POWRÓT BITWY i KAMPANIE

Celem pierwszej inwazji była aneksja Chin a później Indii. Druga inwazja miała okrojony program, plan Hideyoshiego obejmował tylko podbój Korei. Pod koniec października 1596 roku rozmowy pokojowe załamały się, Hideyoshi zrozumiał, że cesarstwo Ming i królestwo Joseon nie złożą hołdu Japonii. Ambasadorowie Ming wrócili do Chin. Zapadła decyzja o drugiej inwazji. Sukcesywnie zaczęto przerzucać oddziały na półwysep koreański.

 

ROK 1597

 

1 marca na małej wysepce Jukdo koło wyspy Jeju, na zachód od Tsushimy, wylądowało 10 tys. ludzi Kato Kiyomasy, oddanego wyznawcy buddyzmu i prześladowcy chrześcijan. Dzień później chrześcijański daimyo Konishi Yukinaga przypłynął do Pusan z 10 tys. ludzi. Dwaj zwaśnieni antagoniści, sąsiedzi z prowincji Higo na Kyushu, znów wylądowali w Korei. Do maja liczebność sił japońskich przekroczy 140 tys. ludzi. Dowódcą operacji został mianowany spokrewniony z Hideyoshim Kobayakawa Hideaki.

 

Korea przygotowywała się do wojny, nikt nie wątpił że atak wkrótce nastąpi. Zreformowana i zreorganizowana armia królestwa Joseon liczyła 30 tys. ludzi, dowodził nią zwycięzca z Haengju generał Kwon Yul. Do walki szykowały się oddziały partyzanckie i mnisi. Cesarstwo Ming rozpoczęło mobilizację, w szczytowym okresie inwazji siły chińskie będą liczyły około 55 tys. ludzi na lądzie i ponad 20 tys. na morzu.

 

Najmocniejszą stroną królestwa Joseon i najlepiej przygotowaną do działania była marynarka wojenna. Admirał Yi Sunsin przewidująco zwiększał wartość bojową floty, rekrutował żołnierzy, dozbrajał okręty i budował nowe. Powiększał zapasy prochu i materiałów bojowych, żywności i soli. Szkolił dowódców i załogi, przeprowadzał manewry symulując operacje w niekorzystnych warunkach. Pokazał, że jest wielkim i przewidującym strategiem. Popełnił jednak błąd, włączył się lub dał się wmanewrować w walkę stronnictw politycznych, czym przysporzył sobie potężnych wrogów. Jednym z nich był jego zaciekły rywal generał Won Kyun marzący o objęciu dowództwa marynarki, ten sam który na początku pierwszej inwazji zamiast zaatakować japońskie okręty kazał zatopić prawie 100 statków swojej floty i uciekł przed walką. Dwór króla Seonjo ogarnęła atmosfera intryg, rozpuszczono plotkę, że stronnictwo które popiera Yi Sunsin przygotowuje zamach stanu co stało się doskonałym pretekstem do przeprowadzenia czystek wśród opozycji.

 

Japończycy zdawali sobie sprawę, że o losie inwazji zadecyduje wojna na morzu. Chcąc wyeliminować Yi Sunsina i jego flotę umieścili blisko koreańskiego sztabu agenta, który zaczął dostarczać sprawdzające się informacje. Na początku kwietnia agent dostarczył list generałowi Gim Eungseo, dowódcy prowincji Gyeongsang. Donosił, że Kato Kiyomasa zaatakuje jego wybrzeże, podał dokładne miejsce i godzinę przybycia japońskich okrętów. Wiadomość przekazano królowi Seonjo, który nakazał admirałowi Yi natychmiast zaatakować i zniszczyć flotę wroga zgodnie z instrukcjami agenta. Yi odmówił, nie ufając tak doskonałej i precyzyjnej informacji, prosił o czas na potwierdzenie jej. Miał 169 okrętów bojowych, nie obawiał się walki, ale chciał prowadzić ją na swoich warunkach bez ryzyka wejścia w pułapkę, flota wroga miała znaczną przewagę liczebną. Prawdopodobnie antagoniści admirała przekonali króla, że prawdziwym powodem odmowy walki z Japończykami były przygotowania do przewrotu.

 

DROGA DO CIEŚNINY CHILCHEOLLYANG, ZAGŁADA KOREAŃSKIEJ FLOTY

 

12 kwietnia aresztowano Yi Sunsina za odmowę wykonania rozkazu i dostarczono pod eskortą do Seulu. Won Kyun oskarżył go picie alkoholu, lenistwo i złe dowodzenie. Król Seonjo pozbawił admirałą stopnia i pełnionych funkcji. Następny miesiąc Yi spędził w więzieniu, bito go i torturowano, został nieformalnie skazany na śmierć przez zamęczenie.

 

16 maja uwolniono więźnia. Zachował życie dzięki intensywnym staraniom i wpływom grupy wysoko postawionych przyjaciół wśród których był premier królewskiego rządu. Koronnym argumentem były jego niebywałe osiągnięcia w czasie pierwszej inwazji. Kolejnym ciosem jaki dotknął admirała była śmierć ukochanej matki. Pozbawiony stopnia został wcielony do służby w armii jak zwykły człowiek z ludu, co w języku koreańskim nazywano karą Baegui Jonggun. Praca wywiadu japońskiego przyniosła nadspodziewany skutek, najzdolniejszy dowódca floty został wyeliminowany bez walki. Dowódcą floty został admirał Won Kyun.

 

W pierwszych miesiącach inwazja nie miała rozmachu, Japończycy ograniczali się do działań zaczepnych na niewielką skalę i prawie wyłącznie w prowincji Gyeongsang, nękając i osłabiając koreańską obronę.

 

W czerwcu rzekę Yalu przekroczył kontyngent Ming w liczbie 3 tys. ludzi, dowodził nim generał Yang Yuan. W lipcu wszedł do Jeolli gdzie wzmocnił załogę Namwon.

 

31 lipca admirał Won Kyun otrzymał rozkaz poprowadzenia floty na wschód w kierunku Pusan. Był to efekt fałszywych meldunków japońskiego agenta, któremu nadal ufano i na jego informacjach opierano strategiczne plany. Won zwątpił w prawdziwość jego precyzyjnych informacji, zaczął obawiać się pułapki, kiedy jego zwiadowczy okręt natknął się na grupę wrogich statków koło wyspy Koje, admirał wycofał się z tego rejonu.

 

17 sierpnia koreańska flota 168 okrętów ponownie wzięła kurs na Pusan. Admirał Won dostał kategoryczny rozkaz ataku i zniszczenia japońskich okrętów.

 

20 sierpnia flota dotarła na miejsce, pod wieczór ujrzeli ponad 500 japońskich okrętów w szyku bojowym, niektóre źródła mówią o blisko tysiącu. Won był zaszokowany tym widokiem, jednak wydał rozkaz ataku. Koreańskie statki ruszyły na wroga bez żadnej strategii. Japończycy zaczęli wycofywać się pozorując nieład, gdy okręty Wona zaczęły ich dochodzić, rozproszyli się, koreański szyk rozpadł się w pogoni. Wtedy ścigani zawrócili i zaatakowali, strzelcy Teppo pustoszyli pokłady, doszło do abordaży i walki wręcz na pokładach, zatopiono 30 statków Wona. Chaos dowodzenia sprawił, że koreańscy artylerzyści nie mieli nawet okazji do użycia swojej najsilniejszej broni.

Japończycy przerwali walkę i wycofali się w kierunku Pusan, prawdopodobnie z powodu zapadającej ciemności. Okręty Won Kyuna popłynęły na zachód i zakotwiczyły przy wyspie Kadok. Koreańskie oddziały zeszły na ląd żeby uzupełnić zapasy wody i żywności nie wiedząc, że na wyspie stacjonuje silny japoński garnizon. Z ukrycia obserwował ich dowódca załogi samuraj Chikushi Hirokado. Gdy Koreańczycy rozeszli się w głąb wyspy dał sygnał do ataku. Zaskoczenie było całkowite, zginęło 400 ludzi, zatopiono kilka statków.

Won nakazał ewakuację i wziął kurs na północny zachód, opłynął północny kraniec wyspy Koje i wpłynął w cieśninę Chilcheollyang między Koje i wyspą Chilchon. Uznał to miejsce za bardzo dobre schronienie, flota rzuciła kotwice. Był zdruzgotany, przegrał bitwę, stracił ponad 30 statków, czekała go walka z wielokrotnie silniejszym przeciwnikiem. Zaszył się na swoim flagowcu i nie przyjmował nikogo.

 

22 sierpnia zebrało się dowództwo japońskiej marynarki i wojsk lądowych. Zaplanowano wspólny atak na koreańską flotę. W ciągu następnych dni 2 tys. ludzi z Dywizji Shimazu Yoshihiro przeprawiono na Koje. Strzelcy zajęli pozycje wzdłuż brzegu Chilcheollyang obserwując przeciwnika.

W nocy z 27 na 28 sierpnia 500 japońskich okrętów weszło od północy w głąb cieśniny. Bitwa szybko przeniosła się na pokłady. Do świtu prawie wszystkie koreańskie okręty zostały zatopione. Załogi uciekały na brzeg Koje, podobno jednym z pierwszych był admirał Won Kyun. Tam czekały na nich japońskie oddziały, walczono wzdłuż całej cieśniny. Nie wiadomo ilu Koreańczyków przeżyło. Won próbował uciekać, podobno nie mogąc nadążyć za swoimi ludźmi zrezygnowany usiadł pod sosną, jeden ze ścigających samurajów ściął mu głowę.

Ocalała tylko eskadra dowodzona przez Bae Sola, kapitan widząc rozwój bitwy nie włączył się do walki, uciekł wyprowadzając 13 okrętów południowym wyjściem z cieśniny.

Od strony militarnej Korea dobrze przygotowała się do obrony. Jej słabość polegała na tym, że konflikty polityczne na królewskim dworze, w rządzie i dowództwie armii zdemolowały system podejmowania decyzji i możliwość jasnej oceny sytuacji. Racjonalność zeszła na drugi plan. Dzięki temu niekompetentny Won Kyun został dowódcą królewskiej floty, która w czasie pierwszej inwazji obroniła kraj. Historia służby powinna wykluczyć go z grona dowódców wyższego szczebla. Taktyka Yi Sunsina pozwalała pokonać wielokrotnie liczebniejszego wroga, działa dalekiego zasięgu i okręty żółwie wygrywały bitwy, nigdy nie dopuścił Japończyków na odległość abordażu, a co najważniejsze sam wybierał miejsce bitwy, nigdy przeciwnik. Dlaczego Won Kyun nie skorzystał z tych doświadczeń? Czy nienawiść tak go zaślepiała, że odrzucał zwycięską strategię bo opracował ją Yi?

W rezultacie przegranej bitwy flota wojenna królestwa Joseon praktycznie przestała istnieć. Porażka Won Kyuna otworzyła Japończykom drogę na Morze Żółte i wschodnie wybrzeże prowincji Jeolla. Inwazja mogła ruszyć na północ, morska droga dostaw została otwarta.

 

OFENSYWA

 

Strategia Hideyoshiego przewidywała, że inwazja ruszy w kierunku Seulu powtarzając błyskawiczną kampanię z 1592 roku. Tym razem miała przejść przez prowincję Jeolla, która oparła się pierwszej inwazji. Jeolla była spichlerzem i zapleczem dla koreańskiej armii, partyzantów i floty wojennej. Nowa droga do Seulu zapowiadała bogate łupy. Celem pierwszego etapu było Jeonju, stolica prowincji. Plan przewidywał wejście do Jeolli dwóch armii. Armia Lewicy dowodzona przez Ukitę Hideie miała wyjść z Sacheon i zdobyć twierdzę Namwon. Armia Prawicy pod dowództwem Mori Hidemoto z siłami Kurody Nagamasy, zgromadzona w Pusan, miała zaatakować Jeollę od wschodu i zdobyć Hwangseoksan. Fortece miały być zaatakowane w tym samym czasie, po ich zdobyciu obie armie miały wspólnie uderzyć na Jeonju, a później ruszyć na Seul. Zwycięstwo na morzu było sygnałem do rozpoczęcia realizacji planu.

 

11 września 50 tys. ludzi Armii Lewicy wyruszyło w kierunku Namwon. W tym samym czasie 65 tys. ludzi Armii Prawicy ruszyło na Hwangseoksan. Meldunki o aktywności wojsk japońskich dotarły do Seulu zaraz po raportach o utracie floty w Chilcheollyang, dwór i sztab koreański ogarnęło przerażenie.

 

13 września admirał Yi Sunsin został zrehabilitowany, król Seonjo przywrócił mu stopień i stanowisko dowódcy koreańskiej floty wojennej.

