić swoje wojsko do walki. Wreszcie zdesperowany krzyknął Dla pokonanego generała śmierć jest jedynym wyborem… i ruszył z przyboczną gwardią na japońskie oddziały. Był to heroiczny czyn, ale nie przerwał odwrotu. Ko zginął wraz z synami i większością przybocznych. Armie Jeolli przegrały bitwę. Generał Kwak Yong wycofał ocalałe oddziały do Jeonju.

 

Kilka dni po zwycięskiej bitwie 6 Dywizja Kobayakawy opuściła Geumsan. Według informacji wywiadu większość sił koreańskich skoncentrowano wokół stolicy. Do miasta prowadziły dwa górzyste szlaki, północny wiódł przez przełęcz Ichi, drugi przez miasto Jinan i przełęcz Ungchi na wschodzie Jeonju. Kobayakawa podzielił siły na dwie armie, zamierzał zaatakować stolicę z obu stron.

 

Obrona Jeolli opierała się głównie na siłach Armii Sprawiedliwych. Duża część regularnej armii stacjonującej w prowincji została wysłana dla wzmocnienia obrony Seulu, ale w drodze została rozbita przez Japończyków. Siłami które pozostały dowodził generał Kwon Yul. Po otrzymaniu meldunku o ruchach wojsk Kobayakawy oddziały Kwona zajęły przełęcz Ichi, oddziały Sprawiedliwych obsadziły Ungchi.

 

14 sierpnia Japończycy jednocześnie zaatakowali oba górskie przejścia. Ichi broniło nieco ponad tysiąc ludzi Kwona. Pomimo dziesięciokrotnej przewagi atakujących generał utrzymał przełęcz, narzucił żelazną dyscyplinę, postanowił walczyć do ostatniego żołnierza, osobiście ściął kilku ludzi za próbę ucieczki z pola bitwy. Po ciężkich walkach Japończycy wycofali się do Geumsan.

Na przełęczy Ungchi przez cały dzień Sprawiedliwi stawiali zaciekły opór, odpierano kolejne ataki. O zachodzie słońca oddano przełęcz, straty były ogromne, zabrakło strzał. Pojęto decyzję o wycofaniu się. Wszystkie siły Jeolli zmobilizowano do obrony stolicy.

 

15 sierpnia siły Kobayakawy z Ungchi dotarły pod Jeonju. Oblężenie nie powiodło się, Koreańczycy walczyli tak zaciekle, że odrzucili napastników. Japończycy przez kilka dni rabowali rejon Jinan, po czym wycofali się do Geumsan nękani ciągłymi atakami Sprawiedliwych.

 

PROWINCJA CHUNGCHEONG

 

W kluczowym momencie zagrożenia Jeolli do walk włączyły się ochotnicze armie jej północnego sąsiada, prowincji Chungcheong. Armię Sprawiedliwych stworzył Cho Hon, 48 letni urzędnik króla Seonjo. Od lat ostrzegał przed groźbą japońskiej inwazji, zalecał przygotowanie i zbrojenie armii, proponował nawet prewencyjne uderzenie. Teraz organizował siły oporu równolegle z Ko Kyongmyongiem z Jeolli. Drugą siłą prowincji Chungcheong była Armia Mnichów. Dowodził nimi opat Abbot Yunggyu, który nienawidził Japończyków i promował antyjapoński ruch w buddyjskim środowisku.

Pierwszą wspólną operacją Mnichów, Sprawiedliwych i Regularnych był atak na garnizon Cheongju położony 60 km. na północ od Geumsan, ważny ośrodek transportu japońskiej armii i wielki magazyn ryżu. Wywiad partyzantów donosił, że garnizon jest słabo obsadzony.

 

6 września ponad 3 tys. połączonych sił podeszło pod Cheongju. 1,5 tys. Mnichów zaatakowało równocześnie od północy i wschodu, 1,1 tys. Sprawiedliwych od zachodu, w odwodzie pozostawiono 500 osobowy oddział Regularnych którym dowodził Yun Songak. Garnizon odparł atak. Cho Hon i Abbot Yunggyu wycofali swoje siły na pobliskie wzgórza. Nocą rozpalono bardzo wiele ognisk wokół murów, tak aby sprawić wrażenie obozowiska wielokrotnie większej armii. Dowództwo garnizonu opanowała panika, zarządzono ewakuację. Rankiem powstańcy weszli do opuszczonej fortecy. Sukces był oczywisty, ale między Sprawiedliwymi i Mnichami powstał spór o to, komu ma przypaść chwała, co stało się początkiem głębokiego konfliktu.

Tragiczne było, że koreańskie siły mogły podjąć walkę z wrogiem, ale wewnętrzne spory wielokrotnie niszczyły wszelkie szanse na sukces.

 

Po łatwym zwycięstwie postanowiono zaatakować siły Kobayakawy w Geumsan. Yun Songak odmówił udziału Regularnych, Mnisi i Sprawiedliwi zdecydowali się pójść bez nich. Pomimo osłabienia odejściem Yuna nie mogli się porozumieć i skoordynować działań. Każdy zaplanował własną operację. Cho Hon chciał koniecznie zaatakować przed Mnichami, do współpracy nie nakłoniło go nawet poważne wzmocnienie buddystów kontyngentem posiłków. Próbowano odwieść go od szaleńczego pomysłu ataku skromnymi siłami na 10 tys. zaprawionych w boju wojowników, ale Cho był nieugięty.

 

22 września poprowadził 700 Sprawiedliwych na 6 Dywizję Kobayakawy. Nikt nie przeżył, zostali otoczeni i wybici co do jednego, samuraje mieli rozkaz nikogo nie zostawiać przy życiu.

Widok zagłady Sprawiedliwych i śmierć Cho Hona nie zniechęcił opata Yunggyu. Następnego dnia Armia Mnichów uderzyła na Geumsen. Podzielili los poprzedników, wszyscy zginęli.

 

Porażki Sprawiedliwych i Mnichów nie poszły na marne. Nieudana kampania zdobycia Jeolli i agresywne ataki partyzantów spowodowały, że japońskie dowództwo wycofało 6 Dywizję Kobayakawy z Geumsen. Zdecydowano, że rejon nie jest aż tak istotny, żeby utrzymywać go za wszelką cenę.

Próby zdobycia Geumsen przyniosły straszliwe straty partyzanckim armiom, ale efekt uznano za sukces, wycofanie sił japońskich z regionu zachęcało do prowadzenia dalszych kampanii.