 

OBLĘŻENIE NAMWON

 

22 września o świcie Ukita Hideie przeprawił armię przez rzekę Seomjin płynącą na południu Namwon. Seomjin w dosłownym tłumaczeniu oznacza Prom Ropuch. Legenda mówi, że w czasie pierwszej inwazji roje ropuch uniemożliwiły przeprawę wojskom japońskim i marsz w głąb Jeolli, tym razem ropuchy nie zablokowały przeprawy.

 

Koreańskie przygotowania do obrony i historię oblężenia opisał Stephen Turnbull w The Samurai Invasion Of Korea 1592-98, pewnych szczegółów dostarczają dzienniki buddyjskiego mnicha o imieniu Keinen, lekarza i kapelana towarzyszącego jednemu z japońskich generałów.

W odróżnieniu od większości koreańskich fortec budowanych na górskich zboczach, nazywanych Sanseong, Namwon było fortecą miastem, Eupseong, leżącym na płaskim terenie małej równiny otoczonej wysokimi górami. Zostało zbudowane na planie prostokąta i otoczonego kamiennymi murami wysokości 4 metrów. Każda ze ścian miała w centrum bramę, pomiędzy bramą a narożnikami muru wystawały na zewnątrz bastiony które zapewniały krzyżowy, ostrzał przedpola bram. W Namwon królowała biel, mury i ściany budynków miasta były pokryte zaprawą wapienną z dużą ilością potrzaskanych muszli, w promieniach słońca połyskiwały.

Kilka kilometrów na północ leżała górska forteca Koryong, mury jej oplatały serpentynami zbocza. Koreańskie dowództwo planowało przenieść się do niej, uważano że zapewni lepsze warunki obrony. Chiński generał Yang Yuan, który wzmocnił załogę 3 tys. żołnierzy, wpłynął na zmianę decyzji, prawdopodobnie nie miał doświadczenia w obronie murów na zboczach gór, większość fortec cesarstwa Ming leżała na równinach.

Jeszcze w lipcu, zaraz po przybyciu, Yang Yuan zaczął rozbudowywać fortyfikacje. Wysokość kamiennych murów zwiększono o dodatkowe 3 metry. Na murach nad główną bramą umieszczono działa. Ponieważ Namwon nie miało fos, wzdłuż murów wykopano szeroki rów o głębokości 6 metrów, który dodatkowo otoczono drewnianą palisadą. Na przedpolach zbudowano płoty mające spowalniać ataki piechoty. Jednocześnie z rozpoczęciem rozbudowy umocnień Yang nakazał rozbiórkę górskiej fortecy Koryong, nie chciał żeby Japończycy uczynili z niej swoją bazę. Roboty ukończono tuż przed przybyciem japońskiej armii. Załoga Namwon liczyła 4 tys. ludzi razem z chińskim kontyngentem Yang Yuana. Wraz z cywilnymi mieszkańcami w mieście było blisko 10 tys. ludzi.

 

22 września po południu pierścień oblężenia zamknął się, 50 tys. ludzi otoczyło Namwon. Gdy Japończycy zajęli się przygotowywaniem swoich pozycji oddziały Yang Yuana wyszły z miasta i zaatakowały. Linie strzelców Teppo gumi odparły natarcie, Chińczycy wycofali się za mury. Wieczorem Ukita Hideie wysłał do miasta delegację, wezwał obrońców do poddania się i przepuszczenia jego oddziałów, obiecując darowanie życia, ultimatum zostało odrzucone. Według dzienników Keinena Padający jak wodospad rzęsisty deszcz zamienił japońskie obozy w bagno...

 

23 września rozpoczęto ataki. Keinen zapisał : Na całej linii strzelano z broni palnej i łuków, nie można było nie odczuwać współczucia dla ludzi którzy cierpieli umierając... Przed oblężeniem Yang Yuan kazał wyburzyć opuszczone budynki na zewnątrz murów. Teraz małe zespoły Teppo Gumi obsadziły ruiny i rozpoczęły intensywny ostrzał niosąc śmierć obrońcom na murach. Taktyka rozproszonych małych grup sprawiła, że koreańskie działa nie mogły im wyrządzić większych szkód. Główne siły oblegających oczekiwały poza zasięgiem artylerii. Intensywny ostrzał miał przerzedzić szeregi obrońców i przygotować natarcie, trwał do późnego wieczora. Stopniowo deszcz ustał, i zapadła jasna księżycowa noc. Około godziny 22,00 rozpoczęto szturm. Ze szczytu murów na atakujących posypały się kamienne głazy, płyty, strzały, bomby z opóźnionym zapłonem, wrzątek, liczba zabitych i rannych szybko rosła. Rozpoczęła się zwyczajowa rywalizacja samurajów czyja flaga będzie pierwsza powiewała na murze. Wysokie, kamienne ściany pokryte białym tynkiem były niewiarygodnie trudne do sforsowania. Bezskuteczne ataki prowadzono przez następne 3 dni.

 

26 września, w sobotę, nastąpił przełom. Namwon było otoczone ryżowymi polami, nadchodził czas zbiorów. Piechota rozeszła się po uprawach i zaczęła wycinać pęki łodyg ryżu i dzikich traw, wiązano je w duże wiązki i wrzucano do fosy wzdłuż muru, nie wiadomo kto był autorem tego pomysłu. Z godziny na godzinę góra rosła, przez cały czas strzelcy zasypywali gradem ołowiu korony murów utrudniając obrońcom rażenie pracujących na dole ludzi. Gdy zapadła rozświetlona księżycem noc usypywany wał sięgnął szczytu ścian. Wtedy całą powierzchnię zbocza pokryto bambusowymi drabinami i rozpoczął się szturm poprzedzony ostrzelaniem płonącymi strzałami wieży najbliższego bastionu. Masy ludzi ruszyły pod górę, scenerię rozświetlał księżyc i płonąca kopuła wieży.

 

Bohaterem dnia został samuraj Okochi Hidemoto, wasal daimyo prowincji Tanba Oty Kazuyoshiego. Hidemoto wygrał rywalizację, pierwszy wdarł się na mur, za nim wskoczyli jego przyboczni. Według kronik miał tego dnia dokonać wielu czynów godnych prawdziwego samuraja. Nad głowami wojowników powiewały Sashimono, przymocowane do pleców zbroi banery z symbolem klanu Okochi. Hidemoto dał chorążemu rozkaz powiewania jego flagą i wykrzykując swoje imię rzucił się do walki zabijając błyskawicznie dwóch obrońców, wokół nacierali przyboczni. Okochi odłożył splamiony krwią miecz, złożył dłonie i skłonił się z szacunkiem w kierunku Japonii by okazać cześć Hachimanowi, bogu wojny i opiekunowi wojowników. Następnie odciął nosy pokonanym, zawinął je w papierową chusteczkę, wsunął za zbroję i ruszył do walki. Bitwa przeniosła się na ulice Namwon, kawaleria obrońców przypuściła kontratak. Okochi ciął najbliższego jeźdźca, raniony spadł z konia na lewy bok, trzech stojących bliżej samurajów rzuciło się na leżącego żeby zdobyć jego głowę, Hidemoto stracił trofeum. Ruszył dalej, wokół toczyły się pojedynki, nagle sam znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, zaatakowała go grupa koreańskich żołnierzy. Walczył, ale przeciwników było wielu, w pewnym momencie upadł, gdy usiłował się podnieść otrzymał kilka cięć w klatkę piersiową, pancerz ochronił go, ale całkowicie stracił oddech. Stojący opodal towarzysz przyszedł z pomocą uderzając na napastników, przykucnięty Okochi sparował pięć cięć, szóste trafiło go w lewą dłoń obcinając dwa palce, mimo to złapał drugi oddech, zdołał się podnieść i ściąć wojownika. Ruszył dalej nacierając na obrońców, walcząc parował cięcia mieczem i przedramionami, pomimo opancerzonych rękawów miał cztery rany na rękach, w lewym ramieniu tkwiły dwie strzały. Wkrótce spotkał godnego przeciwnika, znalazł się przed silnym mężczyzną w bogatej, czarnej zbroi z pod której wystawała szata z ciemnoniebieskiego materiału pokrytego brokatem. Pomimo ran udało mu się zwyciężyć. Drogi pancerz i wykwintny strój świadczyły, że pokonany wojownik musiał mieć wysoką rangę, nie mógł się ograniczyć do odcięcia nosa, zabrał głowę dla identyfikacji, mogła okryć go wielką chwałą. Po bitwie przekazał trofeum swojemu daimyo, koreańscy jeńcy rozpoznali w zabitym królewskiego urzędnika bardzo wysokiej rangi o nazwisku Yi Chunwon. Okochi mógł się spodziewać bogatej nagrody, ale największą był honor wpisania jego nazwiska przy głowie jednego z najbardziej prominentnych koreańskich dowódców w rejestrze głów zdobytych tego dnia. Jako najcenniejsze trofeum tylko głowa zdobyta przez Okochiego pozostała nienaruszona, pozostałe 3726 wyrzucono po odcięciu nosów. Niedziela 27 września 1597 roku była dniem chwały Okochiego Hidemoto.

 

Hideyoshiemu wysyłano raporty o ilości zabitych wrogów. Japończycy byli bardzo skrupulatni, od wieków po bitwach jako dowód gromadzono i liczono głowy obcięte zabitym. Zabezpieczenie ich i wysłanie do Japonii było zbyt kosztowne i skomplikowane logistycznie. Po zdobyciu Namwon zamiast głów wysłano w beczkach nosy zamarynowane w soli, co było dużo prostszym rozwiązaniem. Hideyoshi zaczął otrzymywać stały strumień przesyłek upiornych trofeów, z których każda została dokładnie wyliczona i zapisana przed opuszczeniem Korei. W Japonii usypano z nich kopiec w pobliżu pomnika Wielkiego Buddy w Kyoto, który pozostał do dzisiaj jako trawiasty kurhan, błędnie nazwany Mimizuka, Kopiec Uszu.

 

Ostatecznie bramy miasta zostały otwarte przez samych obrońców. Keinen w swoim dzienniku zanotował : Piekło nie może być w innym miejscu niż to… Opisał przerażające sceny i los pokonanych. Według jego relacji kiedy wrota Namwon zostały otwarte, wielu obrońców padło na kolana i pochyliło głowy. Wiedzieli, że zwycięzcy zaczną ich ścinać. Niektórzy próbowali uciekać na północ, ale tam czekały oddziały samurajów z mieczami. Miasto oświetlała pełnia księżyca i pożary. Wszędzie tryskała krew, białe ściany stopniowo zmieniały kolor na czerwony, wokół było słychać płacz pokonanych świadomych, że nadszedł czas umierania. Samuraje nie okazywali litości, wszystkich zabijali. Cywile, którzy przeżyli, zawodzili gorzko idąc w szoku ulicami zasłanymi ciałami zabitych, opuścili miasto szukając schronienia w górach. Keinen pisał : Moje emocje były takie, że nie mogłem nawet na nich spojrzeć...

Z blisko 4 tys. obrońców przeżyła niecała setka, z chińskim dowódcą generałem Yang Yuanem, udało im się przebić przez kordon oblężenia i wycofać do Seulu. Yang Yuan został z rozkazu cesarza Ming stracony za utratę Namwon. Następnego dnia rozpoczęło się polowanie na cywilnych uciekinierów i okoliczną ludność. Przeszukano góry i okolice w odległości jednego dnia podróży, spacyfikowano wioski. Wyłapano 10 tys. ludzi i dokonano masowej rzezi. Armia Lewicy ruszyła na Jeonju, stolicę prowincji.

 

OBLĘŻENIE HWANGSEOKSAN

 

Złe wieści rozchodzą się bardzo szybko, wiadomość o losie obrońców Namwon i masakrze okolicznych mieszkańców rozeszła się po całym kraju. Ludność Jeolli zaczęła uciekać na północ, wojsko opuściło mniejsze garnizony. Około 50 km. na północny wschód leżała mocno ufortyfikowana górska twierdza Hwangseoksan. Jej załoga przygotowywała się do obrony wzmacniana posiłkami z sąsiedniej prowincji Gyeongsang, oddziałami partyzantów i ochotników. Rozległe mury fortecy otaczały zalesioną górę Hwangseok, której szczyt sięgał ponad 1200 m. Obsadziło je kilka tysięcy obrońców.