PIERWSZE OBLĘŻENIE JINJU

 

Operacje partyzantów w Gyeongsang, wzdłuż rzeki Naktong, skutecznie wiązały japońskie siły i wspomagały obronę Jeolli. Stały się tak uciążliwe, że sztab inwazji zadecydował o przystąpieniu do ofensywy.

 

W październiku dowodzący inwazją Ukita Hideie wysłał z Seulu do Gyeongsang posiłki, podjęto decyzję o ataku na twierdzę Jinju, najsilniejszy punkt Koreańczyków w zachodnim Gyeongsang. Jinju było mocno ufortyfikowanym zamkiem z długim wysokim murem, przylegającym od południa do rzeki Nam. Górzysty rejon na wschód, aż do rzeki Naktong, był terytorium partyzantów Kwaka Chaeu. Od początku inwazji do garnizonu Jinju nie dotarł żaden Japończyk. Generałowie Ukity twierdzili, że przejęcie zamku, będącego bazą partyzantów, otworzy drogę do Jeolli.

Załoga fortecy liczyła 3,8 tys. ludzi, dowodził nimi doświadczony generał Kim Shimin. Wiedział, że Japończycy prędzej czy później zaatakują i od dawna przygotował się do obrony. Kupił 170 koreańskich arkebuzów wyprodukowanych według wzorca japońskiego Teppo i wyszkolił ludzi w ich użyciu. Miał wiele armat i moździerzy oraz duży zapas amunicji, w tym nowoczesne odłamkowe granaty. Zadbał o zapasy żywności i leków.

 

8 listopada 15,5 tys. ludzi 7 Dywizji przekroczyło rzekę Nam, dowodził nimi Hosokawa Tadaoki. Oddziały podeszły pod zamek i przypuściły szturm z 3 stron. Załoga uderzyła w napastników salwami arkebuzów, armatnimi kulami, odłamkowymi granatami z moździerzy i ciężkimi głazami powodując ogromne straty. Zaskoczenie było kompletne, Hosokawa i jego dowódcy spodziewali się oporu, ale nie takiej masakry na samym początku. Natychmiast padł rozkaz odwrotu.

W bezpiecznej odległości przygotowano drabiny i bambusowe tarcze pod których osłoną rozpoczęto kolejny szturm.

Na wspinających się samurajów spadł grad głazów, pocisków z arkebuzów i strzał, między czekających wokół drabin rzucano granaty z opóźnionym zapłonem. Jak zwykle rozpoczął się honorowy wyścig kto pierwszy wedrze się na mur. Brat dowódcy Hosokawa Sadaoki zarządził, że każdemu kto przed nim wejdzie na jego drabinę osobiście zetnie głowę, koniecznie chciał być pierwszy na blankach. Potem zaczął się wspinać, wśród okrzyków pochwał dotarł na szczyt i wskoczył na mur, ale wtedy dosięgły go włócznie, odepchnięty runął w dół na dno fosy. Drugi szturm załamał się.

Zbudowano wieże oblężnicze z których strzelcy ostrzeliwli obrońców na murach. Bezskutecznie atakowano przez kolejne 3 dni, stosy zabitych Japończyków rosły. Tak zażartej bitwy oddziały Hideyoshiego nie toczyły od początku inwazji.

 

11 listopada w nocy przybył Kwak Chaeu z niedużym oddziałem Sprawiedliwych, każdy rozpalił 5 sosnowych pochodni, mieli robić wrażenie dużych sił. Następnie przybyło 500 partyzantów, po nich 2,5 tys. Wszyscy manifestowali swoją obecność.

 

12 listopada w nocy Hosokawa podjął ostatnią próbę ataku. Widział nowe zagrożenie, ale postanowił zaryzykować. Rzucił swoich ludzi na bramy od północy i wschodu. Walczący przy północnej bramie generał Kim Shimin otrzymał śmiertelny postrzał w lewą stronę czoła. Widząc jego śmierć Japończycy uderzyli wszystkimi siłami. Wtedy do walki włączyli się Sprawiedliwi Kwaka, arkebuźnicy i łucznicy zaczęli z tyłu ostrzeliwać atakujących mury, szturm załamał się.

 

Załoga była wyczerpana 5 dniami krwawej walki praktycznie bez chwili odpoczynku. Zmęczenie, śmierć dowódcy, kończąca się amunicja sprawiły, że gasło morale i bitewny zapał. W tak trudnym momencie niespodziewanie przybyło zaopatrzenie. Japończycy angażując wszystkie siły do szturmów, zaniedbali odcięcia dostępu do zamku od południa, z rzeki Nam. Partyzanci przypłynęli łodziami przywożąc z Jeolli dużą dostawę broni, prochu, kul i granatów. Bez większych problemów dostarczyli ogromną ilość skrzyń i beczek do fortecy. Obrońcy złapali świeży oddech, kryzys minął, wrócił zapał do walki.

Hosokawa i jego generałowie byli bezradni. Ponieśli gigantyczne straty, znajdowali się głęboko na terytorium wroga, partyzanci przejmowali dostawy, wróg miał nadspodziewanie skuteczną broń i dostał zaopatrzenie. Zadecydowano przerwać oblężenie i wycofać się.

 

Hideyoshi był wściekły, Japończycy nigdy nie powinni zostać pokonani przez Koreańczyków. Wyparto jego niezwyciężone oddziały z prowincji Jeolla. Yi Sunsin królował na morzu, do tego ciągle atakujący partyzanci przejmowali dostawy, ślubował zemstę. Jego machina wojenna zaczęła zgrzytać, inwazja stanęła.

Bitwa pod Jinju jest uważana za jedno z największych zwycięstw Korei, zamknęła Japończykom drogę do prowincji Jeolla.

 

WIELKI ODWRÓT, CHIŃSKA INTERWENCJA

 

Zwycięstwa na morzu i sukcesy partyzantów były bardzo ważne, ale musiała pojawić się siła która wyprze okupanta z Korei. Jedyną nadzieją była chińska interwencja, powstanie w Ningxii i problemy w innych częściach imperium nadal wiązały siły Ming, jednak w obliczu japońskich postępów i oporu jaki pokazali Koreańczycy rząd Ming postanowił wysłać ograniczony kontyngent. Sukcesy Yi Sunsina na morzu zabezpieczały chińskie brzegi, opór na lądzie powstrzymywał wejście japońskiej armii na tereny cesarstwa, Ming musiało pomóc sąsiadowi we własnym żywotnym interesie.

 

15 sierpnia 3 tys. zaprawionych w walkach żołnierzy przekroczyło graniczną rzekę Yalu. Źródła różnią się co do liczebności Chińczyków, określając ją od 3 do 6 tysięcy. Dowodził nimi Zhao Chengxun, dumny, zwycięski generał. Zhao zdobył doświadczenie skutecznie odpierając ataki Mongołów i walcząc z plemionami Dżurdżenów. Chwalił się, że szarżą 3 tys. jazdy rozbił ich 100 tysięczną armię. Nienawidził Japończyków, gardził nimi, był przekonany o swojej wyższości i nie miał żadnej wątpliwości, że odbije Pyongyang. Uważał, że 20 tys. Japończyków stanowi mizerną siłę wobec jego niezwyciężonych wojowników.

 

23 sierpnia o świcie Zhao wydał rozkaz ataku, rzęsistą ulewę uznał za okoliczność sprzyjającą zaskoczeniu obrońców. Poniekąd miał rację. Konishi Yukinaga był izolowany głęboko na wrogich terenach, oddalony o ponad 200 km. od sił w Seulu. Od miesiąca tkwił pod presją spodziewanej interwencji chińskiej armii, ale i tak atak kompletnie go zaskoczył. Nie znał liczebności przeciwnika, jednak był przekonany, że ma do czynienia z bardzo poważnymi siłami. Większość japońskich żołnierzy nie miała czasu na włożenie zbroi, zabierano tylko broń która leżała pod ręką i w biegu tworzono formacje, chińskie oddziały wdzierały się do miasta, wokół słychać było odgłosy bitwy.

Sukces ataku był pozorny, Zhao nie zdawał sobie sprawy, że wchodzi do śmiertelnej pułapki. Konishi analizował nadchodzące raporty, szybko zorientował się, że oprócz sił które go atakują nie ma żadnej innej armii, nawet odwodów. Według meldunków miał przewagę liczebną co najmniej 4 do 1. W polu, w przypadku starcia z ciężką kawalerią, taka przewaga mogła nic nie znaczyć, ale przy walkach ulicznych w mieście wróg nie miał szans. Pozwolił Chińczykom wjechać za mury i zejść z koni. Rozdzielił siły, część otoczyła wyjścia z miasta, reszta ruszyła na ulice gdzie walka zamieniła się w setki potyczek. Wykorzystując przewagę liczebną izolowano grupy chińskich żołnierzy, strzelcy Gumi Teppo kończyli starcia salwami z arkebuzów, bitwa szybko przemieniła się w rzeź.

Zhao przerażony rozwojem sytuacji dał sygnał do odwrotu. Konishi rozkazał wypuścić Chińczyków za mury. Uciekający wybiegli na błotniste pola pod Pyongyangiem, gdzie czekały już szeregi samurajów z mieczami i strzelcy. Niewielu udało się uciec, oczywiście był wśród nich bohaterski generał Zhao Chengxun, miał duże doświadczenie, umiał zadbać o siebie.

Szybko minęła początkowa euforia po sukcesie i przyszedł strach. Konishi pojął, że niebawem musi nadejść właściwa armia Ming. Na konferencji dowódców w Seulu zameldował głównodowodzącemu Ukicie Hideie, że w przypadku ataku dużych sił nie zatrzyma chińskiej armii bez istotnego wsparcia i dostawy zaopatrzenia. Obaj wiedzieli, że admirał Yi Sunsin i partyzanci za wszelką cenę będą się starali przeciwdziałać.

 

12 października sytuacja w cesarstwie Ming uległa zasadniczej zmianie. Generał Li Rusong stłumił powstanie w Ningxii, padło Lingzhou ostatni bastion rebelii. Li mianowano generałem najwyższego stopnia i dowódcą armii, która miała wyprzeć Japończyków z Korei. Szacowano, że potrzebował 100 tys. ludzi żeby szybko wykonać zadanie. Ostatecznie oddano mu do dyspozycji 43 tys.

Li Rusong był dużo rozsądniejszy i cierpliwszy od Zhao Chengxun, wyciągnął wnioski z jego błędów. Zrezygnował z marszu jesienią błotnistymi drogami. Postanowił ruszyć gdy zima zamrozi grunt, wtedy wozy z zapasami i armatami będą się z łatwością przemieszczać. Jesień wykorzystał na przygotowanie i szkolenie dowódców. Gromadził zapasy broni, zimowych ubrań i żywności. Budżet Ming sfinansował zakup dodatkowych 200 dział.

 

ROK 1593

 

5 stycznia Wu Weizhong przeprawił 3 tys. ludzi przedniej straży przez rzekę Yalu. Za nimi przeprawiły się 2 rzuty po 2 tys. ludzi każdy, po nich główne siły. W Uiju król Seonjo oficjalnie powitał armię Ming. Li Rusong został dowódcą połączonych sił Chin i Korei. Armię podzielono na 3 dywizje nazwane skrzydłami, Li wraz z bratem Rubo stanęli na czele lewego, Yang Yuang miał dowodzić centrum, a Zhang Shijue prawym skrzydłem. Szybkim marszem ruszono w kierunku Pyongyang.

Siły koalicji liczyły ponad 60 tys. ludzi, z czego 43 tys. stanowił chiński kontyngent, 10 tys. regularna armia króla Seonjo, 5 tys. koreańscy mnisi i prawie tyle samo milicja Sprawiedliwych i Regularnych. Na uwagę, że Japończycy mają ogromną przewagę w broni palnej Li Rusong odpowiedział, że japońskie karabiny są skuteczne na kilkaset kroków, a jego armaty mają zasięg do 3 tys. metrów, więc jak może nie wygrać?

W odróżnieniu od Zhao Chengxuna nie parł bezmyślnie naprzód, oddziały doświadczonych zwiadowców poprzedzały awangardę.

 

5 lutego armia sprzymierzonych stanęła przed Pyongyang, Konishi Yukinaga zaproponował rozmowy, wskazał Li Rubo na negocjatora. Ten jednak, obawiając się pułapki, odmówił. W nocy obóz Li Rubo został zaatakowany przez japoński oddział. Czujki dostrzegły zagrożenie, ogłoszono alarm, atak odparto i zamarkowano ucieczkę. Japończycy chwycili przynętę i sami wpadli w zasadzkę, wybito ich.

 

Miasto zbudowano w terenie przygotowanym pezez naturę do obrony, otaczał je wysoki mur, miało plan trójkąta. Na wschodzie rzeka Taedong pełniła rolę fosy. Na zachodzie wiła się rzeka Potong podchodząca do murów przy bramie noszącej jej nazwę. Ważnym sektorem obrony była dominująca nad okolicą góra Moranbong na północnym krańcu miasta. Włączono ją w system obronny otaczając murami biegnącymi po zboczach. Na szczycie Konishi Yukinaga umieścił swój punkt dowodzenia, miał doskonały widok na Pyongyang i okolice. Ochraniał go oddział 2 tys. ludzi ochrony. Po południowej stronie góry leżała buddyjska świątynia Yongmyongsa.