 

27 września Armia Prawicy doszła do podnóży góry. 12 tys. ludzi Nabeshimy Naoshige stanęło od zachodu, Kato Kiyomasa z 10 tys. ludzi zajął pozycje na południu, a Kuroda Nagamasa na czele 5 tys. wojowników przygotował się do ataku od wschodu. Gdy zapadła noc rozpoczęto szturm wszystkimi siłami. Jak dzień wcześniej, w czasie upadku Namwon, scenerię oświetlał księżyc ułatwiając atak. Świadomość losu obrońców twierdzy straconej poprzedniej nocy i ogrom japońskiej armii zniszczyły morale załogi. Koreańczycy wycofali się tracąc 350 ludzi.

 

28 września Ukita Hideie wprowadził do Jeonju Armię Lewicy. Stolica prowincji była opuszczona, wzięto ją bez walki. Przez całą pierwszą inwazję Jeolla broniła się przed japońskimi atakami, teraz prawie cała znalazła się w rękach okupantów. Armia Prawicy zdążała w tym kierunku, zgodnie z planem miała dołączyć do sił Ukity Hideie.

Gdy dla dowództwa sił koalicji stało się jasne, że celem inwazji jest Seul, rozpoczęto przegrupowywanie oddziałów Ming z przygranicznych rejonów Chin w kierunku koreańskiej stolicy. Wojska japońskie musiały przejść drogą strzeżoną przez graniczną twierdzę Jiksan. Głównodowodzący wojsk Ming w Korei, generał Ma Gui, otrzymał rozkaz zatrzymania oddziałów inwazyjnych.

 

OBLĘŻENIE JIKSAN

 

15 października Ma Gui dotarł do Jiksan, 6 tys. piechoty i 2 tys. jazdy obsadziło fortecę, rozpoczęto gorączkowe przygotowania do obrony. Meldunki zwiadowców mówiły o nadciągającym wrogu. Była to awangarda Armii Prawicy, Kuroda Nagamasa z 5 tys. ludzi, a za nią dużo większe siły Mori Hidemoto.

Zgodnie z japońskim planem Ukita Hideie i Mori Hidemoto mieli połączyć swoje siły po zdobyciu Jeonju, tymczasem ruszyli oddzielnie. Wygląda na to, że Mori pozazdrościł Ukicie zdobycia stolicy Jeolli i ruszył przodem na północ w poszukiwaniu własnej chwały. Wojska Kurody Nagamasa parły do przodu, za nimi podążał Mori Hidemoto. Kuroda nie podejrzewał, że ma przed sobą tak licznego wroga. Nie napotykał oporu, nie wiedział o mobilizacji i ruchach armii Ming.

 

16 października, o świcie, dowódca prowadzący oddział awangardy Kurody wjechał na wzgórze na przedpolu Jiksan. Jak opisuje Stephen Turnbull ujrzał w oddali coś, co wyglądało jak olbrzymia chińska horda. Linia wojsk wroga ruszyła naprzód. Niespodziewanie armia Kurody znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, oddziały były rozciągnięte w marszu, główna siła pozostawała w tyle. Gdzieś za nimi Mori Hidemoto prowadził 30 tys. ludzi. Wróg miał dużo lepszą pozycję, dowodzący samuraj wiedział, że gdy zacznie się wycofywać Chińczycy ruszą w pogoń, zmiotą jego ludzi i zaatakują odsłonięte główne siły Kurody. Musiał zatrzymać postęp przeciwnika, prawdopodobnie zginie, ale da czas Kurodzie na sformowanie szyku i przygotowanie obrony. Na przedpolu Jiksan płynęła rzeka, czoło oddziałów Ming kierowało się ku mostowi, jedynej przeprawie na południe. Japoński dowódca nie wahał się, przeprowadził swoje skromne siły przez rzekę, linie strzelców Teppo gumi rozwinęły szyk przygotowując arkebuzy do strzału. Kuroda Nagamasa usłyszał strzały jeszcze przed przybyciem posłańców, natychmiast wysłał do przodu oddział kawalerii dowodzony przez Goto Mototsugu.

 

17 lat wcześniej ojciec Nagamasy Kuroda Kanbei przygarnął 15 letniego Mototsugu gdy jego ojciec Goto Motokuni odebrał sobie życie. Motokuni był jednym z generałów Besso Nagaharu, dowódcy obrony zamku Miki. Po dwóch latach walki Besso poddał oddziałom Kurody zamek i popełnił seppuku razem z Motokunim. Spełniając ostatnią prośbę Motokuniego Kanbei zaopiekował się jego synem jak swoim własnym, wychował go na dobrego samuraja.

Teraz Goto Mototsugu galopował w kierunku odgłosów bitwy. Gdy przybył na wzgórze przed równiną natychmiast zrozumiał jak trudna jest sytuacja. Awangarda jego armii walczyła za mostem z ogromnymi siłami przeciwnika, cofała się powoli ku brzegowi rzeki. Stephen Turnbull przytacza słowa jakie Mototsugu wykrzyczał do swoich ludzi zapisane w kronice klanu Kuroda:

... jeśli most zostanie przekroczony przez tę wielką armię, to na pewno zaatakują główne siły Nagamasy ..., akceptując, że tylko jeden człowiek może pozostać przy życiu na każdych dziesięciu zabitych musimy bronić mostu i przeszkodzić nieprzyjacielowi w przejściu…

Po przejechaniu przez most uderzyli, zaskoczenie było całkowite, odrzucili w tył Chińczyków. Gdy uznał, że sytuacja jest chwilowo opanowana, wycofał się za rzekę rozproszył swoich ludzi w małe grupy pozorując znacznie większą siłę. Wkrótce przybyły główne siły Kurody i włączyły się do walki, rozpętała się zacięta bitwa. Pomimo przewagi przeciwnika i silnego ognia strzelców Teppo gumi Chińczycy przez cały dzień odpierali ataki. Po doświadczeniach pierwszej inwazji z siłą ognia arkebuzów wzmocniono zbroje i okuto stalą tarcze, tak że stały się w dużym stopniu odporne na kule. Szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na stronę sprzymierzonych, gdy do walki włączyło się 2 tys. ludzi chińskiego wzmocnienia przybyłego z Suwon, oddziały Ming zaczęły spychać armię Kurody w kierunku rzeki. O losie bitwy zadecydowało przybycie oddziałów Mori Hidemoto, które stopniowo zaczęły włączać się do walki. Dowództwo chińskie widząc, że liczebność wojsk japońskich gwałtownie zaczyna rosnąć, zdecydowało o wycofaniu się. Porzucono Jiksan, rezygnując z obrony twierdzy. Z powodu zapadającej ciemności japoński sztab uznał, że ściganie przeciwnika będzie zbyt ryzykowne. Jednak w nocy Kuroda Nagamasa jeszcze raz zaatakował chińską armię, chciał ją zmiażdżyć formacją Skrzydła Żurawia. Łucznicy i strzelcy mieli ostrzelać i zmiękczyć centrum przeciwnika, jednocześnie oddziały kawalerii i piechoty miały oskrzydlić chińskie siły i zamknąć w okrążeniu. Atak 2 tys. kawalerzystów Ming rozbił plan Kurody i zmusił go do odwrotu. Następnego dnia Japończycy zaciekle atakowali wycofujące się oddziały, odwrót zamienił się w chaotyczną ucieczkę okupioną stratami ponad 20 tys. sprzymierzonych.

 

Japońskie wojska realizowały plan inwazji. Prowincja Jeolla była opanowana, Hideyoshi miał powody do zadowolenia. Po zdobyciu Jiksan jego oddziały weszły do prowincji Chungcheang. Następnym celem był Seul. Machina wojenna zaczynała rozpędzać się na dobre. Siedem miesięcy kampanii wyczerpało zapasy broni i amunicji, brakowało żywności, za 2 miesiące miała nadejść zima, która tak dała się we znaki w czasie pierwszej inwazji. Do kontynuowania ofensywy armia potrzebowała zaopatrzenia i posiłków.

16 października, w dniu zdobycia Jiksan, japońska armada zaopatrzeniowa ponad 300 statków dopłynęła do wejścia na Może Żółte w rejon wyspy Jindo. Miesiąc wcześniej okręty Hideyoshiego unicestwiły pod Chilcheollyang marynarkę wojenną Korei otwierając bezpieczną drogę do zachodnich wybrzeży półwyspu królestwa Joseon. Teraz potężny zastrzyk zaopatrzenia i posiłków zbliżał się do oddziałów które miały ruszyć na Seul.

 

Sprzymierzeni znaleźli się w trudnej sytuacji. Cesarstwo Ming rozpoczęło przerzucanie do Seulu wszystkich wojsk stacjonujących przy granicach z Joseonem, tam planowano zatrzymać japońskie armie i przejść do kontrofensywy.

Jednak inwazja miała już nie posunąć się dalej. Zatrzymał ją geniusz wojenny jednego człowieka, admirała Yi Sunsina.

 

WOJNA NA MORZU, CUD W CIEŚNINIE MYEONGNYANG

 

Na początku października z Kyushu wypłynęła japońska flota z zaopatrzeniem i posiłkami. Celem było wybrzeże prowincji Jeolla, 333 statki wojenne, transportowe i pomocnicze wzięły kurs na Morze Żółte.

 

Losy floty inwazyjnej pokazał koreański film „The Admiral Roaring Currents” , Admirał Ryczących Prądów, zbeletryzowana i ubarwiona opowieść o cudzie w cieśninie Myeongnyang.

 

Trzon bojowy armady tworzyły 133 okręty wojenne. Po zniszczeniu koreańskiej floty pod Chilcheollyang Japończycy byli przekonani, że panują na morzu. Według informacji wywiadu opór mogło im stawić tylko 13 Panokseonów. Flotą dowodził Todo Takatora. Celem operacji było wzmocnienie i zaopatrzenie armii inwazyjnych w środki umożliwiające błyskawiczne zdobycie Seulu i pojmanie króla Seonjo. Żeby zapewnić sukces Hideyoshi wysłał jako konsultanta daimyo Kurushimę Michifusa, eksperta taktyki walk na morzu, cieszącego się reputacją wytrawnego pirata. Kurishima traktował operację przeciw admirałowi Yi jako osobistą wendetę, jego brat Michiyuki zginął w bitwie pod Dangpo w czasie pierwszej inwazji w 1592 roku. Po dotychczasowych doświadczeniach w bitwach z Yi Sunsinem Todo zalecał ostrożność, ale Kurishima palił się do walki, był pewien sukcesu, uważał że przytłaczająca przewaga gwarantuje zwycięstwo.

 

Na wiadomość o liczbie okrętów japońskich król Seonjo i jego doradcy nalegali, żeby Admirał Yi zrezygnował z walki na morzu i dołączył do sił lądowych. Ten jednak odmówił, w liście skierowanym do króla pisał :

W ciągu ostatnich pięciu lub sześciu lat, od najwcześniejszych dni wojny, wróg nie był w stanie bezpośrednio przeniknąć do prowincji Chungcheang i Jeolla, ponieważ nasza flota zablokowała mu drogę. Twój pokorny sługa wciąż dowodzi co najmniej dwunastoma okrętami. Jeśli zaatakuję flotę wroga ze zdecydowanym wysiłkiem, nawet teraz, jak wierzę, można będzie ją odeprzeć. Całkowita likwidacja naszej floty nie tylko ucieszy wroga, ale otworzy mu drogę morską wzdłuż wybrzeża prowincji Chungcheang i pozwoli płynąć w górę rzeki Han, co najbardziej przeraża moje serce. Mimo, że nasza marynarka jest mała, obiecuję ci, że tak długo jak żyję, wróg nie będzie nami pogardzał.

Yi Sunsin dysponował 13 okrętami wojennymi typu Panokseon i jednym Geobukseonem, statkiem żółwiem. Początkowo załogi liczyły 120 ludzi, w większości ocalałych z Chilcheollyang do końca września Yi zebrał co najmniej 1500 marynarzy i żołnierzy piechoty morskiej. Na początku października patrolował rejon Oranpo, wejście na Morze czerwone.

 

8 października eskadra 8 japońskich okrętów zwiadowczych przeprowadziła niespodziewany atak w okolicach Oranpo, okręty admirała Yi odparły uderzenie i wycofały się na północ w głąb cieśniny Myeongnyang, zakotwiczyły w porcie na wybrzeżu Byeokpajin, na północnym krańcu wyspy Jindo. Prawdopodobnie tam odbyła się narada wojenna dowódców i oficerów. Kapitan Bae Seol zażądał od Yi Sunsina aby, zgodnie z sugestiami króla, porzucił okręty i dołączył do armii lądowej, opisywał czarny scenariusz zagłady floty jak w cieśninie Chilcheollyang. Żaden z dowódców i oficerów nie poparł go, rozeszli się przygotowywać okręty do bitwy. Jednak pesymizm Bae Seola i jego czarne wizje zasiały strach wśród załóg, doszło do ponad 50 przypadków dezercji.