W obrębie północnych murów, u podnóża góry Moranbong, Konishi kazał wybudować wewnętrzną cytadelę. Z powodu braku czasu nie postawiono kamiennych murów, ale usypano japońską metodą wysokie, ziemne wały chroniące przed kulami chińskich armat. Umocniono je drewnianymi palisadami, za którymi ciągnęła się linia okopów dająca obrońcom czyste pole ostrzału. Na przedpolu palisad gęsto powbijano w wał sztylety i miecze porzucone przez wojska koreańskie przy pośpiesznej ewakuacji z miasta. Nasyp wyglądał jak błyszczący grzbiet jeża.

Za mury Pyongyang prowadziło 6 bram. Dwie, od strony rzeki Taedong, były praktycznie nie bronione. Każdej z pozostałych broniło 2 tyś ludzi. Reszta Dywizji, 10 tys. ludzi, była mobilna, czekali na rozkaz w którym miejscu mają włączyć się do walki. Wszyscy koreańscy cywile zostali ewakuowani z miasta.

8 lutego rano oddziały sprzymierzonych ruszyły do ataku ze wszystkich stron. Pierwsza padła brama Chilsong na północnym zachodzie, wojska chińskie weszły do miasta, rozpoczęły się walki uliczne po północnej stronie wewnętrznej cytadeli. Po południu zdobyto pozostałe bramy Potong, Changgyong i Hangu. Pod naporem atakujących Japończycy wycofali się do wewnętrznej cytadeli, do zmierzchu bronili jej szańców. Ogień kilku tysięcy arkebuzów powstrzymywał kolejne szturmy.

W nocy sztab Koshiego Yukinagi podjął decyzję o oddaniu miasta. Oddziały Pierwszej Dywizji wyszły bramą Chongyang, sforsowały zamarzniętą rzekę i ruszyły na południe w kierunku Kaishung. Zimowe mrozy siały straszliwe żniwo, większość japońskich żołnierzy nie miała ciepłych ubrań, jedynie odzież noszoną zwykle pod zbrojami. Rannych porzucano, wielu wyczerpanych nieomalże czołgało się.

Odwrót do Seulu trwał 9 długich dni. Pierwszą nadzieją na pomoc był garnizon Pungsan, którego załogą dowodził Otomo Yoshimune, daimyo prowincji Bungo. Zamiast schronienia znaleziono spalone, opustoszałe zabudowania. Po otrzymaniu meldunków o ataku ogromnych chińsko koreańskich sił na Pyongyang, Otomo doszedł do wniosku, że Pierwsza Dywizja Konishiego nie ma szans na ocalenie, zlekceważył jego wezwania do udzielenia pomocy, rozkazał spalić Pungsang i ruszył w kierunku Seulu.

Tchórzostwo w obliczu wroga było niewyobrażalnym grzechem samuraja. Klan Otomo, jedna z najstarszych rodzin daimyo na Kyushu, został nieodwracalnie zhańbiony. Zadało to spory cios wysiłkom jezuickich misjonarzy, Otomo byli jednymi z tych, którzy przeszli na chrześcijanizm. Wieść o jego czynie rozeszła się po całym kraju, wielu Japończyków uznało, że chrześcijanizm nie jest dobrą religią dla samuraja, bowiem skutkuje uległością i tchórzostwem.

 

17 lutego Konishi dotarł do Seulu. Ludzie którzy przeżyli byli w fatalnym stanie, poranieni, głodni, poodmrażani, wielu dotknęła śnieżna ślepota.

19 lutego Li Rusong bez większych walk zajął Kaishung. Był w niebezpiecznej sytuacji, Japończycy w Seulu zgromadzili 50 tys. ludzi, Kato Kiyomasa miał duże siły w Hamgyong na północy, mogli z Konishim wziąć w kleszcze armię sprzymierzonych. Z kolei gdyby szybko zdobył Seul odizolowałby armię Kato od reszty japońskiej armii na południu.

 

22 lutego Kato Kiyomasa poprowadził 2 Dywizję z dalekiej pólnocy Korei na południe w kierunku Seulu.

 

Żadna ze stron nie miała pełnej informacji o przeciwniku. Japońscy jeńcy twierdzili, że ich siły w stolicy liczą 100 tys. ludzi. Koreańscy dowódcy natomiast, że są 10 razy mniejsze i nalegali na atak. Japończycy byli przekonani, że armia sprzymierzonych jest dużo liczniejsza niż w rzeczywistości.

Li skłaniał się do koreańskich informacji, zdecydował się pojechać nad rzekę Jimjin i osobiście sprawdzić liczebność wroga. Na wypadek konieczności odwrotu zostawił w Kaishung 3 tys. ludzi z rozkazem naprawy umocnień i przygotowania obrony.

 

26 lutego armia sprzymierzonych przybyła do Paju, od stolicy dzieliło ją 40 km. Generał Yang Yuan miał rozpoznać siły wroga i zająć pozycję na północ od miasta, ruszył przodem z 3 tys. kawalerii. W nocy jego awangarda starła się z niewielkim oddziałem japońskiej straży, który po krótkiej walce wycofał się.

Na wieść o nadchodzącej armii Ming Japończycy wysłali na przeciwnika dwie dywizje. Poprowadzili je Kobayakawa Hidekane i Ukita Hideie, każdy miał ponad 20 tys. ludzi, w Seulu pozostało 10 tys. żołnierzy dla obrony miasta.

Kiedy Li Rusong dostał informację o wyjściu oddziałów japońskich ze stolicy zdecydował się ruszyć w ich kierunku. Pozostawił wolno posuwający się trzon armii i poprowadził 2 tys. elitarnych konnych wojowników. Zwiadowcy nadal nie rozpoznali liczebności wroga. Pewny siebie minął oddziały Yang Yuana i parł do przodu.

 

27 lutego około godz. 7 rano Li Rusong dotarł pod Byeokjegwan. Miasteczko było położone w wąskiej, długiej na 4 km. dolinie otoczonej wzgórzami. Na grzbiecie jednego z nich zwiad dostrzegł mały oddział przeciwnika, nie wiedział, że wzgórza były już obsadzone przez awangardę dywizji Kobayakawy, do której dołączały coraz to nowe oddziały. Przekonany o swojej sile zaatakował wpadając w pułapkę, przeważający wróg zmusił go do odwrotu. Stale zwiększające liczebność oddziały Kobayakawy starały się okrążyć przeciwnika. Wkrótce do bitwy włączyło się ponad 3 tys. kawalerzystów Yang Yuana, ale przewaga liczebna blisko 30 tys. piechoty nadal była przytłaczająca. Na szczęście dla oddziałów Ming Japończycy mieli niecały tysiąc jazdy. Siły sprzymierzonych zaczęły się cofać, 5 tys. wojowników na koniach zaciekle kontratakowało siejąc popłoch w szeregach piechoty przeciwnika. Japońscy strzelcy dziesiątkowali jeźdźców. Li walczył w pierwszym szeregu, cudem ocalał gdy zabito pod nim konia, przed zabójczym ciosem ochronił go brat Li Yousheng zasłaniając własnym ciałem co przypłacił życiem.

Koło południa pod Byeokjegwan dotarły oddziały dywizji Ukity Hideie, jednocześnie w północnym wejściu do doliny pojawił się trzon armii sprzymierzonych. Japończycy przerwali ataki pewni, że jest to tylko awangarda ogromnej armii i zaczęli wycofywać się w kierunku Seulu. Nie zdawali sobie sprawy, że obie dywizje mogły w korzystnym terenie otoczyć i wybić wszystkie siły Ming i Korei w rejonie Byeokjegwan. Z kolei Li Rusong nabrał przekonania, że informacje jeńców o 100 tys. armii japońskiej były prawdziwe i obawiając się pułapki nie wykorzystał sprzyjającej okazji do zaatakowania przeciwnika w odwrocie.

Bitwa pod Byeokjegwan była najkrwawszą w czasie pierwszej inwazji, łącznie po obu stronach zginęło prawie 11 tys. ludzi. Nie zakończyła się przekonującym zwycięstwem Japończyków, ale chwilowo zatrzymała marsz armii koalicji na Seul. Li Rusong wycofał się na północ, Konishi Yukinaga do Seulu, zwycięstwo dodało mu pewności siebie po ciosie jakim była utrata Pyongyang. Wstrzymano walki, nastał impas który miał trwać przez najbliższe 2 miesiące, ani Li Rusong na północy, ani Konishi Yukinaga w Seulu nie kwapili się do agresywnych operacji na większą skalę.

 

OBLĘŻENIE HAENGJU

 

Niespodziewanie dla Konishiego tuż za jego plecami wyrósł problem. 13 kilometrów na północny zachód od Seulu, na wzgórzu nad rzeką Han, tkwiła opuszczona twierdza Haengju. Górowała nad przeprawą i szlakiem do stolicy. Generał Kwon Yul, gubernator i dowódca sił prowincji Jeolla, planował dołączyć do sił koalicji. Na wiadomość o odbiciu Pyongyang i pochodzie Li Rusonga na Seul zajął Haengju, odbudował i wzmocnił fortyfikacje, czekał na wojska sprzymierzonych. Wynik bitwy pod Byeokjegwan postawił go w złej sytuacji, Li Rusong wycofał się, Kwon ze skromną załogą niespełna 3 tys. ludzi, pozostał osamotniony obok prawie 20 razy liczniejszych sił wroga.

 

14 marca o świcie Konishi Yukinaga wyszedł z Seulu na czele 30 tys. armii. Postanowił zmieść denerwujący przyczółek wroga, mając dziesięciokrotną przewagę nie przewidywał problemów.

Haengju stała w doskonałym miejscu, od południa chronił ją niemal pionowy klif, z pozostałych stron strome zbocza. Kwon zadbał o wyposażenie swoich ludzi w wyjątkowo śmiercionośną broń. Największe spustoszenie miała siać koreańskiej konstrukcji Hwacha - wyrzutnia strzał o długości do 1,2 metra napędzanych podwiązaną racą z ładunkiem palącego się prochu.

Hwacha, w zależności od konstrukcji, wystrzeliwała jednocześnie od 100 do 200 strzał ze stalowymi grotami. Zasięg wynosił nawet do 500 metrów, jeżeli wyrzutnia stała na wzniesieniu. Ówczesna kronika zawiera relację z eksperymentu, ponoć pocisk wystrzelony ze 100 metrów przeszył stracha na wróble ubranego w zbroję i tarczę.

 

Drugim koreańskim wynalazkiem był Chincholloe Pigyok - bomba o opóźnionym zapłonie wystrzeliwana z katapult. Chincholloe Pigyok, dosłownie "Latający trzęsący ziemią grzmot nieba" ważył około 12 kg. Żelazna skorupa była wypełniona metalowymi odłamkami, w środku tkwił detonator, bambusowy cylinder wypełniony prochem opleciony wychodzącym na zewnątrz skorupy lontem, długość lontu określała zwłokę czasu od podpalenia do eksplozji. Siłę rażenia Chincholloe Pigyoka Japończycy poznali dopiero podczas walk w Korei.

 

Artwork from “The Samurai Invasion of Korea 1592–98” by Stephen Turnbull © Osprey Publishing

Obrońcy Haengju mieli 40 Hwach i duży zapas Grzmotów Nieba. Obie bronie najskuteczniej raziły zwarte formacje, jedna bomba czy salwa wyrzutni strzał zabijały kilkadziesiąt osób.

 

Atak rozpoczął się koło godziny 6,00. Po sygnale gęste formacje wojowników ruszyły w górę stromych zboczy, warunki nie mogły być lepsze dla skutecznego rażenia atakujących. Zza palisad i wałów ziemnych posypał się na atakujących grad strzał, pocisków z arkebuzów, głazy i pnie drzew. Największe żniwo siały Hwachy i Grzmoty Nieba. Odparto 9 szturmów, jeden z nich zdołał zepchnąć wojowników Kwona do drugiej linii obrony, ale nic więcej nie udało się Japończykom osiągnąć.

 

W obliczu tak zaciekłej obrony i przerażających strat Konishi wstrzymał szturmy, kazał spalić ciała zabitych i wycofał wojska do Seulu. Po bitwie ludzie Kwon Yula zebrali pozostałe zwłoki wroga, rozładowali wściekłość rozrywając je i wieszając na gałęziach drzew. Zginęło 130 obrońców. Według źródeł koreańskich straty japońskie sięgnęły 10 tys. zabitych lub rannych.

 

Haengju całkowicie odwróciło sytuację, znakomicie wzrosła pozycja koalicji. Li Rusong nabrał ochoty do poprowadzenia wojsk na Seul, ale musiał poczekać na wiosnę. Problemy zaopatrzeniowe dotknęły też siły koalicji, wojna zrujnowała i pozbawiła zapasów wieś koreańską.