 

12 października Bae Seol z grupą swoich ludzi dokonał próby przejęcia dowodzenia. Zamach na admirała Yi nie powiódł się, ale spalono jedyny statek żółw, główną siłę uderzeniową małej koreańskiej floty, kapitan Bae został zabity. Morale żołnierzy koreańskich było w rozpaczliwym stanie.

Zwiadowcy japońscy natychmiast donieśli o wydarzeniach w koreańskim obozie. Wiadomość o zniszczeniu jedynego Geobukseona, niepokonanego dotychczas w walce na morzu, wywołała entuzjazm dowódców floty Hideyoshiego, teraz byli pewni swojego zwycięstwa.

 

16 października 13 okrętów japońskiego zwiadu przypuściło nocny atak na Byeokpajin, po ciężkiej walce statki Yi Sunsina zmusiły je do ucieczki. Zwiadowcy admirała cały czas obserwowali japoński obóz i flotę zgromadzoną w okolicach Oranpo. Mieli poinformować admirała gdy tylko podniesie kotwicę i popłynie w kierunku Myeongnyang.

Yi Sun Sin długo studiował mapy okolicznych akwenów. Chciał sam wybrać miejsce bitwy, nie mógł dopuścić żeby wróg przejął inicjatywę. Zdecydował, że najlepszym miejscem będzie właśnie wąska i długa Myeongnyang, nazywana też Uldolmok „Cieśniną płaczących kamieni”. Prądy pływowe są tam nadzwyczaj silne, prędkość wody osiąga 6,5 m/sek, przenikliwy hałas przewalających się po dnie głazów słychać na powierzchni. Kierunek prądu zmieniał się co 3 godziny, wywołując potężne wiry. Tylko niewielka grupa statków mogła jednocześnie uczestniczyć w walce. Miejsce nie dawało możliwości na oskrzydlenie lub okrążenie jego małej floty. Japońskie okręty były szybkie, ale potrzebowały dużo miejsca dla manewrów, wytrącone z kursu traciły sterowność. Yi rozkazał rozciągnąć pod powierzchnią wody liny, wiedział, że japońskie okręty wejdą w kanał wykorzystując sprzyjającą falę. Przewidywał, że podwodna przeszkoda zablokuje pierwsze jednostki, a silny prąd wepchnie na nie następne statki co spowoduje chaos i rozbicie szyku. Jeszcze jeden atut sprzyjał planowi admirała, miejscami głębokość cieśniny zmniejszała się poniżej 2 metrów co uniemożliwiało wpłynięcie do niej największych i najgroźniejszych japońskich okrętów Atakebune.

 

Yi wiedział, że jeśli zdoła przetrwać odpowiednio długo zmiana kierunku prądu zacznie ściągać Japończyków z powrotem na południe, wtedy jego okręty dostaną dodatkową siłę do kontrataku na skłębione okręty przeciwnika. Na początek bitwy wybrał północne wyjście z cieśniny, gdzie prądy słabły, jego okręty będą czekały na północnym brzegu kanału w cieniu klifów koło Usuyeong.

 

25 października zwiadowcy raportowali wzmożoną aktywność w japońskim obozie, flota wroga przygotowywała się do wypłynięcia, oznaczało to że następnego dnia dojdzie do bitwy.

Największym problemem nie była przytłaczająca przewaga wroga, ale strach i panika jakie od dłuższego czasu obserwował wśród swoich ludzi. Wieść o nadchodzącej bitwie rozniosła się, grupa oficerów przybyła do admirała prosić w imieniu wszystkich marynarzy i żołnierzy o odstąpienie i wycofanie się. Nikt nie wierzył w ocalenie życia mając w pamięci los floty Won Kyuna pod Chilcheollyang, tam też Japończykami dowodził Todo Takatora.

 

Yi Sun Sin postanowił ze strachu uczynić broń. Wieczorem oficerowie zebrali wojsko i marynarzy nad brzegiem kanału. Na znak admirała podpalono portowe zabudowania i obóz co wywołało powszechne przerażenie i rozpacz. Gdy zdołano uciszyć szeregi zaczął tłumaczyć sytuację w jakiej się znaleźli, uświadamiał że nie mogą tu zostać, ani też nie mają dokąd uciekać. Japońskie diabły czekają wszędzie na lądzie i nadchodzą morzem, nie ma bezpiecznego miejsca, nikogo z przegranych nie zostawią przy życiu. Jedyną szansę na przeżycie daje walka. Obowiązkiem i losem żołnierza jest walczyć i zwyciężyć lub zginąć. W ostatnich słowach powiedział :

Kto szuka życia umrze, a kto szuka śmierci żyć będzie. Jeśli jeden obrońca stanie odważnie na straży przed bramą, może pchnąć przerażenie głęboko w serca dziesięciu tysięcy wrogów. Od was, moi kapitanowie, oczekuję ścisłego posłuszeństwa dla moich poleceń. Jeśli tego nie zrobisz, nawet najmniejszy błąd nie zostanie darowany, ale surowo karany według prawa wojennego.

W ten sposób admirał spróbował zmienić 1500 przerażonych ludzi w gotowych na śmierć zdesperowanych wojowników.

26 października, wczesnym rankiem, 130 Sekibunów wpłynęło południowym wejściem do Myongnyang. Atakiem dowodził daimyo Kurushima Michifusa. Prąd pchał okręty w głąb zwężającego się kanału.

Flagowiec admirała Yi, Panokseon z otwartym górnym pokładem, stał zakotwiczony jak samotna forteca w najwęższym miejscu cieśniny pod Usuyeong. Przypominał owego odważnego obrońcę bramy o którym Yi mówił swoim żołnierzom poprzedniego wieczoru. 12 okrętów jego małej floty stało na kotwicach kilometr za nim, przy północnym krańcu kanału.

Bitwa rozpoczęła się, gdy pierwszą linię wroga zablokowała podwodna pułapka. Okręt admirała miał przed sobą łatwy cel, kłębowisko wpadających na siebie statków. Rozpoczął ostrzał kulami i płonącymi strzałami, był poza zasięgiem kul wroga, przez długi czas atakował osamotniony. Okręty które miały go wesprzeć tkwiły w miejscu, załogi były przerażone liczebnością przeciwnika. Flagowiec desperacko walczył, nad japońską flotą pojawił się gęstniejący dym i łuny pożarów. Pierwszy dołączył okręt dowodzony przez miejscowego sędziego An Wi, potem sukcesywnie reszta weszła do bitwy.

Załogi ostrzeliwanych statków gasiły pożary, japońscy dowódcy próbowali utworzyć szyk. Gdy byli bliscy opanowania sytuacji zmienił się kierunek pływu, w dyszy cieśniny silny prąd zaczął spychać okręty pierwszych linii do tyłu na statki, które z trudnością utrzymywały formacje. Flotę Hideyoshiego ogarnął gigantyczny chaos. Panokseony admirała Yi ruszyły do przodu, podpłynęły do stłoczonego przeciwnika i rozpoczęły ostrzał, cele były doskonale widoczne i praktycznie bezbronne. Wybuchały coraz to nowe pożary, Japończycy uciekając przed ogniem skakali do wody, większość natychmiast ginęła. Najlepsi pływacy, nawet jeśli pozbyli się obciążających elementów zbroi i osobistego wyposażenia, nie mieli szans w silnym prądzie i potężnych wirach wody wśród wpadających na siebie płonących i tonących okrętów.

 

Zatopiono 30 ze 130 japońskich Sekibunów, 90 zostało poważnie uszkodzonych. Dowódca floty Hideyoshiego Todo Takatora otrzymał ciężką ranę. Zginęła ponad połowa marynarzy i wojowników piechoty morskiej, łącznie ponad 8 tys. ludzi. Zginął dowodzący atakiem Kurushima Michifusa, był jedynym daimyo jakiego zabito w czasie obu inwazji. Ponoć pierwszym przełomem w bitwie było rozpoznanie jego ciała, pływającego w wodzie. Dostrzegł je japoński dezerter, który pracował na koreańskim flagowcu jako tłumacz. Admirał Yi rozkazał wyłowić martwego Kurishimę i powiesić na maszcie. Widok ciała dowódcy wywołał przerażenie w japońskich szeregach, zabił ducha walki. Drugim przełomem, na który liczył Yi, była zmiana kierunku prądu, to ona przesądziła o losach bitwy.

 

Żaden z koreańskich okrętów nie został zatopiony, wszystkie zachowały zdolność bojową. Straty sił króla Seonjo wyniosły nie więcej niż dziesięciu zabitych i trzech rannych. Admirał Yi Sunsin powiedział, że zwyciężył tylko dzięki łasce nieba. Bitwa przeszła do historii jako Cud w Myeongnyang, przesądziła o klęsce inwazji.

Pomimo zwycięstwa koreańska flota nadal dalece nie dorównywała japońskiej. Admirał Yi wycofał się na Morze Żółte, by uzupełnić zapasy. Zaczęli do niego dołączać ukrywający się marynarze i żołnierze, również ci którzy przeżyli pogrom w cieśninie Chilcheollyang. Nie wiadomo skąd pojawiły się statki które można było przystosować do udziału w walkach.

 

Po wycofaniu się Yi Sunsina japońska flota przepłynęła przez Myeongnyang i wylądowała na wybrzeżu Jeolla, przy wyspach koło Yeonggwang, ale wobec kontrofensywy wojsk sprzymierzonych wkrótce wycofała się i odpłynęła w kierunku Pusan.

 

WIELKI ODWRÓT

 

Pogrom floty był szokiem dla japońskiego dowództwa. Bez zaopatrzenia i posiłków nie było mowy o marszu na Seul. Wywiad donosił o mobilizacji sił chińskich i przerzucaniu ich w kierunku Seulu, co oznaczało przygotowania sprzymierzonych do kontrofensywy. Sztab japoński podjął decyzję o wycofaniu się na południowe wybrzeże do linii Wajo. Armia Lewicy opuściła Jeonju i ruszyła wzdłuż zachodniego wybrzeża. Konishi Yukinaga z 7 tys. ludzi dołączył do załogi Wajo Suncheon, Shimazu Yoshihiro z 10 tys. ludzi obsadził Wajo Sacheon, reszta Armii Lewicy obsadziła fortece Wajo na wybrzeżu od Sacheon do Pusan.

Armia prawicy porzuciła Jiksan i wzdłuż wschodniego brzegu wycofała się do Pusan. Po drodze Kato Kiyomasa odłączył się i zdobył Gyeongju, dawną stolicę antycznego królestwa Silla, kolebki Korei. Miasto splądrowano i spalono.

Japońskie wojska obwarowały się w 30 przybrzeżnych twierdzach Wajo od Suncheon do Ulsan, długość linii obrony miała 200 km. Siły sprzymierzonych ruszyły w kierunku południowego wybrzeża.

 

23 listopada sprzymierzeni weszli do opuszczonego przez Armię Lewicy Jeonju, stolicy Jeolli.

 

23 listopada Japończycy przeprowadzili wyprawę karną żeby zemścić się na admirale Yi, włożono w to wiele wysiłku. W Asana odległym o 100 km. na północ od Jiksan admirał miał rezydencję. Japońskie komando dokonało rajdu głęboko na tyły sprzymierzonych, spacyfikowało i spaliło wioskę, zamordowano Yi Myona, najmłodszego syna admirała Yi.

 

Pod koniec listopada, po splądrowaniu Gyeongju Kato wszedł do Ulsan. Tam postanowiono zatrzymać armię sprzymierzonych. Ulsan było portowym miastem położonym przy szerokim ujściu rzeki Taehwa do morza. Po pierwszej inwazji pozostawiony tam garnizon japoński rozpoczął budowę fortu Wajo zamykającego na wschodzie linię obrony, nazwano go Tosan, Ojciec. Wykorzystano wysokie wzgórze niedaleko brzegu rzeki. Strome zbocza obmurowano głazami zamieniając w mury. Główna twierdza znajdowała się na wysokości 50 metrów w południowej części wypłaszczonego szczytu, wejścia do niej broniła reduta położona 10 metrów niżej po północnej stronie. Na zachodniej stronie znajdowała się dolna twierdza z bramą wejściową. Bastiony ufortyfikowano w japońskim stylu z wieżami w narożach umożliwiającymi krzyżowy ostrzał szturmujących. Mury fortecy miały ogółem 1300 metrów długości, wzgórze otoczono zewnętrzną drewnianą palisadą długości 2400 metrów, która tworzyła pierwszą linię obrony Wajo Tosan, najsilniejszej fortecy wybudowanej przez Japończyków w Korei.

Pierwsza linia obrony Ulsan, zewnętrzne mury miasta, były jeszcze w budowie, bramy miejskie nie były ufortyfikowane. Gdy Kato dotarł na miejsce, natychmiast rozkazał przyspieszyć prace. Pozostawił w Ulsan 7 tys. ludzi z zadaniem przygotowania obrony, resztę swoich oddziałów poprowadził do Wajo Sosaengpo.