Natomiast morale i sytuacja militarna okupantów sięgnęły dna. Japońskie wojska ogarnęła depresja i apatia. Zimne deszcze, głód, agresywne ataki partyzanckich oddziałów podchodzących aż pod bramy Seulu doprowadzały do licznych przypadków popełniania seppuku. Rany odniesione w bitwach, odmrożenia, dur brzuszny, śnieżna ślepota, sprawiały, że śmierć zbierała straszliwe żniwo. Wartownicy i zwiadowcy byli atakowani przez wygłodniałe tygrysy, często nie potrafili się obronić. Inwazja trwała od 11 miesięcy, do Korei wprowadzono ponad 150 tys. japońskich żołnierzy, teraz według najbardziej optymistycznych szacunków liczebność wojsk Hideyoshiego spadła do 53 tys. ludzi. Do tego wszystkiego komando chińskich dywersantów przeniknęło nocą do Seulu i spaliło magazyny niszcząc większość zapasów żywności japońskiej armii.

Chińczycy zażądali rozejmu i rozpoczęcia rozmów pokojowych, grożąc zwiększeniem liczebności swojej armii do 400 tys. ludzi. Pierwszym warunkiem było wycofanie wszystkich japońskich wojsk na południowe wybrzeże, oraz uwolnienie uwięzionych przez Kato księżniczek. Hideyoshi musiał ulec.

 

6 maja Kato i Konishi rozpoczęli ewakuację Seulu, do 18 maja wszystkie siły japońskie opuściły miasto.

 

19 maja oddziały sprzymierzonych weszły do stolicy. Li Rusong zastał przerażającą sytuację. Głodujący ludzie walczyli między sobą poszukując resztek żywności, szerzył się kanibalizm. Wzdłuż dróg leżały zwłoki zabitych i zmarłych z głodu ludzi, ciała ofiar epidemii tyfusu, martwe konie, wszystko rozkładało się w panującym upale wydzielając nieznośny odór wypełniający ulice miasta.

 

Do 30 czerwca wszystkie oddziały inwazyjne wycofały się na południowe wybrzeże. Kato i Konishi obwarowali się w Pusan i kilku nadmorskich fortach, ogółem japońskie wojska zajęły 17 fortec. Zawarto chwiejny rozejm, rozpoczęto rozmowy o warunkach zawarcia pokoju.

 

DRUGIE OBLĘŻENIE JINJU

Fiasko inwazji było przesądzone, ale Japończycy przeprowadzili jeszcze jedną operację, która miała mieć znaczenie symboliczne, bez żadnej strategicznej korzyści. Hideyoshi był rozczarowany i wściekły, jego armie które tak dobrze radziły sobie w pierwszej fazie inwazji zostały sromotnie pokonane. Ze wszystkich porażek prawdopodobnie najbardziej dotknęła go porażka pod Jinju w listopadzie ubiegłego roku, w każdym razie to właśnie na tej fortecy postanowił zemścić się i zmyć hańbę za wszystkie niepowodzenia. Jak bardzo zależało Hideyoshiemu na sukcesie świadczy fakt przerzucenia na półwysep posiłków, które zwiększyły liczebność wosk japońskich do ponad 90 tyś. ludzi. Koreańskie dowództwo dostrzegło wzmożone ruchy wojsk przeciwnika, ale nie znało celu tych działań. Postanowiono wzmocnić garnizon prowincji Jeolla i fortecę Jinju. Kwon Yul, głównodowodzący siłami Korei, udał się z częścią sił do Jeonju. Jeden z generałów Armii Sprawiedliwych prowincji Jeolla, Kim Cheonil, wzmocnił Jinju i przejął dowodzenie załogą fortecy.

W Jinju stacjonował stały garnizon 4 tys. ludzi, posiłki sprawiedliwych i oddziałów ochotników zwiększyły jego liczebność ponad 10 razy, schronili się tam okoliczni mieszkańcy z kobietami i dziećmi, razem za murami fortecy znalazło się 60 tys. ludzi.

 

20 lipca od rana oddziały japońskie zaczęły docierać pod Jinju, do wieczora fortecę otoczyło 90 tyś. ludzi. W żadnej z dotychczasowych operacji inwazyjnych nie zaangażowano takich sił.

Ulokowane na naturalnym plateu Jinju było małą kopią Pyongyang, miało długi wrzecionowaty plan rozciągający się z zachodu na wschód. Od południa naturalną fosę tworzyła rzeka Nam, wzdłuż brzegu piętrzyła się skalna ściana na szczycie której wybudowano długi mur. Północną stronę również otoczono wysokim murem z wieżami i bramami, pod nim wykopano sztuczną fosę zasilaną dopływem rzeki Nam. Tak jak w Pyongyang na wzniesieniu przy południowym murze wybudowano duży pawilon widokowy nazwany Choksongnu z którego można było podziwiać panoramę rozlewisk Nam. Za murami 60 tys. ludzi czekało na pierwszy atak.

Utworzono dwa pierścienie oblężenia. Pierwszy miał prowadzić szturm na mury, drugi był odwodem i jednocześnie zabezpieczeniem przed przedostaniem się posiłków do fortecy i przed atakami partyzantów na tyły oblegających.

Od zachodu rozlokowano 26 tys. ludzi Konishiego Yukinagi, od północy miało zaatakować 25 tys. ludzi Kato Kiyomasy, szturm na wschodni kraniec murów miał poprowadzić Ukita Hideie oddziałami liczącymi 17 tys. ludzi.

Drugi pierścień tworzyło 8,7 tys. wojowników Kobayakawy Takakage na północnym zachodzie, 13 tys. wojowników dowodzonych przez Mori Hidemoto rozlokowanych na wschodzie i rozmieszczone na południowym brzegu rzeki Nam siły dowodzone przez Kikkawę Hiroie. Konishi Yukinaga cofnął część swoich oddziałów pod las na zachodzie, miały zabezpieczać tyły jego zasadniczych sił szturmujących mury.

Pierwszego dnia Japończycy rozpoczęli przygotowania do szturmu, zaczęli szykować wielkie tarcze wykonane z bambusowych wiązek, wiele było wyposażonych w koła, rozpoczęto budowę wież oblężniczych.

 

21 lipca rozpoczęto ataki. W pierwszej fazie zniszczono groble utrzymujące wodę w sztucznej fosie, zasypano ją ziemią, kamieniami i chrustem co umożliwiło podejście pod północne mury pod osłoną wielkich bambusowych i drewnianych tarcz. Przez dwa dni obrońcy zaciekle odpierali ataki ogniem z arkebuzów, płonącymi strzałami podpalano tarcze, rzucano bomby z opóźnionym zapłonem.