Wokół miasta wybudowano prowizoryczne koszary i obozowiska dla pracujących żołnierzy i koreańskich robotników. Zima nasilała się, mróz, deszcze, brak opału zaczęły bardzo dawać się we znaki.

ROK 1598

 

26 stycznia armia Joseonu i Ming spotkały się pod Gyeongju, połączone siły sprzymierzonych liczyły 50 tys. ludzi, piątą część stanowiły oddziały koreańskie. Odzyskano zdewastowane miasto. Naczelne dowództwo objął główny inspektor wojsk lądowych Ming, generał Yang Hao, chińskimi wojskami miał dowodzić generał Ma Gui, a japońskimi generał Kwon Yul. Postanowiono rozpocząć przełamywanie japońskiej obrony od zdobycia Ulsan. Na decyzji prawdopodobnie zaważyła informacja, że fortyfikacje miasta nie były jeszcze dokończone. Ponadto rejonem dowodził znienawidzony Kato Kiyomasa, wróg nr 1 Korei, który od początku inwazji w 1592 roku wykazywał niezwykłą agresję i okrucieństwo.

 

PIERWSZE OBLĘŻENIE ULSAN

 

29 stycznia, przed świtem, chińska awangarda zaatakowała obozowiska na przedpolach Ulsan. Zaskoczenie było całkowite, drewniane zabudowania ogarnęły pożary, koreańscy żołnierze bezładnie bronili się, dziesiątkowani wycofywali się za niedokończone mury miasta. Chińczycy parli naprzód ostrzeliwani przez obrońców ukrytych na umocnieniach, ale salwy arkebuzów nie mogły ich powstrzymać. Gdy pod naporem atakujących zaczęły pękać belki niedokończonych wrót głównej bramy, z bocznej wyszedł japoński kontratak na flankę atakujących. Ogień z dwóch stron zmusił Chińczyków do wycofania się, tego dnia nie wznowiono szturmów. Armia sprzymierzonych otoczyła Ulsan.

 

Po otrzymaniu informacji o ataku Kato Kiyomasa wysłał do Pusan prośbę o posiłki i popłynął wspomóc otoczony garnizon.

 

30 stycznia sprzymierzeni przypuścili szturm na Ulsan, fala żołnierzy zaczęła wspinać się na mury i wdarła się do miasta. Japońskie oddziały wycofały się za zewnętrzną linię obrony Wajo Tosan, obsadzono fortyfikacje palisady, razem z nimi schroniła się tam masa przerażonych robotników budowlanych. Sprzymierzeni wstrzymali atak. Na japońskie pozycje posypały się granaty z opóźnionym zapłonem i chmary płonących strzał wzniecając liczne pożary, w pewnej chwili dym stał się tak gęsty, że obrońcy nie potrafili utrzymać otwartych ust i oczu. Stephen Turnbull pisze, że ogień i dym spowodowały śmierć tysięcy robotników budowlanych, którzy się tam schronili.

Po takim przygotowaniu nastąpił szturm, sforsowano palisadę, obrońcy wycofali się do Wajo Tosan, ostatniego bastionu obrony. Szturm na mury twierdzy odparto, 660 japońskich obrońców straciło tego dnia życie.

Sytuacja była rozpaczliwa, otoczona załoga miała zapasy żywności na 3 dni, mało amunicji i prochu. W jednym zima sprzyjała obrońcom, opady zamarzającego deszczu, charakterystyczne dla koreańskiej zimy, zamieniały grunt i drogi w zbrylony, ciężki teren unieruchomiający maszyny oblężnicze.

 

31 stycznia przybyły oddziały Kato Kiyomasy i gwałtownym atakiem uderzyły na linie oblegających. Widząc proporce klanu Kato, obrońcy zaczęli ostrzeliwać pozycje przeciwnika, otwarto bramę, samuraje uzbrojeni w długie piki Yari i naginaty ruszyli biegiem w dół zbocza, przerwano szeregi oblegających wspomagając atak przybyłych z pomocą oddziałów. Ponoć samuraj Reizei Motomisa zmasakrował co najmniej 15 chińskich żołnierzy wirującą jak śmigło naginatą. Nowe siły i zapasy żywności dostarczone do garnizonu nie były duże, ale przybycie wodza odbudowało morale i przywróciło zapał bojowy.

 

Kato Kiyomasa przebił się do Wajo Tosan, ale obrońcy nadal byli w bardzo trudnej sytuacji. Mnich Keinen, w swoim dzienniku, opisał widok jaki rozpościerał się z murów: Zamek był otoczony przez niezliczoną liczbę żołnierzy, którzy zostali rozmieszczeni w kilku otaczających nas pierścieniach. Było ich tak wielu, że nie można było rozróżnić między równiną a wzgórzami.

Rozpoczął się luty, oblegających czekała najtrudniejsza część zadania, sforsowanie strzelistych umocnień. Podjęto próbę zdławienia obrony i utorowania drogi ogniem armatnim, ale pomimo intensywnego ostrzału chińskie działa nie były w stanie uczynić wyłomu w murze ani rozbić bram, cele były zbyt wysoko. Jedna z kul trafiła przybocznego Kato Kiyomasy, przecinając go na pół w talii, oderwała górną część ciała, dolna pozostała w pozycji stojącej.

Dowództwo sprzymierzonych zmieniło taktykę i postawiło na zmasowane szturmy, które kontynuowano przez następne dni. Ogień japońskich dział i kilku tysięcy arkebuzów zatrzymywał kolejne ataki. Straty po obu stronach rosły w ogromnym tempie. Po każdym natarciu pod murami pozostawały setki zabitych, w końcu stosy ciał zaczęły pełnić rolę straszliwych schodów po których szturmujący wspinali się z drabinami coraz bliżej szczytu muru. Wobec kolejnych niepowodzeń wstrzymano ataki.

 

Mróz, brak żywności i snu jednakowo dotykały obie strony. Obrońcom pozostały tylko suszone paski mięsa odcinane z zabitych koni, maty tatami i kora. Pieczono je na ogniskach z połamanych chińskich strzał. Najbardziej uciążliwy dla japońskich żołnierzy był brak wody, forteca nie miała studni. Burza deszczowa na chwilę rozwiązała problem, można było zgromadzić mały zapas wody, ale spowodowała też tak duży spadek temperatury, że wielu żołnierzy po obu stronach zamarzło na śmierć. Chińskie oddziały penetrowały okolice w poszukiwaniu żywności. Na sprzymierzonych spadł nowy problem, japońskie oddziały podejmowały liczne próby przebicia się do twierdzy z pomocą dla obrońców. Walka z nimi wiązała coraz większe siły koalicji. Między koreańskim i chińskim dowództwem zaczęło dochodzić do poważnych konfliktów. Sytuacja była napięta.

 

5 lutego z Ulsan przybył emisariusz z propozycją podjęcia rozmów o zaprzestaniu walk. Chiński głównodowodzący Yang Hao nie zgodził się, chciał zmusić Kato do poddania się, a nie negocjować. Pomimo poważnych problemów z zaopatrzeniem i coraz gorszej kondycji wojsk był przekonany, że złamie obrońców. Informacje uzyskane od jeńców świadczyły, że oddziały w twierdzy są w rozpaczliwej sytuacji.

 

Oblężenie trwało nadal, przez kolejne 13 dni podejmowano nieskuteczne próby przełamania japońskiej obrony.

 

18 lutego sytuacja uległa całkowitej zmianie, japońska flota przełamała blokadę, na morzu pojawiły się statki z oddziałami wsparcia. Yang Hao podjął ostatnią próbę zdobycia twierdzy.

 

19 lutego oddziały koalicji ruszyły do ataku. Mnich Keinen obserwował z muru twierdzy przebieg wydarzeń : Od wczesnego świtu zaatakowali na nowo, wypuszczając ogniste strzały, strzelając z łuków i armat, ustawiali drabiny oblężnicze w miejscach, gdzie mogli wspiąć się po kamiennych murach. Rzucaliśmy sosnowe pochodnie, odpychaliśmy ich urządzenia do wspinaczki i strzelaliśmy do nich. Wkrótce do chińskiego dowództwa dotarł meldunek o zbliżającej się potężnej armii. Nowo przybyli uderzyli na ich tyły, wynikiem było znaczne japońskie zwycięstwo. O świcie następnego ranka obrońcy Ulsan poczuli się wspaniale na widok opuszczonego chińskiego obozu pokrytego stadami oczyszczających się ptaków.”

 

Oblężenie Ulsan zakończyło się. Straty po stronie koalicji wyniosły 14 tys. ludzi, Japończycy stracili około 9 tys. Zwycięstwo miało znaczenie tylko propagandowe, politycznie i militarnie nic nie zmieniło. Pokazało jednak, jak skuteczne są japońskie fortyfikacje Wajo budowane w Korei.

 

Po Ulsan nastał impas. Japończycy obwarowali się w swoich fortecach, brakowało zaopatrzenia, ludzi i woli walki żeby przejść do kontrofensywy. Dowództwo wojsk Ming potrzebowało posiłków, aby rozpocząć ostatnią ofensywę i całkowicie usunąć wojska Hideyoshiego z Korei. Trudne zimowe warunki nie sprzyjały żadnej ze stron.

 

Nadal kluczowe dla całkowitego oswobodzenia Korei było panowanie na morzu. Niecałe 4 miesiące wcześniej admirał Yi Sunsin zmiażdżył japońską flotę pod Myeongnyang. Od tego czasu intensywnie odbudowywał marynarkę wojenną Korei w bazie na wyspie Gohado.

 

17 lutego, na 2 dni przed końcem oblężenia Ulsan, Yi Sunsin przeniósł się bliżej wojennych wydarzeń na wyspę Gogeumdo. Jego flota liczyła już 53 okręty wojenne, zgromadził 8 tys. żołnierzy i marynarzy.

Rozbicie japońskiej floty pod Myeongnyang uwolniło okręty wojenne cesarstwa Ming, dotychczas nie włączały się do walki na morzu, zabezpieczały ważne miasta portowe Chin przed spodziewanymi japońskimi atakami.

 

W maju chińska flota wpłynęła na wody Korei i zakotwiczyła na wysokości Seulu, dowodzili nią admirał Chen Lin i wiceadmirał Deng Zilong. Jednocześnie na półwysep docierały nowe oddziały wojsk chińskich.

 

26 czerwca Hideyoshi wydał rozkaz wycofania połowy sił z półwyspu. W Korei pozostało 60 tys. japońskich żołnierzy, mieli zabezpieczać okupowane wybrzeże. Były to oddziały klanu Shimazu z Satsumy w Sacheon, dowodzone przez Shimazu Yoshihiro i jego syna Tadatsune. Kato Kiyomasa nadal zajmował Ulsan i umacniał niedokończone fortyfikacje miasta. Konishi Yukinaga dowodził obroną Suncheon.

 

W lipcu do Seulu przybył generał Liu Ting na czele armii 20 tys. chińskich żołnierzy, miał wzmocnić siły koalicji w operacji na zachodnią część linii japońskich fortec Wajo.

 

12 sierpnia naczelny inspektor wojsk lądowych Ming generał Yang Hao został odwołany do Pekinu, miał stanąć przed sądem za tuszowanie porażki pod Ulsan i próbę przedstawienia jej jako sukcesu.

 

OSTATNIA OFENSYWA KOALICJI

 

17 sierpnia flota admirała Chen Lina dołączyła do admirała Yi Sunsina. Siły koalicji rozpoczęły przygotowywania do ostatecznego ataku na japońskie pozycje, liczba chińskich żołnierzy w Korei wzrosła do 75 tys. ludzi. Plan ofensywy przewidywał 3 kierunki jednoczesnego natarcia na główne fortece linii Wajo:

 

Generał Liu Ting, nazywany Wielkim Mieczem, wspólnie z generałem Kwon Yulem, gubernatorem prowincji Jeolla, oraz połączonymi flotami koreańską admirała Yi Sunsina i chińską admirała Chen Lina mieli poprowadzić lądowo morską operację na wojska Konishiego Yukinagi w Wajo Waegyo pod Suncheon,

Generał Dong Yiyuan miał poprowadzić ofensywę na kontyngent klanu Shimazu w Sacheon,

Generał Ma Gui miał ponownie zaatakować wojska Kato Kiyomasy w Wajo Tosan pod Ulsan.

 

Łącznie w ofensywie miało wziąć udział ponad 110 tys. sprzymierzonych.

 

18 września zmarł Toyotomi Hideyoshi. W lecie zachorował, jego stan systematycznie pogarszał się. Tuż przed śmiercią powołał radę regentów która miała kierować krajem w imieniu jego syna, nakazał radzie zakończenie inwazji i całkowite wycofanie wojsk z Korei. Umarł spokojnie podczas snu. O śmierci Hideyoshiego wiedzieli tylko regenci i wąskie grono najbardziej zaufanych daimyo. Uznano, że na razie należy zachować ją w tajemnicy przed dowództwem wojsk w Korei, Chińczykami i Koreańczykami.

 

W październiku rozpoczęła się ostatnia ofensywa sprzymierzonych, 3 chińskich generałów poprowadziło armie które miały wyrzucić Japończyków z Korei.

OBLĘŻENIE SUNCHEON 19.10-02.11.1598

 

Wielki Miecz, Liu Ting, ruszył na Suncheon. Jego armia liczyła 22 tys. żołnierzy Ming, i 6 tys. Koreańczyków dowodzonych przez generała Kwon Yula. Okręty admirałów Yi Sunsina i Chen Lina podeszły do zatoki Gwangyang, nad którą górowało Wajo Suncheon, ich załogi i oddziały szturmowe liczyły łącznie prawie 27 tys. ludzi.

Wajo Suncheon, nazwane przez Koreańczyków Waegyo, Japoński Most, wybudował kontyngent japoński po pierwszej inwazji. Twierdzę zlokalizowano na nadbrzeżnych wzgórzach cypla zatoki Gwangyang niespełna 10 kilometrów za murami miasta Suncheon, załogę stanowiło 15 tys. ludzi dowodzonych przez Konishiego Yukinagę. Ziemne zbocza wzgórz obmurowano głazami zamieniając je w strome mury wysokości 5 metrów, na których wybudowano fortyfikacje w japońskim stylu, z wieżami w narożach umożliwiającymi ostrzał szturmujących. Forteca składała się z 3 bastionów. Pierwszy z główną bramą, bronił dostępu do kolejnych dwóch, jego zewnętrzną linią obrony była drewniana palisada wybudowana na przedpolu murów od strony lądu. Kolejne dwa były mocno ufortyfikowaną sztuczną wyspą, od pierwszego oddzielała je głęboka fosa, którą wykopano w poprzek cypla i zalano morską wodą. Nad fosą wybudowano most do bramy drugiego bastionu, od niego wzięła się koreańska nazwa fortecy Waegyo, Japoński Most. Obwód zewnętrznej linii murów wynosił 2,5 tys. metrów. Armia Wielkiego Miecza miała zdobyć fortecę, którą Japończycy uważali za przygotowaną do obrony przed każdą potencjalną siłą.

Współczesna kopia chińskiego zwoju wykonanego w 1598 roku przez świadka oblężenia Suncheon.

Kiedy armia sprzymierzonych zbliżyła się, Konishi poprosił Liu Tinga o spotkanie w celu negocjacji pokojowych. Wielki Miecz był zachwycony, otrzymał szansę wywabienia japońskiego dowódcy z twierdzy i pojmania go. Plan przewidywał, że w czasie rozmów Konishi zostanie ujęty, po czym nastąpi artyleryjski atak z morza i lądu poprzedzający wezwanie załogi do poddania się.

 

19 października miały odbyć się negocjacje. Gdy chińscy posłowie podeszli do bramy wrota uchyliły się, Konishi Yukinaga wyszedł z niewielką świtą. Pułapka zawiodła, okręty admirała Yi zbyt wcześnie rozpoczęły ostrzał, Japończycy wycofali się do fortecy.

Wielki Miecz rozpoczął przygotowania do szturmu. Przystąpiono do budowy wież oblężniczych. Obok nich miały być użyte nowatorskie konstrukcje nazwane drabinami chmurowymi, projekt przewidywał mocowanie ciężkich składanych drabin na platformach wyposażonych w koła, ostatni element był wyposażony w haki które jak kotwice miały chwytać drabinę do korony fortyfikacji na murze uniemożliwiając jej odepchnięcie. Wielkie tarcze zawieszone na wysięgnikach z kołami miały chronić zespoły rozstawiające drabiny.

Przez następne dni budowano machiny. W tym czasie floty Yi Sunsina i Chen Lina ostrzeliwały fortecę z morza. Okręty podpływały z falą przypływu pod brzeg i musiały się w odpowiedniej chwili wycofać przed odpływem, operowanie na płytkich skalistych wodach w czasie zmian pływów, pod ostrzałem z murów, było niezmiernie ryzykowne. Zgodnie z ustaleniami ataki z morza miały być skoordynowane z atakami z lądu, co osłabiło by obronę od strony wybrzeża zmniejszając ryzyko operowania okrętów. Tymczasem Wielki Miecz skoncentrowany na budowie machin nie szturmował murów.

1 listopada zaplanowano nocny atak. Okręty Yi Sunsina i Chen Lina miały podpłynąć z wieczornym przypływem, zasypać gradem kul fortecę i zniszczyć palisady na plaży. Pod osłoną ciemności część jednostek miała wejść w głąb zatoki pod kotwicowiska i zatopić wszystkie statki, jakie Konishi Yukinaga zgromadził dla ewakuacji swojej armii do Japonii, według informatorów było ich kilkaset. W tym czasie wojska lądowe miały przeprowadzić kolejny szturm na mury Waegyo.

Plan został zrealizowany tylko w jednym punkcie, przez kilka godzin okręty ostrzeliwały mury fortecy i rozbijały nadbrzeżne palisady. Nie znaleziono żadnych statków transportowych, przewidujący Konishi ukrył je gdzieś w wąskich zatoczkach którymi usiana była zatoka Gwangyang.

 

Około północy admirał Yi Sunsin zauważył początki odpływu, dał rozkaz wyprowadzenia okrętów na głębszą wodę i wysłał na statek flagowy Chen Lina wiadomość doradzając szybkie wycofanie się. Chiński admirał albo zlekceważył radę, albo spóźnił się z reakcją, jego 39 okrętów ugrzęzło na płyciźnie niedaleko brzegu. Japończycy byli przekonani, że jest to celowe działanie poprzedzające desant i atak. Oddziały samurajów wypadły z twierdzy i uderzyły na nieruchome statki. Wywiązała się zacięta walka. Widząc co się dzieje Yi zawrócił okręty i podpłynął tak blisko jak to było możliwe, ostrzał dział z jego statków odrzucił japońskie oddziały, na pokłady koreańskich jednostek ewakuowało się 140 chińskich żołnierzy i marynarzy. Japończycy zdobyli wszystkie statki, 37 spalono, 2 przejęto i dostarczono później do Japonii jako atrakcję.

 

Po drugiej stronie Waegyo zalegała cisza, Wielki Miecz Liu Ting nie dał rozkazu do ataku. Prawdopodobnie otrzymał raport o trudnej sytuacji sprzymierzonych pod Sacheon i postanowił poczekać na rozwój wydarzeń. W pewnej chwili, jeden z koreańskich jeńców pojmanych w czasie szturmu, nie wiadomo w jaki sposób znalazł się na murze, zaczął zachęcać sprzymierzonych do szturmu. Krzyczał, że wszyscy Japończycy walczą od strony morza, obrona tej strony jest bardzo słaba i łatwo będzie ją przełamać. Liu Ting nie posłuchał pomimo, że generał Kwon Yul i chińscy dowódcy usilnie namawiali go. Stało się jasne, że Wielki Miecz zrezygnował z ataków.

 

2 listopada Yi Sunsin planował przypuścić atak, ale silny wiatr zachodni uniemożliwił podejście do brzegu i przeprowadzenie operacji. Sytuacja blokowała jego flotę przez następne dni.

 

4 listopada Liu Ting dowiedział się o klęsce armii generała Dong Yiyuana pod Sacheon, definitywnie zrezygnował z oblegania Konishiego Yukinagi i wycofał się do Suncheon. Floty sprzymierzonych zrezygnowały z walki i odpłynęły.

 

OBLĘŻENIE SACHEON 30.10 - 04.11.1598

 

Miasto miał zdobyć chiński generał Dong Yiyuan. Dotychczas nie brał udziału w walkach z japońskimi oddziałami i zapewne dlatego przystąpił do operacji z wielkim optymizmem, wierząc w sukces.

Japoński kontyngent w Sacheon liczył około 10 tys. ludzi. Były to oddziały klanu Shimazu z Satsumy na Kyushu, dowodzili nimi Shimazu Yoshihiro i jego syn Tadatsune. Głównym punktem obrony było Wajo Sacheon, wybudowane na skalistym wzgórzu cypla długości około 3,5 tys. metrów, poniżej którego leżał port i kotwicowisko. Podejścia od północy broniły dwie małe placówki oraz stary zamek w pobliskim Sacheon.

 

30 października armia 26,5 tys. żołnierzy Ming i 2,5 tys. Koreańczyków podeszła do miasta. Shimazu Yoshihiro wycofał załogi placówek i zamku do Wajo. Młody Shimazu Tadatsune chciał poprowadzić atak, ale ojciec zabronił, wróg miał przytłaczającą przewagę i należało czekać na jego atak w twierdzy.

 

W tym czasie, od ponad 10 dni, armia generała Liu Tinga oblegała Wajo Waegyo pod Suncheon, a armia generała Ma Gui otaczała Wajo Tosan pod Ulsan.

 

Sprzymierzeni rozpoczęli przygotowania do szturmu. Nowym pomysłem była specjalna machina oblężnicza którą planowano sforsować bramę. Projekt przewidywał zamontowanie na platformie wyposażonej w koła okutego stalą tarana, a obok armaty która miała pomóc roztrzaskać wrota. Prace trwały 3 dni.

 

2 listopada rozpoczął się intensywny ostrzał armatni fortecy. Pod osłoną wielkich tarcz na kołach podtoczono machinę i przystąpiono do prób rozbicia głównej bramy. Obrońcy ostrzeliwali chińskich żołnierzy, nie mogli jednak zablokować pracy tarana. W taki sam sposób przebiegły następne 2 dni.

 

4 listopada, około 6,00 rano, wznowiono ostrzał armatni i rozbijanie bramy. Shimazu wiedział, że wkrótce wrota runą. Obrońcy mieli polecenie bezwzględnego wstrzymania się z otwarciem ognia do czasu, gdy dowódca da wyraźny rozkaz. Przygotowywano całą broń palną, gromadzono na murach zapasy prochu i amunicji, granaty z opóźnionym zapłonem, Shimazu Yoshihiro czekał na atak.

 

Oddziały chińsko koreańskie rozdzieliły się na trzy części przygotowując się do szturmu na główną bramę i mury po obu jej stronach. Gdy wrota rozpadły się oddziały chińskich żołnierzy ruszyły do ataku, na obrońców posypały się chmury strzał. Lord Shimazu dał rozkaz otwarcia ognia. Salwy tysięcy arkebuzów i granaty zaczęły zmiatać atakujących, powalały kolejne fale szturmu wchodzące w zasięg strzelców na murach. Przełomem okazał się potężny, ogłuszający wybuch przed bramą, eksplodowały zapasy prochu zgromadzone na platformie tarana otoczonego tłumem atakujących. Zmasakrowane ciała wylatywały w powietrze, fala wybuchu wywracała stłoczone szeregi, zapanował chaos, powiększały go wybuchy granatów rzucanych z murów. Panika zatrzymała natarcie, Chińczycy zawrócili i zaczęli się wycofywać.

 

Lord Shimazu nie przegapił okazji, z głównej i dwóch bocznych bram wybiegły japońskie oddziały i uderzyły na wycofujących się. W początkowej fazie atak zamienił się w rzeź uciekających, jednak przewaga liczebna i dyscyplina pozwoliły chińskim oficerom opanować sytuację. Na pobliskich wzgórzach zdołali przegrupować oddziały i sformować kontratak, który zatrzymał i rozbił japońską pogoń, część oddziałów na skrzydle odrzucono na bok odcinając od głównych sił japońskich. Samuraje Satsumy mieli dużo bitewnego doświadczenia zdobytego w czasie dziesiątek lat wojen jakie klan Shimazu prowadził chcąc zawładnąć wyspą Kyushu. Zanim chińscy dowódcy zorientowali się, że mogą zmieść odciętych, samuraje dostrzegli odkryte tyły przeciwnika i natychmiast zaatakowali. Na zapleczu głównych sił pozostawiono najgorzej wyszkolone oddziały ostatniego rzutu i formacje pomocnicze, które nie miały szans w walce z doświadczonymi wojownikami. Starcie było jednostronne, wprowadziło ogromne zamieszanie i panikę na zapleczu armii sprzymierzonych.