 

23 lipca wprowadzono do walki wieże oblężnicze, japońscy strzelcy ostrzeliwali obrońców na murach, rozpoczęto szturm z użyciem drabin. Ataki załamały się gdy koreańskie działa zniszczyły wieże. W czasie szturmów oddziały partyzantów podjęły próbę przebicia się od północnego wschodu z pomocą dla twierdzy. Tylko część z nich przedostała się za mury, większość odrzucił Mori Hidemoto z drugiego pierścienia oblężenia. Obrońcy odpierali ataki do końca następnego dnia, partyzanci którym udało się przebić stanowili niewielką siłę, ale morale załogi znacznie wzrosło.

 

25 lipca Japończycy podjęli próbę negocjacji, Ukita Hideie wysłał do fortecy pismo w którym namawiał Kim Cheonila do poddania się, argumentował ocaleniem życia tysięcy Koreańczyków, nie otrzymał odpowiedzi. Wznowiono szturmy.

 

26 lipca do walki wprowadzono duże wozy szturmowe ze wzmocnionymi dachami, nazwano je żółwiami. Pod taką osłoną, jak w opancerzonych tunelach, atakujący przedostali się pod mury i zaczęli usuwać elementy fundamentów. Koreańskie pociski ogniowe podpaliły wozy i drzewo wypełniające fosę, część kopiących spłonęła, prace przerwano. Pojazdy skonstruowali ludzie Kato Kiyomasy, być może pomysł dały okręty żółwie Yi Sunsina.

 

27 lipca kopacze podeszli pod mur pod osłoną nowych wozów, budowano je przez całą noc, dachy wyłożono mokrymi skórami wołów które chroniły przed ogniem. Z pomocą przyszło załamanie się pogody, rzęsista ulewa gasiła rzucane pochodnie i ogniste pociski, spływająca woda pomagała w wyjmowaniu głazów z podbudowy muru, w końcu runął podkopany odcinek.

Drzeworyt, Tryptyk Kato Kiyomasa oblężenie Jinju, Tsukioka Yoshitoshi (1839-1892)

Samuraje rozpoczęli tradycyjny wyścig kto pierwszy wejdzie na teren wroga. Honoru przełamania obrony dostąpili Goto Mototsugu, wasal Kurody Nagamasy i Jida Kakubei, chorąży Kato Kiyomasy, którzy niemal jednocześnie wbiegli za mur. Japońskie oddziały wlewały się na ulice miasta, rozgorzały zacięte walki. Obrońcom kończyła się amunicja, wielu nie miało stalowych mieczy, rozpaczliwie próbowali walczyć kijami. Opór powoli gasł.

Kiedy szturmujący wpadli do środka jeden z koreańskich generałów, So Yewon, dał przykład obrońcom rzucając się na linię wroga. W pewnym momencie starł się ze znacznie młodszym samurajem Okamoto Gonojo, wasalem Kikkawy Hiroie, wkrótce walczący obok rozdzielili ich. So, wyczerpany walką, wycofał się do tyłu i zrezygnowany usiadł na pieńku koło urwiska żeby złapać oddech. Okamoto widząc to podbiegł, po chwili głowa starego generała potoczyła w trawie, niefortunnie dla zwycięzcy przeleciała przez krawędź i spadła w dół klifu. Strata tak cennego trofeum była nie do pomyślenia dla honorowego samuraja. Po bitwie długo przeszukiwał ze swoimi ludźmi brzeg rzeki, szczęśliwie głowę odnaleziono.

Nie wiadomo jak zginął dowódca fortecy generał Kim Cheonil. Przekazy mówią, że obserwował wydarzenia ze szczytu jednej z wież. Gdy zrozumiał, że bitwa jest przegrana zszedł na dół. Jedne źródła twierdzą, że rzucił miecz w dół do rzeki, pokłonił się w kierunku północy i odebrał sobie życie przy studni obok wieży, według innych stanął na murze i skoczył do rzeki.

Wielu zdesperowanych obrońców szukało śmierci w nurcie Nam skacząc z murów. Kronikarz Kato Kiyomasy opisał, jak żyjących i martwych wyciągano z wody i ścinano, bezgłowe ciała na powrót wrzucano do rzeki, stopniowo Nam zamieniała się w rzekę krwi. Ludzie Kikkawy Hiroiego na południowym brzegu byli szczególnie aktywni w wyłapywaniu i ścinaniu uciekających, rekompensowali sobie brak udziału we wcześniejszych walkach. Japońskie zapisy mówią o 20 tys. głów zdobytych w Jinju, koreańskie o 60 tys. zabitych, oba źródła opisują masakrę cywili.

 

Bitwa była skończona, Japończycy tryumfowali, odnieśli wymarzone zwycięstwo. Generałowie zebrali się w pawilonie Choksongnu i zaczęli ucztować ciesząc się widokiem rzezi na drugim brzegu Nam. Dla towarzystwa kazali sobie przyprowadzić wzięte do niewoli koreańskie kobiety. Była wśród nich Choi Nongae, miała 17 lat. Pochodziła z ubogiej rodziny, szybko straciła ojca. Wychowano i wyuczono ją na Kisaeng, odpowiednika japońskiej Geishy. Została konkubiną i żoną koreańskiego generała Choi Gyeonghoe, jednego z dowódców załogi Jinju. Nongae była w rozpaczy, kilka godzin wcześniej jej ukochanego zabili samuraje. Od początku przyjęcia zaczęła uwodzić Keyamurę Rokunosuke, seniora generałów Kato Kiyomasy. Po zapadnięciu zmroku zwabiła go blisko krawędzi skały klifu, stojąc tyłem do rzeki otoczyła ramionami w namiętnym uścisku i gwałtownie rzuciła się w tył pociągając samuraja, nie rozluźniła objęcia, oboje zginęli w nurcie Nam.

Tak narodziła się legenda bohaterki, mścicielki męża i wszystkich ofiar masakry Jinju. Na klifie, obok miejsca jej śmierci, postawiono pomnik i świątynię Nongae Shrine, która upamiętnia jej patriotyzm, bohaterstwo i poświęcenie. Kamień z którego ponoć skoczyła nazwano Kamieniem Sprawiedliwości.

Wejście do Nongae Shrine

Choi Nongae

Po spaleniu wszystkiego co dało się spalić i zrabowaniu wszystkiego co przedstawiało jakąś wartość japońskie oddziały wycofały się głęboko na południe.