 

Bitwa trwała na dwóch frontach, główne siły Shimazu atakowały chińczyków na przedpolu fortecy, na tyły sprzymierzonych nacierały odcięte oddziały samurajów. Równowaga chwiała się do czasu przybycia japońskiej odsieczy z Wajo Tachibana, z położonego 25 km. na wschód Goseong. Atak świeżych oddziałów zapoczątkował odwrót sił koalicji. Pod koniec dnia uciekający, wściekle atakowani przez japoński pościg, przeprawili się przez rzekę Nam i znaleźli schronienie w Jinju.

 

Sprzymierzeni stracili tego dnia od 7 do 8 tys. zabitych, źródła nie podają japońskich strat. Każda ze stron prowadziła swoją propagandę. Shimazu Yoshihira odniósł niepodważalny sukces, ale chcąc go upiększyć twierdził, że jego ludzie zabili 38,7 tys. wrogich żołnierzy. Generał Dong Yiyuan w raportach do Pekinu i Seulu przedstawiał rezultat bitwy jako nierozstrzygnięty chwilowy impas, straty po obu stronach opisywał jako ciężkie. W konkluzji stwierdzał, że poniósł tymczasową porażkę, a jego armia po odpoczynku zaatakuje ponownie.

 

DRUGIE OBLĘŻENIE ULSAN ok. 20.10 - 02.11.1598

 

Od połowy października, na drugim końcu linii twierdz Wajo, generał Ma Gui drugi raz oblegał Wajo Tosan w Ulsan, miał dużą armię 24 tys. żołnierzy Ming i 5,5 Koreańczyków. Doszło wprawdzie do kilku większych potyczek w rejonie miasta, w których Japończycy stracili 2 tys. ludzi, ale nie zdecydował się zaatakować Kato Kiyomasy, dobrze pamiętał porażkę pierwszego oblężenia i ilu żołnierzy zginęło pod murami niezdobytej fortecy. Ograniczył się do blokowania Tosan, czekał na informacje z pod Sacheon i Suncheon. Wiadomość o porażkach zmroziła go, został sam i do tego całkowicie odsłonięty. Przed sobą miał 15 tys. ludzi Kato Kiyomasy, a na zachodzie kilkadziesiąt tysięcy samurajów w twierdzach Wajo, którzy w każdej chwili mogli ruszyć na niego.

 

2 listopada Ma Gui zdecydował się porzucić oblężenie i wycofał się na północ do Gyeongju skąd rozpoczął obserwację Ulsan i linii Wajo.

 

CHIŃSKIE REPERKUSJE PORAŻKI

 

Chiny zmobilizowały potężne siły do obrony Korei, skarbiec cesarstwa został praktycznie wyczerpany. Wiadomości o kolejnych porażkach pod Ulsan, Sacheon i Suncheon mocno zirytowały i rozwścieczyły Pekin. Cesarz Wanli wyda edykt w którym potępi i obwini o porażkę generałów Dong Yiyuana, Liu Tinga, Ma Guiego oraz ich podkomendnych. Oskarży ich o zarozumiałość, zignorowanie siły bojowej i umiejętności wroga, tchórzostwo i zniewieściałość. W podsumowaniu Wanli stwierdzi, że zbiorowy odwrót spowodował katastrofę wojskową cesarskiej armii, czym generałowie zhańbili naród i prestiż całych sił zbrojnych. Główny ciężar kar spadnie na armię Dong Yiyuana, który zostanie zdegradowany o jeden stopień i potępiony, ale zachowa życie, kilku jego zastępców zostanie ściętych.

Wydaje się, że ocena działań chińskich dowódców była zbyt surowa. Wysiłek armii cesarskich doprowadził w końcu do wyparcia oddziałów Hideyoshiego z Korei, pomimo przewagi potencjału militarnego Japonii.

 

Z historii inwazji wynikają dwa główne wnioski:

Konstrukcja japońskich fortec Wajo była wręcz doskonała, żadna z nich nie została nigdy zdobyta. W przypadku agresji wroga zza morza decydujące znaczenie miała siła floty wojennej i jej kadra dowódcza. Na szczęście dla królestwa Joseon na ówczesne czasy przypadło życie admirała Yi Sunsina.

 

ZAKOŃCZENIE INWAZJI

 

Dopiero na początku listopada dowództwo w Korei zostało poinformowane o śmierci Hideyoshiego, oraz że ostatnią wolą umierającego było zakończenie wojny i powrót wojsk do domów. Regenci wysłali do Pusan delegację która miała poprowadzić negocjacje pokojowe. Instrukcje, które przynieśli ze sobą, były krótkie: szybko i całkowicie wycofać wszystkie siły z Korei i z taką godnością, jak to tylko możliwe.

 

Konishi Yukinaga od razu podjął działania w tym kierunku, już wcześniej chciał zaprzestania beznadziejnej walki i bezkrwawej ewakuacji, przed oblężeniem Suncheon próbował negocjacji pokojowych z Wielkim Mieczem Liu Tingiem. Wielu generałów poszło za jego przykładem, podejmując rozmowy z chińskimi dowódcami.

 

Kato Kiyomasa i kilku innych daimyo nie chcieli zrezygnować ze zdobyczy w Korei, szczególnie po tak zdecydowanym odparciu ofensywy sprzymierzonych na główne fortece Wajo. Kiedy okazało się, że większość dowódców ma dość wojny i pragnie tylko bezpiecznej ewakuacji do Japonii, nie mieli innego wyboru jak wycofanie się z resztą armii.

 

Pokojowe nastawienie Japończyków od dawna było oczywiste. W listopadzie 1597 roku, po klęsce floty w Myeongyang, armie inwazyjne wycofały się na przybrzeżną linię Wajo. Przed sześcioma miesiącami ewakuowano do Japonii połowę wojsk. Kilkanaście dni wcześniej Konishi Yukinaga próbował negocjacji pokojowych z Wielkim Mieczem. Były to jasne sygnały japońskich przygotowań do opuszczenia Korei. Teraz przyszła informacja o śmierci Hideyoshiego i jego ostatniej woli zakończenia wojny.

 

Zacięta obrona Suncheon, Sacheon i Ulsan świadczyła, że Japończycy nie pozwolą się wyrzucić, chcieli odejść na swoich warunkach, należało cierpliwie czekać aż sami się spakują i odpłyną. Generałowie Dong Yiyuan, Liu Ting i Ma Gui zrozumieli to, ale koreańscy dowódcy pałali chęcią zemsty za zrujnowanie kraju i śmierć stek tysięcy ludzi. Przez następny miesiąc japońskie i chińskie lokalne dowódctwa wymieniały korespondencję i prowadziły rozmowy.

 

W najlepszej sytuacji były oddziały japońskie na wschodzie linii Wajo. Ma Gui obserwował ten rejon z Gyeongju, nie przeszkadzał ewakuacji z Ulsan, Sosaengpo i Pusan. Flota sprzymierzonych była 200 kilometrów na zachód gdzieś koło Suncheon. Kato Kiyomasa, największy przeciwnik opuszczania Korei, pierwszy rozpoczął ewakuację. Kilka dni po wycofaniu się Ma Guiego zaczęły odpływać do Japonii jego statki z końmi, zagrabionymi łupami, i pojmanymi niewolnikami.

W najtrudniejszej sytuacji był Konishi Yukinaga, pierwszy zwolennik powrotu do domu. Bezpieczeństwo na lądzie miał zapewnione. Armia Wielkiego Miecza stacjonowała obok w Suncheon, ale z tej strony nie spodziewał się niespodzianek, prowadził rozmowy, słał prezenty, panowała przyjazna atmosfera. Niebezpieczeństwo tkwiło na morzu, gdzieś w pobliżu była flota niezwyciężonego admirała Yi Sunsina.

Po otrzymaniu informacji o śmierci Hideyoshiego admirał Yi uznał, że wkrótce Konishi spróbuje odpłynąć do Japonii. Flota sprzymierzonych założyła blokadę zatoki Gwangyang. Chiński admirał Chen Lin skłonny był pozwolić na ewakuację bez rozlewu krwi, ale Yi chciał zadać Japończykom jeszcze jeden cios, chciał zemsty za śmierć syna, ofiary wojny i zniszczenie kraju. Między obu dowódcami doszło na tym tle do poważnego konfliktu, do furii doprowadziło admirała Yi przepuszczenie przez chińskie okręty japońskiego statku który podjął próbę przepłynięcia przez blokadę. Chen zaproponował wspólne uderzenie na Wajo na wyspie Namhae, ale Yi Sunsin odmówił, stwierdził że zaangażowanie się w bitwę na wyspie otworzy drogę ucieczki statkom Konishiego.

 

BITWA W CIEŚNINIE NORYANG

 

15 grudnia 20 tys. żołnierzy z wajo Sachon, Goesong i Namhae weszło na pokłady 500 statków, dowództwo objął daimyo Shimazu Yoshihiro. Flota ruszyła na zachód, miała przepłynąć przez cieśninę Noryang między lądem i wyspą Namhae, połączyć się z siłami Konishiego Yukinagi i wspólnie przerwać blokadę. Późnym wieczorem okręty zakotwiczyły na noc w cieśninie Noryang. Większość floty stanowiły lekkie statki transportowe. Mocną siłą bojową były oddziały dobrze wyszkolonych strzelców, ale żeby ich ogień był skuteczny musiały podpłynąć na bliską odległość do statku przeciwnika. Okręty wojenne dozbrojono zdobycznymi koreańskimi działami.

 

Blokada sprzymierzonych stała u wejścia do zatoki Gwangyang. Flota Joseonu liczyła 82 ciężkie bojowe Panokseony. Siły Ming miały 6 największych wojennych dżonek, 57 dużych łodzi wiosłowych zaadaptowanych na jednostki bojowe i dwa koreańskie Panokseony, użyczone przez admirała Yi. Admirał Chen Lin podzielił chińską flotę na 2 eskadry, mniejszą dowodził 67 letni wiceadmirał Deng Zilong, zwany „Tygrysem Korony Tygrysa”. Łącznie sprzymierzeni mieli 16 tys. marynarzy i żołnierzy, po 8 tys. każda ze stron. Przewadze liczebnej Japończyków Joseon przeciwstawił potężną przewagę bojową Panokseonów, dużo bardziej zwrotnych i mających znacznie mocniejszą konstrukcję. Głównym atutem koreańskich pancerników była artyleria dalekiego zasięgu.

Zwiadowcy i miejscowi rybacy informowali Yi Sunsina o ruchach nieprzyjaciela. Zgrupowanie na noc japońskich okrętów w wąskiej cieśninie stworzyło doskonałą okazję do niespodziewanego ataku. Po zapadnięciu ciemności okręty sprzymierzonych podeszły do zachodniego wejścia Noryang, admirał znów miał zaskoczyć przeciwnika.

 

16 grudnia, w czwartek, o godzinie 2 w nocy Panokseony otworzyły ogień do kotwiczących statków. Japońską flotę ogarnął chaos, ciasna zatoka ograniczała manewrowość, szybko rosła liczba uszkodzonych i zatapianych statków. Yi Sunsin, stosując sprawdzoną taktykę, rozbijał flotę wroga artylerią strzelając z bezpiecznej odległości.

Po pewnym czasie admirał Chen Lin pochopnie uznał, że przeciwnik został wystarczająco osłabiony żeby go dobić, rozkazał chińskim kapitanom abordaż i walkę wręcz. Gdy jego statki podeszły na bliską odległość przywitał je silny ogień z arkebuzów. Atak zamienił się w rozpaczliwą obronę, żołnierze szukali ukrycia przed kulami. Japończycy wykorzystali to i wdarli się na chińskie statki. Oddział samurajów wpadł na pokład flagowej dżonki Czen Lina, życie admirała uratował jego syn biorąc na siebie cięcie japońskiego miecza, przypłacił to ciężką raną.

Widząc kłopoty admirała, Deng Zilong przeszedł z dwustoma gwardzistami osobistej ochrony na pokład jednego z użyczonych przez Yi Panokseonów i ruszył na pomoc. Kilka wielkich dżonek Ming wzięło go za przeciwnika i ostrzelało mocno uszkadzając. Gdy prąd zniósł okręt na japońskie statki samuraje wdarli się na pokład, rozgorzała zacięta bitwa. Wszyscy gwardziści i marynarze Ming zginęli, stracił życie Tygrys Korony Tygrysa admirał Deng Zilong.

 

Sytuacja stała się chwiejna, koreańskie Panokseony wstrzymały ogień nie chcąc razić chińskich jednostek. Admirał Yi ruszył z odsieczą, rozkazał swoim kapitanom wejść do bezpośredniej walki, co uratowało Chen Lina. Gdy Panokseony podeszły blisko japońskich okrętów ostrzelano ich pokłady płonącymi strzałami wzniecając pożary, Yi osobiście uczestniczył w walce strzelając z łuku. W pewnej chwili kapitan admiralskiego flagowca został trafiony kulą z arkebuza w hełm, pancerz wytrzymał, Song Hui-rip przeżył ale stracił na dłuższy czas przytomność.