 

Wzdłuż wybrzeża stworzono strefę okupacyjną długości 200 kilometrów, od Pusan do Suncheon na zachodzie. Opierała się na 22 koreańskich twierdzach które w następnych latach przebudowano na japoński model obronny, dodatkowo wybudowano 8 nowych od podstaw. Japońskie przybrzeżne forty w Korei nazwano Wajo, strefę od Pusan do Suncheon linią Wajo.

 

1 września Toyotomi Hideyoshi rozkazał wycofać 40 tys. ludzi z Korei na Kyushu, pozostawiono 50 tys.

 

16 września większość chińskich oddziałów rozpoczęła wymarsz z Korei. Pozostało 16 tys. ludzi z zadaniem strzeżenia rozejmu.

 

24 października król Seonjo wrócił do Seulu.

 

Przez następne 4 lata linia Wajo będzie okupowanym terytorium Korei. Kontrolę nad pozostałą częścią półwyspu przejęła koreańska armia. Wprowadzono zawieszenie broni. Rozpoczęto przygotowania do rozmów o zawarciu pokoju.

 

ROZEJM

 

Lata 1594 - 1596

Rozmowy z dworem Ming o warunkach pokoju były bardzo trudne. Negocjatorzy i doradcy obu stron albo nie rozumieli sytuacji, albo byli pozbawieni wyobraźni, ich oceny intencji i możliwości przeciwników były absurdalne. Chińska delegacja przekonała swojego cesarza, że bez problemu podporządkuje sobie niewielki kraj osłabiony przez wojnę. Hideyoshiemu przedstawiono następujące warunki: cesarz Ming uzna go za króla Japonii i swojego wasala, oraz nada mu przywilej prowadzenia handlu z Chinami.

Doradcy Hideyoshiego przekonali go, że ​​Chiny przestraszone potęgą militarną Japonii, chcą pokoju i zaakceptują go jako swojego cesarza. Hideyoshi wystąpił więc z pozycji zwycięzcy. Córka cesarza Ming miała zostać żoną cesarza Japonii, południowe prowincje Korei będą przyłączone do Japonii, zostaną przywrócone normalne stosunki handlowe między Chinami i Japonią. Wraz z córką cesarza Ming mieli przbyć do Kyoto, jako zakładnicy, syn króla Korei i kilku wysokich rangą urzędników państwowych.

Przy tak fundamentalnie różnych stanowiskach nie było mowy o wypracowaniu układu satysfakcjonującego obie strony.

 

W czasie negocjacji obie strony powstrzymywały się od działań wojennych na lądzie, jednak na morzu stoczono 2 bitwy. Jeszcze w kwietniu 1594 okręty Yi Sunsina zatopiły 30 japońskich statków wojennych w bitwie w okolicach Danghangpo. W listopadzie, w okolicach wyspy Koje, Yi próbował sprowokować bitwę zatapiając 2 puste okręty kotwiczące przy jednym z portów, Japończycy przekazali mu wiadomość, że nie mogą walczyć z powodu negocjacji pokojowych między Ming i Japonią.

 

Japończycy trzymali się Wajo i rozbudowywali ich fortyfikacje. Resztę półwyspu kontrolowała Korea. Sztab armii króla Seonjo przeanalizował przebieg pierwszej inwazji. Korea musiała unowocześnić i rozbudować wszystkie elementy potencjału militarnego, inaczej nie będzie w stanie się obronić przed drugim atakiem. Co do tego, że on nastąpi, nikt nie miał wątpliwość. Nie bez przyczyny Japończycy umacniali Wajo.

 

Armię koreańską przygotowano do obrony, została zreformowana, zorganizowana w związki taktyczne. Stworzono dywizje składające się z oddziałów kawalerii i piechoty. Piechotę podzielono na formacje jednolicie uzbrojone w arkebuzy, łuki, miecze lub piki. Najważniejszą reformą był powszechny obowiązek służby wojskowej, obywatele wszystkich klas miast i wsi, od najwyższej do najniższej, oraz niewolnicy musieli przejść szkolenie w posługiwaniu się bronią na polu walki w zorganizowanych oddziałach.

POWRÓT  TOYOTOMI  HIDEYOSHI

Li Rusong ulokował kwaterę główną na zachodnim brzegu rzeki Potong, zostawił przy sobie 9 tys. żołnierzy. Dla zapewnienia dyscypliny rozkazał, żeby ścięto każdego kto spróbuje ucieczki przed lub w czasie ataku. Po wejściu do miasta wszyscy zwykli japońscy żołnierze mieli zostać zabici, wyżsi oficerowie powinni zostać schwytani żywcem. Każdy uciekający Japończyk, który nie utonął w rzece Taedong, miał zostać ścięty.

Nie znalazłem dokładnego opisu walk, które doprowadziły do upadku Pyongyang. Studiując różne źródła można odtworzyć najbardziej prawdopodobny opis jego zdobycia miasta przez sprzymierzonych.

Li Rusong rozpoczął od otoczenia miasta silną linią oblężenia, koncentrując się na północy, zachodzie i południu. Długiej wschodniej strony, bronionej przez nurt Taedong, nie obstawił poważnymi siłami, na drugim brzegu rzeki rozmieścił ograniczoną ilość oddziałów dla wybijania uciekinierów.

 

6 lutego o świcie oddziały koreańskich mnichów, dowodzone przez Hyudżinga, zaatakowały od północy, ich celem było przejęcie góry Moranbong. Zacięty opór samurajów Konishiego odrzucał kolejne natarcia, mnisi ponosili ciężkie straty. Około południa do walki wszedł Chiński odwód Wu Weizhonga atakując wzgórze od zachodu, po kilku godzinach walk pozycje japońskie zostały całkowicie otoczone. Oblężonych uratował kontratak poprowadzony od strony miasta przez So Yoshitomo, Japończycy wycofali się do wewnętrznej cytadeli, oddając Moranbong.

 

7 lutego rozpoczęto ostrzał artyleryjski bram i otaczających je umocnień. Intensywny ogień prowadzono przez cały dzień. Miasto ogarnęły pożary wzniecone zapalającymi pociskami. Obrońcy nie mogli nic zrobić przeciwko dalekosiężnym działom, były poza zasięgiem ich arkebuzów. Po pewnym czasie, w trakcie ostrzału, Li Rusong osobiście poprowadził sondujący atak. Salwy arkebuzów, oszczepy, strzały, głazy i wrzątek zadały ciężkie straty chińskim oddziałom. Ciała zabitych piętrzyły się pod murami, Li stracił postrzelonego pod nim konia.

PIERWSZA INWAZJA KOREI  1592 - 1593