Do świtu zatopiono lub przejęto ponad połowę japońskiej floty, sprzymierzeni uzyskali zdecydowaną przewagę. Podobno zatonął okręt flagowy Shimazu Yoshihiry, daimyo długo pływał w lodowatej wodzie uczepiony drewnianej belki, wyciągnęła go załoga jednego z jego statków. Walczono na całej długości cieśniny, w końcu japońskie okręty zaczęły wycofywać się i uciekać na południe wzdłuż wschodniego brzegu wyspy Namahae.

 

Konishi Yukinaga wykorzystał sytuację, od kilku dni był przygotowany do ewakuacji. Gdy tylko flota sprzymierzonych popłynęła do Noryang jego statki opuściły Waegyo i popłynęły na południe. Wiedział, że w cieśninie szaleje bitwa, ale nie próbował pomóc Shimazu.

Admirał Yi zebrał rozproszone okręty i ruszył w pościg, przypuścił ostateczny atak którym chciał dobić uciekających z Noryang Japończyków. Jego okręt flagowy płynął w pierwszej linii. Postać Yi Sunsina była z daleka widoczna, admirał stał wysoko na mostku i bił w bojowy bęben zagrzewając swoich żołnierzy do walki. Kiedy wzniósł lewe ramię do kolejnego uderzenia pocisk japońskiego strzelca trafił go pod pachę. Jedne źródła mówią, że była to strzała łucznika inne że dostał postrzał z arkebuza.

Tylko trzech najbliższych oficerów dostrzegło upadek admirała, byli to kapitan okrętu Song Hui-rip, najstarszy syn Yi Hoe i bratanek Yi Wan. Ponoć zwrócił się do nich ostatnimi słowami :

 

Bitwa jest w decydującym momencie, włóżcie moją zbroję i bijcie w mój wojenny bęben. Nie ogłaszajcie mojej śmierci.

[ The war is at its height — wear my armor and beat my war drums. Do not announce my death ].

 

Zmarł chwilę później. Miał 53 lata. Syn i bratanek przenieśli ciało admirała do kabiny. Yi Wan włożył zbroję wuja i do końca bitwy bił w wojenny bęben, żeby flota wiedziała, że ​​admirał nadal walczy na okręcie flagowym.

Japońskie statki znów zagroziły dżonce admirała Chen Lina, kolejny raz flagowiec Yi Sunsina przypłynął z odsieczą, odpierał ataki i zatopił kilka japońskich okrętów.

Po bitwie Chen Lin wszedł na pokład koreańskiego flagowca, żeby osobiście podziękować admirałowi za pomoc. Gdy Yi Wan poinformował go o śmierci wuja, zszokowany Chen padł na kolana, płacząc wykrzyczał że to on powinien zginąć zamiast wielkiego Yi Sunsina. Wkrótce wiadomość obiegła całą flotę.

 

W trakcie obu inwazji stoczono 26 dużych bitew morskich. Koreańska flota dowodzona przez Yi Sunsina odniosła 25 zwycięstw. Jedyną wygraną przez Japońską flotę była bitwa pod Chilcheollyang, admirał Yi siedział wówczas w więzieniu.

 

POKŁOSIE BITWY

 

Z 500 japońskich okrętów około 200 udało się powrócić do Pusan. Ponoć w archiwach Joseonu zapisano, że niedobitki floty Shimazu były zajadle ścigane przez sprzymierzonych i tylko 50 okrętów zdołało uciec. Wszystkie siły japońskie morskie i lądowe przegrupowywały się do rejonu Pusan. Opuszczano w pośpiechu fortece, oddziały sprzymierzonych zajmowały je, zabijano maruderów, przejmowano zapasy.

 

Po bitwie w Noryang kilka setek japońskich rozbitków wyszło na wybrzeże kontynentu i szukało ratunku uciekając górami na wschodnie wybrzeże. Wielu żołnierzy z zatopionych i uszkodzonych statków uciekło na wyspę Namhae gdzie znaleźli schronienie w opuszczonym wajo. Chen Lin dowiedział się o tym, zdobyto fortecę, wszystkich pojmanych ścięto. Zabito również wszystkich Koreańczyków, uznano że kolaborowali z japońskimi okupantami.

 

19 grudnia rozpoczął się ostatni etap ewakuacji sił okupacyjnych.

 

24 grudnia w piątek 1598 roku, w wigilię Bożego Narodzenia, ostatnie okręty japońskie opuściły brzegi Korei.

 

SKUTKI INWAZJI

 

KOREA

Królestwo Joseon z pomocą Chin oparło się inwazji, ale kraj wyszedł z niej niewyobrażalnie poraniony. Zniszczono większość pól uprawnych i systemów irygacyjnych, powierzchnia upraw w stosunku do 1592 roku spadła z 1,7 mln. do 30 tys. hektarów. Na terenach przez które przeszła wojna splądrowano i spalono wsie i miasta. Te zniszczenia można było odbudować. Nikt nie mógł zwrócić życia setkom tysięcy wymordowanych, przywrócić zdrowia psychicznego ludziom traktowanym gorzej niż zwierzęta. Tylko w 1598 roku Japończycy wzięli około 38 tys. nosów i głów jako trofea.

Według szacunków około 100 tys. Koreańczyków zostało sprzedanych w niewolę portugalskim kupcom i wywiezionych do europejskich kolonii na całym świecie.

Do Japonii wywieziono około 200 tys. ludzi, prostych wieśniaków oraz wykwalifikowanych rzemieślników i naukowców, mieli pomagać w rozwoju i ekspansji japońskich produktów, przekazywać nieznane koreańskie technologie.

Za szczególnie cennych specjalistów uważano garncarzy. Dzięki zamiłowaniu japońskich daimyo do ceremonii picia herbaty sztuka garncarstwa była chyba jedynym elementem koreańskiej kultury który uszanowano. Shimazu Yoshihira przywiózł do Satsumy 70 rzemieślników, w tym garncarzy, którzy rozpoczęli produkcję ceramiki. Był to początek koreańskiej mniejszości narodowej na Kyushu.

Splądrowano świątynie i miejsca kultu, skradziono niezliczone ilości artefaktów i historycznych zabytków. Do dzisiaj wiele pamiątek kultury antycznej Korei pozostaje w japońskich muzeach i u prywatnych kolekcjonerów. Jest to nadal przedmiot sporu pomiędzy Koreą Południową i Japonią. Seul wyglądał jak wymarłe miasto. Zrujnowano pałac królewski, zniszczono rejestry gruntów i spisy ludności, co zablokowało pobór podatków i egzekwowanie obowiązku pracy. Szerzył się głód i choroby. Tragiczna sytuacja ludności, brak środków do życia, głód i choroby spowodowały szereg powstań chłopskich.

 

CESARSTWO MING

Inwazja stała się początkiem końca dynasti Ming. Chiny zainwestowały w wojnę z Japonią ogromne zasoby ludzkie i materialne. Wyczerpało to skarb państwa, osłabiło potencjał militarny i władzę cesarskich rządów. Powstał podatny grunt dla buntów chłopskich inspirowanych przez zantagonizowane frakcje dworskie. Na wschodzie Ming graniczyło z państwem Jianzhou Jurchens, dzisiejsza Mandżuria, zamieszkałym przez plemiona Jurchens, Dżurdżenów, które od wieków rywalizowały ze sobą i walczyły o strefy wpływów. Do czasu inwazji Jurchens było kontrolowane przez dynastię Ming. W 1582 roku na czele klanu Gioro z plemienia Suksuhu, później nazwanego Aisin Gioro, stanął Dżurdżen Nurhaci (1559 - 1626). Zaczął od podbicia graniczących z jego terenami plemion. Gdy wielki sąsiad słabł małe imperium Nurhaciego rozrastało się, stopniowo jednoczył Dżurdżenów, jednocześnie skutecznie odpierał ataki Mongołów. Po inwazji nasilił ekspansję, w 1616 roku ogłosił się Hanem i założył dynastię Jin. Dwa lata później rozpoczął wojnę z ogarniętą wewnętrznymi rewoltami Ming. W 1636 roku jego syn Hong Taiji przemianował Jianzhou Jurchens w państwo Manchu, a dynastię Jin w dynastię Qing zwaną mandżurską.

Wojna domowa w Chinach nasilała się, w 1644 roku rebelianci wkroczyli do Pekinu. Ostatni cesarz Ming Hongzhen odebrał sobie życie. Wierni dworowi Ming generałowie zawarli sojusz z Manchu, wojska dynastii Qing pomogły pokonać rebelię i wkroczyły do Pekinu. Rozpoczął się ostatni etap przejmowania władzy w Chinach przez dynastię mandżurską. Zakończyło go podbicie ostatniego lokalnego reżimu zwolenników Ming w 1683 roku. Dynastia Qing będzie władać Chinami do 1911 roku.

 

JAPONIA

Japonia poniosła relatywnie najmniejsze straty. Wojna zaburzyła polityczną stabilizację do czego z pewnością przyczyniła się śmierć Hideyoshiego. Przygasła potęga klanu Toyotomi. Koszty finansowe inwazji były ogromne, ale zrekompensowały je zdobycze wojenne.

Konflikt całkowicie zawiesił polityczne i gospodarcze kontakty między Koreą a Japonią. Wznowił je po objęciu władzy Tokugawa Ieyasu. W negocjacjach pomiędzy Królestwem Joseon a szogunatem pośredniczył So Yoshitomo, daimyo wyspy Tsushima. Wiosną 1604 roku Ieyasu Tokugawa uwolnił 3 tys. jeńców. W 1608 roku Shogun Tokugawa Hidetada, syn Ieyasu, przyjął w Edo trzech emisariuszy króla Seonjo. W wyniku rozmów do Korei powróciły tysiące jeńców, została nawiązana ograniczona wymiana handlowa.

POWRÓT   TOYOTOMI   HIDEYOSHI

Suncheon: the finale siege. Ilustracja z Japanese Castles in Korea 1592–98 , Stephen Turnbull © Osprey Publishing

21 października Yi Sunsin wstrzymał ataki i wycofał się. Postanowił czekać, aż generał Liu Ting rozpocznie atak. Przez następne dni w obozie sprzymierzonych kontynuowano prace nad oblężniczymi konstrukcjami. Po 9 dniach zakończono przygotowania.

 

W tym samym czasie, 60 kilometrów na wschód, armia generała Dong Yiyuana otoczyła Wajo Sacheon.

 

31 października rano, z falą przypływu, okręty sprzymierzonych podpłynęły do twierdzy i rozpoczęły ostrzał. Dwa dni wcześniej Chen Lin otrzymał wsparcie grupy okrętów Ming, co wzmocniło siłę bojową floty sprzymierzonych. Przez następne godziny prowadzono atak dziesiątkujący szeregi obrońców, niszczono nadbrzeżne palisady. Ostry ogień z fortecy mnożył zabitych i rannych na pokładach statków, zginął kuzyn żony admirała Yi, kapitan jednego z jego okrętów. W końcu odpływ zmusił flotę do wycofania się.

Równocześnie z morskim rozpoczęto atak lądowy. Generał Liu Ting wyznaczył cenę 60 sztuk złota za każdą japońską głowę. Pierwszy szturm nie zdołał sforsować palisad i ziemnych fortyfikacji zewnętrznej linii obrony, ogień muszkietów zatrzymał falę atakujących, następnie oddziały samurajów i aschigaru zmusiły Chińczyków do wycofania się. Drugi szturm też został odparty. Trzeci osobiście poprowadził Wielki Miecz. Oblężnicze machiny, tak pieczołowicie budowane przez wiele dni, nie sprawdziły się. Konstrukcje były zbyt ciężkie, blokowały się przy przemieszczaniu po ziemnych przeszkodach, koncentrowały na sobie tak silny ostrzał, że obsługujący je żołnierze skupiali się wyłącznie na szukaniu schronienia przed kulami. Niewiele z nich dotarło pod mury, gdy rozłożono drabiny chmurowe piechota ruszyła w górę zdobywać flanki, ale spotkała się z miażdżącym ogniem arkebuzów. Wykorzystując zamieszanie i strach atakujących Konishi Yukinaga rozkazał otworzyć bramę i uderzyć na obsady machin oblężniczych, po podpaleniu drewnianych konstrukcji oddziały japońskie wycofały się. Pierwszy dzień bitwy zakończono wraz z odejściem floty sprzymierzonych z falą odpływu.

DRUGA INWAZJA KOREI  1597 - 1598